Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka zmotywowała mnie do obejrzenia kilku obrazów, wszystkim dobrze już znanego reżysera. Niekiedy raził mnie jej nadmierny, bezkompromisowy idealizm, który lepiej wyraża się w postaci obrazów na ekranie, niż w formie teoretycznych dywagacji. Fantazje autora rekompensuje dążenie do uchwycenia bezpośredniego doświadczenia oraz zbijanie wszelkich pytań o symbolikę w jego filmach:

„Bardzo trudno było mi wyjaśnić osobom, które obejrzały Zwierciadło, że w filmie, oprócz pragnienia wyrażenia prawdy, nie ma innego ukrytego, zaszyfrowanego sensu”.

Tarkowski stara się scharakteryzować estetykę sztuki filmowej nadając jej ontologicznego kształtu. Pojęciem wiodącym w jego teorii jest czas filmowy wyznaczony przez rytm poszczególnych ujęć zamkniętych w ściśle określonej przestrzeni (montaż pełni drugorzędne znaczenie). W ten sposób kino zbliża się do życia, jest „realnością emocjonalną”. Nie jestem teoretykiem filmowym, ale świadomość artysty jest w tym wypadku zdumiewająca. Cześć omawiająca strukturę obrazu filmowego to najmocniejsza strona książki.

W zakończeniu autor pozwala sobie na ocenę kondycji duchowej ludzki, która, jak pewnie nikogo nie zaskoczy, znajduję się obecnie w kryzysie. Zagrożeniem dla jednostki jest wszechobecny materializm. Mamy tu do czynienia z chrystusową rolą artysty, który wskazuję zagubionym jednostkom właściwy kierunek rozwoju. Wydaję mi się, że to nieco przestarzała idea zabarwiona megalomanią autora. Tarkowski zapomina, że pełny rozrost duchowy możliwy jest w optymalnych warunkach materialnych.
Podsumowując – rosyjski reżyser to o wiele lepszy autor przenikliwych obrazów filmowych, niż teoretyk. Niektóre, toporne fragmenty zostają jednak usprawiedliwiona imponującą świadomością artystyczną Andrieja Tarkowskiego.

Książka zmotywowała mnie do obejrzenia kilku obrazów, wszystkim dobrze już znanego reżysera. Niekiedy raził mnie jej nadmierny, bezkompromisowy idealizm, który lepiej wyraża się w postaci obrazów na ekranie, niż w formie teoretycznych dywagacji. Fantazje autora rekompensuje dążenie do uchwycenia bezpośredniego doświadczenia oraz zbijanie wszelkich pytań o symbolikę w jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co by nie napisać o dzienniku, spróbować go określić i zamknąć w sztywne ramy, to i tak wyślizgnie się, zupełnie jak jego autor przy każdorazowym kontakcie z "formą".

Fenomenem od którego Gombrowicz, nie był w stanie uciec i co, jak sądzę, stanowi rdzeń zmagań autora z samym sobą jest perspektywa pierwszoosobowa. Widać to już przy pierwszych słowach dziennika. Kilkakrotnie czytamy, że to nie był opis Argentyny, tylko "moje bycie w Argentynie". I jeszcze -
"Ja: żądza przebicia się poprzez formę do "ja" mojego i do rzeczywistości, wariat zbuntowany."
Nikt tak jeszcze nie podkreślał swojej suwerenności, nie epatował niezależnością. Gombrowicz nie był jednak pustelnikiem, tylko widział istotną perspektywę "międzyludzką".
"Myślę i odczuwam dla ludzi aby zrymować się z nimi" ; " dostroić swój głos do brzmienia orkiestry"

To była udana konfrontacja i bez żadnej przesady można nazwać Gombrowicza polskim Montaigne!

Co by nie napisać o dzienniku, spróbować go określić i zamknąć w sztywne ramy, to i tak wyślizgnie się, zupełnie jak jego autor przy każdorazowym kontakcie z "formą".

Fenomenem od którego Gombrowicz, nie był w stanie uciec i co, jak sądzę, stanowi rdzeń zmagań autora z samym sobą jest perspektywa pierwszoosobowa. Widać to już przy pierwszych słowach dziennika. Kilkakrotnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ekonomia jest znaczenie bardziej przystępna niż wielu ekonomistów chciałoby, żebyśmy sądzili."

Ja, laik ekonomiczny, jestem usatysfakcjonowany powyższą instrukcją obsługi.

Wydaję się, że autor zachował równowagę pomiędzy prowadzającym tonem, a rozdrobnieniem tematu. Plusem dodatnim również są przestrzenie "dane z życia wzięte" znajdujące się w każdym rozdziale książki, zestawiające teorie z praktyką.

Jedno zastrzeżenie - książka nie jest bezstronna, tak jak deklaruje autor; m.in. wyraźnie argumentuje na rzecz ograniczenia nieokiełznanej wolności rynku, co nie znaczy, że owe racje jawią się po lekturze jako bezzasadne.

"Ekonomia jest znaczenie bardziej przystępna niż wielu ekonomistów chciałoby, żebyśmy sądzili."

Ja, laik ekonomiczny, jestem usatysfakcjonowany powyższą instrukcją obsługi.

Wydaję się, że autor zachował równowagę pomiędzy prowadzającym tonem, a rozdrobnieniem tematu. Plusem dodatnim również są przestrzenie "dane z życia wzięte" znajdujące się w każdym rozdziale książki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka stojąca murem za swoim mistrzem, co kilka rozdziałów twierdzi, że psychologia opierająca się na skrajnie subiektywnych doświadczeniach jest nauką w ścisłym tego słowa znaczeniu. W moim mniemaniu w wielu punktach system Junga wkracza w rejony metafizyczne (symbolika religijnych symboli wpływająca na rozwój psychiczny, fascynacja średniowieczną alchemią) i nie jest tak "naukowy" jakby tego chciała Jacobi.

W konfrontacji z Freudem, Jung wygrywa w moich oczach, gdy mowa o rozwoju jednostki. Struktura psyche w jego przypadku jest tak pomyślana, żeby nauki, wypływające z niej stymulowały podmiot do przezwyciężenia i zharmonizowania treści nieświadomości. Jest w tym pewien dialektyczny ruch pomiędzy świadomością i nieświadomością, który wytwarza co raz to nową jakość (stan ducha) w jednostce.

Autorka stojąca murem za swoim mistrzem, co kilka rozdziałów twierdzi, że psychologia opierająca się na skrajnie subiektywnych doświadczeniach jest nauką w ścisłym tego słowa znaczeniu. W moim mniemaniu w wielu punktach system Junga wkracza w rejony metafizyczne (symbolika religijnych symboli wpływająca na rozwój psychiczny, fascynacja średniowieczną alchemią) i nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Humorystyczna opowiastka o literackim przezwyciężeniu formy Polskiej. Gombrowicz nie licząc się z tradycją, bezpardonowo unieważnia mitologie umęczonego Polaka, prezentując po raz kolejny swobodę stylu.

Nie jest to jedynie polemika z romantyzmem, lecz swoista wycieczka gdzieś pomiędzy wszelkie wybory. Ojcobójstwo czy synobójstwo? Szanowany Tomasz czy cudaczny Puto? Zgłosić się do poselstwa czy nie zgłosić? Forma czy treść? Polska czy nie-Polska?
Najlepiej kręcić się i śmiać buchbachem Diabelskim szatańskim, w towarzystwie dostojnym Poselstwa Polskiego, najwyższego. A wszędzie Pustka, a i wybory wszelkie puste jak bęben.

Dużo w Trans-Atlantyku unikalnych irracjonalizmów stylistycznych. Zalecam szybkie tępo czytania, bez zbędnego rozsmakowywania się w treści. To nie powieść moralistyczna wymagająca refleksji po skończeniu. To beztroska groteska, której finałem jest śmiech.

Humorystyczna opowiastka o literackim przezwyciężeniu formy Polskiej. Gombrowicz nie licząc się z tradycją, bezpardonowo unieważnia mitologie umęczonego Polaka, prezentując po raz kolejny swobodę stylu.

Nie jest to jedynie polemika z romantyzmem, lecz swoista wycieczka gdzieś pomiędzy wszelkie wybory. Ojcobójstwo czy synobójstwo? Szanowany Tomasz czy cudaczny Puto?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Faza tytułowych "Mdłości" przypomina trip raporty narkotykowe, a jednak można w tym wypadku mówić o autentyczności opisującego. Świetnie ukazuje słabość języka wobec tak unikalnych przeżyć jak przytłoczenie nachalnością istnienia. W końcu kategoria bycia jest tak oczywista, a czy słusznie jest ją banalizować? Co takiego dodaję do bytu, gdy stwierdzam, że on istnieje?
Można uznać, że to tylko schizofreniczny bełkot, pretensjonalnie brzmiący lament outsidera, ale oczywistością również można się zachwycić do stopnia w którym werbalizacja zwyczajnie wymięka i staję się zbitką przeżyć.

Faza tytułowych "Mdłości" przypomina trip raporty narkotykowe, a jednak można w tym wypadku mówić o autentyczności opisującego. Świetnie ukazuje słabość języka wobec tak unikalnych przeżyć jak przytłoczenie nachalnością istnienia. W końcu kategoria bycia jest tak oczywista, a czy słusznie jest ją banalizować? Co takiego dodaję do bytu, gdy stwierdzam, że on istnieje?
...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

120 stron porządkujące myśl niezwykle pasjonującego filozofa jakim był Henri Bergson.
Zaczynając od podstaw metodycznych poprzez kolejne rozdziały Deleuze przedstawia nam ujęcie świata, które szanując osiągnięcia ówczesnej nauki, nie stroni od polemiki m.in. ze szczególną teorią względności Einsteina. Nie popada przez ten dysonans w filozoficzną pretensjonalność, a raczej prowokuję do wkroczenia "ponad zakręt" możliwego doświadczenia.
Nie jest to lektura łatwa, a raczej wymagająca pewnego wczucia. Sam często na pewno będę powracał do pierwszego rozdziału, gdzie autor w klarowny sposób prezentuję reguły metody intuicji, bez której niepodobna kontemplować.

120 stron porządkujące myśl niezwykle pasjonującego filozofa jakim był Henri Bergson.
Zaczynając od podstaw metodycznych poprzez kolejne rozdziały Deleuze przedstawia nam ujęcie świata, które szanując osiągnięcia ówczesnej nauki, nie stroni od polemiki m.in. ze szczególną teorią względności Einsteina. Nie popada przez ten dysonans w filozoficzną pretensjonalność, a...

więcej Pokaż mimo to