-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
Z tylnej okładki książki możemy przeczytać, że jest to książka „na przemian zabawna i wzruszająca”. Opowiada ona historie człowieka, „który próbuje się pogodzić ze starością, śmiertelnością, smutkiem ludzkiej egzystencji oraz swoim największym utrapieniem: głuchotą”. Jego spokój zaburza pojawienie się Alex, młodej, pięknej doktorantki z Ameryki, która okazuje się „intrygantką i mitomanką o niecodziennych upodobaniach seksualnych”, a co więcej, „która pragnie, by został on jej promotorem i nie tylko...”.
Po tak przeczytanym streszczeniu spodziewałam się odwróconych Spóźnionych kochanków Whartona. Spodziewałam się drugiej młodości i miłości, spodziewałam opisów miłosnych uniesień, wyjaśnień, co się dzieje w głowie starszego mężczyzny na widok młodej kobiety. Niestety niczego z tych rzeczy nie dostałam. Przeczytałam natomiast o relacjach pomiędzy ojcem i synem. I to o relacjach, o którzy rzadko się mówi. O sytuacji, kiedy to syn staje się „ojcem swojego ojca”. Przeczytałam o trudzie starości z jakim przyszło się zmagać głównemu bohaterowi. O jego relacjach z młodszą o kilka lat żoną i o tym jakie te kilka lat w ich wieku ma znaczenie. Ale przede wszystkim przeczytałam o radzeniu sobie z nieuniknioną starością…
Ogólnie, książka mi się podobała. Poruszyła wiele tematów tabu. Zwróciła moja uwagę na rzeczy, o których boimy się myśleć. Jednak w tym wszystkim najbardziej przeszkadzała mi postać doktorantki. Ona wręcz zagmatwała cała historię. Odważyłabym się tu nawet na stwierdzenie, że książka byłaby o wiele lepsza bez niej i w cale by na tym nie ucierpiała. Ewentualnie na odwrót, gdyby historia Alex była pierwszoplanowa, gdyby ich relacje były głównym wątkiem książki… a tak jak to zrobił Lodge, że jest to tylko wplecenie kilku epizodów… Dla mnie ogromny minus. Czytając tą książkę byłam nawet zła, gdyż cały czas wyczekiwałam Alex, jej intryg, miłosnych podchodów. Czekałam, czekałam i się nie doczekałam. Zresztą zakończenie książki, jak chodzi o doktorantkę… było takie do przewidzenia… wręcz tendencyjne.
Przeszkadzały mi również na początku książki liczne rozważanie lingwistyczne. Domyślam się, że miało to na celu przybliżenie czytelnikowi zamiłowań głównego bohatera i wskazanie na czym opierało się jego życie, a co za tym idzie ból związany z utrata słuchu, jednak jak dla mnie było to zdecydowanie zbędne. Bez dwóch zdań, Lodge mógł to zrobić inaczej.
Tak więc, jeżeliby się tylko nie sugerować mylnym streszczeniem książki, to oceniam ją jako dobrą i na pewno dającą do myślenia. Niemniej jednak, po Davida Lodga raczej już nie sięgnę.
Z tylnej okładki książki możemy przeczytać, że jest to książka „na przemian zabawna i wzruszająca”. Opowiada ona historie człowieka, „który próbuje się pogodzić ze starością, śmiertelnością, smutkiem ludzkiej egzystencji oraz swoim największym utrapieniem: głuchotą”. Jego spokój zaburza pojawienie się Alex, młodej, pięknej doktorantki z Ameryki, która okazuje się...
więcej mniej Pokaż mimo to
„W domach z betonu nie ma wielkiej miłości” tak kiedyś śpiewała Martyna Jakubowicz i jakoś wyjątkowo dobrze pasuje mi ta piosenka do Domofonu Miłoszewskiego.
O czym jest ta książka? O życiu w domach z wielkiej płyty, o miłości dwojga młodych ludzi, o przyjaźni, której często brakuje w naszym życiu, o samotności która nam doskwiera pomimo tego, iż otoczeni jesteśmy ludźmi, o karze jaką się płaci za błędy. A także o tym, czego nie widać na pierwszy rzut oka, i o tym co trudno objąć rozumem.
Domofon sklasyfikowany został jako horror. Nigdy wcześniej nie czytałam tego gatunku, więc nie potrafię określić czy w swojej grupie jest on dobry czy zły, ale przyznam się, iż oczekiwałam trochę większego dreszczyku emocji.
Na pewno przyznaję punkt Miłoszewskiemu za takie poprowadzenie akcji, że do samego końca nie wiedziałam, co się wydarzy za chwilę i o co tka naprawdę chodzi!
Jeżeli chodzi o bohaterów:
Podobała mi się kreacja głównej bohaterki Agnieszki i przyznaję, że nie raz jej współczułam…
Z pewną doza sentymentu obserwowałam również perypetie Wiktora…
Zaskoczył mnie Kamil i szczerze mówić, teraz nie do końca rozumiem o co chodziło z początkiem, ale oczywiście szczegółów żadnych zdradzać nie będę.
Z minusów… jak dla mnie trochę zagmatwane i nie potrzebne było zmiana formy literackiej. Chyba rozumiem zamysł Maliszewskiego, ale mam nieodparte wrażenie, że ten zabieg się mu jednak nie udał. Poza tym ogólnie książkę oceniam pozytywnie :
„W domach z betonu nie ma wielkiej miłości” tak kiedyś śpiewała Martyna Jakubowicz i jakoś wyjątkowo dobrze pasuje mi ta piosenka do Domofonu Miłoszewskiego.
O czym jest ta książka? O życiu w domach z wielkiej płyty, o miłości dwojga młodych ludzi, o przyjaźni, której często brakuje w naszym życiu, o samotności która nam doskwiera pomimo tego, iż otoczeni jesteśmy ludźmi,...
Długo zabierałam się do napisania tej recenzji. Bardzo długo. Za długo. 3 miesiące? Może nawet więcej. I nie będę ukrywać, iż piszę tą recenzję dla zasady.
Książka jest zbiorem opowiadań, które według autora są kwintesencją samotności, chłodu i ludzkiego bólu. Ja natomiast mam wrażenie, że jest to zbiór przypadkowo napisanych a następnie zebranych w jedną całość kilkunastu opowiadań. Opowiadań, gdzie jedynym wspólnym mianownikiem są bohaterzy, którzy z jakiegoś powodu przezywają swoje życie w samotności. Jeżeli Huelle chciał pokazać trudy wyborów i przede wszystkim ból i cierpienie związane z samotnością, to moim zdaniem mu to totalnie nie wyszło! Podobno jest to bardzo dobry pisarz, podobno ma w swoim portfolio na prawdę dobre książki, jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że ten zbiór opowiadań powstał „z braku laku” a może braku weny, może jeszcze jakiegoś innego powodu, jednak dalekiego od idei, które powinny przyświecać dobrym pisarzom. Czytając, męczyłam się. Podobało mi się może jedno, dwa opowiadania, choć to i tak zostałoby powiedziane mocno na wyrost. Teraz, z perspektywy czasu, nawet nie pamiętam, o czym one były. A czy dobra literatura nie powinna nam zostawać w pamięci? Nie powinna skłaniać czytelnika, do refleksji, do kwestionowania, do dalszego poszukiwania?
Nie czytałam Huelle nigdy wcześnie, więc nie mogę się w żaden sposób odnieść to jego kunsztu pisarskiego, jednak po przeczytaniu tej lektury, chyba nie sięgnę po nic innego tego pisarza. A bynajmniej nie z własnej woli…
Jednak zachęcam do zapoznania się z tym zbiorem opowiadań, gdyż chyba każdy z nas sam powinien wyrobić sobie zdanie na ten temat i może… ktoś z Was kiedyś pokaże mi to, czego ja nie byłam w stanie odnaleźć w „Opowiadaniach chłodnego morza”.
Długo zabierałam się do napisania tej recenzji. Bardzo długo. Za długo. 3 miesiące? Może nawet więcej. I nie będę ukrywać, iż piszę tą recenzję dla zasady.
Książka jest zbiorem opowiadań, które według autora są kwintesencją samotności, chłodu i ludzkiego bólu. Ja natomiast mam wrażenie, że jest to zbiór przypadkowo napisanych a następnie zebranych w jedną całość kilkunastu...
W małym, szwedzkim miasteczku zostaje zamordowana młoda kobieta. Okoliczności wskazują na samobójstwo, ale szybko okazuje się, że jednak było to morderstwo…
Brzmi jak klasyczny kryminał i co więcej, to jest klasyczny dobry kryminał, jakich ostatnio moich zdaniem jest naprawdę jak na lekarstwo.
Bardzo wyraźne postacie, niezwykle przyjemnie opisane. Czytając, nie musimy się zastanawiać, czy danego bohatera lubimy, cenimy lub wręcz pałamy do niego niechęcią. Każdy bohater, ma swoją historię, która jednak jest na tyle subtelna, że nie przytłacza ciągnącej się akcji.
Jest wątek intrygi, jest dobrze opisany wątek społeczeństwa i jego specyfiki w kontekście nie tylko Szwecji ale także małego, prowincjonalnego miasteczka, jest wątek romansu, i oczywiście jest ciąg zagadek, które trzeba rozwiązać.
Jako że jest tylko kryminał, nie sądzę, żeby było trzeba się nad tą książką jakoś specjalnie rozpisywać. To co moim zdaniem jest najważniejsze, to to, że książkę niezwykle przyjemnie i szybko się czyta, a co więcej, Läckberg udaje się nawet zasiać ziarno ciekawości w postaci pytania „a co będzie za chwilę”? Z ogromną przyjemnością sięgnę po kolejne części, żeby zobaczyć, jak dalej potoczą się losy głównych bohaterów, co zresztą i wam gorąco polecam :)
W małym, szwedzkim miasteczku zostaje zamordowana młoda kobieta. Okoliczności wskazują na samobójstwo, ale szybko okazuje się, że jednak było to morderstwo…
Brzmi jak klasyczny kryminał i co więcej, to jest klasyczny dobry kryminał, jakich ostatnio moich zdaniem jest naprawdę jak na lekarstwo.
Bardzo wyraźne postacie, niezwykle przyjemnie opisane. Czytając, nie musimy się...
Middlesex jest to książka niezwykle skomplikowana poruszającą się po wielu płaszczyznach ludzkiej duszy, czasu i kultury. Jest to historia kilku pokoleniowej rodziny która nosi na sobie brzemię pewnej decyzji podjętej bardzo dawno temu. Autor w fenomenalny sposób pokazuje nam trudy związane z wojną, emigracją, miłością, rodziną, kulturą i tradycją, a także seksualnością i konfliktem.
Jednym słowem, taj to fantastyczna książka! I to bez dwóch zdań!!! Szczerze mówiąc, przeklinam dzień, w którym książka ta wpadła w moje ręce, ponieważ od tamtej pory poprzeczka została tak wysoko podniesiona, że do dziś nie znalazłam równie dobrej książki!
Ilość i różnorodność wątków, pozwoliłaby na napisanie co najmniej kilku oddzielnych książek! Jednak z drugiej strony nie przysłaniają one głównej historii tej powieści, co jest zdecydowanie jej autem.
Eugenidas we wspaniały sposób opisał bardzo skomplikowaną historię rodziny sięgając aż w 3 pokolenia wstecz, równocześnie pozwalając się nam zaprzyjaźnić z każdym pokoleniem oddzielnie.
Po przeczytaniu Middlesex, a było to mniej więcej rok temu, w mojej głowie zaczęły kiełkować setki pytań... jak bardzo różni się emigracja i asymilacja opisana w książce od tej, z którą zmierzają się Polacy wyruszając chociażby na Wyspy? Jak się musi czuć dorastająca dziewczynka niepewna swojej seksualności? Jak można być tak bezradnym i konserwatywnym jak opisana babka? Czy w wieku 16 lat można dokonać właściwego wyboru rzutującego na nasze całe późniejsze życie?
Ta książka zdecydowanie zasługuje na nagrodę!!!
Middlesex jest to książka niezwykle skomplikowana poruszającą się po wielu płaszczyznach ludzkiej duszy, czasu i kultury. Jest to historia kilku pokoleniowej rodziny która nosi na sobie brzemię pewnej decyzji podjętej bardzo dawno temu. Autor w fenomenalny sposób pokazuje nam trudy związane z wojną, emigracją, miłością, rodziną, kulturą i tradycją, a także seksualnością i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Droga jest to opowieść o świecie po apokaliptycznym. Jest to historia ojca i syna. Jest to historia cierpienia, wiary, miłości, nadziei, ale także i jej braku, zniszczenia, zdziczenia, wyobcowania…
Ojciec z synem podążają na wybrzeże w celu uchronienia się przed zimą. W trakcie swojej wędrówki są światkami ogromu zniszczeń, jakie spowodował kataklizm. Zniszczeń nie tylko w otoczeniu, ale przede wszystkim zniszczeń w ludzkości. Poza rozkładającymi się ciałami, prawie całkowicie zniszczona zostaje również moralność, humanitaryzm, empatia. Na ziemi zaczyna obowiązywać nowa zasada, którą jest „brak zasad”. Liczy się przetrwanie! I nic poza tym. Jeżeli wiąże się to z zabiciem, to się zabija, jeżeli wiąże się to z kradzieżą, to się kradnie…
Książka w 2007 roku zdobyła Nagrodę Pulitzera. Zresztą był to jeden z powodów, dla których po nią sięgnęłam. Wcześniej, oczywiście buszując po Internecie weryfikowałam przeróżne recenzje. I jedno muszę stwierdzić. Wszystkie były zaskakująco dobre. Dlaczego zaskakująco? Ponieważ mnie ta książka nie powaliła. Ja się nią wręcz męczyłam. Nie mogę również pochwalić się setkami przemyśleń, po jej przeczytaniu, jak to czyniły osoby w swoich recenzjach. Po przeczytaniu Drogi, miałam wręcz wrażenie, że szuka się w niej czegoś na siłę. Że na silę dobudowuje się jakąś ideologie, głębsze przesłanie, puentę. Książkę tą omówiłam podczas mojego spotkania Klubu Książki, i nadal mam nieodparte przeczucie, że właśnie tak było. Przyznaje, że podczas rozmowy na jej temat otworzyło mi się wiele drzwiczek w mojej głowie, których nie widziałam podczas jej czytania. Na pewne wydarzenia spojrzałam całkiem inaczej, może nawet zauważając większą głębię tego tekstu. Jednak zastanawia mnie, czy właśnie tak powinna wyglądać dobra powieść? Że dopiero podczas dyskusji zaczyna się zauważać jej prawdziwą wartość? Przecież nie zawsze mamy możliwość rozmowy na temat ostatnio przeczytanej książki.
A może po prostu tą książka mnie przerosła? Może jeszcze nie jestem gotowa na taką tematykę? Nie potrafię również jednoznacznie zarekomendować albo zniechęcić do przeczytania tej książki. Sądzę, że jest to pozycja, na temat której zdanie każdy z osobna powinien sobie wyrobić.
Droga jest to opowieść o świecie po apokaliptycznym. Jest to historia ojca i syna. Jest to historia cierpienia, wiary, miłości, nadziei, ale także i jej braku, zniszczenia, zdziczenia, wyobcowania…
więcej Pokaż mimo toOjciec z synem podążają na wybrzeże w celu uchronienia się przed zimą. W trakcie swojej wędrówki są światkami ogromu zniszczeń, jakie spowodował kataklizm. Zniszczeń nie tylko w...