Najnowsze artykuły
-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[4]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Średnia ocen:
7,7 / 10
417 ocen
Ocenił na:
9 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 793
Opinie: 54
Średnia ocen:
8,1 / 10
748 ocen
Ocenił na:
9 / 10
Na półkach:
Czytelnicy: 1792
Opinie: 86
Cykl:
Wieki Światła (tom 1)
Średnia ocen:
7,0 / 10
416 ocen
Ocenił na:
9 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (2 plusy)
Czytelnicy: 1582
Opinie: 49
Zobacz opinię (2 plusy)
Popieram
2
Średnia ocen:
6,7 / 10
454 ocen
Ocenił na:
10 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (3 plusy)
Czytelnicy: 901
Opinie: 21
Zobacz opinię (3 plusy)
ptaki w zmarzłej czaszce, konfederat i jego wielkie drzewo.. geniusz Wieszcza
ptaki w zmarzłej czaszce, konfederat i jego wielkie drzewo.. geniusz Wieszcza
Pokaż mimo to
Popieram
3
Złoty pył jądrowego nieba i butelkowe blaski dusz pomiętych gdzieś w świecie rdzy i letniego brudu. Co zadziwiło mnie w Wiekach Światła? Przede wszystkim plastyka pióra z którego wyłażą obrazy nasycone wszystkimi wartościami zmysłowymi jakie wyłuska z otoczenia tylko wyjątkowy człowiek. Język angielski nigdy nie wydawał mi się szczególnie bogaty, nawet w buchającym wschodnim ogniem buntu tłumaczeniu kulawego lorda Byrona. Zawsze dość schematyczny mimo różnej wysokości barw, jak w klawiaturze fortepianu. A już w ogóle rzadko można spotkać zjawisko Twórcy Huraganu Słów, gdzie autor wybiera tylko te gotowe fragmenty świata, które pulsują w połączeniu z jego osobistym wymysłem słownym jak nowy kolor światła, tworząc specyfikę, tzw aurę. Aura MacLeoda jest bujna w rdzę i wrażenie metalicznego hałasu, nie gubi się jednak w tym ponurym sprzężeniu zjawisko świetlne. Zawsze rzucani jesteśmy na puzzel o odpowiednim natężeniu słonecznej wiązki, co daje nam poczucie boskiej wytrzymałości w świecie pełnym ludzkiego poloru, agresji i ideologii robotniczej, która bez promienia wyglądałaby jak zwykłe wołanie o pomstę w głębokim PRL-u. Dość jednak o wrażeniach, które wysmakowany znawca sam odpowiednio sobie dostroi. Na uwagę zasługuje nie tylko wytłoczony z chmurnej plasteliny język, mamy tu przede wszystkim pomysł, pomysł wrzucenia klas społecznych w historię opiętą na bębnie fantastyki naukowej, która dudni i furkoce w miarę obchodzenia jej dookoła i poznawania jej hałaśliwych tajników. Czytelnik znajdzie się nie tylko w surowym świecie żądz i demagogii, w stalowych salach bankietowych i wrakach statków przewoźników herbaty, autor zaprowadzi go na skraj lasu, za starą stację kolejową, do szklarni w której słońce odbija się tysiąc razy cieplej niż w murach obdartego hotelu wymiętych, metalicznych snów. W szklarniach, pergolach, niskich chatkach mieszka dobro i odmienność, na zimnym placu londyńskiego targowiska, zło i demagogia.
Przyznam że ta kwestia ideologiczna nie jest do końca określona przez autora, można się pogubić w sympatiach socjalistycznych i tych tradycyjnych, ostatecznie jednak nie mamy narzuconej woli kochania którejś ze stron bardziej, wymachujemy swoimi tendencjami doktrynalnymi jak tylko zechcemy. Motyw miłosny skonstruowany subtelnie, zwiewnie, na zasadzie muśnięć elektrycznych, przebijania się przez pryzmat, trochę zmechanizowany romantycznie. Pozostawia ten znajomy posmak zdrowego, delikatnego jak puch bawełny niedosytu. Najbardziej brutalnym zaskoczeniem w powieści są elementy grozy, horroru, które pojawiają się zazwyczaj w najmniej przygotowanej do tego scenerii, dlatego ja osobiście miałam po takich przeskokach gatunkowych poczucie rozgoryczenia i wręcz fizycznego niepokoju. Niektórzy wezmą to za geniusz psychologiczny autora, z mojej strony tylko małe dygnięcie, wszak wolę w tym gatunku mniej wymyślne obrazy, które nie pozostawią w psychice plamki żółci, tutaj zdecydowanie jestem za standardem opisu.
Co do samej historii, to bardzo dobra plansza po której jeździ się rikszą, a nie suchym bolidem, jak w dzisiejszych pseudofiction, gdzie informacja goni przekoloryzowaną informację z której nic nie wynika a która pozostawia tylko wrażenie obcości gdzieś na dnie serca. Jedynym mankamentem jest to, że nie ma tu tradycyjnego Boga, jest wspomnienie o Nim, ironiczne i milczące, jak cień Wielkiego Trybu, momentami może przeszkadzać osobom o wrażliwości religijnej.
Polecam przede wszystkim znawcom języka i nosicielom wyjątkowej, plastycznej intuicji.
Złoty pył jądrowego nieba i butelkowe blaski dusz pomiętych gdzieś w świecie rdzy i letniego brudu. Co zadziwiło mnie w Wiekach Światła? Przede wszystkim plastyka pióra z którego wyłażą obrazy nasycone wszystkimi wartościami zmysłowymi jakie wyłuska z otoczenia tylko wyjątkowy człowiek. Język angielski nigdy nie wydawał mi się szczególnie bogaty, nawet w buchającym...
więcej Pokaż mimo to