-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-04-01
2024-03-26
2024-03-09
2024-02-10
2024-02-07
2024-01-29
“Kołysanka dla Czarownicy” to historia, z którą miałam drobny problem. Chciałam przeczytać, coś polskiej autorki, co może być podobne do książek Anety Jadowskiej. I zastanawiałam się podczas czytania, czy przypadkiem nie sięgnęłam po powieść, która jest w dziwny sposób inspiracją do twórczości tej drugiej autorki. Okazało się jednak, że to jedno i to samo wydawnictwo, więc zaskoczenie moje minęło. Nie wiem co prawda, jakie podejście ma do tego wydawca, ale ważne, że książka nie jest zła, ani nie jest plagiatem.
No właśnie, aby nie ciągnąć tematu podobieństwa dwóch różnych autorek. Co uważam o historii napisanej przez Magdalenę Kubasiewicz?
Jest to pierwszy tom cyklu o przygodach, pewnej polskiej wiedźmy. To lektura, z której można czerpać radość i czuć magię wokół siebie, mimo tematu kryminalnego, który tutaj się znajduje. To po prostu lekka historia z gatunku polskiego fantasy, nie romantasy, ponieważ tutaj romansu za bardzo nie ma. Okazało się jednak, że chociaż zwykle lubię mieć w tle przyjemną relację miłosną, to tutaj jej nie potrzebowałam. Historia była na tyle płynna fabularnie i lekka. No czego więcej można by chcieć na zastój?
Nie jest to jakoś bardzo oryginalna opowieść, chociaż znajduje się tu wiele nawiązań do kilku innych historii. I szukanie tych połączeń, było dla mnie czymś niesamowicie przyjemny.
Miałam jednak pewne drobne problemy, jeśli chodzi o główną bohaterkę. Jagoda jest ciężką osobą pod względem charakteru. Nie mogłam jej przez długi czas odczytać. Nie wiedziałam, czy jest bardziej samotniczką, czy może kimś, kto pragnie towarzystwa. Była taką niejasną postacią i nadal nie wiem, co powinna uważać o jej osobowości. Wydaje się silna i nieustępliwa, a zarazem słaba i zlękniona. Jest to taka dosyć dziwna mieszanka, ale nie przeszkadza aż tak bardzo podczas czytania, abym nie mogła jej dokończyć. Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, to miałam dziwne wrażenie, że było więcej bohaterów męskich niżeli tych kobiecych. Wszyscy oni wydawali się dziwnie, wręcz… Tacy sami? Był jeden, który pojawił się na moment i przez te kilka wersów, wydawał się kimś, kto mógłby mnie do siebie przekonać. Niestety, zniknął równie szybko, jak się pojawił, mam jednak nadzieję, że w kolejnych tomach stanie się stałą postacią. Bym bardzo żałowała, gdyby tak się nie stało, ponieważ nikt inny nie przyciągnął mojej uwagi tak, abym pokochała i oddała całkowicie.
Tajemnica kryminalna, która tutaj się znajdowała, nie była zbytnio wciągająca. Nie zaskakiwała w żaden sposób. Mimo tego uznałam jednak ją za ciekawą, dlatego że w momencie, kiedy czytałam tę historię, po prostu potrzebowałam czegoś lekkiego.
To jest po prostu książka, która nadaje się jako przyjemna i niezobowiązująca rozrywka. Można się wczytać i przerwać nawet gdzieś w środku. Jest niewielka szansa, że fabularnie się ktoś zgubi. Po prostu jest to ten typ lektury, który w mojej opinii nie wymaga pełnej koncentracji. Można ją sobie dawkować i nawet gdzieś odlecieć myślami podczas czytania, co mi się zdarzyło, a i tak nadal będzie można odnaleźć się w historii.
Zastanawiałam się jak zakończyć tę recenzję i oceniając, mogę powiedzieć, że nie jest to żadna nowatorska historia. Mimo wszystko jednak przyjemna i chociaż nie będzie w topce moich ulubionych książek, to na pewno nie zapomnę o niej tak szybko.
“Kołysanka dla Czarownicy” to historia, z którą miałam drobny problem. Chciałam przeczytać, coś polskiej autorki, co może być podobne do książek Anety Jadowskiej. I zastanawiałam się podczas czytania, czy przypadkiem nie sięgnęłam po powieść, która jest w dziwny sposób inspiracją do twórczości tej drugiej autorki. Okazało się jednak, że to jedno i to samo wydawnictwo, więc...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-18
2024-01-20
2024-01-19
2024-01-15
Święta już minęły, ale ja nadal mam ochotę czytać właśnie takie historie. Dlatego sięgnęłam po historię z jednej, z moich ulubionych serii. Uwielbiam opowieści napisane przez Natalię Sońską i zwykle daję im dosyć wysokie oceny. Czy w tym przypadku również tak było?
Maja, główna bohaterka, ma łagodny charakter i jedno największe marzenie, pragnie, aby u jej boku był ktoś, komu może zaufać w pełni, można by powiedzieć, że bratniej duszy. Niestety, plany te niszczy dosyć łatwo jej ciotka oraz jej były narzeczony… Chociaż w przypadku tego drugiego, to określenie byłoby nieprawidłowe, ale nie ważne. Młoda kobieta będzie potrzebowała niezwykle wiele siły woli, aby przypadkiem inni nie zawładnęli całkowicie nad jej życiem — czy świąteczna aura będzie ku temu sprzyjała? Cuda czasami się mogą zdarzyć, może w tym przypadku również?
Zaczynając tę lekturę, miałam różne myśli, tym bardziej że pamiętałam poprzednią książkę z tej serii. Tytuł „Zakochaj się, Julio” sprawił, że moje serce się zmiękło i od początku wiedziałam, że będę czytać każdy z tomów, z tej serii. Mogę jednak powiedzieć, że mimo wszystko w przypadku tej opowieści, opis nie pomógł mi zdecydować już na samym początku, jak mam do tego podejść.
Maja jest postacią, której łatwo zaufać, podobnie jak w przypadku innych postaci z książek Natalii Sońskiej. Lubiłam każdą z bohaterek, jakie dotychczas poznałam i w każdej z nich w jakiś sposób widziałam siebie. Potrafiłam połączyć się z nimi i w pełni wczuć się w ich historię. Jednak o wiele bardziej z jakiegoś powodu pokochałam męskie charaktery. W tym przypadku Wojtek, był ciekawą postacią. Trochę irytujący, nieśmiały, może nawet sporej ilości osób mogłoby być ciężko go polubić. Dla mnie jednak taki niedostępny facet, który przy okazji jest dosyć wredny, stał się jeszcze bardziej intrygujący i pociągający.
Autorka po raz kolejny udowodniła, że tworzenie historii ze świętami czy zimą w tle, to jakby, jej konik. Nie wiem jak inaczej to określić, ale pewne jest, że po raz kolejny jej powieść znalazła miejsce w moim życiu. Nie mogę się wewnętrznie doczekać kolejnych tomów z serii Zakopiańskiej, na całe szczęście wszystkie mam na swoim regale i, mimo że jest już po świętach, na pewno będę czytać tę historię.
Uwielbiam te historie i cieszę się, że mogłam poznać tę opowieść. Polecam ją na pewno każdemu, kto lubi górskie klimaty oraz zimowe klimaty. Jeżeli należycie do tej grupy, to ta opowieść na pewno może się wam spodobać.
Święta już minęły, ale ja nadal mam ochotę czytać właśnie takie historie. Dlatego sięgnęłam po historię z jednej, z moich ulubionych serii. Uwielbiam opowieści napisane przez Natalię Sońską i zwykle daję im dosyć wysokie oceny. Czy w tym przypadku również tak było?
Maja, główna bohaterka, ma łagodny charakter i jedno największe marzenie, pragnie, aby u jej boku był ktoś,...
2023
2023-12-08
2023-11-30
Na początku miałam z tą książką pewien problem, nie potrafiłam się za nią zabrać i dłużyła mi się koszmarnie, a dodatkowy brak czasu z mojej strony, także nie pomagał w czytaniu. Jednak kiedy doszła już do kilku końcowych rozdziałów, to tak mnie one wciągnęły, że resztę książki pochłonęłam w jeden wieczór.
Gdyby miała wspomnieć jednak o czymś związanym z fabułą to bym zwróciła uwagę, na bohaterów. Mimo, że historia miała w sobie coś interesującego, to jednak o wiele bardziej ostatecznie przyciągali mnie właśnie bohaterowie.
Księżniczka Arysa doprowadzała mnie niekiedy do pewnego rodzaju niechęci i skłonności aby rzucać książką, jej dziecinność przez większość opowieści i dopiero pod koniec wydaję się pojmować niektóre rzeczy, chociaż możliwe, że to tylko i wyłącznie moje wrażenie.
Przyznam jednak, że niezmiernie mnie do siebie przyciągnął książę Lorcan, jest intrygujący i irytujący zarazem. Rzadko kiedy taka mieszanka mnie przyciąga, bo jak postać jest nad to sarkastyczna lub się wywyższa, to od razu jej nie lubię, ale jakoś w przypadku tego bohatera ta zasada się nie spełnia. Chciałabym jednak mimo wszystko zobaczyć jakąś przemianę w jego charakterze i mam nadzieję, że ta nastąpi w kolejnych tomach.
Nie zdradzając już więcej, jeśli chodzi o fabułę, powiem tylko, że jeśli kochacie tak jak ja tajemnice, intrygi no i smoki, to ta książka, może się okazać dla was równie dobrą lekturą, jak dla mnie.
Na początku miałam z tą książką pewien problem, nie potrafiłam się za nią zabrać i dłużyła mi się koszmarnie, a dodatkowy brak czasu z mojej strony, także nie pomagał w czytaniu. Jednak kiedy doszła już do kilku końcowych rozdziałów, to tak mnie one wciągnęły, że resztę książki pochłonęłam w jeden wieczór.
Gdyby miała wspomnieć jednak o czymś związanym z fabułą to bym...
2023-09-21
(Książka przeczytana w wrześniu)
Recenzje te piszę prawie trzy, jak nie cztery miesiące po przeczytaniu książki i zastanawiałam się przez długi czas jak do tego podejść. Bo ostatecznie okazało się, że trochę zapomniałam, o czym była ta książka, a nie bardzo chciałam ją czytać ponownie.
Przeszukałam więc swoje notesy, bo mam zwyczaj pierw zapisywać swoje spostrzeżenia o niektórych książkach, na papierze nim zacznę pisać recenzję i tak jakoś wyszło, że do tej książki nic nie miałam zapisane. Co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać. Czy ta książka okazała się tak zła, że nie chciałam o niej pisać nic złego? Czy może, po prostu nie była wystarczająco interesująca?
Zakładając na tych przebłyskach, jakie mam z tej książki, mogę uznać, że nie było to najlepsze, co czytałam, ale zarazem nie najgorsze. Działo się tam wystarczająco wiele, bym zapamiętała to, co najważniejsze, ale zarazem zapomniała ogólnej otoczki. Bo opierając się na tych niemrawych wspomnieniach, wiem, że historia była bardziej… Przygodowa? Tak bym mogła to nazwać. Działo się o wiele więcej, jeśli chodzi o ogólne otoczenie, niżeli w relacjach bohaterów.
Konkluzją dla tego wszystkiego może być to, abym nigdy więcej nie czekała tak długo z napisaniem recenzji, bo wtedy wychodzi szydło z worka i okazuje się, że za mało pamiętam, aby móc ocenić historię wystarczająco obiektywnie.
No i to nasunęło mi jednak idealne pytanie. Jak długo wy potraficie czekać z pisaniem recenzji? Zdarzyło się wam zapomnieć, o czym była książka?
(Książka przeczytana w wrześniu)
Recenzje te piszę prawie trzy, jak nie cztery miesiące po przeczytaniu książki i zastanawiałam się przez długi czas jak do tego podejść. Bo ostatecznie okazało się, że trochę zapomniałam, o czym była ta książka, a nie bardzo chciałam ją czytać ponownie.
Przeszukałam więc swoje notesy, bo mam zwyczaj pierw zapisywać swoje spostrzeżenia o...
2023
Wolicie jak w książce, wiele się dzieje, czy jednak jak akcja jest spokojniejsza?
W moim przypadku bywa różnie, niestety, jeśli mowa o “Bitwie w Labiryncie” to jest to jeden z tych tomów serii o przygodach herosa, za którymi najbardziej nie przepadam. Dzieje się tu wiele niezwykłych i ekscytujących rzeczy, ale jednak okazało się, że jak dla mnie było ich o wiele za dużo.
Ten tom był moim zdaniem za bardzo napakowany tą akcją, czułam się tym wszystkim przesycona, a prócz tego dodatkowo były momenty, kiedy akcja się wręcz wlokła. Był to o tyle dysonans, bo nagle działo się wiele i wręcz przelatywałam przez scenę, a tu nagle wszystko zwalnia i się ociąga. Nie wiem, może mi się zdaję, ale wygląda to tak jakby, autor wykorzystał w tym utworze retardację. Specjalnie spowalniał i nagle przyspieszał akcje, ale z tego powodu ten tom w mojej opinii bardzo odbiega od pozostałych, niestety w zły sposób.
Nie mogę jednak ciągle narzekać, ponieważ prawda jest taka, że dla osób, które lubią, kiedy książka jest przesycona akcją i mieszaniną emocji, a przy tym jednak są momenty spokojniejsze, może być przyjemną lekturą. No i jest to tom mimo wszystko w jakiś sposób potrzebny, aby to, co wydarzyło się w późniejszej części, miało sens, ale ja może bym potrzebowała jednak mimo wszystko podzielenia tej książki na dwie. Ciężko stwierdzić, bo rozdzielenie tego, by chyba tylko pogorszyło wszystko.
Na koniec wspomnę, że mimo tego jak ostatecznie mi się czytało ten tom, to jednak fabuła coś w sobie miała. Było to interesujące, ale czy bym kiedyś wróciła specjalnie tylko do tego tomu? Chyba nie, pozostanie w mojej pamięci jako taki mierny tom pomiędzy wszystkim, co lepsze, który był niby wciągający, ale jednak nie.
Wolicie jak w książce, wiele się dzieje, czy jednak jak akcja jest spokojniejsza?
W moim przypadku bywa różnie, niestety, jeśli mowa o “Bitwie w Labiryncie” to jest to jeden z tych tomów serii o przygodach herosa, za którymi najbardziej nie przepadam. Dzieje się tu wiele niezwykłych i ekscytujących rzeczy, ale jednak okazało się, że jak dla mnie było ich o wiele za...
2023-08-11
Czy jest jakaś książka, która kojarzy się wam z wiekiem dziecięcym, ale jej wtedy nie czytaliście?
Mam kilka takich książek, które jak o nich pomyślę to w pierwszym momencie, od razu kojarzą się mi z dzieciństwem, że to wtedy się czytało głównie takie książki. Ja jednak ich w tamtym czasie nie poznawałam. Jako dziecko byłam wręcz niechętna wobec książek, no, chyba że te obrazkowe, ale i je dosyć rzadko dotykałam.
Jak wspominam dopiero chyba w czwartej, czy też piątej klasie podstawówki przekonałam się do książek.
Nawet jednak wtedy, nie przeczytałam “Alicji w Krainie Czarów”, znałam jej przygody wyłącznie z filmów, a tam różnie jest wszystko przedstawiane i muszę przyznać, żałuje, że nie poznałam oryginał wcześniej. Pierwszy tom jej przygód wciągnął mnie tak bardzo, że przeczytałam go w dwie godziny.
Lekki i zabawny styl autora, był bardzo przyjemny, a to, co mogło się wydawać straszne niekiedy, nagle okazywało się po prostu przyjemnym momentem spokoju. Może i nie wypłakałam łez ze śmiechu, ale moim zdaniem, nie o to chodzi w tej książce. Historia ta po prostu pokazuje niezwykłość dziecięcej, bujnej wyobraźni, a przynajmniej tak może się wydawać. Jaka jest prawda? Może lepiej, aby ten, kto jest chętny, sam się przekonał na własnej skórze. Jeśli chodzi o mnie, na pewno sięgnę po kolejny tom, aby odkryć, co jeszcze ma do przekazania Lewis Carroll w swojej historii.
Na koniec, tylko wspomnę o pięknych ilustracjach, jakie są w tym wydaniu. Mieszanka różnych ilustracji, które tylko dodawała uroku czytanej historii i sprawiała, że łatwiej było sobie wyobrazić niektóre z tych magicznych rzeczy, które się działy.
Czy jest jakaś książka, która kojarzy się wam z wiekiem dziecięcym, ale jej wtedy nie czytaliście?
Mam kilka takich książek, które jak o nich pomyślę to w pierwszym momencie, od razu kojarzą się mi z dzieciństwem, że to wtedy się czytało głównie takie książki. Ja jednak ich w tamtym czasie nie poznawałam. Jako dziecko byłam wręcz niechętna wobec książek, no, chyba że te...
2023-08-10
2023-07-30
Połączenie, jakich magicznych genów chcielibyście posiadać?
Ja przyznam, że byłabym zadowolona z połączenie na przykład genów wampirzych z demonicznym, jednak jeśli chodzi o Dorę Wilk, wolałaby ona chyba być zwykłą wiedźmą.
Jednak recesywne geny, magii Pani Północy i wiedźmy płodności, do tego jakieś zamierzchłe dziedzictwo wilcze i kilka innych aspektów, utrudniają kobiecie normalne życie.
Czy jednak życie Dory kiedykolwiek mogło być nazywane normalnym? Otaczała się diabłem, aniołem i innymi magicznymi istotami, a dodatkowo wygląda na to, że nad jej głową ciągle wisi kosa śmierci.
W tym tomie tak dużo się dzieje, że całkowicie odrobił on to, czego brakowało, mi w “Bogowie muszą być szaleni”. Jest akcja, jest jakiś wątek detektywistyczny, no i jest romans. Wszystko to okryte magią sprawia, że książkę czyta się naprawdę przyjemnie szybko, a mi wręcz ciężko było się oderwać, jak zaczęłam czytanie.
Niektórym ciągła zmiana akcji mogłaby przeszkadzać, ale na całe szczęście dla mnie te przejścia były w miarę płynne, więc nie gubiłam się w tym, co aktualnie się działo. Niektórzy bohaterowie byli niekiedy trochę irytujący, ale jak na razie nic nie zapowiada, aby utrzymało się to na dłuższą metę.
Podsumowując, książka była naprawdę wciągająca i znając moją miłość do przygód Dory Wilk, wrócę do niej jeszcze nie raz. Wam również polecam poznania historii tej niezwykłej wiedźmy i jej przyjaciół.
Połączenie, jakich magicznych genów chcielibyście posiadać?
Ja przyznam, że byłabym zadowolona z połączenie na przykład genów wampirzych z demonicznym, jednak jeśli chodzi o Dorę Wilk, wolałaby ona chyba być zwykłą wiedźmą.
Jednak recesywne geny, magii Pani Północy i wiedźmy płodności, do tego jakieś zamierzchłe dziedzictwo wilcze i kilka innych aspektów, utrudniają...
2023-07-29
Dzisiaj moja krótka opinia o książce, której autor przedstawia historię w najlepszym i najbardziej przyswajalnym wydaniu, jakie dotychczas czytałam. Mowa tu oczywiście o książce “Historia bez Cenzury”. Tę książkę czytałam już, któryś raz z kolei, ale pierwszy raz piszę jej recenzję.
Przyznam Wojtek Drewniak, utrzymał w tej książce ten sam poziom, który znam z filmów na kanale YouTube. Luźne podejście do historii, nieukrywanie rzeczy, które w szkolnych podręcznikach by były uznawane za nieetyczne, jest tym, czego mnie było potrzeba. Zawsze miałam problemy z historią mimo bycia umysłem humanistycznym, ale nie z powodu faktów historycznych, ale tych przeklętych dat i ogromnej ilości nazwisk. W tej książce nie ma ich wiele, przynajmniej nie tych nieważnych. To mi pomogło zapamiętać kilka ciekawych faktów z życia postaci, które zostały tu opisane.
Kończąc, bo nie chcę się za bardzo rozpisywać, ponieważ tę książkę po prostu trzeba samemu poznać. Polecam wam ją, jeśli lubicie historię albo nawet jeśli za nią nie przepadacie, bo może ten tom sprawi, że zapałacie do niej sympatią. Moja opinia jest prosta. Lepszego przedstawienia historii, niż macie w tej książce, czy też kolejnych tomach, nigdzie indziej nie znajdziecie.
Dzisiaj moja krótka opinia o książce, której autor przedstawia historię w najlepszym i najbardziej przyswajalnym wydaniu, jakie dotychczas czytałam. Mowa tu oczywiście o książce “Historia bez Cenzury”. Tę książkę czytałam już, któryś raz z kolei, ale pierwszy raz piszę jej recenzję.
Przyznam Wojtek Drewniak, utrzymał w tej książce ten sam poziom, który znam z filmów na...
2023-07-13
Hej kochani!
Piszę ten wstęp, mając już przed oczami gotową recenzję i powiem szczerze, będzie ona troszkę inna niż zwykle.
Nim zaczęłam ją pisać, przez kilka dni zastanawiałam się jak do tego podejść, ponieważ dla mnie nie była to książka z literatury młodzieżowej, bardziej psychologicznej, a takich wolę nie recenzować, aby nie być przypadkiem stronniczą. Zdecydowałam się, mimo wszystko na napisanie recenzji oraz wstawienie jej, w niezmienionej wersji.
To tyle z trochę przydługiego wstępu, zapraszam was teraz do czytania recenzji!
Czy pamiętacie swoją młodość, a może jak ja nadal ją przeżywacie?
Dla mnie jako osoby młodej, co dopiero wkracza w dorosłość, nie jest to najłatwiejszy okres w życiu, jest wiele trudności nie tylko takich widocznych dla innych gołym okiem, ale również tych, których niekiedy nie da się dojrzeć. Jestem pewna, że nie jestem jedynym nastolatkiem, który ma takie problemy i podchodząc do “Młodości” jakoś wiedziałam czego się spodziewać. To co czytałam, nie zaskoczyło mnie w żadnym przypadku, ale również uświadomiło jak czasami, ludzie dorośli nie widzą niektórych rzeczy, a może to młodzież za dobrze się kamufluje? Tak naprawdę, pewnie obie te rzeczy mają jakiś sens i ważne znaczenie.
Nie będę streszczać trzydziestu jeden historii, jakie znajdują się w tej książce. Podsumowując jednak je wszystkie, jako zaznaczę chyba po raz kolejny, osoba młoda. Czułam się jakbym, czytała własne myśli, ubrane w usta innych ludzi z dodatkiem różnych ilustracji, ale jednak w jakiś sposób moje. Emocje, jakie czułam, czytając każdą z tych opowieści, pozostaną ze mną na pewno na dłużej.
Moim zdaniem dla osoby emocjonalnej i młodej, może być to ciężka lektura, ale również przyjemna, a jeśli chodzi o dorosłego czytelnika. Mógłby on dojrzeć w tej książce, coś, czego na co dzień może nie zauważa z różnych przyczyn, a w ogóle w tym przypadku przychodzą mi na myśl rodzice nastolatków, którzy nie zawsze potrafią zrozumieć swoje dziecko.
Kończąc tą i tak dosyć dziwną, a zarazem chyba zbyt stronniczą recenzję, powiem tylko tyle…
Polecam wam tę lekturę, bez względu, w jakim momencie swojego życia jesteście, ta książka po prostu otwiera oczy na niektóre rzeczy.
Hej kochani!
Piszę ten wstęp, mając już przed oczami gotową recenzję i powiem szczerze, będzie ona troszkę inna niż zwykle.
Nim zaczęłam ją pisać, przez kilka dni zastanawiałam się jak do tego podejść, ponieważ dla mnie nie była to książka z literatury młodzieżowej, bardziej psychologicznej, a takich wolę nie recenzować, aby nie być przypadkiem stronniczą. Zdecydowałam...
Dzisiejsza recenzja to coś, nad czym zastanawiałam się długi czas. Nie byłam pewna jak podsumować tę książkę, nie robiąc spojlerów do serii. Tym bardziej że ma być to również recenzja całej trylogii, a nie tylko trzeciego tomu. Uznałam jednak ostatecznie, że zobaczę, po prostu co wyjdzie. Teraz bez dalszego przedłużania, przejdźmy do mojej opinii.
Istnieją takie książki, dla których można by poświęcić ogrom czasu, a nawet zarwać noc. Moment, kiedy następuje taka sytuacja, dla mnie jest jednoznaczny, z tym że książka jest dobra. Na tyle, abym nie żałowała poświęconego czasu. Tak miałam w przypadku “Korony Popiołów”. Dalsze losy Nefertari i Azraela, były niezmiernie przyjemną historią. Chociaż nie zaprzeczę, miała swoje niuanse. Poukładajmy jednak to wszystko jakoś sensownie i zacznijmy od ogólnego zarysu opowieści.
Nie zdradzając za wiele, spoza tego, co jest w opisie książki. Nefertari umiera zabita przez Seta, ale dostaje szanse na drugie życie... Tylko niestety nie takie jakby pragnęła i nie może się w nim odnaleźć. Walczy sama ze sobą i tym, kim się stała. Nie tylko ona ma problemy, na dworze dżinów również pojawiają się problemy. Nikt nie może zrozumieć, dlaczego Set, któremu zaufano, ich zdradził.
To tak w skrócie, na czym osadza się cała opowieść. Było tam tego o wiele więcej i ja nie mogłam się oderwać od książki. Każdy kolejny moment, kiedy myślałam, że wiem, co się stanie, jak to wszystko się zakończy. Zaskakiwał mnie i okazywało się jednak, że wszystko jest inne, niżeli może się wydawać. Niestety w pewnym momencie dobra zabawa się skończyła i historia zaczęła mnie zawodzić. Spodziewałam się czegoś innego, a dostałam również coś odmiennego. Miałam nawet wrażenie, że ten moment jest dopisany na siłę. Ciężko jednak to stwierdzić, jest to wyłącznie moje wrażenie.
Idąc dalej, spójrzmy teraz na bohaterów. Tutaj sytuacja jest dosyć jasna. Nadal lubię w miarę główną bohaterkę, która jest jednak irytująca. Nie można zaprzeczyć, że Nefertari jest po prostu przez całą serię zagubiona. Odwaga i pewność siebie nadal są, jednak próba zrozumienia siebie i tego, co po zmianie ma ze sobą zrobić, trochę jej zajmuję. Młoda kobieta jednak ma w sobie coś, co sprawia, że jednak da się ją polubić. Chociaż niekiedy jej przemyślenia są wręcz na poziomie dziecka, ale przy sytuacji, jaka ją spotkała za wiele, nie można wymagać.
I jak z postacią kobiecą, nie miałam większych problemów, tak z bohaterem męskim...
Zacznijmy może od tego, że w żadnej dotychczas czytanej przeze mnie książce Marah Woolf nie lubiłam głównych bohaterów męskich. Nie wiem, co autorka robi, że tak bardzo ich nie trawię, ale taka jest sytuacja.
Kiedy czytam myśli Azraela i widze przed oczami jego zachowanie, to po prostu mam tego anioła ochotę oberwać z piórek. Jest to tak samolubny i irytujący osobnik, który wręcz nie ma charakteru. W sensie ma go, ale to jest tak bezsensowne, co on robi. Nie chcę robić wywodów o nim, lepiej, aby każdy mógł sam zapoznać się z tym pierzastym chłopcem.
Mnie jednak ta trylogia jasno uświadomiła, że preferuję w książkach Marah jednak tych bohaterów pobocznych. Postacie męskie, które nie znajdują się w centralnym punkcie, są o wiele lepiej w mojej opinii skonstruowani. Mają więcej charakteru i czegoś, co do nich przyciąga. Tak jak było to w przypadku Seta. Bóg uważany przez wszystkich za zdrajcę miał w sobie coś, co sprawiło, że chciałam go więcej. Najchętniej bym właśnie go połączyła z Nefertari, ale jest to niemożliwe. Dlatego mam nadzieję, na jakąś książkę o nim i jego dalszej historii. Po prostu jest on niesamowity sam w sobie i dla niego męczyłam się z tym przeklętym aniołem.
Na koniec, jeśli chodzi o ten tom, mogę powiedzieć, że nie był to dla mnie najlepsza część z całej serii. Nie była co prawda najgorsza, ale tylko dlatego, że było tu wiele scen z moim ulubionym bohaterem. No i Nefertari nie była aż takim koszmarkiem.
Jeśli chodzi o podsumowanie całej trylogii. To jako całość mogę ocenić, że była to naprawdę przyjemna historia. Trochę irytująca, niekiedy ciut nudna, ale mimo wszystko miło się czytało. Nie wiem, czy kiedyś jeszcze zdecyduję się na powrót do niej, ale na pewno będę polecać ją innym do czytania.
Zakończę tę recenzję, w dosyć prosty sposób. Nie jest to najgorsza seria, jaką przeczytałam i jedna z niewielu, na których bawiłam się naprawdę dobrze, mimo mankamentów.
Dzisiejsza recenzja to coś, nad czym zastanawiałam się długi czas. Nie byłam pewna jak podsumować tę książkę, nie robiąc spojlerów do serii. Tym bardziej że ma być to również recenzja całej trylogii, a nie tylko trzeciego tomu. Uznałam jednak ostatecznie, że zobaczę, po prostu co wyjdzie. Teraz bez dalszego przedłużania, przejdźmy do mojej opinii.
więcej Pokaż mimo toIstnieją takie książki,...