-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
„Ludzki duch to coś niesamowitego. Nic nie dorówna jego sile - miażdżony w ucisku rzadko się łamie. Uwięziony w naszych słabych, zawodnych ciałach nigdy nie daje się zniewolić”. Tak rozpoczyna się najnowsza książka Kelly Rimmer, która zabiera nas w podróż w czasie do lat czterdziestych dwudziestego wieku. Do chwil, gdy człowiek człowiekowi potrafił zgotować najgorszy los, ale gdy był też zdolny do największych poświęceń. Przenosimy się do Warszawy ( a później również Łodzi) i towarzyszymy dwojgu głównych bohaterów Romanowi i Elżbiecie a właściwie Emilii. Narracja pierwszoosobowa prowadzona jest naprzemiennie z punktu widzenia każdego z nich, przez co możemy doskonale wczuć się w całą sytuację. Autorka umiejętnie dobiera słowa i kreśli przed naszymi oczami obrazy, które chwytają za serce, chociażby jak scena na diabelskim młynie, gdy bawiąc się po jednej stronie zbudowanego przez nienawiść muru, widziało się inny świat. To zestawienie radości i zabawy z cierpieniem, bólem oraz śmierci jest tak wyraziste, że trudno powstrzymać emocje. Warszawa, miasto doświadczone przez los, podzielone murem, za którym znaleźli się ci „gorsi”. Ci, których według niemieckiego planu czyszczenia świata miało nie być.
Gdy zaczęłam czytać tę książkę, przepadłam. Wszystko przestało się liczyć. Byłam tylko ja i zaklęta na kartach historia. Nie mogłam się od niej wprost oderwać. Pochłonęła mnie bez reszty. Bolesna była świadomość, że autorka opisywała prawdziwe czasy i wydarzenia, które naprawdę miały miejsce. Że matki musiały podejmować decyzję, które dziecko ocalić, że śmierć stała się czymś powszechnym, a strach towarzyszył ludziom, w każdej sekundzie życia. I to rozpaczliwe chwytanie się iskierki nadziei... Scena, gdy rodzice Romana rozmawiają o planach Niemców związanych z Żydami, i debatują czy powinni zgłosić się do tworzonego obozu pracy w Treblince, gdzie ma być lepiej niż w getcie, chwyta za serce, tak samo jak i wiele innych scen. Ja płakałam czytając niektóre z nich.
Kelly Rimmer stworzyła książkę piękną i bardzo prawdziwą. Oddziałującą na nasze uczucia. Według mnie każdy powinien przeczytać tę historię, zwłaszcza teraz. Jak niewiele trzeba, aby podzielić ludzi na gorszych i lepszych. Aby zbudować mur nienawiści. A przecież wszyscy czujemy, wszyscy chcemy żyć. Pociechą jest myśl, że nawet w najgorszych czasach zawsze znajdą się ludzie, dla których życie innych jest najwyższą wartością. Osoby, który ryzykując wszystko, spróbują ocalić tylu, ilu zdołają.
Kocham pióro Kelly Rimmer. Jak dobrze, że wśród tylu miałkich powieści, jakie obecnie zasypują wydawniczy rynek, nie wnosząc przy tym zupełnie nic, znajdują się i takie perełki. „Sierotę z Warszawy” polecam każdemu. Tę książkę trzeba po prostu przeczytać.
„Ludzki duch to coś niesamowitego. Nic nie dorówna jego sile - miażdżony w ucisku rzadko się łamie. Uwięziony w naszych słabych, zawodnych ciałach nigdy nie daje się zniewolić”. Tak rozpoczyna się najnowsza książka Kelly Rimmer, która zabiera nas w podróż w czasie do lat czterdziestych dwudziestego wieku. Do chwil, gdy człowiek człowiekowi potrafił zgotować najgorszy los,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać bezrefleksyjnie, gdyż jest to opowieść oparta na faktach. Iza istniała i na kartach powieści zawarte są jej prawdziwe losy.
Cokolwiek bym napisała o tej książce i tak nie oddam jej obrazu. Po prostu trzeba ją przeżyć. Tak, dokładnie przeżyć, gdyż czytając mimowolnie stajemy się Izą. Czujemy to co ona, poczynając od pierwszej niewinnej fascynacji dopiero co poznanym oficerem, po wybuch namiętności a następnie rozpacz, gdy marzenia, które snuła, okazują się ułudą. Piękne słowa, wielkie plany, wszystko to rozsypuje się jak domek z kart. Zostaje tylko ból i świadomość jak wielki popełniło się błąd. Aby go naprawić trzeba by zranić najbliższych, być może sprowadzić na nich zagrożenie. Lepiej więc trwać w matni nie licząc na żaden cud.
Po każdej burzy na niebie pojawia się słońce, więc i dla Izy nadchodzą lepsze dni. Przeżyta trauma odcisnęła na niej piętno, jednak jest ktoś, kto może uleczyć jej zbolałą duszę. Tylko czy w normalnym życiu możliwy jest happy end? Anna Jantar śpiewała "nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość przyjdzie kiedyś nam zapłacić..." Jaką cenę zapłaci Iza?
Zachęcam Was do przeczytania "Fatalnego zauroczenia". Dla mnie to najlepsza książka obecnie dostępna na polskim rynku. W Ameryce od razu stałaby się bestsellerem a prace nad ekranizacją trwałyby już w najlepsze. Mam nadzieję, że i w Polsce zostanie należycie doceniona. Zobaczcie jak piszą prawdziwi Pisarze, bo Pani Elzbieta Gizela Erban jest nim na pewno
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać...
więcej mniej Pokaż mimo to
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać bezrefleksyjnie, gdyż jest to opowieść oparta na faktach. Iza istniała i na kartach powieści zawarte są jej prawdziwe losy.
Cokolwiek bym napisała o tej książce i tak nie oddam jej obrazu. Po prostu trzeba ją przeżyć. Tak, dokładnie przeżyć, gdyż czytając mimowolnie stajemy się Izą. Czujemy to co ona, poczynając od pierwszej niewinnej fascynacji dopiero co poznanym oficerem, po wybuch namiętności a następnie rozpacz, gdy marzenia, które snuła, okazują się ułudą. Piękne słowa, wielkie plany, wszystko to rozsypuje się jak domek z kart. Zostaje tylko ból i świadomość jak wielki popełniło się błąd. Aby go naprawić trzeba by zranić najbliższych, być może sprowadzić na nich zagrożenie. Lepiej więc trwać w matni nie licząc na żaden cud.
Po każdej burzy na niebie pojawia się słońce, więc i dla Izy nadchodzą lepsze dni. Przeżyta trauma odcisnęła na niej piętno, jednak jest ktoś, kto może uleczyć jej zbolałą duszę. Tylko czy w normalnym życiu możliwy jest happy end? Anna Jantar śpiewała "nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość przyjdzie kiedyś nam zapłacić..." Jaką cenę zapłaci Iza?
Zachęcam Was do przeczytania "Fatalnego zauroczenia". Dla mnie to najlepsza książka obecnie dostępna na polskim rynku. W Ameryce od razu stałaby się bestsellerem a prace nad ekranizacją trwałyby już w najlepsze. Mam nadzieję, że i w Polsce zostanie należycie doceniona. Zobaczcie jak piszą prawdziwi Pisarze, bo Pani Elzbieta Gizela Erban jest nim na pewno
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać...
więcej mniej Pokaż mimo to
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać bezrefleksyjnie, gdyż jest to opowieść oparta na faktach. Iza istniała i na kartach powieści zawarte są jej prawdziwe losy.
Cokolwiek bym napisała o tej książce i tak nie oddam jej obrazu. Po prostu trzeba ją przeżyć. Tak, dokładnie przeżyć, gdyż czytając mimowolnie stajemy się Izą. Czujemy to co ona, poczynając od pierwszej niewinnej fascynacji dopiero co poznanym oficerem, po wybuch namiętności a następnie rozpacz, gdy marzenia, które snuła, okazują się ułudą. Piękne słowa, wielkie plany, wszystko to rozsypuje się jak domek z kart. Zostaje tylko ból i świadomość jak wielki popełniło się błąd. Aby go naprawić trzeba by zranić najbliższych, być może sprowadzić na nich zagrożenie. Lepiej więc trwać w matni nie licząc na żaden cud.
Po każdej burzy na niebie pojawia się słońce, więc i dla Izy nadchodzą lepsze dni. Przeżyta trauma odcisnęła na niej piętno, jednak jest ktoś, kto może uleczyć jej zbolałą duszę. Tylko czy w normalnym życiu możliwy jest happy end? Anna Jantar śpiewała "nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość przyjdzie kiedyś nam zapłacić..." Jaką cenę zapłaci Iza?
Zachęcam Was do przeczytania "Fatalnego zauroczenia". Dla mnie to najlepsza książka obecnie dostępna na polskim rynku. W Ameryce od razu stałaby się bestsellerem a prace nad ekranizacją trwałyby już w najlepsze. Mam nadzieję, że i w Polsce zostanie należycie doceniona. Zobaczcie jak piszą prawdziwi Pisarze, bo Pani Elzbieta Gizela Erban jest nim na pewno
Są takie książki, które sprawiają, że nie sposób się od nich oderwać, a po zakończonej lekturze na długo zostają w pamięci. "Fatalne zauroczenie" Elżbiety Gizeli Erban zalicza się właśnie do takich pozycji. Trzy tomy historii, która porusza każdą cząstkę naszego jestestwa pokazując życie dziewczyny, dla której miłość okazała się przekleństwem. Tej książki nie można czytać...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-14
2021-03-14
2021-01-28
2020-11-02
Dziś recenzja książki biograficznej. Dodam, że to biografia niezwykła, gdyż osoby żyjącej, o której życiu krąży wiele legend, a prawdziwy obraz możemy uzyskać tylko z nielicznych informacji, jakie przedostają się do naszego świata zza zamkniętych granic najbardziej tajemniczego i strzeżonego państwa. Tak, dokładnie to książka opowiadająca o życiu Kim Dzong Una, obecnego przywódcy Korei Północnej.
Autorka w bardzo ciekawy sposób, korzystając z informacji od uciekinierów z „socjalistycznego raju na ziemi” oraz własnych badań w miejscach w Europie, gdzie uczył się dyktator, stara się nakreślić obraz człowieka, który od chwili swych narodzin kreowany był na wielkiego przywódcę. Żyjąc w bajecznym luksusie, w zupełnym odrealnieniu, z dala od problemów trawiących jego kraj, dorastał w przekonaniu, że jest się nieomylny, a wszyscy są tylko po to, aby spełniać jego życzenia, nawet te niewypowiedziane. Smutne dzieciństwo smutnego człowieka, który mając wszystko, był najsamotniejszą istotą na Ziemi.
Historia Korei jest mi dobrze znana, tak jak realia tam panujące i muszę przyznać, że pani Fifield naprawdę rzeczowo nakreśliła sytuację społeczno-polityczną KRLD oraz na tym tle przedstawiła sylwetkę wodza żyjącego w istnym Matrixie. W świecie, gdzie jego rodacy umierają z głodu, jemu nie brakuje nawet przysłowiowego ptasiego mleczka.
Książkę, mimo iż nie jest to powieść, czyta się lekko i dość szybko. Jej wartość podnoszą liczne ciekawostki zamieszczane przez autorkę. Jednego, czego było mi brak, to zdjęć. Anna Fifield pisze o miejscach, gdzie uczył się koreański przywódca, odwiedza jego szkołę w Szwajcarii, opisuje fotografie widniejące w pamiątkowym albumie i nie dodaje ani jednego zdjęcia. Normalnie ten brak aż boli. O wiele lepiej by było, gdyby można zobaczyć opisywane rejony i spojrzeć na twarz nastoletniego Kima. Nie wiem, może szkoła, nie wyraziła na to zgody? Może autorka nie mogła zamieszczać fotografii, aby nie zdradzić szczegółów, gdyż to zaszkodziłoby danej instytucji? W każdym razie żałuję, że akurat ten element został pominięty.
Kim Dzong Un, którego znamy jako otyłego człowieka w niemodnej fryzurze i skromnym mundurku to jedna wielka tajemnica. Wiemy o nim tyle, ile sam chce, abyśmy wiedzieli. Stanowi zagadkę, która gnębi najtęższe umysły tego świata. Jest przyjacielem, czy wrogiem? Jego uśmiech oznacza zadowolenie, czy kryje w sobie groźbę, zapowiedź czegoś strasznego? Im bardziej wydaje się nam, że znamy już jego taktykę postępowania, tym bardziej czujemy się zaskoczeni, gdy kolejny raz udowadnia, że potrafi nas zwieść. Doskonale można wpasować tu słowa Sokratesa, który powiedział „Wiem, że nic nie wiem”. Tak właśnie jest z Koreą Północną i jej przywódcą. Książka Anny Fifield stara się przybliżyć nam postać Wielkiego Wodza, jednak można odnieść wrażenie, że jest to układanie puzzlii w których kilka może pasować w jedno miejsce. Nigdy jednak nie ułożą pełnego obrazu.
Książkę polecam wszystkim, którzy interesują się polityką. To naprawdę doskonała lektura na długie, jesienne wieczory.
Dziś recenzja książki biograficznej. Dodam, że to biografia niezwykła, gdyż osoby żyjącej, o której życiu krąży wiele legend, a prawdziwy obraz możemy uzyskać tylko z nielicznych informacji, jakie przedostają się do naszego świata zza zamkniętych granic najbardziej tajemniczego i strzeżonego państwa. Tak, dokładnie to książka opowiadająca o życiu Kim Dzong Una, obecnego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Drugi tom „Warszawianki” - niezwykle udana kontynuacja losów Leontyny i Aleksandra może poszczycić się bardzo stylową, nastrojową okładką, która intryguje a jednocześnie niepokoi. Sylwetka skrytego za filarem mężczyzny jest zapowiedzią, iż w tej powieści będziemy mieć do czynienia z wieloma zagadkami.
Akcja książki zaczyna się dwa lata po zakończeniu tomu pierwszego. Znowu jesteśmy w Warszawie, gdzie po długiej nieobecności spowodowanej rodzinnym skandalem wraca Leontyna wraz z matką i siostrą. Młoda panna Rapacka nie zamierza poddać się konwenansom, nadal jest bardzo samodzielna i nie chce tkwić w sztywnych ramach narzuconych jej przez status społeczny i fakt, iż urodziła się kobietą, w dodatku Polką. To właśnie pochodzenie jest jej prawdziwym przekleństwem, które staje na drodze szczęściu.
Aleksander przez dwa lata wiódł w miarę spokojne życie, próbując zapomnieć o niespełnionej miłości. W jego życiu pojawiła się inna kobieta, której co prawda nie kochał, ale przy której boku odnalazł namiastkę normalności. Tą kobietą była artystka warszawskiego baletu Zofia Ostrowska. Niestety, nagła śmierć dziewczyny wywróciła uporządkowaną egzystencję Aleksandra o 180 stopni. Czy to naprawdę on zabił swoją kochankę? Wszystkie poszlaki wskazują na niego, a on sam uparcie odmawia zeznań. Nikt nie jest w stanie zmusić go do zmiany zdania. On już pogodził się ze swym losem i szykuje na przyjęcie kary. Czy Leontynie, która na wieść o oskarżeniu Woronina decyduje się wkroczyć do akcji, uda się zmienić nastawienie młodego mężczyzny?
Wiecie, jak bardzo byłam zachwycona tomem pierwszym i muszę Wam powiedzieć, że moje nastawienie nie zmieniło się ani odrobinę podczas lektury tomu drugiego. „Gdy zgasną światła” to doskonała kontynuacja, która w szczegółowy sposób oddaje realia dziewiętnastowiecznej Warszawy i maluje przed naszymi oczami barwne życie teatralnego światka. Z wielkopańskich domów, trafiamy do dzielnic biedoty, gdzie pomieszkują podejrzane indywidua, a także dane nam jest zajrzeć za więzienne mury.
Nie mamy wydumanych, nierealnych historii, które nawet przy olbrzymiej dozie szczęścia nie miałyby prawa się wydarzyć, ale historie codzienne, jakże normalne i prawdziwe.
Wątek kryminalny poprowadzony jest bardzo ciekawie i właściwie do końca nie można się domyślać, kto jest prawdziwym sprawcą.
Bohaterowie są naturalni, co stanowi ogromny plus tej powieści. Oni naprawdę mogli żyć i znaleźć się w takiej sytuacji. Co ważne nie są kategoryzowani: Rusek zły, Polak dobry. Nie pochodzenie świadczy o tym, jacy są ludzie. To życie i wybory, jakie podejmują wskazują na to, jakimi są osobami.
Na szczególne uznanie zasługuje przedstawienie uczucia pomiędzy parą głównych bohaterów. Ta niemożliwa miłość jest widoczna w ich wzajemnych relacjach, w prostych gestach i krótkich słowach. Gdy stają naprzeciwko siebie, powietrze aż drga, od przepełniających ich emocji.
Zakończenie drugiego tomu sprawiło, że przez chwilę nie byłam w stanie podnieść się z fotela. Ale jak to? Przecież tak nie może być! Na szczęście prace nad tomem trzecim trwają, a ja nie wiem, jak dam radę przetrwać czas do jego wydania.
„Gdy zgasną światła” to wyjątkowa pozycja, którą warto, a nawet należy przeczytać. Ja będę ją polecać każdemu. To powieść napisana w wielkim stylu. Literatura przez duże L.
Drugi tom „Warszawianki” - niezwykle udana kontynuacja losów Leontyny i Aleksandra może poszczycić się bardzo stylową, nastrojową okładką, która intryguje a jednocześnie niepokoi. Sylwetka skrytego za filarem mężczyzny jest zapowiedzią, iż w tej powieści będziemy mieć do czynienia z wieloma zagadkami.
Akcja książki zaczyna się dwa lata po zakończeniu tomu pierwszego. Znowu...
Do zakupu książki przekonała mnie okładka i opis. Wystarczyło, że spojrzałam na okładkę, a od razu zaintrygował mnie widok kobiecej sylwetki stojącej na początku alei wysadzanej drzewami. Moją uwagę przyciągnęła właśnie owa kobieta, której twarzy nie widać, gdyż stoi do nas tyłem, ale po stroju można wywnioskować iż pochodzi z końca XIX wieku. Cóż, uwielbiam ten okres historyczny, więc tym chętniej zainteresowałam się opisem. I tu również się nie zawiodłam. Takie historie to ja lubię. Miał być spisek, miała być miłość, miał być wątek sensacyjny. A wszystko to w malowniczych sceneriach Paryża, polskiej wsi i Syberii.
Gdy tylko książka do mnie dotarła, zabrałam się za czytanie. Jednak im dalej czytałam, tym mój zapał słabł. Już dawno nie miałam do czynienia z tak źle skonstruowaną historią. Bardzo łatwo się w niej pogubić, gdyż autorka nie zachowała ciągłości czasowej. Są przeskoki i do przodu, i do tyłu. Niby wszystko datowane, ale czytając o roku 1884 za moment przenosimy się do 1879, po czym wracamy do 1884, by zaraz trafić do 1888. Takie wtrącenia czasowe gmatwają historię bohaterów i odrywają od prowadzonego wątku.
Sugerując się zapowiedzią na tylnej stronie okładki spodziewałam się zapierających dech w piersiach opisów i wartkiej akcji. Niestety pomyliłam się i to bardzo. Opisów w tej książce jest jak na lekarstwo, trudno w ogóle wyobrazić sobie miejsca w których żyją bohaterowie. Nie wiemy, jak się ubierali, jakim sprzętami się otaczali. Po prostu znajdują się gdzieś zawieszeni i tylko z toku rozmowy czy łaskawej informacji od narratora możemy wywnioskować, gdzie obecnie się znajdują. Niektórzy autorzy piszą tak, że czytając można wyobrazić sobie wszystkie detale, niemalże widzieć oczami duszy daną scenę. Tu jest to niemożliwe.
Kolejny zarzut to właśnie bohaterowie. Nijacy, bardzo denerwujący i nienaturalni. Do żadnego z nich nie poczułam sympatii, ani żadnego bliższego związku. Joachim i Luiza nużyli mnie swoim zachowaniem, a miłość, która niby miała ich łączyć, nie została przeze mnie dostrzeżona, chociaż bardzo się starałam ją odszukać (nawet propozycja małżeństwa przedstawiona przez Joachima Luizie nie wpłynęła na zmianę mego przekonania). Zresztą w tej powieści trudno szukać miłości. Niby coś tam mówią o uczuciu, wzdychają do pewnego iluzorycznego obrazu ukochanej osoby, jednak w ostatecznym rozrachunku oddają się uciechom cielesnym z innymi, dość przypadkowymi partnerami. Nie, tych bohaterów po prostu nie można lubić, można za to boleć nad ich głupotą.
Największy zarzut mam jednak do przedstawienia zsyłki spiskowców na Syberię. W ujęciu autorki, była to raczej trochę męcząca, ale jednak wycieczka, na końcu której czekało szczęśliwe życie na obczyźnie, a nawet możliwość niezłego zarobku (???).
Historia bohaterów może byłaby i ciekawa, jednak przedstawienie jej pozostawia wiele do życzenia.
W ostatecznym rozrachunku nie polecam tej książki. Rozczarowałam się i czuję ogromny zawód. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje i być może innym akurat spodoba się historia opowiedziana przez panią Cygler. Jednak ja, mając świadomość, że to dopiero pierwszy tom, nie zamierzam sięgać po kolejne.
Do zakupu książki przekonała mnie okładka i opis. Wystarczyło, że spojrzałam na okładkę, a od razu zaintrygował mnie widok kobiecej sylwetki stojącej na początku alei wysadzanej drzewami. Moją uwagę przyciągnęła właśnie owa kobieta, której twarzy nie widać, gdyż stoi do nas tyłem, ale po stroju można wywnioskować iż pochodzi z końca XIX wieku. Cóż, uwielbiam ten okres...
więcej mniej Pokaż mimo to
W zeszłym roku miałam przyjemność przeczytać debiutancką powieść Łukasza Szustera pt. „Splątani”. Autor oczarował mnie stworzoną przez siebie historią, wciągając w świat Borsztajna, Zuzy, Filipa i naprawdę upiornego rodzeństwa Kutzów. Po zakończeniu pierwszego tomu z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji, tym bardziej, że zapowiedź pojawiająca się w końcówce, brzmiała bardzo intrygująco. I oto doczekałam się. 23 marca premierę miał tom drugi zatytułowany „Upiorni”. Jestem już po lekturze i muszę Wam powiedzieć, że jeśli „Splątani” wywołali we mnie fale emocji, tak druga część zmiażdżyła mnie totalnie. Przygotujcie się na ostrą jazdę bez trzymanki.
Akcja „Upiornych” zaczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach, które poznaliśmy w poprzednim tomie. Życie na pozór wróciło do normy. Wilhelm Borsztajn nadal pracuje w policji, Zuza i Filip trenują swoje zdolności. Jednak nie liczcie na sielskość. O nie! Ten spokój jest tylko pozorny. Oto w szpitalu, po kilku latach spędzonych w śpiączce, budzi się pewien pacjent. Dodam tylko, że jest to naprawdę efektowne przebudzenie i aż żal mi tych biednych salowych...
Fabuła „Upiornych” opiera się na dwóch filarach. Jednym z nich jest zemsta, która kieruje poczynaniami Kremera, drugim bliżej nieokreślone zagrożenie, które wisi nad całym światem, a zapobiec mu mogą tylko badania prowadzone w kopułach (właściwie zdolności osób biorących w nich udział).
Książka jest pełna dynamicznych zwrotów akcji. Autor nie stroni od mocnych opisów. Muszę przyznać, że ich plastyczność sprawiała, iż dokładnie wyobrażałam sobie każdą scenę. Do tej pory niemalże słyszę odgłos rozdeptywanej gałki ocznej.
W powieści, oprócz znanych nam już bohaterów, pojawia się nowa postać, która sporo namiesza. Tajemniczy mężczyzna nie powstrzyma się przed niczym, często łamiąc zasady i normy moralne. Jego postępowanie generuje pytanie, czy naprawdę cel uświęca środki.
Zakończenie książki ponownie wbiło mnie w fotel. Wizja alternatynwnej rzeczywistości, wykreowana przez autora, wpasowuje się w moje osobiste przekonania, że wszystko co się dzieje dookoła nas, jest spójną całością. Przestawienie jednego z elementów może zaburzyć harmonię i zmienić obraz. Czasem musi wydarzyć się coś złego, aby zapobiec czemuś jeszcze gorszemu. Zdecydowanie cieszę się, że w naszym świecie nie doszło do takiej ingerencji, jaka miała miejsce w „Upiornych”.
Łukaszu, gratuluję kolejnej rewelacyjnej powieści. To mocna książka, która stanowi rewelacyjny materiał na scenariusz dobrego thrillera. Może warto zainteresować nią Netfilx?
W zeszłym roku miałam przyjemność przeczytać debiutancką powieść Łukasza Szustera pt. „Splątani”. Autor oczarował mnie stworzoną przez siebie historią, wciągając w świat Borsztajna, Zuzy, Filipa i naprawdę upiornego rodzeństwa Kutzów. Po zakończeniu pierwszego tomu z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji, tym bardziej, że zapowiedź pojawiająca się w końcówce, brzmiała...
więcej Pokaż mimo to