Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ci wszyscy ludzie... oni nie znają Zasad ani Umiejętności. W jaki sposób udało im się tyle przeżyć? Dlaczego się tak uśmiechają, rumienią albo patrzą na mnie ze strachem? Przecież nikogo nie zaatakowałem. Nie mam złych zamiarów. W jaką rolę wypada mi się wcielić? Która będzie najlepsza?

Rezkin wychował się w odosobnionej twierdzy, leżącej na północy królestwa Ashai. Jego jedyną rodzinę stanowili mistrzowie i adwersarze, rodziców nigdy nie poznał. Jedynymi rzeczami, którym ufa, są Zasady i Umiejętności. I to właśnie one będą mu musiały pomóc przetrwać w świecie zewnętrznym. Chłopak po masakrze w fortecy wyrusza tropem jedynego człowieka, który przeżył. Nie wie, co go czeka, czy faktycznie osiągnie zamierzony cel, ale na pewno nie zamierza odpuścić. Jednak najpierw będzie zmuszony odnaleźć się w obcym miejscu pełnym ludzi, którzy nie posiadają, tego co on.

Książka jest dosyć – jak by to ująć – specyficzna. Na wstępie mogę od razu powiedzieć, że liczyłam na coś zdecydowanie lepszego. Nie była zła ani wybitna, tylko po prostu dobra. Sam pomysł świetny – człowiek jako zabójcza broń, sam bohater mówił tak o sobie, oddzielony od społeczeństwa, musi nauczyć się w nim funkcjonować. Tylko wykonanie nie wyszło zbyt dobrze. I nie chodzi tutaj o świat przedstawiony, ponieważ on jest naprawdę świetny. Początek zaczyna się dobrze – wartka akcja, mnóstwo tajemnic, pierwsze próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości, pojawienie się nowych bohaterów. To właśnie tutaj jest pies pogrzebany.


Autorka całą uwagę skupia na Rezkinie, co w sumie nie dziwi, skoro to on ma być protagonistą, ale odczułam, że tylko on tworzy powieść. Zgarnia wszystko, jakby był tylko on, a inni są, bo są. By nikt się nie czepiał. Reszta postaci wydaje się bezbarwna, są takim tłem i niczym więcej. O ile te męskie są jeszcze do przeżycia, tak żeńskie to istny dramat. Typowe Mary Sue. Głupie, puste, niepotrafiące zrobić nic pożytecznego. Płaczliwe, słabe, widzące w Rezkinie tylko kochanka.


Mimo wad dobrze czytało mi się „Powiernika mieczy”. Jestem ciekawa, co stanie się w kolejnym tomie, gdyż zakończenie zostawia wiele kwestii niewyjaśnionych. Co więcej, liczę na rozwinięcie fantastycznego wątku, bo tutaj wiemy jedynie, że magia istnieje, jednak bohater jej nie używa. To kolejny pozytyw, poza tym nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim zabiegiem. Polecam tę książkę, bo naprawdę warto po nią sięgnąć.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/07/najwazniejsze-sa-zasady-powiernik.html

Ci wszyscy ludzie... oni nie znają Zasad ani Umiejętności. W jaki sposób udało im się tyle przeżyć? Dlaczego się tak uśmiechają, rumienią albo patrzą na mnie ze strachem? Przecież nikogo nie zaatakowałem. Nie mam złych zamiarów. W jaką rolę wypada mi się wcielić? Która będzie najlepsza?

Rezkin wychował się w odosobnionej twierdzy, leżącej na północy królestwa Ashai. Jego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przekraczam próg sklepu ukrytego między innymi lokalami. Miejsce zupełnie nie pasuje do tej okolicy, ale moja ciekawość nie daje mi przejść obok niego obojętnie. Wchodzę. Już po przekroczeniu progu uderza mnie cała gama zapachów. Czuję woń kwiatów, przypraw, skórek owoców i łupin. Otaczają mnie półki uginające się pod ciężarem różnych słoiczków. To wszystko... czuję taki błogi spokój... jakby cała burza uczuć drzemiąca we mnie zniknęła.



Po śmierci męża Viola wraca do Paryża. To miejsce jest jej wyjątkowo bliskie, ponieważ to właśnie tam wbrew woli rodziców studiowała naturopatię oraz odnalazła miejsce, które zastąpiło jej rodzinny dom. Wśród wielu uliczek na jej drodze pojawiła się zielarnia prowadzona przez dwie siostry. To właśnie tutaj Viola uczyła się robienie kwiatowych mikstur, maseczek, olejków i wielu innych rzeczy. Powrót traktuje jak znak od losu. Kobieta wierzy, że dawna przyjaciółka pomoże jej ułożyć życie na nowo, a demony przeszłości znikną na zawsze.



Przyznam szczerze, że rzadko sięgam po książki obyczajowe. Obawiam się, że będą zbyt nudne, choć np. pan Jakub Małecki nigdy mnie nie rozczarował. Jednak ta powieść ma coś w sobie przyciągającego. Wydaje się inna, niepowtarzalna, wyjątkowa, co tylko potwierdza jej wnętrze. Podczas czytania czułam się trochę jak na sesji terapeutycznej, czasem ilość mądrości życiowych, jakie oferuje nam autorka, mnie przytłoczyła. Sama bohaterka w pewnych momentach wygląda na osobę niedojrzałą emocjonalnie, przewrażliwioną i nieco egoistyczną, niepozwalającą sobie niczego wytłumaczyć. Jednak myślę, że można to usprawiedliwić jej przeżyciami. Co więcej, poznałam wiele ciekawych pojęć, dziedzin, o których nigdy wcześniej nie wiedziałam - naturopatia, irydologia, chromoterapia. Dodatkowo umieszczone przepisy, wskazujące jak wykonać wybrane kosmetyki to genialny pomysł.




"Mała zielarnia w Paryżu" to powieść idealna na długie letnie wieczory przy filiżance dobrej herbaty. Jej klimat jest niesamowity - te wszystkie zioła, zapachy, olejki eteryczne aż w głowie może się zakręcić. Dodatkowo Paryż pokazany w tej książce z innej strony. To nie tylko wieża Eiffla czy Katedra Noter-Dame, to małe uliczki z cudownymi sklepami czy lokalami czekającymi na ich odkrycie. To opowieść o wszystkim, między innymi o podróży w głąb siebie, Polecam gorąco, tylko nie zapomnijcie zaparzyć sobie przy niej ziółek.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/07/czy-istnieje-na-swiecie-jakies.html

Przekraczam próg sklepu ukrytego między innymi lokalami. Miejsce zupełnie nie pasuje do tej okolicy, ale moja ciekawość nie daje mi przejść obok niego obojętnie. Wchodzę. Już po przekroczeniu progu uderza mnie cała gama zapachów. Czuję woń kwiatów, przypraw, skórek owoców i łupin. Otaczają mnie półki uginające się pod ciężarem różnych słoiczków. To wszystko... czuję taki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Stoję na pokładzie. Czuję wzbierającą we mnie moc. Zamykam oczy i wsłuchuję się w otoczenie. Fale oceanu uderzają o statek, krople wody spływają mi po skórze. Biorę głęboki wdech i z wydechem kieruję falę powietrza w żagle. Napieram mocniej, przez co po chwili okręt podnosi się do góry. Lecimy.


Apasia to dziewczyna, która przeszła wiele w życiu. Zabrana rodzicom, sprzedana jako niewolnica. Obecnie pracuje na czarnym rynku, pnąc się coraz wyżej po szczeblach kariery. Zostaje panią kapitan z własnym statkiem i załogą. Jej zadaniem jest dostarczenie tylu zniewolonych ludzi, ilu zdoła. Jednak Apasia ma swoją zasadę. Uwalnia tyle kobiet i dzieci, ile tylko może. Pomaga jej w tym moc wiatru. Pracuje dla bezwzględnej Cyrus, która zrobi wszystko, aby zatrzymać dziewczynę przy sobie. Ona ma jednak pewne postanowienia. Odnaleźć zaginioną rodzinę, wyrwać się spod władzy Cyrus. Nie przewidziała jednak tego, że trafi w sam środek wojny, która całkowicie zmieni jej życie.


Kiedy przeczytałam opis z tyłu, pomyślałam, że to może być taka luźna kontynuacja i nie będzie mieć za wiele wspólnego z poprzednią częścią. Po prostu perypetie kolejnego Żywiołu. OTÓŻ NIE TYM RAZEM. Z początku, kiedy ogarnęłam, że będzie bardzo dużo nawiązań, musiałam sobie przypomnieć z poprzedniego tomu, co, kto, jak i dlaczego. Dlatego ucieszyłam się, gdy pojawiły się retrospekcje i mogłam na spokojnie wczuć się w tę opowieść. „Więzy nieba” trzymają poziom. Muszę przyznać, że podobały mi się nawet bardziej niż „Berło ziemi”. Nie było nudnego i ciągnącego się początku, od razu czytelnik zostaje rzucony w wir akcji. Wszędzie znajduje się magia, cała książka aż nią kipi. Opisy to nie zbędne zapychacze, dynamizują akcję, dzięki czemu powieść czyta się płynnie, praktycznie jednym tchem. Świat jest barwny, ciekawy, tylko czeka, aż się go odkryje do końca.


W przeciwieństwie do „Berła ziemi”, od razu polubiłam główną bohaterkę. W trakcie czytania zauważyłam sporo podobieństw między nią a Shalią. Obie są dzielne, odważne i silne, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Współczujące – nie mogą patrzeć na cierpienie innych obojętnie, choć Apasia stara się to udawać z całych sił. Ich moc jest różna, a jednak potężna. O załodze pani kapitan dowiadujemy się kilku informacji. Moim zdaniem można było jeszcze bardziej rozbudować te postacie. Niektóre pojawiały się wcześniej w „Berle ziemi”, więc wymagają jedynie przypomnienia sobie, kim były.


„Więzy nieba” to udana kontynuacja, przebiła nawet poziom poprzedniego tomu. Czyta się ją zdecydowanie lepiej niż pierwszą. Mimo że wygląda jak oddzielna historia, jest w niej całkiem dużo nawiązań do „Berła ziemi”. Warto znać początek, aby dokładnie zrozumieć, co się dzieje. Nie mogę się doczekać, aby poznać kolejny Żywioł. Osobiście stawiam na ogień.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/06/na-pokad-szczury-ladowe-wiezy-nieba-ac.html

Stoję na pokładzie. Czuję wzbierającą we mnie moc. Zamykam oczy i wsłuchuję się w otoczenie. Fale oceanu uderzają o statek, krople wody spływają mi po skórze. Biorę głęboki wdech i z wydechem kieruję falę powietrza w żagle. Napieram mocniej, przez co po chwili okręt podnosi się do góry. Lecimy.


Apasia to dziewczyna, która przeszła wiele w życiu. Zabrana rodzicom,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To świat, w którym magia jest znienawidzona. To świat, który chyli się ku upadkowi. Z północy nadciąga zagrożenie, o jakim nikomu się nie śniło. Wizje zagłady zostały już dawno zapomniane, a nowe wydają się stekiem bzdur. Jedyny ratunek to właśnie wzgardzona przez wszystkich moc. Czy uda się pokonać panującą od lat nienawiść i zjednoczyć w obliczu apokalipsy?


Davian to młody chłopak, uczeń jednej ze szkół, w której Obdarzeni uczą się panować nad swoimi zdolnościami. Na dzień przed Próbami – egzaminami, które mają udowodnić, że podołali trudowi okiełznania magii – zostaje zmuszony do opuszczenia jedynego domu i wyruszenia na północ kraju. Nie otrzymuje jasnych wytycznych, co ma zrobić. Wie jedynie, że coś pokieruje go w odpowiednie miejsce w wyznaczonym czasie. Niewiele myśląc, chłopak opuszcza mury placówki i wyrusza w świat z misją.



Mogłoby się wydawać, że ponad 800 stron przeraża, ale od początku czyta się tę książkę z zapałem. Autor już w pierwszym rozdziale rzuca czytelnika w wir wydarzeń. Nie ma żmudnego wstępu, przez który, jak ja to mówię, trzeba się po prostu przebić. Ciągle coś się dzieje, nie ma nudy. Pojawiają się nowe postacie, kolejne tajemnice, a także zwroty akcji. Wyjaśnienia dotyczące systemu magii otrzymujemy w trakcie, a nie podane na tacy. I wystarczy tylko czytać uważnie, a wszystko się rozjaśni. Podczas czytania doszłam do wniosku, że inspiracją do napisania tej powieści były książki Sandersona – trudna sytuacja polityczna, zagrożenie, system magiczny. Przy ostatnim punkcie muszę przyznać, że ten opisany w "Cieniu utraconego świata" jest zdecydowanie prostszy niż w np. cyklu "Ostatnie Imperium".



Jeśli chodzi o bohaterów, to autor również się postarał. Nie są bezbarwni, bez historii i nie grają roli tła. Nie tylko Davian zasługuje na uwagę czytelnika i to nie on zawsze gra pierwsze skrzypce. Jego przyjaciele – Wirr i Asha – również mają swoje przeżycia oraz zadania do wykonania. Podoba mi się to, że przebieg wydarzeń i to, jaki one będą miały wpływ na przyszłość, nie zależy tylko od głównego bohatera. Całe trio jest tak samo ważne. Co do reszty – bardzo chciałabym Wam poopowiadać więcej, ale nie chcę za bardzo spojlerować. Dodam jedynie, że mam nadzieję, iż pojawi się więcej czarnych charakterów. Bo przecież nie wszyscy są dobrzy, prawda?


"Cień utraconego świata" to naprawdę świetny debiut. Po samej objętości książki można się domyślić, ile pracy włożył autor w jej stworzenie. I mimo tak ogromniej ilości stron, powieść czyta się jednym tchem, a z każdym rozdziałem chce się więcej. Samo wydanie, mapka, rysunki w środku dodają uroku. Polecam fanom fantastyki oraz osobom, które szukają czegoś naprawdę dobrego. Nie mogę się doczekać, kiedy kolejny tom trafi w moje łapki.
https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/05/umiesz-liczyc-licz-na-siebie-cien.html

To świat, w którym magia jest znienawidzona. To świat, który chyli się ku upadkowi. Z północy nadciąga zagrożenie, o jakim nikomu się nie śniło. Wizje zagłady zostały już dawno zapomniane, a nowe wydają się stekiem bzdur. Jedyny ratunek to właśnie wzgardzona przez wszystkich moc. Czy uda się pokonać panującą od lat nienawiść i zjednoczyć w obliczu apokalipsy?


Davian to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Według danych z 2020 roku w Polsce liczba zaginionych kształtowała się na poziomie 15 tysięcy osób. Jest to wynik mniejszy w porównaniu do ubiegłych lat, ale wciąż przerażający. Przejrzenie stron, statystyk naprawdę daje do myślenia. Giną ludzie w każdej grupie wiekowej. Nie wyobrażam sobie żyć w ciągłym strachu o bliską osobę, nie wiem, czy bym sobie z tym poradziła. A jak dała sobie z tym radę Lili?



Mija już czwarty miesiąc od zaginięcia Melli – siostry naszej głównej bohaterki. Nastolatka jest zrozpaczona, nie wie, co może jeszcze zrobić, aby odnaleźć dziewczynę. Promyczkiem nadziei staje się Alice – mała dziewczynka uratowana podczas okropnej pogody. Dziecko opowiada Lili o wspólnocie nazywanej Siostrzeństwem Światłości, do której należała. W co tym razem wpakowała się Mella? Czy Lili uda się uratować siostrę?



Muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Wiecie, zaginięcie, sekta, tajemnicza dziewczynka, zapowiadało się na całkiem udaną książkę. Co otrzymałam? Obok thrillera to nawet nie stało, śmierdzi tak typową młodzieżówką, że o panie. Autorka posługuje się łatwym językiem, dosyć szybko się czyta. Pojawiają się jakieś zwroty akcji i to w sumie tyle. Niektóre momenty można wyrzucić albo chociaż skrócić, albo dodać coś ciekawszego, np. wydarzenia w domu Lili. Niezmiernie mi się dłużyło, przez co na początku nie mogłam się wczuć. Bardzo podobały mi się rozdziały o tym, co działo się w sekcie. Szkoda, że były tak krótkie.



Nie polubiłam żadnego z bohaterów. Są dla mnie neutralni: istnieją – dobrze, nie ma ich – drugie dobrze. Jedynie Lili mnie wkurzała i nie mogłam jej znieść. Wiecznie tylko MELLA, MELLA, MELLA. Ja rozumiem, siostra, miłość, troska i takie tam, ale może bez przesady. To nie Kochanowski piszący treny dla Urszulki, choć może autorka się na nim wzorowała, kto to wie. Myślenie "nie mogę się zakochać i być szczęśliwa, bo moja siostra jest zaginiona", to dla mnie czysta głupota. Życie wciąż idzie do przodu, o czym Lili zapomniała. I zamiast skupić się choć trochę na rozbudowaniu świata przedstawionego, autorka zamknęła się i swoją bohaterkę w bańce.



Zawiodłam się na "Twojej światłości". Spodziewałam się czegoś dobrego, przecież nie każda młodzieżówka jest do kitu. Mogę jedynie powiedzieć, iż porusza tak ogromny i ważny problem, że głowa mała. Notka od autorki na koniec pozostała mi w pamięci. Jak wspomniałam we wstępie, nie wyobrażam sobie takiego życia. Mogę jedynie zaapelować. Każda informacja jest na wagę złota. I mimo że może to być ulotny promyk nadziei, dla niektórych znaczy naprawdę wiele.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/04/tancze-w-jasnosci-w-swiatosci-twoja.html

Według danych z 2020 roku w Polsce liczba zaginionych kształtowała się na poziomie 15 tysięcy osób. Jest to wynik mniejszy w porównaniu do ubiegłych lat, ale wciąż przerażający. Przejrzenie stron, statystyk naprawdę daje do myślenia. Giną ludzie w każdej grupie wiekowej. Nie wyobrażam sobie żyć w ciągłym strachu o bliską osobę, nie wiem, czy bym sobie z tym poradziła. A jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Na tę książkę trafiłam zupełnie przypadkiem. Oczywiście widziałam ją w zapowiedziach, ale nie zachęciła mnie szczególnie. Jednak dziwnym trafem pewnego dnia odebrałam paczkę od wydawnictwa. Niespodzianka! "Przedsionek piekła" wylądował u mnie. Postanowiłam dać tej powieści szansę, bo w sumie czemu nie? Co z tego wynikło? Zaraz przeczytacie sami.

Exmore – betonowa dżungla wieżowców, fabryk, mrocznych zakamarków. Miasto położone na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Tajemnicza elektrownia, szpital psychiatryczny, laboratoria, to wszystko się tam znajduje. Nasi bohaterowie to: Andrew Milton, spędzający czas w ośrodku na oddziale dla skazańców. Kathleen Turner. Więziona od wielu lat, traktowana gorzej niż można sobie wyobrazić, czeka na śmierć. Wisienką na torcie jest Janusz Szewczyk. Młody chłopak każdego dnia stara się przetrwać w dokach Exmore. Żadne z nich nie wie, co i kiedy połączy ich ze sobą.

Mam mieszane odczucia po przeczytaniu tej powieści. Niby się podobała, a jednak nie do końca. Nie mam pojęcia, jak mam tę książkę ocenić. Pomysł na fabułę jest w porządku. Bogowie-naukowcy, rozwój technologii, eksperymenty na ludziach – to wszystko szło w naprawdę dobrym kierunku. Jednak coś nie zagrało. Wątek bogów-naukowców został trochę zepchnięty na bok, zapomniany, a myślę, że byłby naprawdę ciekawy. Jeśli chodzi o technologię, to fani science fiction, nie będą czuli się pominięci. Plusem jest to, że autor zrobił porządny research i czytając o rzeczach np. związanych z fizyką, nie czułam się jak kompletna idiotka. Wyjaśnia wszystko dokładnie, dzięki czemu rozumiałam, co, jak i dlaczego.

Nie zmienia to jednak faktu, że w książce panuje chaos. Każdy rozdział jest o innym bohaterze, nie ma żadnych ram czasowych. Autor miesza przeszłość z teraźniejszością, łatwo jest się pogubić i nie rozumieć, o co chodzi. Dodatkowo użył narracji pierwszoosobowej, co jakoś nie zachęcało. Według mnie bardziej pasowałaby tutaj trzecioosobowa. Z bohaterów najbardziej polubiłam Andrew i Kathleen. Oni mieli najbardziej barwne osobowości, mam wrażenie, że właśnie na nich Kaczmarek się skupił.

Podsumowując, "Przedsionek piekła" to nawet udany debiut. Nie przekreślam go całkowicie, ale sami pewnie zauważyliście, że nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia. Na pewno książka zmusiła mnie do myślenia. Ile jest w stanie zrobić człowiek, by osiągnąć cel? Ile bólu jest się w stanie znieść? Polecam fanom fantasy i science fiction.
https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/03/premierowo-przedsionek-pieka-tomasza.html

Na tę książkę trafiłam zupełnie przypadkiem. Oczywiście widziałam ją w zapowiedziach, ale nie zachęciła mnie szczególnie. Jednak dziwnym trafem pewnego dnia odebrałam paczkę od wydawnictwa. Niespodzianka! "Przedsionek piekła" wylądował u mnie. Postanowiłam dać tej powieści szansę, bo w sumie czemu nie? Co z tego wynikło? Zaraz przeczytacie sami.

Exmore – betonowa dżungla...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, jak Wy, ale ja w szkole często miałam prezentacje lub rozmowy o bezpieczeństwie w sieci. Pamiętam, że okropnie mnie nudziły, przecież doskonale to wszystko wiedziałam. Zresztą nie tylko ja błagałam, by owe spotkania się zakończyły jak najszybciej. Większość nastolatków wie, jakie mogą być skutki i jak zapobiegać przemocy w Internecie. Nie ma niestety pojęcia, jakie piekło może wywołać niewinny żart, o czym przekonały się bohaterki "Sweetfreaka".

Amelia i Carey są najlepszymi przyjaciółkami, chociaż ich relacja powoli zaczyna się rozpadać. Punktem kulminacyjnym stają się groźby oraz straszne wiadomości, które dostaje Amelia. Oskarżenie pada na najlepszą koleżankę nastolatki. Życie Carey zmienia się o 180 stopni. Dotąd lubiana, staje się obiektem kpin, śmiechu i typowym outsiderem. Dziewczyna jest gotowa zrobić wszystko, aby odkryć prawdziwą tożsamość SweetFreaka. Gdy jednak zagrożenie przenosi się do prawdziwego świata, sytuacja wymyka się spod kontroli.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że literatura młodzieżowa nie ma być wybitna. Co nie znaczy jednak, że jest głupia, bez przesłania i w ogóle należy ją spalić na stosie. Mimo że jeszcze jestem w wieku nastoletnim, to na początku czułam, że być może ta książka jest już nie dla mnie. Bohaterowie lekko irytowali swoim zachowaniem. Na próżno szukać w nich doświadczenia czy zdrowego rozsądku – zwłaszcza tego drugiego. Nie dziwię się temu, wręcz sama często kieruję się emocjami, zamiast ochłonąć i przemyśleć coś na spokojnie. Autorka posługuje się lekkim i prostym językiem, co umożliwia szybkie czytanie. Akcja jest wartka, można wyczuć nutę niepokoju i tajemnicy.


Myślę, że najważniejszym przesłaniem jest to, aby naprawdę uważać w sieci. Ja wiem, że powtarzane jest to do znudzenia, ale naprawdę. Niewinne żarty mogą zmienić czyjeś życie w piekło. A kiedy wymkną się spod kontroli, wcale nie będzie nikomu do śmiechu. Na końcu książki znajdują się zasady, do których powinniśmy się stosować oraz porady dotyczące postępowania w przypadku cyberprzemocy. Uważam, że to dobry pomysł, aby zebrać wszystko w jednym miejscu. Tak dla podsumowania.


Mimo że "Sweetfreak" to książka przeznaczona głównie dla młodzieży, jej tematyka dotyczy każdego z nas. Niezależnie od wieku możemy paść ofiarą hejtu, gróźb czy zwyczajnego żartu. Należy jednak pamiętać, że każde działanie ma skutki i ze zwykłego dowcipu może zrobić się afera. Polecam nastolatkom jako przestrogę. Granica między Internetem a rzeczywistością jest naprawdę cienka.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/03/premierowo-sweetfreak-sophie-mckenzie.html

Nie wiem, jak Wy, ale ja w szkole często miałam prezentacje lub rozmowy o bezpieczeństwie w sieci. Pamiętam, że okropnie mnie nudziły, przecież doskonale to wszystko wiedziałam. Zresztą nie tylko ja błagałam, by owe spotkania się zakończyły jak najszybciej. Większość nastolatków wie, jakie mogą być skutki i jak zapobiegać przemocy w Internecie. Nie ma niestety pojęcia,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ilu z Was marzyło, aby wasze sny się urzeczywistniły? Muszę się przyznać, że ja tak. Nieraz wyobrażałam sobie, że znajduję się w innym świecie, innym życiu, a to obecne to tylko fantazja. Jednak nie jestem pewna, czy perspektywa koszmarów i braku kontroli nad tym, co się robi, też tak kusi.

Ronan Lynch to śniący. Nie ogranicza go nic, jedynie własna wyobraźnia. Potrafi wyciągnąć ze swoich snów rzeczy, o których zwykły człowiek może jedynie pomarzyć. Niestety, dotyczy to również koszmarów. Jordan Hennessy to złodziejka, również śniąca. Najlepsza fałszerka obrazów. Podobnie jak Ronan, ma swoje sekrety, których pilnie strzeże. Jej celem jest pewna rzecz, która powinna pomóc jej uporać się ze śnieniem. Carmen Farooq-Lane to łowczyni. Opiekuje się Wizjonerami, którym ma się objawić przepowiednia apokalipsy. Należy również do grupy, która próbuje zapobiec końcowi świata.

Jak tylko zobaczyłam kolejną książkę Maggie Stiefvater, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Zwłaszcza że jest powiązana w małym stopniu z Kruczym Cyklem. Z przyjemnością wróciłam do świata snów. Nie zawiodłam się ani trochę. Dostałam rozbudowany świat, oryginalnych bohaterów, wiele tajemnic, magii i oczywiście marzeń. Choć "Wezwij sokoła" to spin-off, uważam, że warto znać główną serię. Oczywiście dla nieobeznanych znajdą się wyjaśnienia, a postacie z "The Raven Cycle" są jedynie wspominane, poza braciami Lynch. Jednak aby zrozumieć postępowanie pewnych osób, trzeba wiedzieć więcej o ich przeszłości.

Na protagonistach się nie zawiodłam, oprócz Carmen. Jej wątek według mnie jest bez sensu, nie wnosi nic do fabuły. Taki trochę zapychacz. Pomysł z organizacją, która tropi Śniących, naprawdę mi się podoba, ale można było go lepiej zrealizować. Brakowało mi wątku między Adamem i Ronanem. Był, ale to była kropla w morzu tego, czego oczekiwałam. Z całego serduszka podobały mi się rozdziały z Declanem w roli głównej.

Podsumowując, "Wezwij sokoła" to obiecujący początek serii. Nie mogę się doczekać, aby poznać dalsze losy Ronana i reszty bohaterów. Stiefvater nie zawodzi. Po raz kolejny pokazuje, że umie doskonale operować językiem i pobudzać wyobraźnię. Polecam fanom gatunku, a przede wszystkim tym, którzy czytali Kruczy Cykl. Świat snów stoi przed Wami otworem.
https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/03/koniec-swiata-jest-blisko-wezwij-sokoa.html

Ilu z Was marzyło, aby wasze sny się urzeczywistniły? Muszę się przyznać, że ja tak. Nieraz wyobrażałam sobie, że znajduję się w innym świecie, innym życiu, a to obecne to tylko fantazja. Jednak nie jestem pewna, czy perspektywa koszmarów i braku kontroli nad tym, co się robi, też tak kusi.

Ronan Lynch to śniący. Nie ogranicza go nic, jedynie własna wyobraźnia. Potrafi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak wyobrażacie sobie świat po globalnej zagładzie? Macie przed oczami same czarne scenariusze, a może rzeczywistość zmieni się o 180 stopni? Muszę przyznać, że ja rozważam obydwie opcje. Ludzkość może rozwinąć się, ale obawiam się, że po drodze istnieje niebezpieczeństwo utraty człowieczeństwa. A jak było w przypadku "Zodiaków?"

Świat odbudował się po zagładzie. Każdy człowiek ma przypiętą metkę, panuje system kastowy. Dla jednych jest to przekleństwem, bo bez odpowiedniej łatki mogą zapomnieć o godnym życiu. Jednak właśnie dla Zodiaków wydaje się ona być spełnieniem marzeń. Są tworzone w zakładach inżynierii genetycznej. To tylko i wyłącznie obiekty doświadczalne o niezwykłych umiejętnościach. Każdy z nich jest inny. Capricorn skupia się na rozwijaniu swoich mocy. Pisces nie uznaje zasad. Potrafi być okrutna, szalona, ale w głębi duszy skrywa wrażliwość. Dla Capriego zrobi wszystko. Virgo to sparaliżowany chłopiec. Trzymany w sarkofagu pod mnóstwem rurek, nie może nawet poruszyć palcem. To jednak nie przeszkadza mu, by czuwać nad rodzeństwem. Gemini są bliźniaczkami w jednym ciele. Właśnie one czuwają nad resztą Zodiaków, aby żyło im się lepiej w tym dziwnym świecie.

Na początku uznałam tę książkę za bardzo dziwną. Fabuła w ogóle się nie kleiła, wydawało mi się, że los każdego z bohaterów to osobna historia. Brakowało mi głównego wątku. Dopiero po jakimś czasie wszystko powoli zaczęło układać się w spójną całość. Przyznam szczerze, że trochę zmęczyła mnie ta książka. Według mnie niektóre wątki ani trochę się ze sobą nie łączą, przez co nie wiedziałam, co tak właściwie czytam. Autorka chciała upchać wiele rzeczy, co spowodowało chaos. Na jednej z grup książkowych rzuciło mi się w oczy pytanie o wątek kazirodczy. Występuje on, ale pojawia się rzadko. Sceny zawierające go są opisane krótko, bez wdawania się w szczegóły.

Muszę przyznać, że zakochałam się w bohaterach, ba, nawet się z nimi utożsamiam. Z całej gromadki najbardziej polubiłam Virgo i Pisces. Każdy z nich jest wyjątkowy, wnosi coś do fabuły, a nie po prostu sobie istnieje. Nie ma podziału na dobrych i złych – postacie chcą po prostu być sobą i odnaleźć swoje miejsce w świecie, pomimo narzuconych ról. Jeśli chodzi o umiejętności, które posiadają, to również autorka wykazała się oryginalnością. Myślę, że pisarka zainspirowała się postaciami z anime, ponieważ nigdzie indziej nie widziałam takich mocy.

"Zodiaki. Genokracja" to oryginalna, nietuzinkowa powieść. Nigdy wcześniej nie miałam okazji, aby przeczytać coś takiego. Autorka spisała się na medal, gdyż naprawdę ciężko stworzyć coś nowego i nie powielać tych samych motywów. Do tego wie, kiedy przemycić między wierszami mądre treści, a kiedy sypnąć niezłym żartem. Science fiction to nie są moje klimaty, ale muszę przyznać, że zostałam pozytywnie zaskoczona. Polecam wszystkim fanom fantastyki i jej podgatunków, a także osobom, które tak jak ja eksperymentują i szukają powiewu świeżości.
https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/02/przedpremierowo-zodiaki-genokracja.html

Jak wyobrażacie sobie świat po globalnej zagładzie? Macie przed oczami same czarne scenariusze, a może rzeczywistość zmieni się o 180 stopni? Muszę przyznać, że ja rozważam obydwie opcje. Ludzkość może rozwinąć się, ale obawiam się, że po drodze istnieje niebezpieczeństwo utraty człowieczeństwa. A jak było w przypadku "Zodiaków?"

Świat odbudował się po zagładzie. Każdy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Paraliżuje mnie lęk. Nie wiem, co tym razem zrobi. Ile zostanie z mojej głowy po wyjściu z tego gabinetu. Kulę się na samą myśl o tym. Powtarzam sobie, że przetrwam. Nie złamią mnie. Nie przemówię, nie wyjawię im niczego. Tylko to mi zostało. Jedyna prawdziwa część, którą udało mi się zachować.

Obiekt Sześć-Osiem-Cztery, Jane Doe. Żadne z tych imion nie jest prawdziwe. Nie posiada innego, ponieważ nikt poza nią samą go nie zna. Przez dwa i pół roku była poddawana przeróżnym bezlitosnym eksperymentom, trzymana w celi tajnego rządowego ośrodka. Władze podejmują ostatnią próbę nakłonienia jej do współpracy. Oddają dziewczynę pod opiekę Landona Warda. Jane jest nieufna, nie wierzy w szczere intencje chłopaka. Pomimo jej wysiłków, by wytrwać w uporze, jej obrona stopniowo słabnie. Kiedy bohaterka staje przed możliwością odzyskania dawnego życia, na jaw wychodzi niebezpieczny sekret. Jane posiada moc - gdy coś mówi, powołuje to do istnienia. I tak "przemówienie" zaważy o jej życiu.

Muszę przyznać, że początek książki nie zapowiadał niczego dobrego. Co więcej, zdawała się dosyć przewidywalna. Moim zdaniem opis na okładce zdradził więcej niż powinien. Początek wydawał mi się mocno naciągany, wiedziałam, że kryje się za tym coś jeszcze. Tylko w życiu bym nie przypuszczała, że aż tyle. Autorka stworzyła coś zupełnie nowego, przynajmniej ja nigdy wcześniej nie spotkałam się z nieograniczoną mocą kreowania rzeczywistości poprzez umysł i o wiele więcej. Z przyjemnością czytałam, w jaki sposób doszło w ogóle do powstania tego typu umiejętności.

Na kolejnego plusa zasługują tutaj bohaterowie. Jane nie zachowuje się jak typowa Mary Sue czy księżniczka w opałach. Kiedy pojawiają się kłopoty, potrafi racjonalnie myśleć, a nie tylko panikować. Polubiłam ją za to. Choć muszę przyznać, że bardziej fascynuje mnie postać Landona. Nie potrafię go rozgryźć, przewidzieć jego działania. Wydał mi się typem bad boya, człowiekiem w jakimś stopniu bez uczuć, jednak w głębi duszy jest opiekuńczy, wrażliwy, a jego obojętność może wynikać z traumy.

Z czystym sumieniem mogę polecić "Szept". W tej książce znajdzie się wszystko. Wciągająca fabuła, tajemniczy nastrój, humor, zwroty akcji. Jedyne, z czym ciężko mi było się pogodzić, to narracja pierwszoosobowa. Ja po prostu za nią nie przepadam. Mam nadzieję, że autorka planuje kontynuację, ponieważ "Szept" to idealny początek serii.
https://ogrodksiazek.blogspot.com/2021/01/przedpremierowo-szept-lynette-noni.html

Paraliżuje mnie lęk. Nie wiem, co tym razem zrobi. Ile zostanie z mojej głowy po wyjściu z tego gabinetu. Kulę się na samą myśl o tym. Powtarzam sobie, że przetrwam. Nie złamią mnie. Nie przemówię, nie wyjawię im niczego. Tylko to mi zostało. Jedyna prawdziwa część, którą udało mi się zachować.

Obiekt Sześć-Osiem-Cztery, Jane Doe. Żadne z tych imion nie jest prawdziwe. Nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez wieki małżeństwa wielkich rodów były zawierane tylko i wyłącznie dla korzyści. Zapewnienie ciągłości dynastii, utrzymanie pokoju, obietnica bogactwa. Najczęściej nie pytano o zgodę żadnej ze stron, ustalano wszystko bez pytania ich o zdanie. Dwójka ludzi o zupełnie innych poglądach, wartościach, priorytetach. Czy taki związek mimo wszystko mógł się udać?

Zniszczona wojnami z Krainą Kości pustynia pragnie pokoju. Shalia, przedstawicielka jednego z klanów, jest gotowa zrobić wszystko, aby do niego doprowadzić. Z tego powodu poślubia Calixa - władcę Krainy Kości. To miejsce, w którym magia jest zakazana, a Żywioły - ludzie kontrolujący ogień, ziemię, powietrze i wodę - są zdrajcami. Za to, kim są, grożą im tortury, a nawet śmierć. Jeszcze przed koronacją Shalia dowiaduje się, że jej mąż pragnie zniszczyć każdego, kto potrafi władać magią. Na domiar złego okazuje się, że sama panuje nad żywiołem ziemi. Od tego momentu musi zadecydować, kogo chce ocalić. Siebie, rodzinę czy Żywioły.

Książka naprawdę mi się podobała, jednak mam parę zastrzeżeń. Pierwsze i najważniejsze z nich to nużący początek i powtarzanie określonych wydarzeń przez dłuższy czas. Prawdziwa akcja zaczyna się gdzieś w połowie, a tę resztę przed nią mogę określić jako zapychacz. Niby się coś działo, ale jednak nie do końca. Poza tym, czytanie o kolejnym ataku na Shalię stało się zwyczajnie nudne. Daję też minusa za przewidywalność. Już na początku domyśliłam się, co się stanie i jak potoczy się relacja z pewną ważną postacią. Miałam również wrażenie, że gdzieś po drodze zgubiła się magia. Autorka bardziej skupiła się na jej objaśnianiu niż działaniach. Po części to rozumiem, ponieważ Shalia nie mogła ot tak po prostu ćwiczyć, gdyż groziło to ujawnieniem i zapewne śmiercią. Jednak uzyskanie potężnej kontroli nad żywiołem nie stało się tak z dnia na dzień, a pod koniec dziewczyna dała niezły popis. Na parę słów zasługuje wątek romantyczny. Bardzo ucieszyło mnie to, że nie zdominował powieści, tylko rozwijał się z boku. Można go określić jako młodzieżowy - przewidywalny i momentami mocno cukierkowy. Myślę, że to mógł być celowy zabieg, aby nie pozbawiać czytelnika elementu szczęśliwego zakończenia, na tyle, na ile dało się takie stworzyć.

Muszę przyznać, że początkowo nie lubiłam głównej bohaterki. Wydawała mi się bardzo naiwna i zbyt uczuciowa. Przejmowała się losem każdego. Jej współczucie nie miało końca. Wierzyła w miłość, którą pokazali jej rodzice. Piękną i czystą. Jednak boleśnie zderzyła się z rzeczywistością. Poddaństwo, kłótnie, strach - to właśnie otrzymała. I nawet pomimo tego, co zrobił jej Calix, wierzyła, że da się go uratować. Dopiero po pewnych wydarzeniach zaczęłam patrzeć na nią inaczej. Nie zniknęło morze współczucia ani dobroci, jednak Shalia wydoroślała. Zrozumiała, że musi walczyć o swoje i nie każdego da się ocalić. Stała się twarda i waleczna - nie tylko dla siebie. Dla wszystkich bliskich jej sercu.

Ze wszystkich postaci najbardziej polubiłam Calixa oraz Galena. Historie obydwu bohaterów są trudne, ale warte poznania. Obie uczą, że czasem trzeba działać bez względu na to, jakie kłody rzuca nam pod nogi los. Bez zadawania pytań, narzekania czy użalania się nad sobą. To właśnie decyzje i działania w takich momentach nas kształtują. Pierwszy z nich wziął na siebie całe królestwo oraz opiekę nad rodzeństwem. W dodatku został okrutnie potraktowany. To właśnie ta krzywda sprawiła, że stał się zimny, bezduszny i zmienił się w tyrana. Galen również nie miał łatwo. Kiedy zrozumiał, że nie zdoła uratować brata, postanowił działać. A gdyby wydało się, co czynił - czekałby go marny los.

"Berło ziemi" ma w sobie potencjał. Mimo wyraźnych schematów, historię czyta się przyjemnie. Mam nadzieję, że kolejna część będzie tak samo dobra, ba, może nawet lepsza. Z przyjemnością poznam dalsze losy Shalii. Polecam miłośnikom fantastyki, romansów oraz baśni. Myślę, że każdy z Was odnajdzie w niej coś dla siebie. Zachęcam, aby przeczytać podziękowania. Ogromnie mnie wzruszyły.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/09/przedpremierowo-bero-ziemi-ac-gaughen.html

Przez wieki małżeństwa wielkich rodów były zawierane tylko i wyłącznie dla korzyści. Zapewnienie ciągłości dynastii, utrzymanie pokoju, obietnica bogactwa. Najczęściej nie pytano o zgodę żadnej ze stron, ustalano wszystko bez pytania ich o zdanie. Dwójka ludzi o zupełnie innych poglądach, wartościach, priorytetach. Czy taki związek mimo wszystko mógł się udać?

Zniszczona...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Gorsza siostra Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska
Ocena 7,7
Gorsza siostra Justyna Bednarek, J...

Na półkach:

Nowotwór. Dla jednych brzmi jak wyrok. Wszystkie plany, marzenia zostają przekreślone. Cały świat wywraca się do góry nogami. A innym właśnie wtedy przybywa motywacji i odwagi, aby pokonywać lęki, spełniać pragnienia. Co jednak zrobić, kiedy okazuje się, że być może nie ma ratunku?

Ida to dwudziestopięcioletnia kobieta. Ma męża i trzyletnią córkę. Od zawsze los jej sprzyjał, aż do czasu, kiedy wykryto u niej białaczkę. Początkowo udało się zatrzymać chorobę, jednak teraz powróciła ze zdwojoną siłą. Matka Idy jest zrozpaczona, nie potrafi dopuścić do siebie myśli o śmierci jedynej córki. Los zdaje się być przeciwko niej - żaden członek rodziny ani znajomy nie może być dawcą szpiku. Zdruzgotana Urszula nie potrafi dłużej ukrywać swoich uczuć. Zwierza się wujowi, benedyktynowi z Tyńca. Ten obiecuje pomóc, ale ostrzega kobietę. Na jaw wyjdą sekrety rodzinne, a sam zakonnik będzie musiał złamać tajemnicę spowiedzi.

Autorki wzięły się za trudny temat. Pisanie o chorobie, a w szczególności o nowotworze, wymaga porządnego przygotowania. W tej kwestii nie mam nic do zarzucenia, panie poradziły sobie z tym świetnie. Jednak mam wrażenie, że sytuacja Idy stanowiła jedynie pretekst, nie miała być głównym wątkiem. Tak naprawdę książka opowiada losy rodziny bohaterki. Autorki umieściły akcję w różnych ramach czasowych: czasy przedwojenne, II wojna światowa, komunizm. To dodatkowo wzbogaca fabułę o elementy, takie jak: walka w ruchu oporu, Holokaust, walka z komunizmem. Kobiety nie tylko zostają zmuszone do życia z wychodzącymi na jaw tajemnicami, ale także muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Najbardziej polubiłam Krystynę i Wandę - matkę oraz córkę. Teraz, po lekturze, zaczynam dostrzegać między nimi podobieństwo. Obydwie odrzucone przez bliskich, postawione przed trudnymi wyborami. Choć Wandy bardziej jest mi żal, przez to, co przeszła. Matka nigdy jej nie lubiła, żyła w cieniu przyszywanej siostry. To odbiło się na relacji z Urszulą, jej córką. Kobieta nie potrafiła okazać ciepła, bo sama nigdy go nie zaznała.

"Gorsza siostra" to trudna powieść. Opowiada o zdradach, braku zaufania, o życiu z konsekwencjami swoich i nieswoich decyzji. To również historia o odrzuceniu, o tym jak brak ciepła, miłości, akceptacji odbija się na człowieku i jakie ma skutki w przyszłości. Jednak to nie najważniejsze przesłanie. To ogromny apel, aby zarejestrować się w bazie dawców szpiku. Być może to właśnie ja albo Ty możemy kogoś uratować.
https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/09/przedpremierowo-gorsza-siostra-justyny.html

Nowotwór. Dla jednych brzmi jak wyrok. Wszystkie plany, marzenia zostają przekreślone. Cały świat wywraca się do góry nogami. A innym właśnie wtedy przybywa motywacji i odwagi, aby pokonywać lęki, spełniać pragnienia. Co jednak zrobić, kiedy okazuje się, że być może nie ma ratunku?

Ida to dwudziestopięcioletnia kobieta. Ma męża i trzyletnią córkę. Od zawsze los jej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Już po pierwszej części tej historii wiedziałam, że może się skończyć ponowną fazą na twórczość Maas. Zgaduję, że przez kilka następnych dni będę myśleć tylko o wydarzeniach z "Księżycowego Miasta". Być może pojawi się kac książkowy. Jednak powiem szczerze. Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej przy tej opowieści. Za to kocham autorkę. Za tworzenie czegoś, czego nie zapomnę szybko i w czym zakocham się bez opamiętania.

Po wydarzeniach z pierwszej części śledztwo zaczyna się komplikować. Okazuje się, że zmarła przyjaciółka Bryce - Danika - miała z całą sprawą coś wspólnego. Los zdaje się nie sprzyjać Bryce ani Huntowi. Coraz więcej osób zaczyna interesować się Rogiem - pradawnym artefaktem o potężnej mocy. Dodatkowo na ulicach Księżycowego Miasta grasuje kolejny demon. Czas ucieka, Gubernator się niecierpliwi, a rozwiązanie wciąż znajduje się daleko od nich. Przeszłość nie zamierza odpuścić i tylko dodaje nowe niewiadome...


Muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Maas utrzymała poziom, choć z ręką na sercu mogę przyznać, że w pewnych momentach go nawet przebiła. Nawet nie wiem, kiedy książka pochłonęła mnie całkowicie. Na początku było ciężko, pojawiło się sporo nowych informacji. To jednak plus, udowadnia, że autorka nie poszła na łatwiznę i stworzyła porządne uniwersum od A do Z. Przez większość czasu akcja nie pędzi. Zdecydowanie przeważył tutaj wątek kryminalny. Każdy rozdział przynosi nowy element układanki. Śmiało mogę stwierdzić, że wytworzył się pewien schemat. Wskazówka - badanie poszlak - ślepy zaułek/strzał w dziesiątkę. Jednak końcówka, brakuje mi słów, aby ją opisać. Akcja pędziła, było mnóstwo zwrotów. Wywołała wiele emocji. Strach, smutek, złość, radość, istna wybuchowa mieszanka. Maas wydobyła z bohaterów to, co najlepsze, ale również odsłoniła ich drugą, mroczą stronę. Krew lała się strumieniami, autorka nie szczędziła brutalnych scen.

Jeśli chodzi o bohaterów, to tutaj również nie mam o co się czepiać. Bryce pozostała tak samo odważna, szalona, zadziorna, prostu pozostała sobą. Hunt się zmienił. Przebudziły się w nim uczucia, przestał być zimną i pustą skorupą. Nie mówię oczywiście, że chłód i obojętność nie zniknęły. Zostały, co widać szczególnie pod koniec. Szczerze? Nie wyobrażam sobie Hunta bez tego. Właśnie za stanowczość, bezwzględną lojalność, bezuczuciowość w pewnych sytuacjach go pokochałam. Na pierwszy plan wysuwa się również Ruhn. Względem niego mam mieszane uczucia. Z jednej strony go polubiłam, ale z drugiej często się na niego wkurzałam. Opiekował się Bryce, był przy niej, kiedy go potrzebowała, pomagał przy śledztwie. Jednak nie zrobił nic jeśli chodzi o stosunki rodzinne. To mnie denerwowało. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach coś z tym zrobi, zwłaszcza po pewnych tajemnicach, które ujrzały światło dzienne.

Na zakończenie dodam, że Maas nie oszczędziła jednego. Źle napisanych scen łóżkowych. Podobnie jak w "Dworach" ja po prostu nie potrafię określić ich inaczej. Poza tym jest jeszcze jedna podobna rzecz między tymi seriami i w tym temacie. Idealne wyczucie czasu. Wzywasz demona? To ja pomyślę o tym, jak dobrze byłoby nam razem w łóżku. Albo jeszcze lepszy przykład. Ledwo żywy Hunt, ale na seks zawsze gotowy. Czyż to nie brzmi znajomo? Feyra i Rhys w samym środku bitwy, w namiocie...

Wciąż nie mogę otrząsnąć się po zakończeniu. Tyle emocji, zwrotów akcji. W pewnych momentach chciało mi się płakać. Tak, moje serce zostało złamane. Nie mogę doczekać się kolejnych tomów. Jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się losy Bryce, Hunta, Ruhna i reszty bohaterów. Polecam wszystkim fanom twórczości autorki i wielbicielom fantastyki. Jestem pewna, że Lunathion, tak samo jak mnie, porwie Was w wir przygody i długo nie puści.

Już po pierwszej części tej historii wiedziałam, że może się skończyć ponowną fazą na twórczość Maas. Zgaduję, że przez kilka następnych dni będę myśleć tylko o wydarzeniach z "Księżycowego Miasta". Być może pojawi się kac książkowy. Jednak powiem szczerze. Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej przy tej opowieści. Za to kocham autorkę. Za tworzenie czegoś, czego nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/05/powracajacy-koszmar-dom-ziemi-i-krwi.html

Witamy w Księżycowym Mieście! Dla każdego z Was znajdzie się miejsce. Spotkasz tutaj Fae, wampiry, archanioły, czarodziejki, wyrocznie, wilki i wielu innych ciekawych i niecodziennych towarzyszy. Innymi słowami, do wyboru, do koloru! A może odwiedzimy klub, gdzie będziemy się bawić do białego rana? Tylko uważaj! W drodze powrotnej nie wpadnij na jakiegoś trupa. Inaczej czeka Cię zabawa w detektywa.

Bryce Quinlan to mieszaniec, pół człowiek, pół Fae. Za dnia pracuje w galerii, gdzie sprzedaje magiczne przedmioty, a nocą zamienia się w szaloną imprezowiczkę. Picie, palenie, ćpanie, każda przyjemność, jaką ma do zaoferowania Księżycowe Miasto. Dodatkowo uwielbia spędzać czas ze swoją przyjaciółką - Daniką oraz jej watahą. Ich przyszłość zapowiada się wspaniale. Dokonają razem Skoku, zamieszkają ze sobą, Bryce znajdzie sobie porządnego faceta.

Pewnego wieczoru wszystko się zmienia. Po całonocnej imprezie Bryce wraca do mieszkania, a zamiast paczki przyjaciół czeka na nią obraz niczym z koszmarów. Pełno krwi i poszarpane ciała. Od tego momentu jej świat się rozpada. Złapanie winnego nie pomaga, ponieważ po pewnym czasie morderstwa zaczynają się na nowo. Bryce przysięga sobie, że nie odpuści. Pomści przyjaciół za wszelką cenę. Los zdaje się być dla niej łaskawy, ponieważ dziewczyna trafia w sam środek śledztwa, które przyniesie jeszcze więcej niewiadomych, niż mogłoby się wydawać.



Mam wrażenie, że Mass uwielbia powielać schematy w swoich książkach. Dlaczego do jej bohaterek zawsze dobiera niebezpiecznych mężczyzn? Przystojnych, z mroczną przeszłością, dla których każda jest do zdobycia. Obawiałam się, że wyniknie z tego dosyć pikantny romans, ale moje obawy na szczęście się nie spełniły. Za co jestem niezmiernie wdzięczna autorce. W życiu Bryce pojawia się Hunt Athalar - ma pomóc jej w dochodzeniu, choć po pewnym czasie schodzi to na drugi plan. Kobieta kreuje się na twardą, niebojącą się nikogo ani niczego, potrafiącą wydobyć każdą informację. Tak naprawdę jest wrażliwa, wciąż nie pogodziła się ze śmiercią przyjaciół. Każde kolejne morderstwo utwierdza zarówno Hunta, jak i czytelnika w tym przekonaniu. A co z Athalarem? Bijący od niego chłód to również maska. Zastanawiam się, czy przeznaczeniem tej dwójki nie jest przypadkiem poskładanie siebie na nowo...

Nowy świat wykreowany przez Maas mnie oczarował. Trzeba jednak cierpliwości oraz skupienia, aby wczuć się w ten klimat. Z początku wydaje się to przytłaczające. Ilość informacji jest naprawdę ogromna. Cztery domy, do których są przydzielone różne rasy, wewnętrzna hierarchia, religie, języki. Sama historia Lunathionu jest bardzo rozbudowana. Nie wolno odpuścić początku, choć jest on trudny, ponieważ czytelnik zostaje wręcz zasypany informacjami. Później w trakcie rozkręcania się akcji wszystko zaczyna łączyć się w logiczną całość i uczucie przytłoczenia znika. Autorka nie pomija żadnych szczegółów. Opisuje wszystko, od polityki po życie codzienne, a także stosunki międzyrasowe.



"Dom ziemi i krwi. Część I" to idealna pozycja dla fanów autorki oraz miłośników fantastyki. Ja znalazłam tutaj wszystko, za co pokochałam "Dwory". Czarny humor, intrygi, tajemnice, oryginalni bohaterowie oraz solidna dawka przekleństw i trunków. Nie zabrakło tutaj seksu, choć Maas oszczędziła fatalnie napisanych scen łóżkowych (chwała jej za to!). Wątek kryminalny został dobrze poprowadzony, śledztwo nie zdaje się trwać w nieskończoność. Zakończenie to otwarta furtka na dobre rozpoczęcie drugiej części. Mam nadzieję, że kolejny tom utrzyma poziom, ba, może nawet go przebije.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/05/powracajacy-koszmar-dom-ziemi-i-krwi.html

Witamy w Księżycowym Mieście! Dla każdego z Was znajdzie się miejsce. Spotkasz tutaj Fae, wampiry, archanioły, czarodziejki, wyrocznie, wilki i wielu innych ciekawych i niecodziennych towarzyszy. Innymi słowami, do wyboru, do koloru! A może odwiedzimy klub, gdzie będziemy się bawić do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Choroba. To słowo atakuje nas każdego dnia. Nie chodzi już tylko o koronawirusa, ale o zachorowanie na raka lub inną nieuleczalną chorobę. Do czego jesteś w stanie się posunąć, by to Cię nie dopadło? Nie będzie Cię obchodziło nic, nawet to, czy Twoi bliscy zgodzą się na dane rozwiązanie? Zaryzykujesz wszystko?

Aster i jej młodsza siostra Poppy po śmierci matki zostają zmuszone do przeprowadzki. Od teraz opiekę nad nimi ma przejąć Iona - siostra rodzicielki. Jest onkologiem, dodatkowo prowadzi własne badania. Właśnie z ich powodu ciotka proponuje im, by zamieszkały w ekowiosce razem z grupką studentów. Dziewczyny zgadzają się na jej propozycję. Wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia ruszają na wycieczkę, a następnie Aster budzi się sama na wyspie. Dziewczyna nie ma pojęcia, jak się tam znalazła ani gdzie jest Poppy. Wie jedynie, że musi ją odszukać. W tym samym czasie w życiu Sama - chłopaka, którego poznały podczas lotu - zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Dziadek ma nawrót choroby, a dodatkowo nastolatek znajduje coś, co pomoże uratować ukochanego członka rodziny.

Książka mi się podobała, ale nie byłabym sobą, gdybym nie ponarzekała na coś. A znajdzie się parę rzeczy. Ujmę to tak. Pomysł jest, bohaterowie są, głębszej historii nie ma. Badania nad DNA, wpływ życia w ekowiosce na studentów, to się gdzieś przewija, ale moim zdaniem wytłumaczenie tego w kilku rozdziałach to za mało. Podobnie z postaciami. Wydają się nijakie, bez przeszłości, sekretów. Parę wzmianek o dawnym życiu Aster i Poppy, trochę o Samie i koniec. Liczyłam na rozwinięcie niektórych kwestii, na przykład dlaczego Iona nie utrzymywała kontaktu z siostrą? Czemu matka dziewczyn nie chciała, by to właśnie ona zajmowała się jej leczeniem? Czy może jednak się skontaktowały? Niestety, nie dostałam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Rażące są również błędy logiczne - kamizelka ratunkowa, a w niej pełno ciężkich przedmiotów, mimo to zdołała się utrzymać na wodzie. Nie trzeba umieć dobrze fizyki, by wiedzieć, że coś jest nie tak.

Jedną z niewielu pozytywnych stron tej powieści jest dobre tempo akcji, nie za szybkie ani za wolne. Jak wspomniałam wyżej, do pozytywnych aspektów zalicza się również pomysł, szkoda jedynie, że nie w pełni wykorzystany. Tutaj muszę wspomnieć o nietypowych elementach w fabule - rozbawiła mnie jazda na płaszczce i przy okazji przypomniał mi się film "Aquaman". Do plusów dorzucę jeszcze niewprowadzenie tandetnego wątku romantycznego między Aster a tajemniczym chłopakiem z Głębin. Myślałam, że autorka zrobi z nich uroczą parę, a tu miła niespodzianka, obyło się bez zbędnych igraszek.

Podsumowując, to jedna z tych książek, o których szybko zapomnę. Nie była zła ani bardzo dobra. Przeciętna. Wydaję mi się, że autorka zostawiła sobie furtkę na kolejne części, choć mogę się bardzo mylić. Jeśli by powstały, może bym po nie sięgnęła, ponieważ zakończenie mimo wszystko mi się spodobało.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/03/przedpremierowo-piekielna-gebina.html

Choroba. To słowo atakuje nas każdego dnia. Nie chodzi już tylko o koronawirusa, ale o zachorowanie na raka lub inną nieuleczalną chorobę. Do czego jesteś w stanie się posunąć, by to Cię nie dopadło? Nie będzie Cię obchodziło nic, nawet to, czy Twoi bliscy zgodzą się na dane rozwiązanie? Zaryzykujesz wszystko?

Aster i jej młodsza siostra Poppy po śmierci matki zostają...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Co oznacza bycie wyjątkowym w dzisiejszych czasach? Wielu powiedziałoby, że posiadanie jakiegoś talentu, niecodziennego hobby czy też wyglądu. A może wcale nie trzeba spełniać żadnego z tych warunków, by takim być? Może to właśnie przeciętność i normalność może uczynić nas wyjątkowymi?

Sam to typowy nastolatek. Mieszka w małej miejscowości, chodzi do zwyczajnej szkoły, a po powrocie z niej robi zadania domowe i uczy się na klasówki. Dodatkowo ma starszego brata, Ethana, który wydaje się być emo, ale jednak nie do końca, i zbyt ciekawską młodszą siostrę, Freyę. Jego życie zmienia się diametralnie, gdy z dnia na dzień jego ojciec sprzedaje firmę, przez co rodzina staje się bardzo bogata. Nie widząc dla siebie miejsca w małym miasteczku, rodzina Sama postanawia przeprowadzić się do Londynu. Cała trójka rodzeństwa trafia do Akademii dla Zdolnych i Utalentowanych. Wszystko zapowiada się pięknie, tylko pojawia się jeden problem. Sam jako jedyny nie potrafi dopasować się do nowej rzeczywistości. Pragnie powrotu do dawnego życia, chce pozostać zwyczajnym nastolatkiem, takim, jakim był przed przeprowadzką. Czy to mu się uda, gdy wszyscy wokół próbują zrobić z niego kogoś innego?

Muszę przyznać, że pierwsze, co mnie urzekło w tej książce, to tytuł. Choć do fascynacji nim przyczynił się tato, stwierdzając, że to niespotykane, by tak nazwać lekturę. I w sumie jak bardziej o tym pomyślałam, to przyznaję mu rację. Z jednej strony "Prawie zupełnie nikt" brzmi niecodziennie, a z drugiej tak zwyczajnie. Ale chyba o to chodziło w tej całej pogoni za niezwykłością, prawda? Zaproponowałam mu, by przeczytał, ale nie chciał :D Wracając do tematu. Kolejną rzeczą, która mnie zachwyciła, to wrażenie, jakbym czytała o sobie, swoich problemach jako nastolatki. Jednym z wielu jest system edukacji, a dokładniej potrzeba jego zmiany. Nie mówię o tym, by tak jak w książce do nauczyciela mówić po imieniu czy pozwalać na używki, ale szkoła mogłaby uczyć czegoś kreatywnego, a nie słynne trzy razy "z". I dawać więcej czasu na pasje, a nie zabierać go na naukę bezsensownych i nieprzydatnych do życia rzeczy.

Jak wspomniałam we wcześniejszym akapicie, miałam wrażenie, że czytam o sobie, o rzeczywistości, która mnie otacza. Dotyczy to również bohaterów. Początkowo utożsamiałam się z Ethanem - starszym bratem Sama. Wynikało to z podobnego gustu muzycznego, trochę z zachowania, charakteru, jednak teraz dochodzę do wniosku, że jestem jak Sam. We wrześniu poszłam do nowej szkoły, poznałam nowych ludzi, a aktualnie próbuję znaleźć coś, co chcę robić w życiu i nie chodzi tylko o pisanie recenzji. I tak jak on musiałam się dopasować do czegoś innego. Pomiędzy nami jest jednak różnica. Ja zmian chciałam, a on nie. Dopiero po pewnych wydarzeniach zrozumiał, że one nie są złe, ba, nawet wyszły mu na dobre.

"Prawie zupełnie nikt" to książka o życiu nastolatków. Nie zawsze jest ono usłane różami, przeżywamy swoje problemy, takie jak brak akceptacji rówieśników, szukanie własnego miejsca czy pierwsze miłości. Nie braknie nam również szalonych pomysłów, spontanicznych decyzji i radosnych chwil. Polecam wszystkim dorosłym, którzy znowu chcą poczuć się piętnastolatkami i przypomnieć sobie swoją młodość.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/03/w-poszukiwaniu-siebie-prawie-zupenie.html

Co oznacza bycie wyjątkowym w dzisiejszych czasach? Wielu powiedziałoby, że posiadanie jakiegoś talentu, niecodziennego hobby czy też wyglądu. A może wcale nie trzeba spełniać żadnego z tych warunków, by takim być? Może to właśnie przeciętność i normalność może uczynić nas wyjątkowymi?

Sam to typowy nastolatek. Mieszka w małej miejscowości, chodzi do zwyczajnej szkoły, a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś zabiorę Was w podróż po średniowiecznej Polsce. Od razu ostrzegam: różaniec, krzyż czy Biblia niewiele pomogą. Tu królują utopce, brzeginki, wilkołaki i inne stwory. Jednak jeśli nie będziecie ich specjalnie szukać, to nie macie się czego obawiać. Szybciej znajdziecie w domu skrzata lub gadającego kota. I jeszcze jedno... bogowie wiedzą wszystko.


Jak już we wstępie wspomniałam, akcja powieści dzieje się w średniowieczu, dokładniej za rządów Bolesława Chrobrego. Bohaterem jest Medvid - wierny sługa i przyjaciel księcia. To on ochrania Bolka przed niebezpieczeństwami oraz służy mu radą, za co wiele osób go nienawidzi. Jego życie zmienia jedno wydarzenie. Pewnego poranka odkrywa, że w Gnieźnie wszyscy zniknęli. Nie tylko cały dwór, ale także zwykli ludzie. Porywacze oszczędzili tylko jednego człowieka - niemieckiego rycerza - i pozostawili dziwne ptasie ślady. Medvid, niewiele myśląc, postanawia ruszyć na ratunek księciu. Zanim jednak zabiera się do działania, prosi o pomoc przyjaciółkę - wiedźmę Gosławę. Razem z nią oraz rycerzem wyrusza, by odkryć prawdę o tym nietypowym zdarzeniu.


To jedna z tych książek, które po przeczytaniu ciężko mi jednoznacznie ocenić. Podobała mi się, ale z drugiej strony czegoś w niej brakuje. Ma dynamiczną akcję, dużo humoru, ciekawych bohaterów, pełno odniesień do mitologii słowiańskiej, ale także sporo niewiadomych. Nie wiem, czy to specjalna zagrywka autora, by mieć grunt na kolejną powieść, czy po prostu tak miało być i koniec. Marcin Mortka skupił się na jednym wątku, na poszukiwaniach oraz odkryciu tajemnicy zaginięcia księcia i reszty poddanych. A wydaje mi się, że można tu było ciekawie opisać początki wiary katolickiej w Polsce, proces tworzenia się państwa. Wiemy jednie o walkach przed objęciem rządów przez Chrobrego i o tym, że próby kultywowania dawnej religii karano. Z chęcią przeczytałabym więcej o tych sprawach.


Niestety kolejna rzecz, o której zapomniano, to bohaterowie. Tak naprawdę nic o nich nie wiemy. Skąd Medvid ma tak dobrą relację z księciem? Jak poznał się z Gosławą? Czy łączyło ich kiedyś coś więcej? Jak wdał się w pewien niebezpieczny romans? I przy okazji pisania tego akapitu, nadal się zastanawiam, czy tak miało być, czy mogę liczyć na coś więcej. Na koniec dodam jedynie, że najbardziej polubiłam Gosławę. To pewna siebie, odważna i silna kobieta. Nie przejmuje się tym, co mogą pomyśleć inni, ona po prostu działa. Zrobi wszystko, by osiągnąć cel, nie patrząc na konsekwencje. Zaskoczyło mnie to, że słuchają się jej nawet olbrzymy! Naprawdę przerażająca osoba...

Podsumowując, "Żółte ślepia" nie są ani złe, ani dobre. Po prostu wymagają rozbudowania, dokończenia. Z miłą chęcią przeczytałabym o dalszych przygodach Medvida i Gosławy. Polecam wszystkim fanom mitologii słowiańskiej. Na pewno Wam się spodoba, gdyż wszędzie jest jej pełno.
https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/02/przedpremierowo-zote-slepia-marcina.html

Dziś zabiorę Was w podróż po średniowiecznej Polsce. Od razu ostrzegam: różaniec, krzyż czy Biblia niewiele pomogą. Tu królują utopce, brzeginki, wilkołaki i inne stwory. Jednak jeśli nie będziecie ich specjalnie szukać, to nie macie się czego obawiać. Szybciej znajdziecie w domu skrzata lub gadającego kota. I jeszcze jedno... bogowie wiedzą wszystko.


Jak już we wstępie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie znam osoby, która nie zrobiłaby w życiu ani jednego żartu. Nieważne, czy udanego czy nie. Słyszałam już wiele pomysłów na dowcip, ale takich jeszcze nigdy! Muszę szczerze przyznać, że nie chciałabym paść ich ofiarą i myślę, że Wy też nie. Bo kto chciałby skosztować spaghetti z robakami albo obudzić się w środku nocy z żabą w łóżku?

Tytułowi bohaterowie to naprawdę nieprzyjemni ludzie. Pan Burak jest przeraźliwie zarośniętym facetem. Tylko oczu, czoła i nosa nie pokrywa gęsta szczecina. Jakby tego było mało, w jego buszu można odkryć resztki jajecznicy, szpinaku, paluszków rybnych i innych dziwnych rzeczy, które zjadał. Jego małżonka wcale nie jest od niego lepsza. Szpetna twarz, szklane zezujące oko, a na dodatek laska, która rzekomo służy do podpierania się. Ich specjalność to robienie sobie złośliwych żartów. Uwielbiają również zapiekankę z ptaków, które łapią w dosyć nietypowy sposób. Jednak zwierzęta zaczynają mieć dość i postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Nie tylko uwolnić się, ale też i zemścić.

Kolejna opowieść to historyjka o Panu Żwawiku. To starszy samotny i nieśmiały pan, który wzdycha do sąsiadki z wyższego piętra - Pani Sreberko. Niestety jego bojaźliwość nie pozwala mu na okazanie uczuć. Do tego dochodzi zazdrość i pragnienie, by traktowała go jak swojego żółwia, Alfika. Właśnie on staje się kluczem do serca kobiety. Martwi się ona, że jej zwierzątko nie rośnie odpowiednio szybko. Na ratunek przybywa nasz bohater z długim i wieloetapowym planem wzrostu żółwia i zdobycia wybranki.

Obie historie czyta się bardzo szybko, nie tylko ze względu na dużą czcionkę czy sporą liczbę ilustracji. Mają w sobie coś wywołującego uśmiech i śmiech, mimo że jest to książka przeznaczona dla dzieci. Jak to zwykle bywa w przypadku opowieści przeznaczonych dla najmłodszych, wypływa z nich pewien morał. Bycie miłym popłaca - wtedy w Waszym życiu wszystko ułoży się samo. I pamiętajcie, miejcie dobre myśli. Od nich się pięknieje.

"Państwo Burakowie i inne historie" to krótka podróż w czasie, pozwalająca przenieść się do czasów dzieciństwa. Pomaga zrelaksować się i zapomnieć o wszelkich troskach. Nieraz wywoła uśmiech na Waszych twarzach, podobnie jak na mojej. Polecam fanom autora, a także osobom kochającym "Charliego i fabrykę czekolady".

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/01/robaczywe-spaghetti-i-mnostwo-zowi.html

Nie znam osoby, która nie zrobiłaby w życiu ani jednego żartu. Nieważne, czy udanego czy nie. Słyszałam już wiele pomysłów na dowcip, ale takich jeszcze nigdy! Muszę szczerze przyznać, że nie chciałabym paść ich ofiarą i myślę, że Wy też nie. Bo kto chciałby skosztować spaghetti z robakami albo obudzić się w środku nocy z żabą w łóżku?

Tytułowi bohaterowie to naprawdę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mnóstwo umarłych. Wszędzie jest krew. Jej zapach miesza się z wonią palonych ciał oraz odorem śmierci. Mimo to biegniesz dalej. Strzelasz. Zabijasz. Nie chcesz. Ale musisz, inaczej zginiesz. Twoi bliscy także. W głowie masz tylko jedno pytanie: czy tylko tak da się wygrać tę wojnę?

Po tym wszystkim, co się stało, żadne z nich nie będzie takie samo. Ani Alex, ani jej przyjaciele. Jednak to nie czas na rozpamiętywanie przeszłości czy tworzenie nowych konfliktów. Aby stawić czoła Organizacji, muszą się zjednoczyć. Dlatego też bohaterowie postanawiają połączyć swoje siły z Alphas - instytucją wyszukującą osoby, których moce ujawniły się w okresie dojrzewania. Po raz kolejny nie zabraknie problemów i ran z przeszłości. I pojawi się odwieczny dylemat. Komu tak naprawdę można zaufać?

Działo się tak dużo, że nie jestem w stanie tego opisać. Już na początku zostałam totalnie zaskoczona. Muszę przyznać, że przez to, tak się wciągnęłam, że znowu przeczytałam ponad połowę w jeden dzień. Bohaterowie nie bawią się w ładne słówka, przekleństwa są na porządku dziennym, sporo przemocy, sporo krwi się przelewa. Nie zabraknie również emocjonalnej karuzeli. Autorka przenosi nas w kilka miejsc jednocześnie. W tym samym rozdziale czytamy, co dzieje się u Alex, Sebastiana czy w siedzibie Falconu. Jest to świetny zabieg, ponieważ czytelnik nie nudzi się, a także może poznać jeszcze więcej szczegółów i tworzyć własne wersje następnych wydarzeń. Najbardziej podobało mi się, że dowiadujemy się o tym, czym tak naprawdę są nadludzkie moce, w jaki sposób działają i skąd się biorą. Zaznajamiamy się również z dwoma innymi organizacjami - Alphas i Talis. Ich działanie, struktury wewnętrzne, wcześniej owiane tajemnicą, teraz są na wyciągnięcie ręki.

A ile się działo między bohaterami! Napięcie między Jeden a Alex wciąż rośnie. Chłopak zaczyna sobie uświadamiać, że na jego uczucia, nie wpływa już tylko i wyłącznie więź pomiędzy nimi. Jednak dziewczyna tęskni za Trzy. Ciężko będzie mu się z tym pogodzić. Choć, komu by nie było? Obserwujemy również przemianę innych bohaterów. Każdy z nich staje przed ciężkimi wyborami, będą musieli zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Są świadomi tego, że każdy dzień może być ich ostatnim, to odzwierciedlają ich zachowania. Myślę, że powinniśmy brać z nich przykład. Żyć, jakby jutro miało nie nadejść. Bo przecież wcale nie musi, prawda?

Serce mi pękło po raz kolejny. Nie wierzę, wciąż nie wierzę, że historia tak się skończyła. Że już się skończyła. Będę strasznie tęsknić za Alex, Jeden, Trzy, Dwa, Sebastianem i resztą. Seria "Falcon" to historia walki o siebie, o lepsze jutro, o wolność. Pełna bólu, smutku, łez, ale także nadziei, szczęścia i miłości. To opowieść o poświęceniu, by innym żyło się dobrze. Polecam "Falcon" wszystkim, którzy szukają książek pełnych zwrotów akcji oraz kipiących napięciem i emocjami.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/01/ostateczne-starcie-falcon-na-drodze-do.html

Mnóstwo umarłych. Wszędzie jest krew. Jej zapach miesza się z wonią palonych ciał oraz odorem śmierci. Mimo to biegniesz dalej. Strzelasz. Zabijasz. Nie chcesz. Ale musisz, inaczej zginiesz. Twoi bliscy także. W głowie masz tylko jedno pytanie: czy tylko tak da się wygrać tę wojnę?

Po tym wszystkim, co się stało, żadne z nich nie będzie takie samo. Ani Alex, ani jej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli widzieliście recenzję pierwszego tomu, to doskonale zrozumiecie ekspresowe tempo czytania. Po prostu nie mogłam tego zostawić, ba, zrezygnowałam nawet z oglądania serialu, by dowiedzieć się, co spotkało Alex, Jeden, Trzy i resztę bohaterów. Szczerze mówiąc, dawno nie wciągnęłam się tak bardzo w żadną serię.

Akcja ratunkowa kończy się fiaskiem. Alex zostaje zamknięta w Głównej Kwaterze, Trzy jest poddawany ciągłym torturom, a Jeden, cóż, znowu zrobili mi wodę z mózgu. Kiedy bohaterka dowiaduje się, co dzieje się z jej przyjaciółmi, postanawia zaryzykować wszystko, by ich ocalić. Zawiera umowę z dowódcą Organizacji i staje się żołnierzem Falconu.

W tej części akcja zwalnia, jednak nie przeszkadzało mi to. Dowiadujemy się wiele o Organizacji - dlaczego powstała, kto tam pracuje, jak działa, jak szkoli się rekrutów. Byłam bardzo tego ciekawa. Muszę się jednak przyczepić, ponieważ można było dokładniej opisać przebieg szkolenia Alex, jakoś strasznie szybko się to działo. I także więcej o pracy w laboratorium, o mieszankach wyłączających emocje. Zdecydowanie o nich chciałabym poznać więcej szczegółów. Akcja zwalnia również, ponieważ jej większość zajmuje planowanie oraz opisy relacji między Alex, Jeden i Trzy. Poznajemy również wydarzenia z przeszłości, tym razem nie tylko naszych chłopaków, np. przeszłość szefa Falconu. Dowiadujemy się o istnieniu jeszcze innych jednostek. Robi się gorąco i zapowiada się bardzo emocjonujący finał.

Co do bohaterów. Ogromny plus za przemianę Alex. Z przerażonej sierotki Marysi stała się odważną i twardą babką. Choć to tylko pozory. Pod tą maską skrywa troskę, strach, ból. Jest rozdarta między Jeden a Trzy. Gubi się w swoich uczuciach, nie wie, co ma robić, by jakkolwiek to naprawić. Jeden zmienił się, nie ma już tamtego chłopaka. Więź między tą dwójką jest skomplikowana, ciężko odróżnić, czy Alex działa pod wpływem łączącej ich więzi czy prawdziwych uczuć. Autorka doskonale zobrazowała, jak łatwo stać się marionetką. Trzy... najbardziej skrzywdzona postać, nie wiem, ile razy zadawałam sobie pytanie "Dlaczego go tak krzywdzisz, kobieto?" I tak, nadal go kocham i mu współczuję, mimo że zrobił wiele złego. I dostrzegam w nim to, co Alex. Mnóstwo bólu, strachu, smutku.

Droga autorko, złamałaś mi serce zakończeniem. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Mam nadzieję, że w ramach pocieszenia trzecia, niestety ostatnia część, będzie totalną petardą. I że wszystko się ułoży. Ale to nie znaczy, że zapomnę, co zrobiłaś! Jeśli pierwszym tom Wam się podobał, to na tym się nie zawiedziecie.

https://ogrodksiazek.blogspot.com/2020/01/jak-przywiazanie-moze-zniszczyc.html

Jeśli widzieliście recenzję pierwszego tomu, to doskonale zrozumiecie ekspresowe tempo czytania. Po prostu nie mogłam tego zostawić, ba, zrezygnowałam nawet z oglądania serialu, by dowiedzieć się, co spotkało Alex, Jeden, Trzy i resztę bohaterów. Szczerze mówiąc, dawno nie wciągnęłam się tak bardzo w żadną serię.

Akcja ratunkowa kończy się fiaskiem. Alex zostaje zamknięta...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to