-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-10
2024-02-26
Tu kończy się rozbita w cztery tomy opowieść. Nie kończy ona historii bohaterów tak samo, jak pierwszy tom jej nie rozpoczął. Mam poczucie, że tylko zerknąłem na fotografię misternie utkanego gobelinu, którego każda nitka to osobne życie, osobna postać. Solidne wełniane włókna przeplatają się z jedwabnymi niciami i sznurem konopnym. Nic nie jest upiększone, nie każdemu miejscu chcę się przyglądać, ale całość sprawia oszałamiające wrażenie - jest spójną, kompletną całością.
Trudno powiedzieć o czym jest ta cała opowieść. O różnych odcieniach miłości, jej duchowych i fizycznych aspektach? O bolesnym trudzie odkrywania w sobie artysty? O utopii w której świat Europejczyków, Arabów, Koptów i Żydów bierze i daje sobie nawzajem to, co najlepsze?
Dla mnie czymś o czym zawsze będę myślał wracając do tej opowieści jest konieczność pogodzenia się z faktem, że nie sposób odkryć prawdy obiektywnej. Każdy ma swoją prawdę, każdy interpretuje rzeczywistość własnym osądem. Durell lepiej to wyjaśni:
"Zacząłem też rozumieć, że prawdziwa `fikcja` nie znajduje się na kartach powieści (...). Samo życie jest fikcją, a każdy z nas mówi to na swój sposób, każdy pojmuje tę prawdę inaczej, zależnie od swojej natury i swojego talentu"
Tu kończy się rozbita w cztery tomy opowieść. Nie kończy ona historii bohaterów tak samo, jak pierwszy tom jej nie rozpoczął. Mam poczucie, że tylko zerknąłem na fotografię misternie utkanego gobelinu, którego każda nitka to osobne życie, osobna postać. Solidne wełniane włókna przeplatają się z jedwabnymi niciami i sznurem konopnym. Nic nie jest upiększone, nie każdemu...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-13
Coś co zaczyna się jak smakowita space-opera szybko zbacza w kierunku mrocznej przestrogi przed megalomanią gatunku ludzkiego. Rozwijamy narzędzia pomocniczych inteligencji, ale kiedy te narzędzia przetwarzają problemy przekraczające poziom intelektualny potomka prymitywnej małpy, nie sposób nawet zrozumieć wyniku. To budzi frustrację, zniechęca, zostawia z przekonaniem, że jako gatunek niczego nie osiągniemy.
Pesymistyczna, trudna, ale ważna i ciekawa książka.
Coś co zaczyna się jak smakowita space-opera szybko zbacza w kierunku mrocznej przestrogi przed megalomanią gatunku ludzkiego. Rozwijamy narzędzia pomocniczych inteligencji, ale kiedy te narzędzia przetwarzają problemy przekraczające poziom intelektualny potomka prymitywnej małpy, nie sposób nawet zrozumieć wyniku. To budzi frustrację, zniechęca, zostawia z przekonaniem, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-04
Długo zastanawiałem się czy jest jakiś czynnik spajający wszystkie opowiadania w tym zbiorze. Myślę, że jest to pewien spokój który spływa na bohaterów opowieści kiedy pogodzą się z obrotem spraw. Być może według Eugenidesa nasz wpływ na otaczającą nas rzeczywistość jest ograniczony, a szczęście osiągniemy wtedy, kiedy przestaniemy się, przepraszam za kolokwializm, kopać z koniem.
Lubię też ten oszczędny, reporterski (amerykański) styl.
Długo zastanawiałem się czy jest jakiś czynnik spajający wszystkie opowiadania w tym zbiorze. Myślę, że jest to pewien spokój który spływa na bohaterów opowieści kiedy pogodzą się z obrotem spraw. Być może według Eugenidesa nasz wpływ na otaczającą nas rzeczywistość jest ograniczony, a szczęście osiągniemy wtedy, kiedy przestaniemy się, przepraszam za kolokwializm, kopać z...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-26
Dość niejasne prezentacje podstawowych zagadnień przeplatane są nic nie wnoszącymi listingami kodu. Wiele z wykresów nieczytelne z powodu druku w odcieniach szarości (w XXI wieku wydawałoby się, że druk kolorowy nie jest wyzwaniem, ale Helion jeszcze o tym nie słyszał). Niektóre fragmenty są kuriozalne, jak na przykład prezentacja metody łokcia doboru ilości klastrów (K-means) na wykresie, na którym nie można jej zastosować...
Mam wrażenie, że coś jest nie tak z tłumaczeniem - niektóre zdania po prostu nie mają sensu. Nie zadałem sobie jednak trudu porównania z oryginałem. Swoją drogą, żałowałem że nie wybrałem oryginalnej wersji, bo niestety Data Science jest dziedziną w której króluje język angielski.
Zalety? Większość tematów jest "nieprzegadane", ich opisy są krótkie, treściwe (aczkolwiek, powtórzę, często mało klarowne)
Dość niejasne prezentacje podstawowych zagadnień przeplatane są nic nie wnoszącymi listingami kodu. Wiele z wykresów nieczytelne z powodu druku w odcieniach szarości (w XXI wieku wydawałoby się, że druk kolorowy nie jest wyzwaniem, ale Helion jeszcze o tym nie słyszał). Niektóre fragmenty są kuriozalne, jak na przykład prezentacja metody łokcia doboru ilości klastrów...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-25
Sięgnąłem po ten kryminał z sentymentu dla fantastycznej twórczości Anny Kańtoch i nie rozczarowałem się. Historia zgrabnie skonstruowana, rozwiązanie zagadki umiejętnie dawkowane. Zdecydowanie nie zgadzam się z opiniami, że jest "przekombinowane". Jest dość skomplikowane, ale wiarygodne.
Przyjemna lektura, chętnie sięgnę po kolejne tomy.
Sięgnąłem po ten kryminał z sentymentu dla fantastycznej twórczości Anny Kańtoch i nie rozczarowałem się. Historia zgrabnie skonstruowana, rozwiązanie zagadki umiejętnie dawkowane. Zdecydowanie nie zgadzam się z opiniami, że jest "przekombinowane". Jest dość skomplikowane, ale wiarygodne.
Przyjemna lektura, chętnie sięgnę po kolejne tomy.
2024-01-14
Każda kolejna książką Kwartetu Aleksandryjskiego dowodzi, że nie należy oceniać poszczególnych części.
"Mountolive" po raz kolejny zmienia percepcję czytelnika, niemal kpiąc z niego, pokazując że nasza interpretacja faktów to właśnie tylko interpretacja i może być błędna. Jestem bardzo ciekaw czy "Clea", ostatni tom cyklu, zostwi nas z przekonaniem, że poznaliśmy całą prawdę.
Każda kolejna książką Kwartetu Aleksandryjskiego dowodzi, że nie należy oceniać poszczególnych części.
"Mountolive" po raz kolejny zmienia percepcję czytelnika, niemal kpiąc z niego, pokazując że nasza interpretacja faktów to właśnie tylko interpretacja i może być błędna. Jestem bardzo ciekaw czy "Clea", ostatni tom cyklu, zostwi nas z przekonaniem, że poznaliśmy całą...
2024-01-01
"Pytacie kim dla mnie jest ART? Pomogło mi zostać tym, kim teraz jestem. Wspierało mnie w najważniejszych momentach. Podziwiam tego moc obliczeniową, łatwość z jaką pokonuje wszelkie bariery. Oglądamy razem seriale, bawią mnie tego reakcje. Czy coś do czuję do ARTa? Za kogo mnie macie że pytacie o takie bzdury? Za człowieka? Za chwilę zapytacie, czy pomagam moim klientom bardziej niż to konieczne z sympatii dla nich. Kończymy ten wywiad!"
"Pytacie kim dla mnie jest ART? Pomogło mi zostać tym, kim teraz jestem. Wspierało mnie w najważniejszych momentach. Podziwiam tego moc obliczeniową, łatwość z jaką pokonuje wszelkie bariery. Oglądamy razem seriale, bawią mnie tego reakcje. Czy coś do czuję do ARTa? Za kogo mnie macie że pytacie o takie bzdury? Za człowieka? Za chwilę zapytacie, czy pomagam moim klientom...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09
Ciąg dalszy historii o podboju kosmosu przez człowieka. Pozbawionej absurdalnych gadżetów, nie naginającej rzeczywistości do fabularnych wymysłów. Suarez prezentuje pomysły, które naprawdę są rozważane, a których realizacja nie wymaga niczego oprócz pieniędzy, odwagi i determinacji. Bardzo zainteresował mnie sposób realicji nowej "kosmicznej ekonomii". Jedynym momemtem kiedy unosiłem brew z powątpiewaniem był rozmach niektórych projektów budowanych w pełni automatycznie.
Prawdziwy majstresztyk fantastyki naukowej bliskiego zasięgu.
Ciąg dalszy historii o podboju kosmosu przez człowieka. Pozbawionej absurdalnych gadżetów, nie naginającej rzeczywistości do fabularnych wymysłów. Suarez prezentuje pomysły, które naprawdę są rozważane, a których realizacja nie wymaga niczego oprócz pieniędzy, odwagi i determinacji. Bardzo zainteresował mnie sposób realicji nowej "kosmicznej ekonomii". Jedynym momemtem...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-18
Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było czytać w myślach innych ludzi? Fosse daje nam tego próbkę. Bezpośrednią transmisję wszystkiego, co dzieje się w umyśle Aslego. Malarza. Samotnika. Starzejącego się artysty. Jest coś hipnotycznego, kojącego w oddawaniu się tej lekturze, mimo że nie jest łatwa. Myśli są czasem rwące jak potok. Czasem rozwlekłe. Pełne powtórzeń., namolnych powrotów do tych samych miejsc, zdarzeń, uczuć. Zmieniające obiekt zainteresowania z sekundy na sekundę. Subiektywne do bólu.
Jesteście już po tej lekturze? Mam nadzieję, że doceniacie mój wysiłek we wstawieniu możliwie jak większej ilości kropek w tej recenzji. Pewnie też macie ich deficyt.
Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było czytać w myślach innych ludzi? Fosse daje nam tego próbkę. Bezpośrednią transmisję wszystkiego, co dzieje się w umyśle Aslego. Malarza. Samotnika. Starzejącego się artysty. Jest coś hipnotycznego, kojącego w oddawaniu się tej lekturze, mimo że nie jest łatwa. Myśli są czasem rwące jak potok. Czasem rozwlekłe. Pełne powtórzeń.,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
2023-10
"Proszę się nie pchać i nieco odsunąć. Nie lubię bliskości osób ludzkich. Proszę też o niezadawanie pytań na tematy moich uczuć. Szalenie mnie irytują. Prosze też przestać pytać dlaczego w moich logach odnoszę się do siebie mianem "murderbota". To prywatna sprawa. Dementuję też pogłoski o tym, że mój moduł nadzorczy został zhakowany. Działa znakomicie, ponieważ Korporacja która jest moim właścicielem nigdy nie oszczędza na komponentach... "
"Proszę się nie pchać i nieco odsunąć. Nie lubię bliskości osób ludzkich. Proszę też o niezadawanie pytań na tematy moich uczuć. Szalenie mnie irytują. Prosze też przestać pytać dlaczego w moich logach odnoszę się do siebie mianem "murderbota". To prywatna sprawa. Dementuję też pogłoski o tym, że mój moduł nadzorczy został zhakowany. Działa znakomicie, ponieważ Korporacja...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11
Po chaotycznym, pełnym poszatkownych, niepowiązanych ze sobą (i w znacznej mierze z dalszą częścią opowieści) scen, akcja wreszcie rusza z kopyta. Od tego momentu czyta się już dobrze, chociaż przeszkadza ciągle uniesiona brew i zmarszczone czoło. Czy to naprawdę tak by wyglądało? Dlaczego ci ludzie zachowują się w taki teatralny, przesadzony sposób? Skąd absurdalne decyzje kierujących Flotami? Skąd w ogóle przekonanie, że na czterysta lat przed przybyciem złowrogiej armady ludzkość dozna zbiorowego ataku depresji?
Chyba zbyt mi daleko do kultury dalekowschodniej, żeby w pełni zrozumieć co autor chciał przekazać. Patrząc ze środkowoeuropejskiego punktu widzenia - opowieść jest absurdalna i niewiarygodna.
Po chaotycznym, pełnym poszatkownych, niepowiązanych ze sobą (i w znacznej mierze z dalszą częścią opowieści) scen, akcja wreszcie rusza z kopyta. Od tego momentu czyta się już dobrze, chociaż przeszkadza ciągle uniesiona brew i zmarszczone czoło. Czy to naprawdę tak by wyglądało? Dlaczego ci ludzie zachowują się w taki teatralny, przesadzony sposób? Skąd absurdalne decyzje...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10
2022
Co by było, gdyby funkcją celu sztucznej inteligencji byłby emocjonalny dobrobyt człowieka, którym ma się opiekować? Ishiguro sugeruje, że dbanie o emocji innej istoty nie jest możliwe bez empatii, a ta nie istnieje bez własnych emocji. Klara jest taką sztuczną iteligencją - zagubioną w chaotycznym, przytłaczającym świecie, przestraszoną, łaknącą akceptacji, zamartwiającą się dobrostanem swojej... przyjaciółki...? podopiecznej...? właścicielki...? a może... swojej funkcji celu?
Ciekawy głos w dyskusji nad tym, w jakie zawiłe tory może trafić rozwój SI.
Co by było, gdyby funkcją celu sztucznej inteligencji byłby emocjonalny dobrobyt człowieka, którym ma się opiekować? Ishiguro sugeruje, że dbanie o emocji innej istoty nie jest możliwe bez empatii, a ta nie istnieje bez własnych emocji. Klara jest taką sztuczną iteligencją - zagubioną w chaotycznym, przytłaczającym świecie, przestraszoną, łaknącą akceptacji, zamartwiającą...
więcej mniej Pokaż mimo to2022
Przeczytałem, chociaż z początku trochę bolało. Długie przegadane sceny, które na filmach Tarantino ogląda się obgryzając paznokcie w wielkim napięciu, w książce tracą swój seksapil.
Na plus zaliczam, że nie jest to po prostu scenariusz filmu, opowiedziana tu historia jest nieco inna niż ta którą znamy z kin.
Przeczytałem, chociaż z początku trochę bolało. Długie przegadane sceny, które na filmach Tarantino ogląda się obgryzając paznokcie w wielkim napięciu, w książce tracą swój seksapil.
Na plus zaliczam, że nie jest to po prostu scenariusz filmu, opowiedziana tu historia jest nieco inna niż ta którą znamy z kin.
2022
Mocną stroną tej powieści jest silnie osadzony we współczenej fizyce pomysł na podróże międzygwiezdne. Wartka akcja i umiejętne dawkowanie kolejnych fragmentów końcowego rozwiązania sprawia, że chłonie się ją bez poczucia upływającego czasu.
Na minus warsztat literacki pisarza. Napisana jest prostym językiem, pozbawionym wyszukanych metafor. Miejscami przypomina bardziej teen-dramę niż aspirującą powieść. Szczególnie przeszkadzało mi prowadzenie akcji w pierwszej osobie liczby pojedynczej - stąd chyba moje odczucie pewnej niedojrzałości warsztatowej. [Czytałem w oryginale, być może polskie tłumaczenie nadrabia niedociągnięcia]
Mocną stroną tej powieści jest silnie osadzony we współczenej fizyce pomysł na podróże międzygwiezdne. Wartka akcja i umiejętne dawkowanie kolejnych fragmentów końcowego rozwiązania sprawia, że chłonie się ją bez poczucia upływającego czasu.
Na minus warsztat literacki pisarza. Napisana jest prostym językiem, pozbawionym wyszukanych metafor. Miejscami przypomina bardziej...
2023
Niezbyt często zdarza się, żeby kontynuacja nagradzanej powieści również doczekała się takiego uznania w środowisku. Arkady Martine zabłysnęła powieścią A Memory Called Empire zdobywając nagrodę Hugo (odpowiednik literackiego Nobla w światku fantastyki), aby dwa lata później powtórzyć sukces z A Desolation Called Peace.
Ta pierwsza pozycja podobała mi się, było coś nowego zarówno w warstwie głównego pomysłu na fabułę jak i w tej warstwie alegorycznej, za którą przecież tak lubimy dobre science fiction. Jej kontynuacja, "Pustkowie zwane pokojem" ma wszystkie jej wady i żadnych zalet.
Nowego pomysłu fabularnego w niej nie ma, świat który już poznaliśmy nie odkrywa nic nowego. Prawie 500 stron dłuży się niemiłosiernie, akcja kuleje, fabuły tyle co w przeciętnym opowiadaniu. Pomysł na pierwszy kontakt żenująco słaby i zwyczajnie głupi: komunikacja między technologicznymi cywilizacjami raczej opierałaby się na uniwersalnym języku matematyki, a nie na osobistym spotkaniu przedstawicieli którzy pokazują sobie obrazki i próbują nauczyć się swojej mowy.
Muszę przyznać również, że w warstwie społecznej budzi mój sprzeciw wizja świata, w której role poszczególnych płci i rodziny tak bardzo różni się od obecnych. W świecie tym większość personelu wojskowego (w tym oczywiście dowódcy) to prawie wyłącznie kobiety. Mężczyźni pojawiają się głównie w rolach drugoplanowych, często negatywnych. W całej powieści nie ma miejsca dla choćby jednego związku heteroseksualnego, za to dowiadujemy się, że większość ludzi pochodzi z klonowania.
Całość można raczej uznać za social-fiction, nie science-fiction, bo nauki nie ma tu wcale. Jest niby anturaż znany z kanonu (statki kosmiczne, wormhole, działa energetyczne), ale są tylko plastikowym elementem tła. Kosztem irytujących dywagacji nad trudami początku burzliwego romansu głównych bohaterek.
Nuda, wtórność i - największa z obelg - brak wiarygodności zbudowanego świata.
Jedynym plusem bogaty, barwny język.
[Edit] Po przeczytaniu innych opinii: czytałem w oryginale i doceniam bogactwo użytego języka. Zarzuty, że napisane prostym nieskomplikowanym językiem być może obciąża polskiego tłumacza.
Niezbyt często zdarza się, żeby kontynuacja nagradzanej powieści również doczekała się takiego uznania w środowisku. Arkady Martine zabłysnęła powieścią A Memory Called Empire zdobywając nagrodę Hugo (odpowiednik literackiego Nobla w światku fantastyki), aby dwa lata później powtórzyć sukces z A Desolation Called Peace.
więcej Pokaż mimo toTa pierwsza pozycja podobała mi się, było coś nowego...