-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant10
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2018-09-11
2018-10-23
Maggie Stiefvater to dobrze nam już znana autorka takich książek jak "Król Kruków" czy też "Złodzieje snów". Chociaż jej twórczość jest bardzo specyficzna, to ogólnie lubię czytać jej książki jednak tym razem, to był strzał w kolano. "Przeklęci święci" książka pełna absurdu, gdzie akcja jest z rodem wyjęta z księgowości. Czyż te tabelki, cyferki i faktury nie są genialne?! No.. nie bardzo. Jednak wróćmy do książki.
To jedna z tych książek, które przeczytałam 3/4 i podziękowałam. To nie będzie długa recenzja ani emocjonalna, jednak mam nadzieję, że w jakiś sposób pomocna.
Mała osada Bicho Raro, do którego przyjeżdżają turyści, by zaznać cudu. Jednak nie zawsze, to, o co proszą, się spełnia. Kim tak naprawdę są ludzie mieszkający w osadzie? Jaka jest ich historia i rola w życiu? Dlaczego żyją w odosobnieniu? Kim jest Beatriz, Joaquin i Daniel?
Pomysł na powieść świetny! Właśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę. Może gdybym nie przeczytała, żałowałabym za jakiś czas? Tego nie wiem. To, co dało drugiego plusa mojej ocenie to okładka.
Okładka jest oryginalna. Z jednej strony skromna, bez zbędnych postaci na obrazku. Z drugiej zaś bardzo bogata. Róża, sowa.. i napisy lekko przetarte. Świetny pomysł! Trzeba przyznać, że Uroboros z natury ma bardzo dobre okładki. Brawo Wy!
Jednak okładka to nie wszystko. To, co mnie zniesmaczyło, zaskoczyło i zdziwiło to, w jaki sposób autorka chciała coś porównać do czegoś kompletnie innego. Przykładem jest ten fragment: "Nosiła sztuczne rzęsy w łonie i gdy odpadły z niej w kanale rodnym, nie marnowała czasu, by je zastąpić". Takich świetnych tekstów jest masa. Prawie na każdej stronie. Ja NIE WIEM dlaczego autorka to napisała, ale jeżeli w tę stronę idzie jej twórczość — niech zawraca, bo zaraz spadnie z klifu.
Akcji nie ma żadnych, wszystko się ślimaczy z milionem opisów. Kiedy ominiecie połowę opisów, nic nie stracicie, bo kompletnie nic nie dodają do powieści.
Chciałabym coś więcej napisać, ale nie mam czego. Bo w tej książce nie ma nic. 300 stron o niczym. Trzeba być mistrzem, by zapisać tyle stron o niczym. Lubię tę autorkę, więc jest mi po prostu przykro, bo serio nie wiem, czy będę dalej czytać jej nowe książki — jeżeli w ogóle coś jeszcze wyda.
Jedyną przyjemnością w czytaniu to żart, którego nie jest za dużo, ale zawsze coś, co spowodowało, że przeczytałam aż 3/4 książki.
Przeczytaliście to dzieło? Jakie są wasze odczucia? Może wręcz odwrotnie niż ja i jesteście nią wręcz zachwyceni? Wiadomo, gust jest jak tyłeczek — każdy ma swój. ;)
Maggie Stiefvater to dobrze nam już znana autorka takich książek jak "Król Kruków" czy też "Złodzieje snów". Chociaż jej twórczość jest bardzo specyficzna, to ogólnie lubię czytać jej książki jednak tym razem, to był strzał w kolano. "Przeklęci święci" książka pełna absurdu, gdzie akcja jest z rodem wyjęta z księgowości. Czyż te tabelki, cyferki i faktury nie są genialne?!...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-28
Dostałam możliwość zrecenzowania, uwielbianego przez młodszych czytelników, serii „Niepowszedni” autorstwa Justyny Drzewieckiej. Fakt, że okładka jest ciekawa i przyciąga wzrok, treść jest.. dziwna. Dlaczego? Zacznijmy od początku — o czym jest pierwszy tom?
Istnieją dzieci, które obdarowane są specyficznym darem. Jedni mogą leczyć, drudzy widzą z bardzo daleka, a inni wytrzymują pod wodą bardzo długo. Pewnego, słonecznego dnia Nila i jej młodsza siostra, zostają porwane przez handlarzy żywym towarem. Wspólnie z innymi dziećmi próbują uciec i wrócić do domu. Czym im się uda? Czy zostały skazane na śmierć? Co będą musiały zrobić, by walczyć o swoją godność i życie?
Brzmi świetnie, prawda? Ta historia BRZMI TYLKO świetnie. Dobra, dobra.. zacznijmy od bohaterów. Autorka stworzyła dziwne imiona, które wbrew pozorom nie przeszkadzają w czytaniu. Poznajemy między innymi Nile, Alle, Dalko i Sambora. Tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. Wyrywanie włosów z głowy zaczyna się, kiedy dowiadujemy się jakie niesamowite MOCE posiadają dzieci i jak zostały one NAZWANE. Tutaj zaczyna się już jazda bez trzymanki. Nila - posiada umiejętności leczenia, ale również zabierania życia. Ogólnie, nazywa się takich ludzi Żniwiarzami i byłoby to ok, gdyby autorka nie zmieniła tego na siłę w... ŻNIWIARKĘ.
Łzy, w tej książce dzieci płaczą, dużo płaczą. Można spokojnie powiedzieć, że płaczą cały czas, co drugą stronę wylewają łzy. Fakt, zostały porwane to zrozumiałe, że muszą zachowywać się jak dzieci. Jednak na Bogów na górze i na dole! Jak coś im pójdzie źle albo dobrze.. ciągle płaczą. Już zbierają siły, mają ciekawy pomysł, by uciec.. i znowu łzy. Na początku to rozumiałam, jednak jak książka posiada 400 stron to ciągły płacz staje się.. męczący.
Chciałabym powiedzieć, że ta fantastyka ma sens, przygody są wciągające jednak to nie prawda. Fakt, sama podróż przez różne krainy jest ciekawa. Dzieciaki poznają interesujące postacie. Jednak wszystko idzie im wbrew pozorom łatwo. Miało być napięcie, a go nie znalazłam <może schowało się pod łóżkiem? Albo zeżarłam, jak jadłam przy okazji popcorn;) > To, co mnie ponownie zawiodło to fakt, że śmierć w książce po prostu jest omijana. Jak ktoś ma zginąć napisane jest w 2 zdaniach "Został zraniony. Umarł". Dodatkowo, zauważyłam tutaj klasyczny stereotyp — jeżeli ktoś tutaj jest silny, jest również i głupi.
Wielka miłość. Jak w większości książek dla młodzieży, miłość musi być! Nie taka byle jaka, ale taka prawdziwa, piękna, niczym z Ognia i Mieczem. poważna> Jak słyszę jak 15letnia dziewczynka i 16letni chłopak odzywają się do siebie w książce "Moja Ukochana/Moja Miłości" albo "Kocham Cię od kiedy tylko ujrzałem twoje oczy" to śmiać mi się chcę. Tak powinni mówić ludzie posiadający odrobinę więcej lat <no tak dwa/trzy razy więcej> z pewnym doświadczeniem.
Dodatkowym zdziwieniem było "hej! Mamy po 12 lat! Zamieszkajmy sami!" to przecież normalne co nie? Kto by tam się przejmował, za co by oni żyli i jak by dawali radę ;)
Kończąc, nie polecam książki. Chyba, że macie za dużo wolnego czasu..
Dostałam możliwość zrecenzowania, uwielbianego przez młodszych czytelników, serii „Niepowszedni” autorstwa Justyny Drzewieckiej. Fakt, że okładka jest ciekawa i przyciąga wzrok, treść jest.. dziwna. Dlaczego? Zacznijmy od początku — o czym jest pierwszy tom?
Istnieją dzieci, które obdarowane są specyficznym darem. Jedni mogą leczyć, drudzy widzą z bardzo daleka, a inni...
Po serii „Kwiat Paproci” musiałam sięgnąć po „Wilka". Powiem szczerze, gdybym zaczęła przygodę od tej serii — pewnie nie sięgnęłabym po nic innego, co wyszło spod pióra Pani Katarzyny B. Miszczuk. Po przeczytaniu „Króla Kier” Aleksandry Polak — myślałam, że dotarłam do dna najgorszej literatury młodzieżowej z wątkami fantastycznymi. Jednak, po „Wilku” zrozumiałam, że na tym dnie, były jeszcze drzwi.. Dlaczego tak ostro oceniam tę serię? Dobra, od początku. Co było dobre, a co było wręcz beznadziejne?
Zatrzymajmy się na okładce. Wydawnictwo AB wznowiło serię „Wilk” sądzę po wielkim sukcesie „Kwiatu Paproci". Okładkę zmienili na bardziej nowoczesną. Jedyna rzecz, jaka mi się w niej podoba, to gra kolorów i srebrne napisy. Reszta za bardzo przypomina mi styl 'ala' „Pamiętniki Wampirów” czy „Zmierzch".
Dziewczyna imieniem Margo Cook przeprowadza się z Nowego Yorku do małego miasteczka Wolftown. Na pozór spokojne miasteczko skrywa wiele tajemnic, które z każdym następnym dniem zostają odkryte. Jako nowa uczennica w niewielkiej szkole, musi odnaleźć się w kompletnie innej rzeczywistości. Dziewczyna poznaje dziwnego chłopaka - Maxa Stone, do którego zaczyna czuć coś więcej niż tylko przyjaźń. Jednak on skrywa pewną niebezpieczną tajemnicę. Czy Margo pogodzi się z tym, kim tak naprawdę jest chłopak? Dlaczego tak naprawdę dziewczyna wraz z rodzicami, przeprowadziła się do tak małego miasteczka?
Taki skrót brzmi wręcz genialnie. Szkoda tylko, że książka jest tak płytka i infantylna, że aż jestem w szoku, że Grupa Wydawnicza Foxal zainteresował się tym dziełem. Jestem świadoma, że autorka miała 15 lat, kiedy wydała to dzieło. Co mi się w tej powieści NIE podoba? Można by to opisać jednym wyrazem — WSZYSTKO. Zacznijmy od bohaterki.
Margo Cook jest tak głupia, że momentami zastanawiałam się, na kim się wzorowała autorka, kreując taką postać. Jej problemy to głównie "jak wyglądam" "o matko, jaki on przystojny" "ja go chyba kocham" itp. No i oczywiście, nowa uczennica musi być najlepsza — w tym przypadku w pływaniu. PRAWIE pobiła rekord szkoły w pływaniu, chociaż sama za dobrze nie pływa. To ja się zastanawiam — kto wcześniej reprezentował szkołę w sportach wodnych, skoro uczennica, która pływała byle jak, była NAJLEPSZA. Aż strach pomyśleć..
Stereotypy — ta książka to uwielbia. Wiadomo, że każda cheerleaderka jest głupia i mega zazdrosna i sportowców. Za to sportowcy to chodzące mięśnie bez mózgu. Bo jakby inaczej. Nie można przecież złamać tych zasad i coś zmienić — bo i po co? No i żeby być 'oryginalnym' ten konflikt z cheerleaderką jest tak z czarnej dziury wyjęty, że sama się zastanawiam po co.
Opisy. Miasteczko, budynki były w miarę dobrze opisane, chociaż i tak można by się przyczepić, że skoro to fantastyka, autorka nie pokwapiła się na tajemnicze opisy, z lekką grozą albo przerażeniem. Ogólnie większa część książki to dialogi, które kompletnie nic nie wnoszą do powieści. Takie ot, zapychacz stron.
Fantastyka.. dobra tu dopiero zaczyna się fantastyka.. A dokładnie po około 250 stronach powieści — czyli prawie na samym końcu pierwszego tomu. Wiele autorów traktuje pierwszy tom z serii jako wprowadzenie do całego uniwersum czy też powieści. Nie ma w tym nic złego. Jednak tutaj.. Przez 250 stron towarzyszymy bohaterce w życiu codziennym, gdzie nic nie robi i dowiadujemy się o jej, jakże głębokich przemyśleniach z rodem "mam 16 lat, nie mam rozumu, a mój jedyny problem to miłość, ubrania i fryzura" no i oczywiście "rodzice są źli i niedobrzy".
Zagadek nie ma żadnych, tajemnic tak NAPRAWDĘ też nie. Już po kilku stronach KAŻDY może się domyślić o co chodzi i dlaczego. Coś w stylu naprawdę kiepskiego kryminału, kiedy po 5 stronach już wiecie, kto jest mordercą i dlaczego zamordował.
Chciałabym powiedzieć, że każdy powinien ją przeczytać, by wyrobić sobie swoje zdanie na jej temat, ale nie. Tym razem tego nie zrobię. Tym razem na koniec recenzji podzielę się z wami cytatem z Wiedźmina, który idealnie oddaje klimat tej książki. "Zaiste, jak mawiał król Dezmod, zaglądnąwszy po skończonej potrzebie do nocnika: „Rozum nie jest w stanie tego ogarnąć”.".
Po serii „Kwiat Paproci” musiałam sięgnąć po „Wilka". Powiem szczerze, gdybym zaczęła przygodę od tej serii — pewnie nie sięgnęłabym po nic innego, co wyszło spod pióra Pani Katarzyny B. Miszczuk. Po przeczytaniu „Króla Kier” Aleksandry Polak — myślałam, że dotarłam do dna najgorszej literatury młodzieżowej z wątkami fantastycznymi. Jednak, po „Wilku” zrozumiałam, że na tym...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to