DzikiBen

Profil użytkownika: DzikiBen

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 50 tygodni temu
37
Przeczytanych
książek
57
Książek
w biblioteczce
31
Opinii
265
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Nie jestem w żadnym wypadku rycerzem przyodzianym w błyszczącą zbroje, piewcą sprawiedliwości, ojcem dwunastolatki i takie tam, ale Lolity przetrawić nie potrafiłem. Książka brzydziła mnie, wprawiała w odrazę za każdym razem, gdy przedzierałem się przez knowania Humberta i te gęstwiny obrazowych, poetyckich opisów. Niczym konserwatywny wałkoń-kreacjonista ze wzburzeniem czytający Darwina, odłożyłem Lolitę na półkę mając wrażenie, że wbrew woli obcuje z czymś wstrętnym, śmierdzącym, głęboko złowrogim i niegodziwym. Być może złożył się na to dość przygnębiający okres w moim życiu, w którym zacząłem szczerze powątpiewać w dobrą wolę ludzi w okół, a odepchnięcie książki, której bohaterem jest nędzny i parszywy karaluch, było zrozumiałą reakcją obronną. Na pewno w przyszłości dokończę Lolitę - mam nadzieję, że z otwartym umysłem i innym usposobieniem.

Zapytajcie siebie szczerze, czy mielibyście w sobie dość irytującej przekory i arogancji, by posądzać ojców dwunastolatek o zaściankowość i konserwatyzm, ponieważ również nie mogą znieść powieści?

Moim zdaniem Lolita nie jest w żadnym razie winną podjudzaczką, tylko ofiarą - niewinną i nieuświadomioną sierotą. Zapiski Humberta jasno wskazują na to, że wykorzystałby dziewczynkę bez względu na to, czy rzucała mu zalotne spojrzenia, czy nie - był pedrylem, zwodzonym przez fiuta i instynkty, ale wciąż: wyrachowanym, zimnym, planującym pedrylem; zwykłym zboczeńcem dopuszczającym się świństw, których nie da się usprawiedliwić.

Doceniam natomiast znaczenie książki i cieszą mnie niewygodne tony, w które uderza; zwłaszcza te około-freudowskie akcenty - jakże niemodne i nie na topie dzisiaj! - które wskazują, że fetysze, preferencje seksualne wcale nie muszą mieć swoich korzeni w biologii, a nierzadko wiążą się z głęboko osobistymi, często zawstydzającymi i traumatycznymi doświadczeniami z dzieciństwa (dziwić się ludziom krytykującym adopcje dzieci przez pary homo-, bi-, transeskaulne jest pospolitą głupotą). Stylizowana na epistolografie struktura książki sprawia, że - zamiast współczuć - raczej wzgardziłem bohaterem; obsesyjnym, trawionym przez głód trzewi maniakiem-socjopatą.

Nie jestem w żadnym wypadku rycerzem przyodzianym w błyszczącą zbroje, piewcą sprawiedliwości, ojcem dwunastolatki i takie tam, ale Lolity przetrawić nie potrafiłem. Książka brzydziła mnie, wprawiała w odrazę za każdym razem, gdy przedzierałem się przez knowania Humberta i te gęstwiny obrazowych, poetyckich opisów. Niczym konserwatywny wałkoń-kreacjonista ze wzburzeniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fascynująca, emocjonalna drama z plejadą barwnych, głębokich psychologicznie postaci. Historia trzech barci, karamazowskich dusz, które umiłowały sobie skrajność - rozpustnika-hulaki, intelektualisty oraz irytująco kornego mnicha.

Jest pewna rzecz, która mnie nurtuje i irytuje zarazem. Po sądowej rozprawie, w której Dymitr zostaje niesłusznie skazany na katorgę, Krasotkin pyta Aloszę, kto w rzeczywistości ponosi odpowiedzialność za zabójstwo starego - największej kanalii w powieśći - by w odpowiedzi usłyszeć:
- Brat nie zabił, Smierdiakow zabił.
Zabawne, prawda? Smierdiakow jest przecież w takim samym stopniu bratem Aloszy, co Dymitr - obydwu łączą wyłącznie więzy krwi od strony ojca. Każdy z braci w głębi duszy musiał zdawać sobie z tego sprawę, a mimo to - wszyscy skrupulatnie milczeli; prawdopodobnie w obawie przed niechcianą konkurencją o spadek.
Nie tylko protekcjonalni wobec Smierdiakowa bracia, ale sam narrator przedstawia go niejednokrotnie jako niechlujnego i ordynarnego dupka, kompletnie ignorując powody, dlaczego stał się nim w pierwszej kolejności. Sam był pomywaczem i kuchcikiem, podczas gdy jego bracia albo tańcowali w pijatykach, albo robili karierę uniwersytecką. W mpoim prywatnym odczuciu głównym złym powieści nie jest Smierdiakow, a stary, obrzydliwy i żałosny rozpustnik, który go spłodził (oraz system carskiej Rosji, która przekreślała szanse wszystkim tym, którzy przypadkowo urodzili się w chlewie).

Dostojewski musiał zdawać sobie sprawę z niesprawiedliwośći oraz głębokich nierówności społecznych carskiej Rosji (sam zresztą romansował z socjalistami). Za dowód, że widział problem niejednoznacznie, mogą posłużyć notatki pisarza (dotyczące przyszłych części powieści), w których Alosza miał stać się zacietrzewiałym komunistą. To niesamowite - najnudniejsza i najbardziej przerysowana, ale bezdyskusyjnie najszlachetniejsza i serdeczna osoba miała w przyszłośći dołączyć do kręgu żądnych krwi rewolucjonistów. Nieśmiałą podbudowę pod bunt Aloszy można znaleźć jeszcze na stronnicach pierwszej części powieści (i, niestety, jedynej), kiedy jeden z mnichów proponuje mu kiełbasę, a ten nie odmawia. A to buntownik!
Swoją drogą - scena jest świetna, ponieważ pokazuje, jak wielki wpływ na Aloszę miał jego starszy i nieco szerszy w uszach brat, Iwan. To także fenomenalna ekspozycja niemniej barwnej postaci, Agrafeiny, która mizdrzy się do Aleksjiego w myśl zasady "zakazany owoc lepiej smakuje".

Piękno prozy Dorojewskiego osadza się w jej niezwykłej uniwersalności. Braci Karamazow można czytać jako powieść psychologiczną, rozprawę filozoficzną (wielki inkwizytor) i dyskusję polityczno-społeczną zarazem. Jeśli natomiast ktoś nie oczekuje od literatury niczego więcej niż rozrywki, powieść także spełni swą rolę jako kryminał i obyczajówka (swoją drogą zabawne, że źródłem większości cierpień i konfliktów w powieści są wiedzione emocjami, kapryśne i pełne sprzeczności kobiety, które najwyraźniej same nie zdają sobie sprawy z tego, co robią).

Must read.

Fascynująca, emocjonalna drama z plejadą barwnych, głębokich psychologicznie postaci. Historia trzech barci, karamazowskich dusz, które umiłowały sobie skrajność - rozpustnika-hulaki, intelektualisty oraz irytująco kornego mnicha.

Jest pewna rzecz, która mnie nurtuje i irytuje zarazem. Po sądowej rozprawie, w której Dymitr zostaje niesłusznie skazany na katorgę, Krasotkin...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z najwspanialszych książek Orwella - nie chcę nawet w najmniejszym stopniu psuć Wam zabawy z lektury, więc tekst poświęce samej sylwetce pisarza.
Orwell był nieporównywalnie lepszym eseistą niż powieściopisarzem. Z tego powodu powieści łączące w sobie wątki autobiograficzne ("Na dnie w Paryżu i Londynie", "W Hołdzie Katalonii", rzeczone "Birmańskie Dni") jakością znacznie przewyższały te fikcyjne (Córkę Proboszcza" czy "Aspidistre"). Doprawdy ciężko nazwać życie pisarza nudnym; choć przymiotnik "ciekawy" też bylby nieadewatny; szczególnie wziąwszy pod uwagę fakt, że sam niejednokrotnie ocierał się o własną śmierć.
Obawiam się, że nie będę oryginalny, stwierdzając, że George Orwell należy do moich ulubionych pisarzy - nie ze względu na styl i formę, które są przeciętne, nie za zawartą w książce retorykę, ale treść. Zawartość większości dzieł pisarza okupioną własną krwią i potem.
Paradoksalnie - najbardziej fascynującą cechą Orwella był fakt, iż nie był geniuszem - nie dysponował talentem Tołstoja, nie posiadał wyobraźni Kafki, a sprawności i kunsztu jego pióra nie można porównać z gracją Szekspira. Nie zrozumcie mnie źle, ponieważ wciąż był to nieprzeciętnie utalentowany pisarz.

Dlaczego jest to cecha fascynująca? Dowodzi bowiem, że nie trzeba być wcale intelektualnym tytanem, by być jedną z najbardziej przyzwoitych sylwetek, jaką widział świat literatury. Do altruizmu i głębokiego poczucia sprawiedliwości zaprowadziła pisarza li tylko jego intelektualna uczciwość oraz bezkompromisowy, często bezduszny upór w dążeniu do prawdy. Orwell w żadnym wypadku nie należał do grona kuglarzy czy propagandystów, którzy pod płaszczykiem szczodrości i szlachetnych intencji usiłują ugrać własny intere.

"Chciałem zaprotestować przeciwko tchórzliwemu nastawieniu do powstania w Warszawie brytyjskiej prasy[...]. Generalnie zostało stworzone wrażenie, że Polacy zasługują na klęskę, nawet jeżeli robią dokładnie to, do czego nawołują ich alianckie rozgłośnie w ostatnich latach [...]. To jest moje przesłanie skierowane do lewicowych dziennikarzy i generalnie do całej inteligencji. Pamiętajcie, że każdy z was zapłaci za swoją nieszczerość i tchórzostwo. Nawet nie myślcie, że przez lata będziecie służalczo lizać buty sowieckiego reżimu i nagle znowu powrócicie do duchowej godności. Raz się skurwisz – kurwą zostaniesz"

Do dziś uważam, że poniższy cytat stanowi wzorcowe świadectwo odwagi, męstwa i godnego pozazdroszczenia non-konformizmu. Postawmy Orwella w kontraście do tysiąca innych twórców, którzy, choć niejednokrotnie przewyższali pisarza talentem, nie mieli nawet jednej dziesiątej jego odwagi. Podczas gdy większość pisarzy osiada w wygodnym fortelu fikcji i powieściopisarstwa, Orwell idzie na wojnę, stając w szeregach katalońskich rewolucjonistów.

Przeciętny twórca, zapytany, dlaczego pisze, górnolotnie i pretensjonalnie odpowie - piszę z powodu głębokiej duchowej potrzeby, literatura to forma sztuki najwyższej, to kontakt z boskim majestatem. Blair natomiast z niepospolitą uczciwością i rozbrajającą szczerością wyznaje - zacząłem pisać z próżności, chciałem utrzeć nosa kolegom, pragnąłem, by mi zazdrościli. Wielu pisarzy, muzyków i poetów tworzy z pobudek niskich, ale doprawdy niewielka ilość jest w stanie to przyznać.
Orwell tuła się po przytułkach dla bezdomnych, ponieważ gardzi zgnilizną, zepsuciem i hipokryzją, które narzuca światu pieniądz - wiele źródeł wskazuje, że dobrowolnie wybrał żywot obdartego trampa, choć mógł pożyczyć pieniądze od ciotki. Znowu - wielu myślicieli tworzy idee, lecz nie zadaje sobie trudu, by skonfrontować je z rzeczywistośćią. Nietzchemu brak bezkompromisowości Zaratursty, a Marks raczej nie leczyłby się na NFZ. Orwell natomiast z właściwym dla siebie brakiem umiaru swą ideą żył i oddychał bez względu na cenę, jaką przyszło mu za ową zapłacić - pisarz nad gdakanie przekładał czyny, a tworzona przez niego literatura nie była wycieczką po krainie abstrakcyjnych majaczeń; mocno osadzona w rzeczywistości i doświadczeniu jest najwartościowszym skarbem, jaki po sobie zostawił.
Ludzie tego typu rodzą się jeszcze rzadziej niż wszelkiej geniusze.

Jedna z najwspanialszych książek Orwella - nie chcę nawet w najmniejszym stopniu psuć Wam zabawy z lektury, więc tekst poświęce samej sylwetce pisarza.
Orwell był nieporównywalnie lepszym eseistą niż powieściopisarzem. Z tego powodu powieści łączące w sobie wątki autobiograficzne ("Na dnie w Paryżu i Londynie", "W Hołdzie Katalonii", rzeczone "Birmańskie Dni") jakością...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika DzikiBen

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
37
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
265
razy
W sumie
wystawione
34
oceny ze średnią 7,6

Spędzone
na czytaniu
218
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]