rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Michał Śmielak to moje tegoroczne odkrycie, jednak w tym wypadku muszę zgodzić się z niektórymi poprzednimi opiniami: To najsłabsza książka autora... Cała intryga szyta naprawdę grubymi nićmi, brak głębszego rysu psychologicznego bohaterów, a ich motywacje nie do końca są jasne. Wątki historyczne oraz retrospekcja z seminarium wydają się być wrzucone na siłę, tak by nieco nadać objętości powieści, która i tak do obszernych nie należy.

Nadal uważam, że cykl o Kosmie jest świetnym pomysłem, w którym wysłannik kościoła bada niejasne i kłopotliwe sprawy, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. W tym tomie jednak potencjał został zmarnowany, akcja jest płytka i tak naprawdę niewiele się dzieje. Wielka szkoda, bo można było w ciekawy i jednocześnie dynamiczny, jak na kryminał przystało, sposób ukazać wątki tworzenia się sekty, kultu oraz motywacji i pobudek samozwańczych guru.

Sądzę, że autor, który ostatnio publikuje dość często chciał szybko skończyć powieść, bo zapewne gonią terminy w wydawnictwie. Nie tędy jednak droga, co pokazuje nam przykład Remigiusza Mroza. Czasem warto poczekać dopracować pomysł, no ale tak byłoby w świecie idealnym... Mam jednak nadzieję, że ukaże się trzeci tom i będzie o wiele lepszy.

Michał Śmielak to moje tegoroczne odkrycie, jednak w tym wypadku muszę zgodzić się z niektórymi poprzednimi opiniami: To najsłabsza książka autora... Cała intryga szyta naprawdę grubymi nićmi, brak głębszego rysu psychologicznego bohaterów, a ich motywacje nie do końca są jasne. Wątki historyczne oraz retrospekcja z seminarium wydają się być wrzucone na siłę, tak by nieco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to zła powieść, ale... nie jest również i dobra. To takie średniej jakości czytadło, które może być przerywnikiem między poważniejszymi lekturami. Jestem przekonany, że za jakiś czas nie będę już o nim pamiętał.

Szkoda, że autor nie raczył poinformować, że akcja dzieje się w dwóch przedziałach czasowych. W pewnym momencie myślałem, że będzie drugi zamach. Na szczęście dość szybko idzie się w tym zorientować. Niestety tego samego nie można powiedzieć o motywacjach głównych bohaterów. Prokuratorka, dziennikarka i policjant zachowują się momentami jak dzieci we mgle, bez racjonalnego uzasadnienia ich motywów i postępowań.

Akcja toczy się powoli, nie wbija w przysłowiowy fotel i momentami miałem wrażenie, że jest to dość sprawnie napisany reportaż. Do tego dochodzą drętwe dialogi i absurdalne zakończenie.

Póki co Pana Borlika odkładam na półkę z napisem "może kiedyś wrócę i dam kolejną szansę." Jest potencjał i całkiem niezłe pióro, jednak wiele trzeba jeszcze poprawić.

Nie jest to zła powieść, ale... nie jest również i dobra. To takie średniej jakości czytadło, które może być przerywnikiem między poważniejszymi lekturami. Jestem przekonany, że za jakiś czas nie będę już o nim pamiętał.

Szkoda, że autor nie raczył poinformować, że akcja dzieje się w dwóch przedziałach czasowych. W pewnym momencie myślałem, że będzie drugi zamach. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była ostatnia powieść Remigiusza Mroza, którą przeczytałem. I choć nigdy w życiu nie należy mówić nigdy, to w tej chwili ta przygoda dobiegła właśnie końca. Dziękuję Autorowi za kilka nieprzespanych nocy i emocje na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Niestety w tej chwili P. Mróz nie jest w stanie mi już nic nowego zaoferować jako czytelnikowi. Od jakiegoś już czasu odnoszę wrażenie, że każda jego powieść to niestety kalka i zbiór utartych schematów. To co na początku było pewnym powiewem świeżości, teraz stało się już tak ogranym motywem, ze po prostu nudzi.

Wszystko, co zawarte w tej książce już miało miejsce w poprzednich tomach, a Autor – wydaje się – tworzy powieść na zasadzie kopiuj-wklej z drobnymi poprawkami. W kółko to samo – Szrebska, Langer, Eliasz czyli zabili go i uciekł, kilkadziesiąt stron pisania wątków, tworzenia intrygi po to, by jednym zdaniem to obalić. Nieśmiertelni bohaterowie, ciąg logiczno-skutkowy praktycznie znikomy, a do tego teraz Chyła i Zordon, którzy mieli być chyba tylko uzupełnieniem, bo tak naprawdę oprócz śmiesznej polemiki na linii Joanna – Osica nic tutaj nie dają od siebie.

Mam wrażenie, ze P. Mróz pisze te książki po to by pisać, wyszukuje coraz to bardziej niedorzeczne motywy i okoliczności po to tylko, by powieść mogła się toczyć. Już sobie wyobrażam za kilka lat dwusetny tom serii z opisem: „Cierpiący na demencję 80-letni Forst ściga odwiecznego wroga, ale najpierw musi przypomnieć sobie kim on jest”…

To chyba najlepsze podsumowanie. Należy oddać jednak Autorowi to, że w kraju, gdzie wg badań ludzie nie czytają książek, on dzięki pisarstwu stał się celebrytą i może nie tylko się z tego utrzymać, ale i żyć na określonym poziomie. Jeśli ktoś młodszy lub starszy po sięgnięciu po jego powieść stwierdzi, że jednak czytanie jest fajne, to jest to ogromny sukces i ma to wielki sens. Dla mnie jako już doświadczonego czytelnika, dla którego literatura jest swoistą pasją to już niestety za mało. Może kiedyś autor mnie jeszcze czymś zaskoczy, tymczasem dziękuję i idę odkrywać innych – może niezbyt medialnych, ale wartych zauważenia i utalentowanych – pisarzy.

To była ostatnia powieść Remigiusza Mroza, którą przeczytałem. I choć nigdy w życiu nie należy mówić nigdy, to w tej chwili ta przygoda dobiegła właśnie końca. Dziękuję Autorowi za kilka nieprzespanych nocy i emocje na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Niestety w tej chwili P. Mróz nie jest w stanie mi już nic nowego zaoferować jako czytelnikowi. Od jakiegoś już czasu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu tej książki nasunęło mi się tylko jedno pytanie, a mianowicie: „Co to było”? Moim zdaniem poziom absurdu, nielogiczności i błędów wystrzelił „w kosmos”!

Zacznijmy jednak od początku: Do ręki dostajemy ni to thriller, ni to horror ze zgrabnym opisem, iż piątka młodych ludzi jedzie nakręcić dokument o opuszczonym miasteczku pośród lasów Szwecji, którego cała populacja, licząca blisko 900 mieszkańców w pewnym momencie gdzieś zniknęła i aż do teraz nie udało się rozwikłać tej zagadki. Brzmi to nieźle i daje spore pole manewru autorce, choć oczywiście jest to dość ograny motyw.

I już na samym początku możemy się zastanowić: Opuszczone miasteczko, do którego nikt nie zaglądał przez grubo ponad pół wieku? W dzisiejszych czasach, w dobie internetu, telewizji, powszechnej cyfryzacji naprawdę nikt się o tym nie dowiedział? Przecież to istny raj dla eksploratorów opuszczonych budynków czyli urbexów, poszukiwaczy niewyjaśnionych zjawisk, organizatorów wycieczek czy spragnionych wrażeń turystów. Doskonały przykład to choćby Prypeć i elektrownia w Czarnobylu. Ok, idźmy dalej – młodzi ludzie przyjeżdżają, ale ich zachowanie to gotowy sposób na tragedię! No przecież w opuszczonym miasteczku nic nam nie może grozić, nikt nie może tam przebywać, żadne zwierzę z lasu przecież się tam nie zapuści. I gdy raz za razem ktoś oznajmia, że kogoś widział, coś słyszał to wszyscy racjonalizują sobie, że to musiało być przywidzenie – bardzo mądre i pomysłowe!

Kiedy akcja posuwa się naprzód, przekonujemy się, że bohaterka, która prowadzi narracje odnajduje różne zapiski, dokumenty itp. Serio? Zaginęło 900 osób, prowadzono śledztwo i nikomu nie przyszło do głowy, by przeczesać całe miasto, zebrać nawet najmniejsze ślady, które mogą pomóc w rozwiązaniu sprawy? Dodatkowo obok miasta mamy jezioro i kopalnię, gdzie również się dowiadujemy, iż nikt tego nie sprawdził, bo np wejście do tuneli zostało zabarykadowane? Powtarzam: Zaginęło 900 osób!

Przejdźmy teraz do drugiego wątku powieści, którego akcja dzieje się przed sześćdziesięcioma laty i dzięki której możemy dowiedzieć się, co tak naprawdę tam się stało. Małe spokojne miasteczko, w którym życie toczy się swoim rytmem. Na początku dowiadujemy się, że miejscowa kopalnia zostaje zamknięta, co jest źródłem dramatu i braku perspektyw dla wielu mieszkańców. Mamy tu kolejną bohaterkę, która jak się okazuje jest prababcią Alice – czyli pomysłodawczyni współczesnej wyprawy. Miejscowa matrona chełpi się tym, że jest podziwiana przez wszystkich, każdemu pomoże, wesprze i jest niemal ekspertką dotyczącą życia. Chce być bardziej święta od papieża, do tego stopnia, iż bez wahania zgadza się przejąć opiekę nad niepełnosprawną intelektualnie dziewczyną, mimo protestów i wyraźnego buntu młodszej córki.

Co się dzieje dalej? Jej mąż zaczyna pić, a w miejscowej parafii pojawia się nowy pastor, który szybko zjednuje sobie mieszkańców. Sytuacja staje się coraz bardziej nerwowa, a nowy kaznodzieja w zastraszającym tempie zaczyna tworzyć dziwną sektę i podporządkowywać sobie ludność na czele z jej córką. Co w takiej sytuacji należy zrobić, kiedy inne metody wpłynięcia na ludzi nie zadziałały, biorąc pod uwagę, że działo się to w końcówce lat 50-tych? Podpowiem: Można np. napisać do ichniejszej kurii (lub poprosić o to drugą córkę, która mieszka w Sztokholmie) z prośbą o interwencję i wyjaśnienie czy naprawdę przysłali nowego księdza i odwołali poprzednego. Nie przysłali? Powiadamiamy służby, zawijają gościa i zamykają najprawdopodobniej w psychiatryku. Co robi bohaterka? Snuje się po wiosce, zamartwia i zgrywa rolę cierpiętnicy, a gdy w końcu decyduje się podjąć jakieś kroki, to jest już zdecydowanie za późno...

Generalnie jest to bardzo słaba powieść z równie beznadziejnym zakończeniem. Ktoś powie, że to przecież fikcja, rozrywka i można wybaczyć pewne błędy fabularne. Ok, to w takim razie równie dobrze można dodać, że na końcu przyleciało UFO, zabrało tych co przeżyli i bezpiecznie przetransportowało do domu. Skoro tak, to czemu nie?

Reasumując: Autorka prześlizgnęła się po tematach, a można było w ciekawy sposób pogłębić motyw pastora i jego destrukcyjnego wpływu na innych. Zrobić takie małe studium ludzkiej psychiki i zbiorowej psychozy pod wpływem jednostki. Niestety mamy tu dodatkowo słaby warsztat pisarski, masę powtórzeń i błędów na poziomie gimnazjalnego wypracowania. Rys psychologiczny postaci jest znikomy, a ich zachowania absurdalne. Jedynym plusem, którego można się doszukać był opis opustoszałego miasteczka oraz klimat grozy i tajemniczości. Był to jednak zmarnowany czas i pieniądze, które mogły być spożytkowane na o wiele lepszą literaturę. Nie polecam!

Po przeczytaniu tej książki nasunęło mi się tylko jedno pytanie, a mianowicie: „Co to było”? Moim zdaniem poziom absurdu, nielogiczności i błędów wystrzelił „w kosmos”!

Zacznijmy jednak od początku: Do ręki dostajemy ni to thriller, ni to horror ze zgrabnym opisem, iż piątka młodych ludzi jedzie nakręcić dokument o opuszczonym miasteczku pośród lasów Szwecji, którego cała...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to dla mnie największy literacki zawód w tym roku. Spore oczekiwania, potencjał na naprawdę niezłą powieść został tutaj koncertowo zmarnowany. Zacznijmy jednak od początku: Już sam tytuł i okładka wprowadzają nas w spory błąd, a znaczenie poznajemy dopiero pod sam koniec.

Główny bohater w wieku - jak możemy się domyślać - sporo po pięćdziesiątce, pije na umór (w książce co chwilę mamy opisy ile wypił i jakiego alkoholu) i wypala hurtowe ilości papierosów. Nie przeszkadza mu to jednak w dokonywaniu skomplikowanych analiz i rozwiązywaniu zagadek, a także nie ma on najmniejszego problemu, by biegać, pływać, jeździć autem i być seksualnym ogierem.

Idąc dalej w oczy może razić mnogość wątków i postaci, dobrze że chociaż na początku mamy małą ściągę, do której często byłem zmuszony sięgać. Najbardziej jednak zainteresowała mnie historia Księdza Franciszka - to najlepiej zbudowana postać pod każdym względem i aż szkoda, że mimo iż poznaliśmy jego losy, to ten wątek się urywa. Liczyłem na jeszcze jakiś smaczek.

Zakończenie z kolei jest nijakie i wręcz irracjonalne, a związki z przedwojenną historią mocno naciągane. Odnoszę wrażenie, że autorowi zbliżał się deadline w wydawnictwie, więc na siłę i szybko chciał poskładać wszystko do kupy. Średnio to wyszło.

Żeby jednak nie było, iż wszystko jest źle to muszę przyznać, że autor bardzo zgrabnie wplótł fikcyjne elementy w prawdziwe wydarzenia oraz przeprowadził naprawdę porządny research. Dodatkowo mogliśmy dowiedzieć się sporo o często przemilczanych, a bardzo sensacyjnych faktach z PRL, co na pewno ma spory wymiar edukacyjny.

Sądzę jednak, że powieść skierowana jest głównie do mieszkańców Wielkopolski, a w szczególności tych z Wolsztyna i okolic oraz miłośników historii i polityki. Jeśli nie zaliczacie się do żadnej z tych grup, możecie sobie z czystym sumieniem odpuścić lekturę.

Jest to dla mnie największy literacki zawód w tym roku. Spore oczekiwania, potencjał na naprawdę niezłą powieść został tutaj koncertowo zmarnowany. Zacznijmy jednak od początku: Już sam tytuł i okładka wprowadzają nas w spory błąd, a znaczenie poznajemy dopiero pod sam koniec.

Główny bohater w wieku - jak możemy się domyślać - sporo po pięćdziesiątce, pije na umór (w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Serię czytam już tylko z przyzwyczajenia. Pamiętam, że gdy wychodziła pierwsza powieść, byłem bardzo zadowolony. Wiele było już dzieł o prawnikach, ale tutaj mieliśmy taki mały powiew świeżości. Niestety z biegiem czasu zrobiła się z tego swoista telenowela.

Najnowsza powieść z serii podobała mi się z kilku powodów: Po pierwsze nie było tutaj niestworzonych fantastycznych banialuków typu: Langer wiecznie żywy, wspinaczka na Mount Everest itp. Zamiast tego mamy tu typowy prawniczy thriller, a akcja skupia się na prowadzonej sprawie, relacjach między bohaterami czy walce o władzę w kancelarii. Oczywiście nie jest to wysokiej jakości literatura, a wszystko to - możemy odnieść wrażenie - już gdzieś było.

Chyłka zaczyna jednak przypominać coraz bardziej karykaturę samej siebie, choć i tak w tym tomie można odnieść wrażenie, że nieco spuściła z tonu. Postaram się teraz nie spojlerować i napisać dość oględnie: Myślę, że to najlepszy moment, by z godnością zakończyć tę serię. Joanna osiągnęła zamierzone cele zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym, a posiadanie potomka też zapewne jest już tylko kwestią czasu. Dobrze, że - jak pisze autor - kontynuacja ich przygód będzie już w kolejnej części serii o Komisarzu Forście. Na tym jednak powinien być zdecydowany koniec. Owszem zżyliśmy się z bohaterami i nic nie stoi na przeszkodzie, by gdzieś drugoplanowo przewinęli się w innych powieściach "Mrozowego Uniwersum".

Obawiam się jednak, że póki kasa się zgadza to autor taśmowo będzie produkował kolejne "Chyłki". Jego święte prawo, gdyż pracuje i uczciwie zarabia. Jeśli jednak P. Remigiusz Mróz to przeczyta, chciałbym, by zadał sobie może trochę retoryczne pytanie: Czy możemy tu jeszcze mówić o sztuce pisarskiej czy jest to już masowa komercyjna produkcja wątpliwej jakości "czytadełek"? I niech jako puentę każdy z nas również sobie odpowie. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam :)

Serię czytam już tylko z przyzwyczajenia. Pamiętam, że gdy wychodziła pierwsza powieść, byłem bardzo zadowolony. Wiele było już dzieł o prawnikach, ale tutaj mieliśmy taki mały powiew świeżości. Niestety z biegiem czasu zrobiła się z tego swoista telenowela.

Najnowsza powieść z serii podobała mi się z kilku powodów: Po pierwsze nie było tutaj niestworzonych fantastycznych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Świat według Kiepskich. Zwariowana historia kultowego serialu Polsatu Jakub Jabłonka, Paweł Łęczuk
Ocena 6,8
Świat według K... Jakub Jabłonka, Paw...

Na półkach:

Potencjał był na coś o wiele lepszego. Generalnie książka to zbiór anegdot opowiedzianych przez twórców i aktorów. Niestety wszyscy wystawiają tu sobie laurki, chwalą się itp. Scenarzyści dodatkowo narzekają ile kosztowało ich to pracy, wyrzeczeń itp. (ale wiadomo, że żaden pieniądz nie śmierdzi). Szkoda, że ciężar przeniesiono głównie na opowieść o producentach i scenarzystach, a wypowiedzi aktorów są jedynie wstawkami. Nie mniej uważam, że pozycja warta przeczytania dla każdego miłośnika serialu, choć uważam że można było to zrobić lepiej. Z sentymentu daję "6", ale mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się o wiele lepszej publikacji na temat "Świata wg. Kiepskich".

Potencjał był na coś o wiele lepszego. Generalnie książka to zbiór anegdot opowiedzianych przez twórców i aktorów. Niestety wszyscy wystawiają tu sobie laurki, chwalą się itp. Scenarzyści dodatkowo narzekają ile kosztowało ich to pracy, wyrzeczeń itp. (ale wiadomo, że żaden pieniądz nie śmierdzi). Szkoda, że ciężar przeniesiono głównie na opowieść o producentach i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czym charakteryzuje się dobra powieść? Z pewnością jednym z warunków jest to, iż czyta się ją bez przerwy i nie ważne, że jest trzecia w nocy, a trzeba wstać trzy godziny później. Poprzednie części cyklu takie właśnie były - czytałem w przerwie w pracy, w komunikacji itp; będąc ciekawym jak zakończy się starcie Mortki z Borzestowskim. Minęło kilka lat i chyba nie było serii, na którą czekałbym z tak wielkim utęsknieniem, więc z radością przyjąłem fakt, że jeden z moich ulubionych literackich bohaterów powraca. Oczywiście miałem na uwadze komentarze autora, że od poprzednich wydarzeń minęło aż 11 lat i siłą rzeczy bohaterowie, musieli przejść przemianę. Niestety srodze się zawiodłem. Mortka to już nie jest ten sam Mortka - zatracił gdzieś swój instynkt, nie czuć praktycznie żadnej intrygi, gdyż od początku wiemy kto zabił, a powieść jest raczej wątłej jakości obyczajówką z prywatnymi poglądami pisarza, niż rasowym kryminałem. Poza tym sporo błędów fabularnych, literówek i pomyłek w zdaniach, w tym najważniejszy: błąd w nazwisku "Suchej", do którego przyznał się sam autor na jednym z forów. Mam wrażenie, że korekcja była zrobiona nieco po łebkach. Dodatkowo bohater nie pamięta nazwiska poprzedniej partnerki, z którą spotykał się jeszcze w Warszawie. Tak mógłbym wymieniać, ale po co. Konkludując, nie jest to dobra powieść, ale liczę na to, że Pan Wojciech wyciągnie wnioski, a sam bohater powróci do Polski i znów stanie się tym komisarzem, którego dobrze znamy. Moja ocena jest o wiele zawyżona z sentymentu dla poprzednich części cyklu i szacunku dla Pisarza, mając nadzieję, że był to jedynie "wypadek przy pracy".

Czym charakteryzuje się dobra powieść? Z pewnością jednym z warunków jest to, iż czyta się ją bez przerwy i nie ważne, że jest trzecia w nocy, a trzeba wstać trzy godziny później. Poprzednie części cyklu takie właśnie były - czytałem w przerwie w pracy, w komunikacji itp; będąc ciekawym jak zakończy się starcie Mortki z Borzestowskim. Minęło kilka lat i chyba nie było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydając na produkt jakim jest powieść swoje ciężko zarobione pieniądze, mam prawo skrytykować i wyrazić opinię, a ta - używając eufemizmu - nie będzie najlepsza. Wiem, że narażę się większości "Chyłkomaniaków", do których sam należałem, aczkolwiek będę zmuszony spasować.

Pan Remigiusz popełnił tutaj największą pisarską zbrodnię. Każdy artysta z pewnością wie, iż lepiej pozostawić u odbiorcy niedosyt niż przesyt. Niestety Autor doszedł do tego momentu, że mam po prostu dość. To ostatni moment, by zakończyć serię. Każda następna część będzie jak kolejny sezon "M jak miłość" naciągana, przekombinowana i na siłę przedłużana. To już nie ta sama Chyłka i nie ten sam Zordon, gdzieś jakby po drodze zniknęła koncepcja thrillera prawniczego, a powstało w zasadzie takie nie wiadomo co. Niby to kryminał, niby powieść obyczajowa. Jak coś jest o wszystkim, to tak naprawdę o niczym.

Nie mogę zarzucić pisarzowi, że ten nie potrafi pisać. Pan Mróz jak mało kto potrafi zbudować suspens i napięcie. Ale to chyba wszystko co mogę pozytywnego powiedzieć. Od czasu "Inwigilacji" z każdą powieścią Autor obniża loty.

Czasem mam wrażenie, że to już nie sztuka, a masowa produkcja marnej jakości czytadeł, nastawiona na szybki zysk. Nie tędy droga. Coś co mogło być dobre na początku, niekoniecznie przyniesie sukces za n-tym razem. Może warto zastopować i zamiast tego wydawać jedną - dwie powieści rocznie, które będą dopracowane, a ich tematyka świeża i nie powtarzająca się. Pan Mróz - z całym szacunkiem - robi się wtórny i ja na jakiś czas odpuszczę sobie jego pozycje. Obawiam się teraz o kontynuację "Wotum Nieufności". Może warto poczekać z premierą, dopracować i wydać świetną książkę, której nie będzie można niczego zarzucić.

Panie Remigiuszu to ostatnia szansa na godne pożegnanie z serią. Może inni czekają na dalsze części, niestety ja się do nich nie zaliczam. Dla mnie seria o Chyłce i Zordonie właśnie się zakończyła.

Wydając na produkt jakim jest powieść swoje ciężko zarobione pieniądze, mam prawo skrytykować i wyrazić opinię, a ta - używając eufemizmu - nie będzie najlepsza. Wiem, że narażę się większości "Chyłkomaniaków", do których sam należałem, aczkolwiek będę zmuszony spasować.

Pan Remigiusz popełnił tutaj największą pisarską zbrodnię. Każdy artysta z pewnością wie, iż lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Remigiusz Mróz to fenomen na rodzimym rynku literackim. Można go lubić lub nie, ale z pewnością nie można przejść obok jego twórczości obojętnie. Tym razem autor sięga po tematykę określaną jako horror religijny i ... powinien to być jego pierwszy i ostatni raz. Owszem jest to fikcja literacka, ale to co miało straszyć, intrygować - po prostu śmieszy. Momenty opętania nie wywołują przysłowiowej gęsiej skórki, a wydarzenia ze strony na stronę stają się coraz bardziej infantylne aż do wprost irracjonalnego zakończenia. Może gdyby autor dopracował tę powieść, była by szansa na pewne novum, a tak wyszło takie literackie nie wiadomo co. Początek jest nawet obiecujący, ale im dalej w las, tym więcej drzew. Uwielbiam Remigiusza Mroza i jego cykle o Chyłce czy Forście, ale z taką tematyką powinien jednak dać sobie spokój. Nie polecam.

Remigiusz Mróz to fenomen na rodzimym rynku literackim. Można go lubić lub nie, ale z pewnością nie można przejść obok jego twórczości obojętnie. Tym razem autor sięga po tematykę określaną jako horror religijny i ... powinien to być jego pierwszy i ostatni raz. Owszem jest to fikcja literacka, ale to co miało straszyć, intrygować - po prostu śmieszy. Momenty opętania nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ludzi od zawsze intrygowały tajemnice. Nie ma więc chyba bardziej tajemniczego wydarzenia jak wybór nowego papieża, zwany Konklawe. Kardynałowie zamknięci w Kaplicy Sykstyńskiej w całkowitej izolacji przed światem dokonują wyboru nowego Biskupa Rzymu. Oczywiście nic, co zostało powiedziane za zamkniętymi drzwiami nie może ujrzeć światła dziennego, toteż wszystkie karty do głosowania, notatki itp. są palone. Robert Harris tymczasem "zamyka" nas we wnętrzu Kaplicy Sykstyńskiej i pozwala wziąć udział w najbardziej tajemniczym wydarzeniu na świecie... Oczami Kardynała Lomeliego widzimy przebieg wyborów i od początku zdajemy sobie sprawę, że łatwo nie będzie. Ponoć nad głosowaniem czuwa Duch Święty i to On daje wskazówki elektorom kogo wybrać. Szybko jednak poddajemy w wątpliwość to stwierdzenie, a może to jednak my się mylimy? Harris niejednokrotnie zasypuje nas tego rodzaju moralnymi i duchowymi dylematami. A jeśli dodamy do tego pojawienie się w ostatniej chwili kardynała "in pectore" czyli "w sercu" (wybieranego przez Papieża bez informowania o tym Kościoła i Kurii), wywlekanie co chwila "trupów" z szafy i wręcz niespodziewane zakończenie, nie wypada nam nic innego jak sięgnąć po tę niesamowitą, a jednocześnie genialną w swej prostocie powieść. Zatem wraz z grupą Kardynałów zamknijmy się w Kaplicy Sykstyńskiej... Jak rozstrzygną się wybory?

Ludzi od zawsze intrygowały tajemnice. Nie ma więc chyba bardziej tajemniczego wydarzenia jak wybór nowego papieża, zwany Konklawe. Kardynałowie zamknięci w Kaplicy Sykstyńskiej w całkowitej izolacji przed światem dokonują wyboru nowego Biskupa Rzymu. Oczywiście nic, co zostało powiedziane za zamkniętymi drzwiami nie może ujrzeć światła dziennego, toteż wszystkie karty do...

więcej Pokaż mimo to