-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
"Moje przyjaciółki i znajome nie mają w sobie nic z drobiu. Bo jeśli jest się kurą, to jest się nią niezależnie od aktualnego miejsca bytowania. Mogą więc istnieć: kury biurowe, kury pocztowe, kury biznesowe, kury szkolne, kury przychodniane, kury sklepowe, kury polityczne... itp. Myślę, że nazwa "kura domowa" została wylansowana przez inne przedstawicielki drobiu, które prowadząc czynne życie zawodowe, chcą przez sam ten fakt ukryć swoją kurowatość" - takie właśnie słowa wkłada w usta swojej bohaterki Agnieszka Grzelak (żona Szymona Grzelaka, autora "Dzikiego ojca" - a oprócz tego pisarka i malarka). Kamila Wrzos, pracuje w domu, zajmując się wychowywaniem czterech córek. Z natury jest samotniczką, nie cierpi monotonnych prac, więc po jedenastu latach takiego trybu życia dosięga ją zmęczenie i frustracja. Mimo poczucia wypalenia stara się jednak okazywać miłość mężowi i dzieciom.
"Matecznik" to (na szczęście) nie tyle smutne wyznania przemęczonej kobiety, co pełna humoru opowieść o codzienności, o niezbyt lubianych obowiązkach, ale i o rozwijaniu zainteresowań, ale przede wszystkim opowieść o darze, jakim jest czas. To także pytanie o sposób wychowania (autorka często odnosi się do sztandarowej już chyba pozycji "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły" A. Faber i E. Mazlish) oraz o stawianie granic. Agnieszka Grzelak ma poglądy podobne do mężowskich, ale pisze zupełnie inaczej, kobiecym okiem zauważając wiele szczegółów w zachowaniu dzieci, które mężczyźnie zapewne umkną.
Książkę czyta się dobrze, można się nieźle pośmiać - a jednocześnie nie pozostawia ona czytelnika bez refleksji.
"Moje przyjaciółki i znajome nie mają w sobie nic z drobiu. Bo jeśli jest się kurą, to jest się nią niezależnie od aktualnego miejsca bytowania. Mogą więc istnieć: kury biurowe, kury pocztowe, kury biznesowe, kury szkolne, kury przychodniane, kury sklepowe, kury polityczne... itp. Myślę, że nazwa "kura domowa" została wylansowana przez inne przedstawicielki drobiu, które...
więcej mniej Pokaż mimo toJak dla mnie - przereklamowana, niestety...
Jak dla mnie - przereklamowana, niestety...
Pokaż mimo toCiąg dalszy "Dziewcząt...". I znowu - piękna i smutna zarazem.
Ciąg dalszy "Dziewcząt...". I znowu - piękna i smutna zarazem.
Pokaż mimo toGenialne obserwacje, malarskie opisy... kto teraz tak pisze?
Genialne obserwacje, malarskie opisy... kto teraz tak pisze?
Pokaż mimo to
Święty Franciszek z Asyżu mawiał: "Bezustannie ucz Ewangelii, w razie konieczności używaj słów". W lipcu tego roku spotkałam osoby, które uczestniczyły w ewangelizacji autostopowej. Nie znaczy to oczywiście, że rzucały się na użytkowników czterech kółek, wydając słynny okrzyk bojowy: "Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki nawracać chcę!". Jeśli rozmowa zeszła na tematy wiary, dzieliły się świadectwem, przede wszystkim jednak były towarzyszami drogi, ogarniającymi napotkanych ludzi modlitwą. Uczyły się też zawierzenia Bożej Opatrzności. Rekolekcji przed rozpoczęciem posługi udzielał ewangelizatorom właśnie o. Krzysztof Pałys, dominikanin.
"Ludzie ósmego dnia" to zapis autostopowej wyprawy o. Krzysztofa i jego współbrata, o. Macieja Chanaki, do Skopje, miejsca narodzin Matki Teresy. Przez osiem dni (bo tyle właśnie trwała) ojciec prowadził dziennik podróży, notatki zapisując w telefonie komórkowym. "Nie interesowały nas wielkie miasta i tłumnie oblegane zabytki. Żadnych przewodników, baz noclegowych, miejsc, które "koniecznie trzeba zobaczyć". Byliśmy spragnieni słuchania historii mieszkających tam ludzi. Takich zwyczajnych, miejscowych, którzy po swojemu szukają sensu otaczającego ich świata. Słowo "zwyczajny" nie jest jednak właściwe. Zwyczajność jest pozorem, który odbiera ostrość widzenia. Spotkania z tymi osobami odsłaniały niezwykłość, której wcześniej nie potrafiłem dostrzec". Zapisując rozmowy, kapłan zwraca uwagę na tajemnicę ludzkiego serca, do którego tylko Bóg potrafi dotrzeć. Ojcowie przemierzają drogę w habitach dominikańskich, sam ich widok jest więc już znakiem. Ciekawe, że pewien zadeklarowany ateista nie może się wręcz od nich odczepić... Książka to także opowieść o ubóstwie, trudzie i doświadczeniu Bożej Opatrzności (jakże ważnym dla Matki Teresy). "Ludzie nieraz rozczarowują, wystarczy uczciwie spojrzeć na samego siebie. Na szczęście Bóg nie zawodzi nigdy. Historia pokazuje, że gdy coś się wali, tam wówczas Bóg posyła swoich przyjaciół. Wymyśla plan awaryjny, ponieważ jest wierny swojemu przymierzu".
Wyprawa pozostawiła w młodych kapłanach pragnienie większego zaufania Bogu, szaleństwa wiary. "Czy polecam taki rodzaj podróży?" - pyta autor. - "Absolutnie nie. Od Jego cudów można się uzależnić. Bóg nam świadkiem".
Refleksje o. Krzysztofa zostały wzbogacone rysunkami Jolanty Franus, doskonale oddającymi klimat odwiedzanych miejsc.
Święty Franciszek z Asyżu mawiał: "Bezustannie ucz Ewangelii, w razie konieczności używaj słów". W lipcu tego roku spotkałam osoby, które uczestniczyły w ewangelizacji autostopowej. Nie znaczy to oczywiście, że rzucały się na użytkowników czterech kółek, wydając słynny okrzyk bojowy: "Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki nawracać chcę!". Jeśli rozmowa zeszła na...
więcej Pokaż mimo to