"Gdyby tęsknota była dyscypliną olimpijską, już dawno zdobyłabym dla nas złoto".
Paula cierpi. Minęło dwa lata od śmierci jej brata, a ona nadal nie potrafi się pozbierać. Egzystuje w zawieszeniu od tamtego momentu i sama nie wie, co ze sobą zrobić, bo dalsze życie bez Tima wydaje jej nie mieć sensu. Paula jest praktycznie na samym dnie emocjonalnym, kiedy zupełnie przypadkowo nocą na cmentarzu poznaje osiemdziesięciotrzyletniego Franka, a ich krótkie spotkanie przeradza się w dłuższą przygodę - z kamperem, podróżą, psem i kurą.
"Rów Mariański" ma dla mnie vibe książek Harukiego Murakamiego, które generalnie lubię - ale kiedyś podobały mi się bardziej. Najgłębszy rów oceaniczny na Ziemi jest tutaj metaforą żałoby, a tytuły rozdziałów ściśle powiązane są z jego głębokością i etapem, na którym jest Paula w radzeniu sobie ze swoją rozpaczą. Trudny temat śmierci przeplatany jest humorystycznymi wstawkami, opisami przyrody (Dolomity!) i przeróżnymi ciekawostkami (najbardziej spodobała mi się historia o wyprawie Franklina).
Dość przyjemnie śledzi się losy bohaterów, choć potrzebowałam trochę czasu, by bardziej zainteresować się tą historią - początek był dla mnie dość toporny i musiałam przez niego po prostu przebrnąć. Również narracja z pierwszej osoby w formie opowieści dla młodszego brata momentami mnie irytowała - były momenty przy dłuższych rozdziałach, że zapominałam, iż jest to adresowane do Tima, aż nagle pojawiały się jakieś bezpośrednio do niego kierowane wstawki, niektóre dość dziwaczne. Wydaje mi się, że forma listów bardziej by mi tu pasowała. Do tego historia okazała się niestety dość przewidywalna, w szczególności jej koniec.
Całościowo "Rów Mariański" wypadł po prostu w porządku. Jest to przyjemna, melancholijna opowieść o smutku i wychodzeniu z żałoby, jednak ze swą prostą fabułą myślę, że bardziej mogłaby spodobać się mojej mamie czy babci.
"Gdyby tęsknota była dyscypliną olimpijską, już dawno zdobyłabym dla nas złoto".
Paula cierpi. Minęło dwa lata od śmierci jej brata, a ona nadal nie potrafi się pozbierać. Egzystuje w zawieszeniu od tamtego momentu i sama nie wie, co ze sobą zrobić, bo dalsze życie bez Tima wydaje jej nie mieć sensu. Paula jest praktycznie na samym dnie emocjonalnym, kiedy zupełnie...
"Gdyby tęsknota była dyscypliną olimpijską, już dawno zdobyłabym dla nas złoto".
Paula cierpi. Minęło dwa lata od śmierci jej brata, a ona nadal nie potrafi się pozbierać. Egzystuje w zawieszeniu od tamtego momentu i sama nie wie, co ze sobą zrobić, bo dalsze życie bez Tima wydaje jej nie mieć sensu. Paula jest praktycznie na samym dnie emocjonalnym, kiedy zupełnie przypadkowo nocą na cmentarzu poznaje osiemdziesięciotrzyletniego Franka, a ich krótkie spotkanie przeradza się w dłuższą przygodę - z kamperem, podróżą, psem i kurą.
"Rów Mariański" ma dla mnie vibe książek Harukiego Murakamiego, które generalnie lubię - ale kiedyś podobały mi się bardziej. Najgłębszy rów oceaniczny na Ziemi jest tutaj metaforą żałoby, a tytuły rozdziałów ściśle powiązane są z jego głębokością i etapem, na którym jest Paula w radzeniu sobie ze swoją rozpaczą. Trudny temat śmierci przeplatany jest humorystycznymi wstawkami, opisami przyrody (Dolomity!) i przeróżnymi ciekawostkami (najbardziej spodobała mi się historia o wyprawie Franklina).
Dość przyjemnie śledzi się losy bohaterów, choć potrzebowałam trochę czasu, by bardziej zainteresować się tą historią - początek był dla mnie dość toporny i musiałam przez niego po prostu przebrnąć. Również narracja z pierwszej osoby w formie opowieści dla młodszego brata momentami mnie irytowała - były momenty przy dłuższych rozdziałach, że zapominałam, iż jest to adresowane do Tima, aż nagle pojawiały się jakieś bezpośrednio do niego kierowane wstawki, niektóre dość dziwaczne. Wydaje mi się, że forma listów bardziej by mi tu pasowała. Do tego historia okazała się niestety dość przewidywalna, w szczególności jej koniec.
Całościowo "Rów Mariański" wypadł po prostu w porządku. Jest to przyjemna, melancholijna opowieść o smutku i wychodzeniu z żałoby, jednak ze swą prostą fabułą myślę, że bardziej mogłaby spodobać się mojej mamie czy babci.
"Gdyby tęsknota była dyscypliną olimpijską, już dawno zdobyłabym dla nas złoto".
więcej Pokaż mimo toPaula cierpi. Minęło dwa lata od śmierci jej brata, a ona nadal nie potrafi się pozbierać. Egzystuje w zawieszeniu od tamtego momentu i sama nie wie, co ze sobą zrobić, bo dalsze życie bez Tima wydaje jej nie mieć sensu. Paula jest praktycznie na samym dnie emocjonalnym, kiedy zupełnie...