Gdzieś na południu Toskanii
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Pascal
- Data wydania:
- 2013-08-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-08-14
- Liczba stron:
- 288
- Czas czytania
- 4 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788376422060
- Tłumacz:
- Alicja Skarbińska-Zielińska
- Tagi:
- Toskania Włochy
W tej książce jest słońce, optymizm, przygody i mnóstwo wybornego jedzenia.
Gdzieś na pograniczu Toskanii i Umbrii Diana i David znajdują swoje miejsce na ziemi. Ich opowiedziana z wdziękiem i dowcipem historia przenosi nas w świat włoskiej zmysłowości, kamiennych miasteczek i rozpływających się w ustach potraw.
Są tu i zwaśnieni sąsiedzi, i dom pamiętający czasy Leonarda da Vinci, i pachnąca tymiankiem pasta fresca. A przede wszystkim jest Lubriano -bajkowe średniowieczne miasteczko, w którym czas płynie zupełnie inaczej i skąd nie ma się ochoty wyjeżdżać.
Jakie niespodzianki na Via Roma 17 zostawiła bohaterom zwłowroga signora Morelli? Co za skarby kryje w sobie zapomniane annesso?Czemu królik Signory Gaspari wart jest 6 tysięcy dolarów,a włoski dzień zaczyna się i kończy zawsze w miejscowym caffe’?
Słoneczna lektura dla italofilów, miłośników pogodnych lektur, a także smakoszy włoskiej kuchni. Wreszcie coś dla wielbicieli Frances Mayes i Ferenca Mate’.
Książka zawiera pyszne przepisy kuchni toskańskiej i umbryjskiej, które od razu chce się wypróbować.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Toskańskie dolce vita
Toskania to moim zdaniem jeden z najpiękniejszych zakątków świata. Rokrocznie to miejsce jest celem wakacyjnych i urlopowych wyjazdów tysięcy turystów. Wielu z nich jeśli raz zakosztuje toskańskich uroków powraca w to miejsce ponownie. W głowach tych ludzi czasami rodzi się marzenie, by Toskania stała się ich miejscem zamieszkania. I tak w tym regionie pojawia się na dłużej lub na stałe coraz więcej obcokrajowców.
Gdzieś na toskańskiej prowincji, a dokładnie w miasteczku Lubriano znaleźli swoje miejsce na ziemi państwo Armstrong pochodzący ze Stanów Zjednoczonych. Zaczęło się banalnie od zwyczajnego urlopu, a skończyło na kupieniu starego domu, w którym kiedyś był klasztor i mieszkali mnisi. Co samo w sobie nie jest czymś oryginalnym i wyjątkowym w Toskanii. Oczywiście budynek był do remontu. By cieszyć się urokami życia na włoskiej prowincji amerykańska para musiała przezwyciężyć sporo trudności i problemów. Nie zabrakło dotykających obcokrajowców kłopotów, nieporozumień i trudności językowych, ale efekt końcowy był tego warty.
Włoskie realia są inne od amerykańskich. Tu wszystko biegnie swoim odwiecznym rytmem, czas wolniej płynie. By żyć i mieszkać w Toskanii trzeba się dostosować do tego, co jest tu oczywistością. Innej opcji nie ma. Amerykanom, ale i pewnie Europejczykom czasem trudno zrozumieć toskańską filozofię życia. Ale ma ona swoje uroki i potrafi oczarować.
Kupując dom, który czeka remont można jak autorka zachwycić się pięknym freskiem na suficie, odkryć zasypaną tajemniczą studnię, ale trzeba też zebrać w sobie ogrom cierpliwości. Wszelkie prace renowacyjne, wszelkie działania ekip remontowych zwykle ciągną się bez końca. Najęci fachowcy lubią być nieterminowi, spóźniać się, lawirować. Zwykle nie wywiązują się z terminów i pracują w swoim rytmie. Napięte nerwy może złagodzić malowniczy krajobraz za oknem, wspaniała kuchnia i owo tak reklamowane dolce vita. Diana Armstrong mimo pewnych niedogodności zakochuje się w swoim domu i okolicy bez pamięci. Swoimi pełnymi emocji wrażeniami dzieli się na kartach książki. Jej narracja jest autentyczna, pełna uczuć i błyskotliwa. Pełna humoru. Ktoś może powiedzieć ( i będzie miał rację), że temat tej książki to nic innego jak odgrzewany kotlet. Tak, na półkach księgarni czy bibliotek znajdziemy wiele publikacji opowiadających o osiedleniu się w Toskanii, o zapuszczeniu korzeni na włoskiej prowincji i zakupie domu. Jednak kto raz rozsmakuje się w toskańskiej tematyce będzie takich książek szukał i nie powie o nich, że są nudne. Bo w Toskanii wszystko zachwyca. Jedno spojrzenie na okładkę wyjaśnia jak piękne są tam widoki, jak malownicze są wzgórza porośnięte winnicami. Diana Amstrong świetnie zadała egzamin z przekazania słowami zapachów i aromatów. Książka gloryfikuje też niezwykle smaczną i zdrową kuchnię, a w tekst są wplecione przepisy kulinarne. Nie są one zbyt trudne i wyszukane. Każdy może spróbować wcielić się w szefa kuchni i zaserwować posiłek po toskańsku.
Książkę „Gdzieś na południu Toskanii” czyta się niezwykle przyjemnie. Dzieje się tak za sprawą pięknych opisów, ciekawych anegdot, ogromu humoru. Przy tej lekturze można się rozmarzyć, zrelaksować i poczuć zapach ziół, cyprysów czy grzybów. Lektura z pewnością znajdzie uznanie u italofilów. Pokochają ją miłośnicy prozy Ferenca Mate czy książek Aleksandy Seghi. To niezwykle pogodna lektura, która z pewnością poprawi humor w dzień, gdy niebo zasnują chmury z których siąpi deszcz czy sypie śnieg. Szczególnie polecam ją tym, którzy jeszcze nigdy nie przeczytali niczego w podobnym gatunku.
Bernardeta Łagodzic-Mielnik
Książka na półkach
- 118
- 70
- 25
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
Swego czasu powieści „toskańskie” rodziły się jak grzyby po deszczu. Jedna po drugiej i choćby nie wiem jak się autorki (bo to głównie one) starały i tak po pewnym czasie nastąpił chyba przesyt, a przynajmniej ja miałam dość. Chociaż bardzo lubię czytać książki, dzięki którym poznaję ciekawe regiony świata, to po czwartej, która zupełnie mnie rozczarowała (Amore i Amaretti) powiedziałam dość. Minęło trochę czasu, za oknem znów zrobiło się zimno i zapragnęłam lektury, która chociaż w wyobraźni przeniesie mnie do ciepłej krainy, pachnącej oliwkami, rozmarynem, czosnkiem i koprem włoskim, a ludzie mieszkają w kamiennych domach i żyją zgodnie z naturą. Udało się!
Gdzieś na południu Toskanii Diany G. Armstrong, to zupełnie świeży głos w temacie. Ni to powieść, ni gawęda, okraszona pysznym jedzeniem i niezwykle bogata w historię. Autorka snuje swoją opowieść zwiedzając, remontując dom, delektując się pysznymi posiłkami i poznając historię malowniczego Lubriano, gdzieś między Toskanią i Umbrią. Wszystko w tej książce jest niewymuszone i płynie jak życie codzienne w małym, średniowiecznym miasteczku.
Diana i David od lat przyjeżdżają na urlop do Włoch nawet dwa razy do roku. Ciągle jednak zmieniają miejsca i wynajmują nowe domy. Po kilku latach czują, że ten kraj jest staje się ich przeznaczeniem. Pod wpływem impulsu kupują stary, średniowieczny dom z freskiem na suficie salonu i zaczynają budować swoje nowe życie. Właściwie wszystkim zajmuje się Diana, gdyż jej mąż właśnie kończy swoją burzliwą karierę zawodową w Ameryce. To ona naprędce uczy się języka, załatwia ekipę, która ma pomóc w remoncie domu, sama stara się też pomagać we wszystkich pracach. Remont ciągnie się nieubłaganie, gdyż jak się okazuje, dom kryje w sobie wiele tajemnic i serwuje nowym właścicielom nie zawsze przyjemne niespodzianki. Oczywiście nie samym remontem człowiek żyje. Diana często gości przyjaciół z Ameryki, z którymi wybiera się na wycieczki, aby lepiej poznać okolicę i historię miasta. W tym celu też zaprasza do siebie najstarszych mieszkańców, dzięki którym czytelnik ma szansę dowiedzieć się, jak żyło się w Lubriano przed, po i w czasie II wojny światowej. Pierwsza wzmianka o miasteczku pojawia się w źródłach historycznych z 1025 roku, ale stara ziemia kryje w sobie skarby sięgające średniowiecza. Podczas burzenia ściany w nowym domu Diany dochodzi do odkrycia starej, głębokiej studni, w której znajdują się odłamki pięknie malowanych naczyń. Rodowitych mieszkańców takie odkrycia nie dziwią i nie robią na nich żadnego wrażenie. Kiedy w kościele pod posadzką z terrakoty znaleziono kości jednego z Longobardów, ludzie martwią się tylko tym, że kościół jest zamknięty i nie będą mieli gdzie się modlić.
Wszystkie anegdoty, czy to związane z historią Lubriano, czy z życiem codziennym Włochów, przeplatane są oczywiście wybornym jedzeniem. Aromatyczne mięso, pachnące zioła, puszyste ciasta i sałatki, które przygotowuje się wedle starych receptur i zjada w towarzystwie licznych przyjaciół, rodziny i sąsiadów. Pasty, zapiekanki, grzyby, pieczone kasztany, sery i oczywiście wino, którym wita się przybysza, towarzyszą prawie każdej karcie powieści. Autorka wpadła na dobry pomysł, aby nie przerywać fabuły przydługimi opisami przyrządzania potraw i zamieściła wszystkie na końcu książki. Można więc swobodnie traktować ją jak książkę kucharską i trzymając w kuchni korzystać do woli tworząc namiastkę włoskich specjałów.
Kiedy mąż Diany przechodzi na zasłużoną emeryturę i przyjeżdża do Włoch, zostawiają przykurzone uniformy i zaczynają korzystać z uroków życia towarzyskiego w miasteczku. Musi jeszcze minąć wiele czasu zanim mieszkańcy zaakceptują całkowicie „obcych” na swojej ziemi, ale jednocześnie są bardzo otwarci i chętnie zapraszają ich na przyjęcia, czy do wspólnego uczestniczenia w świętach miasta (festiwal wina, grzyba itd.).
Jestem przekonana, że tak jak głosi nota wydawcy Diana i David właśnie tu w Lubriano znaleźli swoje miejsce na ziemi. Nie ma w tej książce przesadnego lukru i zachwytu wszystkim co włoskie. Są i słowa zasłużonej krytyki, kiedy trzeba zganić niesłowność i niepunktualność pracowników. Jest to opowieść o budowaniu nowego świata, nowych relacji międzyludzkich, o czarującym małym miasteczku, którego próżno szukać na mapach i wreszcie o skarbach, które daje mieszkańcom matka ziemia, a które oni umiejętnie i ze smakiem potrafią wykorzystać.
Gdzieś na południu Toskanii to klimatyczna opowieść, w której nie brak temperamentnych włoskich charakterów, ugaszonych od czasu do czasu złocistą oliwą z oliwek.
Polecam ogromnie!
Swego czasu powieści „toskańskie” rodziły się jak grzyby po deszczu. Jedna po drugiej i choćby nie wiem jak się autorki (bo to głównie one) starały i tak po pewnym czasie nastąpił chyba przesyt, a przynajmniej ja miałam dość. Chociaż bardzo lubię czytać książki, dzięki którym poznaję ciekawe regiony świata, to po czwartej, która zupełnie mnie rozczarowała (Amore i...
więcej Pokaż mimo to