Kiedy rozpoczynałem swoją przygodę z książkowymi horrorami, zauważyłem, że większość z nich rozczarowuje mnie finałami. Choćby 90% treści wciągało mnie bez reszty, ostatnie strony zwykle przynosiły rozprężenie, a w końcu spory niedosyt. Dziś, kiedy horrorowo książkowa oferta znacznie się rozrosła, znajduję już w niej perełki, które wgniatają w fotel dopiero wielkim finałem. Niestety, "Mroczna połowa" do tej kategorii nie należy. Zakończenie opowieści o pisarzu Thadzie nie trzyma niezłego - moim zdaniem - poziomu opowieści.

Opowieść o ożywionym wytworze pisarskiej twórczości nie jest czymś super oryginalnym - przychodzi mi do głowy co najmniej kilka podobnych przykładów. Tu mamy do czynienia z produktem nieco zmodyfikowanym - ożywa bowiem fikcyjny autor, stworzony przez pisarza na potrzeby wydawania powieści pod wiarygodnym pseudonimem. Dalej jest już jednak standardowo - postać łatwo było stworzyć, pozbyć się jej jednak jest już dużo trudniej. Mamy krwawe opisy morderstw (brzytwa w ruchu wywołuje ciary na plecach), śledztwo, studium ludzkich reakcji na ekstremalne sytuacje - w sumie jest ok.

Zakończenie ma trochę słabe uzasadnienie - choć w treści książki pojawiają się nawiązania do wierzeń, które w finale mają kluczowe znaczenie - są one jednak sygnalne. Pozostaje niedosyt, bo wolałbym wiedzieć więcej o tym skąd i dlaczego grande finale wygląda tak, a nie inaczej.

Generalnie nie glanuję raczej powieści Kinga, więc nie uczynię tego i tym razem.

Wydanie "Albatrosa" w twardej oprawie spełnia moje wyśrubowane wymagania co do formy materialnej.

Kiedy rozpoczynałem swoją przygodę z książkowymi horrorami, zauważyłem, że większość z nich rozczarowuje mnie finałami. Choćby 90% treści wciągało mnie bez reszty, ostatnie strony zwykle przynosiły rozprężenie, a w końcu spory niedosyt. Dziś, kiedy horrorowo książkowa oferta znacznie się rozrosła, znajduję już w niej perełki, które wgniatają w fotel dopiero wielkim finałem....