Jaka znowu gospodarka niedoboru??? Niedobór polegał na tym, że dóbr konsumpcyjnych brakowało - czego Ci dzisiaj brakuje? Wszystko jest, wszystkiego jest w bród, tylko kupować! Możesz powiedzieć o biedzie, jeśli konsumenta nie stać na potrzebne minimum. A jeśli na rzeczy niezbędne go stać, jeśli stać go nawet na jakieś wybrane przyjemności, i tylko "nie może mieć wszystkiego", to nie jest to żaden niedobór, a raczej problem nadmiaru. Jest wszelakiego dobra tyle, że wszystkiego mieć nie można, nie tylko nie ma tego za co kupić, ale też i nie byłoby co z tym zrobić, bo nie mamy miejsca na gromadzenie i czasu na wykorzystywanie wszystkiego tego, co jest dostępne i co chcielibyśmy mieć. W gospodarce niedoboru konsument mógł właśnie "mieć wszystko". Bo wszystko, co było dostępne, było możliwe do zdobycia. Problemem była niedostępność. Dziś niedostępności nie ma, naszym problemem jest połączenie bogatego wyboru z niedostatecznymi środkami, a nie jakikolwiek niedobór.

Jaka znowu gospodarka niedoboru??? Niedobór polegał na tym, że dóbr konsumpcyjnych brakowało - czego Ci dzisiaj brakuje? Wszystko jest, wszystkiego jest w bród, tylko kupować! Możesz powiedzieć o biedzie, jeśli konsumenta nie stać na potrzebne minimum. A jeśli na rzeczy niezbędne go stać, jeśli stać go nawet na jakieś wybrane przyjemności, i tylko "nie może mieć...

Monika, absolutnie się z tobą zgadzam. Nie żyjemy już w gospodarce centralnie sterowanej, to już nie PRL, żeby półki były puste. To była tylko moja interpretacja, że pomimo nadmiaru na półkach, nadal jest niedobór w domach. Może niewystarczająco to opisałam.

Pozdrawiam!

Monika, absolutnie się z tobą zgadzam. Nie żyjemy już w gospodarce centralnie sterowanej, to już nie PRL, żeby półki były puste. To była tylko moja interpretacja, że pomimo nadmiaru na półkach, nadal jest niedobór w domach. Może niewystarczająco to opisałam.

Pozdrawiam!

Podobno to nawet nie jest odszkodowanie za piractwo. Oficjalnie to przecież "godziwa rekompensata" rzekomych strat twórcy wynikających z dozwolonego przez prawo kopiowania na własny użytek. Czyli jeśli kupuję legalną kopię utworu, zanoszę ją do domu, chcąc zabezpieczyć moją kopię przed zniszczeniem robię duplikat do codziennego użytku, a oryginalny produkt zabezpieczam w domowym archiwum, to rzekomo robię tym twórcy jakąś krzywdę, pozbawiam go jakichś należnych mu zysków. Nie kradnę, nie nazywają mnie złodziejem, ale wyrządzam jakąś szkodę, więc rzekomo jestem zobowiązana do szkody tej wynagrodzenia. Jakiej niby szkody? Utwór kupiłam, mam, korzystam zgodnie z zasadami dozwolonego użytku, nawet nie mogąc go kopiować, drugiego egzemplarza raczej bym nie kupiła. No, chyba że ten pierwszy mi się zniszczy, bo albo przydarzy mu się nieszczęśliwy wypadek, albo tak intensywnie będę z niego korzystać, że go zwyczajnie zużyję. Wtedy i tylko wtedy istnieje dla twórcy szansa, że kupiłabym dodatkowy egzemplarz, a robiąc sobie w domu dozwoloną kopię pozbawiam twórcę okazji sprzedania mi tego dodatkowego egzemplarza. Czyli tak, istnieją sytuacje, w których legalne kopiowanie obniża wpływy twórców.
Ale jeśli tak jest, to dodajmy tę opłatę rekompensacyjną do ceny utworu! Bo przecież tylko ten, kto kupił dany utwór, dopuszcza się tego krzywdzącego twórcę legalnego kopiowania. I podzielone by te pieniądze były względnie sprawiedliwie, docierałyby do tych twórców, których utwory kupujemy i być może kopiujemy, a brane by były od tych konsumentów, którzy utwory kupują i mają okazję kopiować.
Natomiast jeśli opłata doliczona jest do urządzenia kopiującego i do nośnika, na którym można kopię nagrać, to nijak z tych obciążonych opłatą zakupów nie wynika, komu pieniądze się należą, bo nie wiadomo co w jakich ilościach będzie kopiowane, a na dodatek opłatą obciążeni są wszyscy kupujący obciążony sprzęt i nośniki niezależnie od tego, jak z tych produktów korzystają i czy dopuszczają się z ich pomocą legalnego, acz krzywdzącego wybranych twórców kopiowania ich utworów, czy też używają sprzętu i nośników do całkiem czego innego. Podałeś przykład nagrywania otwartego oprogramowania, ja podam przykład jeszcze lepszy: nagrywam na płytkę swój własny utwór, moje osobiste dzieło autorskie - i co? Za prawo do tworzenia i utrwalania swoich własnych utworów muszę zapłacić haracz, który podzielony zostanie pomiędzy twórców już uznanych, tych uprawnionych już do otrzymywania wynagrodzeń za swoją i jak widać także nieswoją twórczość. Dawny system cechowy się przypomina, taki gdzie nienależącym do cechu działalność utrudniano, cech zgarniał obowiązkowe opłaty składkowe od członków i równie obowiązkowe, ale możliwie jak najwyższe opłaty-kary od dopuszczających się pracy osób do cechu nienależących. Jakże piękne rozwiązanie średniowieczne!
A podmioty nie dopuszczające się w ogóle kopiowania w ramach tzw. dozwolonego użytku? Przecież w założeniach opłata ma rekompensować straty wynikające z legalnego kopiowania na własny użytek przez osoby fizyczne. Dlaczego obciążone są tą opłatą sprzęt i nośniki sprzedawane podmiotom gospodarczym? Dlaczego firma nagrywająca lub drukująca swoją dokumentację płaci za to haracz jakimś artystom?

Kto w ogóle coś tak chorego wymyślił i jak to zostało uchwalone?!

Podobno to nawet nie jest odszkodowanie za piractwo. Oficjalnie to przecież "godziwa rekompensata" rzekomych strat twórcy wynikających z dozwolonego przez prawo kopiowania na własny użytek. Czyli jeśli kupuję legalną kopię utworu, zanoszę ją do domu, chcąc zabezpieczyć moją kopię przed zniszczeniem robię duplikat do codziennego użytku, a oryginalny produkt zabezpieczam w...

;) Nadzieja "nie jest aż taka", bez obaw. Mieliśmy próbkę "drapieżnego kapitalizmu" w latach 90'. We wszystkim zdrowy rozsądek. W naszym kraju niestety popadamy ze skrajności w skrajność. A żaden z rządów nie podjął się spraw najważniejszych - obniżenia podatków i naprawy systemu emerytalnego :/

;) Nadzieja "nie jest aż taka", bez obaw. Mieliśmy próbkę "drapieżnego kapitalizmu" w latach 90'. We wszystkim zdrowy rozsądek. W naszym kraju niestety popadamy ze skrajności w skrajność. A żaden z rządów nie podjął się spraw najważniejszych - obniżenia podatków i naprawy systemu emerytalnego :/

Trochę tak jest, ale też prawda jest brutalniejsza niż się nam wydaje - wielu, naprawdę wielu nie ma żadnych potrzeb kulturalnych i tu nawet bardzo niska cena by nie pomogła, żeby wyszli do tego teatru, kina lub filharmonii. Proszę zauważyć, że kiedy przyjeżdża do Polski gwiazda rocka (popu itp.) to znajdują się ludzie, którzy walą na koncert, mimo że bilety kosztują po 500 zł i więcej, a na YT i streamingu można dostać wszystkie nagrania danego artysty, bo to nie są już czasy PRL-u, kiedy płyty to był często rzadki rarytas, ściągany przez znajomych z Zachodu. Jest naprawdę wielu ludzi, którzy mają kulturę w nosie.

Trochę tak jest, ale też prawda jest brutalniejsza niż się nam wydaje - wielu, naprawdę wielu nie ma żadnych potrzeb kulturalnych i tu nawet bardzo niska cena by nie pomogła, żeby wyszli do tego teatru, kina lub filharmonii. Proszę zauważyć, że kiedy przyjeżdża do Polski gwiazda rocka (popu itp.) to znajdują się ludzie, którzy walą na koncert, mimo że bilety kosztują po 500...

Dobrze, ale to nie tłumaczy fenomenu Nocy Muzeów. W Szczecinie ustawiają się długie na dziesiątki metrów kolejki by skorzystać z oferty kulturalnej... mimo iż np. Muzeum Narodowe ma wstępy wolne w soboty. W zeszłym roku to było prawdziwe oblężenie https://www.youtube.com/watch?v=hjGjU2WNP0Q (na filmiku oblężenie Urzędu Miejskiego - organizowali zwiedzanie urzędu i jego podziemi).

Czyli tak, wiele osób nie ma potrzeb kulturalnych... jednak kiedy jest okazja, ludzie walą całymi tłumami. Noc Muzeów jest już tak popularna, że wiele osób odwiedza przybytki kultury tylko w ten dzień. Czyli jest nadzieja :)

Dobrze, ale to nie tłumaczy fenomenu Nocy Muzeów. W Szczecinie ustawiają się długie na dziesiątki metrów kolejki by skorzystać z oferty kulturalnej... mimo iż np. Muzeum Narodowe ma wstępy wolne w soboty. W zeszłym roku to było prawdziwe oblężenie https://www.youtube.com/watch?v=hjGjU2WNP0Q (na filmiku oblężenie Urzędu Miejskiego - organizowali zwiedzanie urzędu i jego...

"Filmy ,oglądam za darmo w necie.Głównie YT i CDA."

Czyli - w skrócie - kradnę ile wlezie, bo filmy zamieszczone tam są na jakieś 95% nielegalnie...

"Filmy ,oglądam za darmo w necie.Głównie YT i CDA."

Czyli - w skrócie - kradnę ile wlezie, bo filmy zamieszczone tam są na jakieś 95% nielegalnie...

Stwierdzenie, że ktoś kradnie, bo ogląda cda i yt jest mocno na wyrost. Nie zostało zdefiniowane, co użytkownik ogląda. Proszę zauważyć, że na yt jest wiele filmów rzeczywiście do obejrzenia za darmo i legalnie. Niejednokrotnie autorzy zarabiają na reklamach. Jeżeli treści rozpowszechniane przez portale cda i yt są nielegalne to można to zgłosić. Twierdzenie o kradzieży przez oglądanie na tych portalach jest kłamstwem.

Stwierdzenie, że ktoś kradnie, bo ogląda cda i yt jest mocno na wyrost. Nie zostało zdefiniowane, co użytkownik ogląda. Proszę zauważyć, że na yt jest wiele filmów rzeczywiście do obejrzenia za darmo i legalnie. Niejednokrotnie autorzy zarabiają na reklamach. Jeżeli treści rozpowszechniane przez portale cda i yt są nielegalne to można to zgłosić. Twierdzenie o kradzieży...

Czyli - w skrócie - kradnę ile wlezie, bo filmy zamieszczone tam są na jakieś 95% nielegalnie...
Można oglądać te 5% filmów zamieszczonych legalnie. Swoją drogą, skąd w ogóle masz te dane procentowe? Źródło takich i podobnych statystyk mogłoby być interesujące, poproszę o link.
A kradnie ten, kto nielegalnie udostępnia, ewentualnie ten, kto celowo poszukuje pirackich kopii w miejscach służących właśnie rozpowszechnianiu takowych. Natomiast użytkownik legalnie działającego serwisu nie musi być świadom tego, że dochodzi w nim czasem do nadużyć i nie ma obowiązku sprawdzania czy jakieś udostępniane mu materiały nie znalazły się tam nielegalnie - ten obowiązek ciąży na administracji serwisu i na organach ścigania, nie na użytkowniku.
Czy obywatel, który kupuje rzecz pochodzącą z lombardu, jest współwinny kradzieży, jeśli przedmiot był wcześniej kradziony? Czy wina nie spoczywa w całości na właścicielu lombardu, który rzecz kradzioną kupił nie sprawdzając jej pochodzenia? Jeśli organa ścigania, mające przecież po temu środki, nie wykrywają takiej działalności i nie zamykają firmy za paserstwo, to czy obywatel ma podstawy, by legalnie działającej firmie nie ufać i czy jest moralnie zobowiązany, by prewencyjnie od takiej firmy nie kupować w przewidywaniu ewentualności, że może coś mogłoby być kradzione i wtedy on stałby się tej kradzieży współwinny?
Chyba nie tędy droga.

Czyli - w skrócie - kradnę ile wlezie, bo filmy zamieszczone tam są na jakieś 95% nielegalnie...
Można oglądać te 5% filmów zamieszczonych legalnie. Swoją drogą, skąd w ogóle masz te dane procentowe? Źródło takich i podobnych statystyk mogłoby być interesujące, poproszę o link.
A kradnie ten, kto nielegalnie udostępnia, ewentualnie ten, kto celowo poszukuje pirackich kopii...

Wydaje mi się, że zdanie "Filmy ,oglądam za darmo w necie" jest dosyć jednoznaczne. Owszem, można z tego wybrnąć stwierdzeniem, że chodziło np. o filmy ze śmiesznymi kotami, ale dajcie spokój, nie jesteśmy w sądzie. Temat dyskusji jest określony tematem artykułu, a w związku z tym, można zinterpretować tę wypowiedź odnosząc się do treści, w której wspomina się głównie filmy płatne, które nie są udostępniane za darmo w necie w legalny sposób. Nazywanie kogoś złodziejem, bo ogląda filmy na CDA może nie być zgodne z literą prawa, ale co z duchem prawa?

Wydaje mi się, że zdanie "Filmy ,oglądam za darmo w necie" jest dosyć jednoznaczne. Owszem, można z tego wybrnąć stwierdzeniem, że chodziło np. o filmy ze śmiesznymi kotami, ale dajcie spokój, nie jesteśmy w sądzie. Temat dyskusji jest określony tematem artykułu, a w związku z tym, można zinterpretować tę wypowiedź odnosząc się do treści, w której wspomina się głównie filmy...

No właśnie tu moim zdaniem wkracza ów duch prawa. Kradzież jest naganna moralnie. Niezależnie od jej formy i od tego, czy akurat dany przypadek został zapisany paragrafem. Ukarać nie można, ale ja bym uczciwym człowiekiem takiej osoby również nie nazwała.

No właśnie tu moim zdaniem wkracza ów duch prawa. Kradzież jest naganna moralnie. Niezależnie od jej formy i od tego, czy akurat dany przypadek został zapisany paragrafem. Ukarać nie można, ale ja bym uczciwym człowiekiem takiej osoby również nie nazwała.

Oczywiście, że użytkownicy zwykle zdają sobie sprawę z tego, że niektóre filmy czy inne pliki są im udostępniane nielegalnie. Ale istotne są tu słowa "zwykle" i "niektóre" - oznaczają że nie zawsze i nie wszystkie. A tu mamy przypadek konkretnego użytkownika, o którym tyle tylko wiemy, ile sam nam powiedział: "Filmy ,oglądam za darmo w necie.Głównie YT i CDA." - nie wynika z tego niezbicie, że użytkownik ogląda filmy udostępniane nielegalnie, tymczasem na podstawie tej tylko wypowiedzi zarzucono mu kradzież i to w dodatku nie w formie przypuszczenia, ale zdecydowanego oskarżenia. Dlatego pojawiła się potrzeba obrony tego konkretnego użytkownika przed tym konkretnym oskarżeniem, w imię nadrzędnej zasady, że człowiek jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy. Zwłaszcza że kolega wspomniał także o chodzeniu do kina i w żaden sposób nie wyszczególnił, jakie filmy ogląda w sieci, a przecież nie brakuje filmów tak starych, że ich rozpowszechnianie jest już całkowicie legalne i nie brakuje płatnych serwisów, które w wersji bezpłatnej oferują całkowicie legalne darmowe oglądanie, tyle że przerywane reklamami. Dopóki kolega nie przyzna się do oglądania konkretnych pozycji w konkretnym miejscu, w którym były one udostępnione nielegalnie, dopóty możemy go o korzystanie z piractwa co najwyżej podejrzewać, ale nie oskarżać.


Nie kupiłbym w lombardzie rzeczy, do której sprzedający nie ma papierów - naiwnością nie można wszystkiego tłumaczyć.
Jakich papierów? To właściciel/pracownik lombardu sprawdza sprzedającego i jego prawo własności do sprzedawanych lub zastawianych przedmiotów, to on może od sprzedającego żądać jakichś papierów. I tak, lombard skupujący dobra kradzione nie może tłumaczyć się naiwnością pracowników. Natomiast klient kupujący od lombardu tyle wie o kupowanych rzeczach, ile mu w tym lombardzie powiedzą, przecież wystawienie jakichś fałszywych kwitów nie jest wielkim problemem i jeśli lombard zechce kupującego oszukać, to ten niewielką ma szansę takie oszustwo wykryć. Dostateczną przesłanką legalnego pochodzenia oferowanych przedmiotów jest fakt, że wystawione są na sprzedaż w firmie, która działa legalnie i której organa ścigania nie zamknęły za paserstwo, więcej przeciętny klient i tak sprawdzić nie jest w stanie, nawet gdyby chciał.

Oczywiście, że użytkownicy zwykle zdają sobie sprawę z tego, że niektóre filmy czy inne pliki są im udostępniane nielegalnie. Ale istotne są tu słowa "zwykle" i "niektóre" - oznaczają że nie zawsze i nie wszystkie. A tu mamy przypadek konkretnego użytkownika, o którym tyle tylko wiemy, ile sam nam powiedział: "Filmy ,oglądam za darmo w necie.Głównie YT i CDA." - nie...

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Nie sądzę, żeby się to miało zmienić. DVD kosztują dużo chyba właśnie dlatego, że są takie Netflixy i im podobne - to już po prostu rzecz tylko dla kolekcjonera. Tak jak muzyka na płytach. Ponadto trzeba mieć sprzęt, żeby DVD odtwarzać, czyli oglądanie na telefonach/tabletach/małych laptopach jest niemożliwe.

Nie sądzę, żeby się to miało zmienić. DVD kosztują dużo chyba właśnie dlatego, że są takie Netflixy i im podobne - to już po prostu rzecz tylko dla kolekcjonera. Tak jak muzyka na płytach. Ponadto trzeba mieć sprzęt, żeby DVD odtwarzać, czyli oglądanie na telefonach/tabletach/małych laptopach jest niemożliwe.

Płyty DVD kosztowały dokładnie tyle samo zanim pojawił się Netflix. O ile jeszcze nowości w cenie 40-50 złotych jestem w stanie zroumieć, o tyle starsze tytuły w podobnej cenie to już lekka przesada.

Płyty DVD kosztowały dokładnie tyle samo zanim pojawił się Netflix. O ile jeszcze nowości w cenie 40-50 złotych jestem w stanie zroumieć, o tyle starsze tytuły w podobnej cenie to już lekka przesada.