-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Cytaty z tagiem "pilot" [7]
[ + Dodaj cytat]Niestety umysłu nie da się przełączyć na inny kanał tak łatwo jak telewizora. Brakuje pilota.
Późnym popołudniem (...) nagle blisko, bo za naszym murem, padają strzały, po chwili wybucha granat, odezwał się karabin naszego strzelca z wieży, nadleciał śmigłowiec szturmowy Apache i czyści krzaki okalające mur lotniska seriami z karabinu (...). Potężna maszyna z gracją lata tam i z powrotem, daje niesamowity pokaz swojej sprawności, i to na bojowo, ryjąc pod sobą krzaki i ziemię. (...) Wieczorem nadlatuje ten sam Apache i ląduje na naszym przydomowym lądowisku, jakby nigdy nic, śmigłowiec to śmigłowiec, ale pilot... no właśnie. (...) drobna blondynka, może z metr sześćdziesiąt, ładnie uśmiechnięta, zaprasza na oględziny swojej maszyny - to ona po południu pilotowała Apache.
Czym jest szczęście? Czy z jakiś powodów bardziej zasłużyliśmy sobie na mistyczne względy aniżeli inni, których zbieg okoliczności doprowadził do zguby? Jeśli jesteśmy wybrańcami, to chciałbym wiedzieć dlaczego. Być może wówczas potrafię te względy zachować.
Jako kapitan był uosobieniem ostrożności i przebiegłości. Miał jakiś szósty zmysł, gdy chodziło o analizę warunków atmosferycznych, a pogodę przepowiadał tak ściśle, jak gdyby miał jakiś pakt z żywiołami. Potrafił wpatrywać się w poskręcane linie na mapie oznaczające front lub masy powietrza i mrucząc pod nosem zaklęcia odchodził z dokładną prognozą, która zawsze okazywała się zdumiewająco ścisła.
– Dziękuję – wychrypiał mi przy uchu, składając tam czułe muśnięcie.
– Za co? – spytałam zdziwiona, odwracając się przodem do ukochanego.
Kiedy objął mnie w talii, cała reszta straciła na znaczeniu. Patrzył na mnie z uwielbieniem, a rozkoszny uśmiech rozciągnął się na jego ustach.
– Za to, że dałaś mi to, o czym bałem się marzyć, Auroro.
- Każdy potrafi wykonać swoją robotę, gdy wszystko idzie gładko. -
Wyszedł z kabiny, a ja zostaję jeszcze w fotelu słuchając, jak deszcz dziobie aluminium nad moją głową. Zapałki. Po co je zapalał?
Nathan milczał ze wzrokiem wbitym w Abigail. Na mostku zapanowała cisza, przerywana tylko rozmową Jalei z Marakiem. Trzy tygodnie temu Nathan Scott wkroczył na pokład „Aurory” jako świeżo upieczony podporucznik. Od tego czasu został głównym pilotem i porucznikiem, a potem dowódcą okrętu. W dodatku jakby nie wystarczył fakt, że jednostka uległa poważnym uszkodzeniom, a połowa załogi zginęła, teraz jeszcze losy całej planety zależały od tego, czy zdoła jakimś sposobem szybko przebyć tysiąc lat świetlnych, aby ocalić Ziemian przed inwazją.