-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Cytaty z tagiem "inwazja" [9]
[ + Dodaj cytat]-Bo miłość jest irracjonalna - wyjaśniam Voschowi. - Nie trzyma się żadnych zasad. Nawet własnych. Miłość to jedyna rzecz we wszechświecie, której nie da się przewidzieć.
A gdyby któregoś dnia silniejsze i bardziej od nas inteligentne formy życia nadały nam taki status, jaki my nadajemy rybom, jak byśmy im wytłumaczyli, że zjadanie nas jest niewłaściwe?
Na Ukrainie tez nikt nie wierzył w nadejście najprawdziwszej wojny. (...)Każdy potrzebował swojego czasu - minut, godzin, a czasem nawet dni, by pojąc, że to nie jest element wojskowej operacji czy militarnego straszenia, ale pełnoskalowa inwazja.
Ta wojna jest przecież także inwazją strachu, bo oprócz realnych działań militarnych i standardowej dezinformacji ruski mir próbuje wolnych ludzi sparaliżować lękiem przed nieznanymi i nieobliczalnymi skutkami oporu przeciw Kremlowi.
Człowiek z kraju nieogarniętego złowieszczą rosyjską inwazją nie wie, jak się zachować w tej zupełnie niepojętej rzeczywistości wojennej. Niemożliwym jest być bezdusznym, ale i trudno pomagać w tym bezkresie cierpienia. Nawet przed zmarłymi trudno przybrać adekwatną postawę.
Trójkąty nie wiedziały, czym była telewizja.
Albo... nie wiedziały, czym była rzeczywistość. A precyzyjniej, nie wiedziały, jaka była różnica pomiędzy wymysłem a rzeczywistością. Nie widziały, ale słyszały. Nie rozróżniały prawdziwej rozmowy i odgłosu dobiegającego z telewizora.
Nathan milczał ze wzrokiem wbitym w Abigail. Na mostku zapanowała cisza, przerywana tylko rozmową Jalei z Marakiem. Trzy tygodnie temu Nathan Scott wkroczył na pokład „Aurory” jako świeżo upieczony podporucznik. Od tego czasu został głównym pilotem i porucznikiem, a potem dowódcą okrętu. W dodatku jakby nie wystarczył fakt, że jednostka uległa poważnym uszkodzeniom, a połowa załogi zginęła, teraz jeszcze losy całej planety zależały od tego, czy zdoła jakimś sposobem szybko przebyć tysiąc lat świetlnych, aby ocalić Ziemian przed inwazją.
Przesadą byłoby może żądanie współczucia - zbyt wiele nas dzieli, choćby kilometrów. Ale może przynajmniej trochę zrozumienia, że ktoś może mieć inne marzenia, niż Ameryka.
Inwazja porywaczy ciał. Scenariusz jak z tego filmu. A dlaczego by nie? To miało sens. Po co ktoś miałby wysyłać armię i podbijać ziemię, kiedy można powoli zastąpić rodzaj ludzki. Skuteczniej i ekonomiczniej. Staranniej. Dokładniej. Żadnych ciał. Lepiej niż niesławna bomba atomowa, która spowodowała śmierć tylu ludzi i zrównała z ziemią tak wiele budynków.