-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Cytaty z tagiem "idea" [158]
[ + Dodaj cytat]Jedynym sposobem, by zrozumieć prawdziwą nowość tego, co nowe, jest analiza świata przez soczewkę tego, co było „wieczne”, w tym, co stare. Jeśli komunizm naprawdę jest „wieczną” Ideą, to działa jak heglowska „konkretna uniwersalność”: jest wieczna nie w sensie serii abstrakcyjno-uniwersalnych własności, które można zastosować wszędzie, lecz w tym sensie, że może być wynaleziona na nowo w każdej nowej sytuacji historycznej.
,,Żeby idea stała się ciałem,trzeba ją podlewać szmalem.
Tak więc wszelkie prawo, które opiera dobroczynność publiczną na stałej podstawie i nadaje jej formę administracyjną, prowadzi do powstania klasy próżniaczej i bezczynnej, żyjącej na koszt klasy przemysłowej i pracującej. Jest to co najmniej nieunikniona konsekwencja, a może nawet bezpośredni skutek takiego prawa. Powiela ono wszystkie wady systemu zakonnego, nie wyrażając przy tym wyższych idei moralnych i religijnych, które się często z tamtym systemem łączyły.
-Proszę, Tarrou, czy potrafi pan umrzeć dla miłości?
-Nie wiem, ale wydaje mi się, że teraz nie.
- Otóż właśnie. Ależ potrafi pan umrzeć dla idei, to widać gołym okiem. Ja zaś mam dosyć ludzi umierających dla idei. Nie wierzę w bohaterstwo, wiem, że jest łatwe, a zrozumiałem, że było zabójcze. Żyć i umierać dla tego, co się kocha, tylko to mnie interesuje.
Idea jest zawsze patetyczną sceną, którą sobie wyobrażam i którą się wzruszam; słowem, teatr. I to z tej teatralnej natury Idei czerpię korzyść: ten teatr, z natury swej stoicki, powiększa mnie,nadaje mi rangę. Wyobrażając sobie skrajne (to znaczy prowadzące do kresu, to znaczy wciąż określone) rozwiązanie, wytwarzam fikcję, staję się artystą, tworzę obraz, maluję własne wyjście: Idea siebie widzi, niczym brzemienna (opatrzona senesem, wybrana) chwila w dramacie mieszczańskim: raz jest to scena pożegnania, innym razem uroczysty list, jeszcze innym, już o wiele później, spotkanie pełne godności. Sztuka katastrofy przynosi mi ukojenie.
- A teraz znajdziemy ideę. (...)
- Postęp, proszę pana. (...)
- Ale jaki postęp?
- Postępowy. Do przodu.
- Znaczy się... naprzód?
- Tak jest. Przodem do przodu.
- A tył?
- Tył też do przodu.
- Ale wtedy przód będzie z tyłu?
- Zależy, jak popatrzeć. Jak od tyłu do przodu, to wtedy przód będzie z przodu, choć do tyłu.
- To jakieś mętne.
- Ale postępowe, proszę pana.
Krótko mówiąc, ludzie uczą się tradycji przez działanie, nie przez idee i zasady. Aby jej nauczać, społeczeństwa oralne korzystają z dogodnego środka, jakim jest spektakl [performance], oglądany przez publiczność, którą zaprasza się (lub która sama się wprasza) do współudzialu w czymś, co z jednej strony jest językiem specjalistów, z drugiej jednak - mową, w której na różne sposoby odnajduje się każy.
(...) nachodzi mnie myśl, ze już nie jestem tak pewien, czy naprawdę chcę umrzeć za wielkie idee. Jeszcze parę dni wcześniej nie miałem żadnych wątpliwości. Tymczasem, panie i panowie, starczyło trochę ciupciania, by niezachwiana pewność została nadwątlona.
Nic, Weroniko. - powiedziałem. Tam nie było niczego. Po prostu pusty plac. Dlatego nie możesz zostać sama, kiedy mnie nie będzie. Pamięć jest głupstwem jak każda idea. Człowieka można tylko pamiętać poprzez innych ludzi.
Przez chwilę, wyglądając przez szczelinę w meblach, Vimes zastanawiał się, czy może jest coś w pomyśle Freda, żeby przesuwać barykady dalej i dalej, niby coś w rodzaju sita, ulica po ulicy. Można by przepuszczać porządnych ludzi, a spychać drani, bogatych dręczycieli, oszustów, handlarzy ludzkim losem, pijawki i pieczeniarzy, pochlebców, dworaków i małych wrednych lizusów w kosztownych ubraniach, wszystkich tych ludzi, którzy nie myśleli o machinie, ale kradli z niej smar. Spychać ich na coraz mniejszy i mniejszy teren, a potem tam zostawić. Można by raz na parę dni rzucić im trochę żywności... albo nie, niech robią to, co zawsze potrafili najlepiej, to znaczy żyją z innych ludzi.