-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant4
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński34
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać409
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Cytaty z tagiem "bohumił hrabal" [12]
[ + Dodaj cytat]
Z Hrabalem [Egon Bondy] poznał się tak (w 1950 roku):
„Ktoś mi powiedział, że ten pan mi postawi piwo, więc poszedłem do niego na Libeń i Hrabal rzeczywiście mi piwo postawił”.
Z Hrabalem [Egon Bondy] rozstał się tak (w 1954 roku):
„Któregoś dnia wstałem rano, to znaczy w południe, i miałem przed sobą swój normalny program – pięć spotkań z celem: napić się piwa, z Honzą, Hrabalem i innymi. I nagle poczułem, że nie chcę nigdzie iść. Usiadłem i napisałem do każdego krótki list, że przyjdę jutro. Ale jutro też nie przyszedłem. I od tego dnia nikogo z moich przyjaciół nie widziałem przez lata. Zostałem sam. Chodziłem do bibliotek, studiowałem buddyzm i taoizm. Chodziłem do knajp z zeszytem i ołówkiem w ręku i pisałem. Dzięki temu mogłem przemyśleć to wszystko, co potem złożyło się na moją pracę filozoficzną ‘Radość z ontologii’. Hrabala spotkałem po dziesięciu latach przypadkiem na ulicy”.
Pisałem zawsze w jakimś zamroczeniu, raptem przychodziła mi na to ochota i jeśli zdarzało się to wówczas, kiedy miałem wolne, to pisałem, pisałem i pisałem. Innym razem tęskniłem za tym gdzieś w pracy, ogarniał mnie ten stan, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Wtedy trzy godziny to było strasznie dużo, dlatego nauczyłem się pisać tak szybko, już panu mówiłem, że czasem piszę jedną stronę w osiem minut.
(...) ponieważ uważam, że tę książkę, którą mam napisać, na przykład teraz, muszę dokończyć, muszę na siebie uważać, żebym nie umarł, ponieważ tylko ja jeden mogę ją napisać - a kiedy już ją skończę, kompletnie przestaje mnie ona obchodzić.
Od dzieciństwa przestaję również z kotami, ponieważ to takie łatwe: dostać się do kociej duszy, pozyskać je dla siebie, nawiązać z nimi taką przyjaźń jak z ludźmi. Wiem też, że koty na mnie liczą, od piętnastu lat mam je tam, w Kersku, a one cierpliwie czekają, aż przyjadę tylko i wyłącznie dla nich. Kiedy pada śnieg i kiedy długo pada deszcz, muszę do nich jechać, ponieważ to są moi przyjaciele, muszę dać im mleka i mięsa, ale one, kiedy przyjadę, nie chcą jeść, chcą, żebym je przez chwilę popieścił, czekają na ludzkie słowo. Dla mnie to przestawanie w kotami to symbol stosunku do natury jako takiej, uwielbiam każdą porę roku, ponieważ jestem zakochany w naturze, jestem nią brzemienny...
Czasem kiedy człowiek przypomni sobie, że skrzywdził jakąś młodą kobietę, po prostu miał ją gdzieś, rzucił ją, a ona potem pisała do niego i prosiła, prosiła i błagała, żeby mogła z nim być, a on nie chciał o tym słyszeć. To też jest w pewnym sensie psychiczne morderstwo.
- Zagrajmy dla relaksu w taką grę: co panu przychodzi na myśl, kiedy mówię - niepowodzenie?
- Ja.
- Jak to? Przecież jest pan uznanym pisarzem.
- Nie uważam się... Zawsze zostawałem z tyłu. Poza rzadkimi chwilami nie mam powodu, żeby uważać się za szczęściarza... Natomiast kocham niepowodzenia, kocham mieć kaca. Jeśli przychodzą mi do głowy jakieś wzniosłe myśli, to tylko na kacu albo zaraz po nim. A zatem kiedy jestem na dnie i spoglądam w górę.
(...) pakuję sobie te historie do głowy jedną po drugiej, aż powstanie z nich taki mieniący się kolorami żyrandol. Kiedy już nie mogę wytrzymać, kiedy zaczynam się bać, że mi głowa pęknie, muszę usiąść przy maszynie do pisania. A potem tak jak przy oddychaniu, wdech - wydech, piszę tak długo, aż wypłyną ze mnie wszystkie te obrazy, które nie dawały mi spokoju, które przepychały się tam jak dzieci w piaskownicy, i znów jestem pusty, i wszystko zaczyna się od początku.
Bo ci pozornie ostatni u mnie są pierwszymi.
Nie traktuję się ulgowo, sam pogłębiam swoje poczucie winy, ja nawet, kiedy na świecie wydarzy się coś strasznego, odbieram to tak, jakbym to ja zrobił czy mnie by to zrobiono. Te potworne masakry, wszystko co się dzieje - to jestem ja. Tego nauczył mnie Schopenhauer, a jego nauczyła filozofia indyjska, to jesteś ty. Widzę, jak ludzie strzelają sobie w plecy, na wojnie, ci niewinni - i to jestem ja. I nawet ta kotka, ta zabita kotka - to ja. Kiedy widzę gdzieś przejechanego psa, to też jestem ja. To jest to głębokie współczucie.