-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Cytaty z tagiem "łobuz" [6]
[ + Dodaj cytat]Bruzda pozostawiona przez uciekające gargulce sprawiła, że główny ogrodnik Uniwersytetu przegryzł swoje grabie i wypowiedział słynne zdanie: "Jak można stworzyć taki trawnik? Podlewa się go i przycina przez pięćset lat, a potem przechodzi po nim banda łobuzów".
Każdy taki zły człowiek, każdy łobuz, chuligan, a nawet bandyta ma w życiu chwilę, kiedy chce wrócić do ludzi. Ta chwila więcej jest warta (...) więcej znaczy niż setki świetlic, niż miliony wychowawczych pogadanek, niż najbardziej ponura cela więzienna. Taki moment nachodzi każdego z tych złych ludzi z najróżniejszych przyczyn. Bywa tak, że pokocha się dziewczynę i wtedy...
-Dziecko -załamała ręce pani Palczewska- ty chyba nie wiesz co mówisz. Przecież to jest okropny łobuz!
- Nie powinna pani tak mówić o swoim własnym wnuku, a już szczególnie kiedy siedzi obok.- Maja przestała się uśmiechać. -To może zranić jego uczucia i pozostawić na nich trwały uraz na całe życie albo i dłużej. Mówili w telewizji.
Wiele lat temu, jako dziesięcioletni może dzieciak, wraz z kilkoma rówieśnikami wybrałem się do ciotki jednego z kolegów. Ciotka miała magnetowid i otrzymaliśmy zaproszenie na film Commando, z bogiem naszego dzieciństwa - Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Niestety, chwilę po tym, jak rozgościliśmy się w salonie, ciotka kolegi powzięła niezłomne postanowienie poczęstowania nas ugotowaną właśnie zupą z botwinki. „Poczęstować” to chyba zresztą nieodpowiednie słowo – po prostu nalała wszystkim dzieciakom po misce zupy, nie przyjmując do wiadomości moich stanowczych zapewnień, że nie mam ochoty na jedzenie i że podana zupa z pewnością się zmarnuje. Zupa się zmarnowała, a ja, przez wrodzone awanturnictwo i upór, siedząc obok miski ze stygnącą botwinką, projekcję ekscytującego filmu przetrwałem w atmosferze wzburzenia i niepokoju, związanego z całkiem jasnym poczuciem, że oto po raz kolejny jestem całkiem czarną owcą. Co zresztą nieznacznie dali mi odczuć moi „dobrze wychowani”, pokornie wpychający może i dobrą zupę koledzy.
Zeszli na dół. Drzwi otworzył mały Nowakowski ubrany w piżamkę w czerwone kaczki.
- Starzy poszli do kina - oświadczył, chrupiąc niegodnie landrynkę. - O co chodzi?
- Czy moglibyśmy skorzystać z telefonu? - spytał uprzejmie Żaczek, który do tej pory nie miał okazji bliżej poznać ośmiolatka Nowakowskiego i nie wiedział, co to za ziółko.
- Nie - rzekł Nowakowski. - Tata powiedział, żebym nikogo nie wpuszczał, bo kręcą się różni zboczeńcy i złodzieje.