cytaty z książek autora " Naval"
Jak można czuć się spełnionym, kiedy serce przyzwyczaiło się do pompowania wrzącej krwi i adrenaliny? (...) ludzie tacy jak ja czują się spełnieni tylko wtedy, gdy na ich twarzach widać wysiłek, a napięte do granic wytrzymałości ścięgna szykują się na kolejny skok w nieznane po to, żeby nadać życiu smak. Żeby robić coś, co ma sens.
Bo chociaż zmęczenie boli,to ja lubię ten ból. Lubię pot i lubię czuć serce, które wali w klatce piersiowej ze zmęczenia, chcę wciąż i wciąż więcej wysiłku i adrenaliny.
Ale po to są przecież marzenia, które pchają nas do przodu, by nie ulec pokusie bierności.
Zasmakowałem w tym kraju wiele, ale... Nie wytrawnych win, tylko cudnego smaku wody. Nie najnowszej technologii, tylko prawdziwego rzemiosła. Nie wygody, tylko praktyczności. Nie wycieczki, tylko przygody. I na pewno nie nudy, tylko życia pełną piersią.
Przypieprzyłem w matkę ziemię z całym impetem, aż się wplątałem w linki, a splątane linki to wielkie przestępstwo.
Sztuką jest sprostać krytyce, a jeszcze większą sztuką jest przyjąć ją z pokorą.
Porucznika żegnamy z mieszanymi uczuciami. Dał nam w kość. Z drugiej strony, sam jest sprawny, biegał z nami i ćwiczył, co nie było wśród oficerów normą. Jak mówił Roman, miał porąbane pomysły. Ale doprowadził do tego, że kilku z nas zostało komandosami, z jeszcze innej strony... i tak można wyliczać. Życie nie jest ani białe, ani czarne. Trzeba się nauczyć wybierać z niego dobre rzeczy.
Z czasem, z doświadczeniem dochodzi się jednak do wniosku, że sama śmiałość nie wystarcza, by zwyciężyć.
Ogólna bieda przeplata się z surowością terenu, zatopiona w pokrywającym całość szaro-brązowym kurzu, nawet pogoda gra tą samą nutę, nastrój taki, jakby kogoś zaraz mieli powiesić''.
Takie to już życie, że od najmłodszych lat albo ktoś nas goni, albo my za czymś biegniemy.
Podczas działania, podczas szturmu walczymy ramię w ramię, nieistotne są etaty i stopnie, ważna jest robota. Ale tych kluczowych dla niektórych stopni, dla nas nie ma też poza robotą, lepiej się bije o swojego kumpla niż o kapitana.
Kilku marynarzy ma przerwę i razem z nami obserwuje poczynania kolejnych ekip. Są zaskoczeni, że mają na pokładzie polskie sekcje, słyszeli o obecności naszej jednostki z relacji CNN, ale teraz mogą gościć nas osobiście. Spływają na nas podziękowania za robotę, jaką chłopaki zrobiły i robią w Iraku. (...) Dziękują całej Polsce.
Na drodze zaczyna być ciasno: auta ustawiają się w długie sznury (...) Obok naszego mercedesa idzie sprzedawca i natrętnie wciska nam arbuzy (...) Widzę w lusterkach, że trzymamy się kupy, ale kolejny samochód zastawiony jest przez natarczywych kupców, ktoś wciska im przez okno dywan, a ze mną próbują negocjować: hełm za rower. Wariactwo jakieś, wszyscy trąbią. Ostatni samochód utknął, bo rikszy przed nim odpadło koło. Czekamy. Jak tu szybko przemknąć przez skrzyżowanie, na którym ruch przypomina dziki rój bez ładu i składu? (...) Już zacząłem się serio obawiać, że zasypią nas arbuzami, a ja do ambasady pojadę na rowerze.
...SEALsi na chwilę przystanęli, zdziwieni, dlaczego Polacy przyjechali na wojnę, jak się to wyrazili, rolniczymi pojazdami, wskazując na polską myśl technologiczną w postaci honkera.
Późnym popołudniem (...) nagle blisko, bo za naszym murem, padają strzały, po chwili wybucha granat, odezwał się karabin naszego strzelca z wieży, nadleciał śmigłowiec szturmowy Apache i czyści krzaki okalające mur lotniska seriami z karabinu (...). Potężna maszyna z gracją lata tam i z powrotem, daje niesamowity pokaz swojej sprawności, i to na bojowo, ryjąc pod sobą krzaki i ziemię. (...) Wieczorem nadlatuje ten sam Apache i ląduje na naszym przydomowym lądowisku, jakby nigdy nic, śmigłowiec to śmigłowiec, ale pilot... no właśnie. (...) drobna blondynka, może z metr sześćdziesiąt, ładnie uśmiechnięta, zaprasza na oględziny swojej maszyny - to ona po południu pilotowała Apache.
...patrząc na regularne amerykańskie wojsko, to nie mamy się czego wstydzić, są uzbrojeni w karabinki M16 (...), u nikogo nie widzę latarki, a przez nasz noktowizor patrzą pierwszy raz w życiu.
Za wysokim murem czekał na nas niesamowity widok, a mianowicie wydmy. Błyszczą w słońcu, ale nie od pisku, tylko blaskiem wszelkiego rodzaju łusek po wystrzelonej amunicji do dział, armat, czołgów, wszelkiego kalibru i rodzaju. Ilości trudne do oszacowania, na kilku hektarach tonu wojennego odpadu, dziwne miejsce. Zgadujemy, że to pewnie odpad po poprzedniej wojnie, a może nawet po tej z Iranem.