cytaty z książki "Dzikie serca"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
...kiedy ma się niewiele, trzeba trzymać się tego, co ważne. I to oburącz.
A ja myślę sobie, że może wszystko się ułoży. Kiedy jest tyle miłości, wszystko musi się jakoś ułożyć.
Nie patrzy na mnie, ale i tak mnie widzi. Zawsze mnie widział.
-(...) ty lepiej uważaj - ostrzega, wpatrując się w drogę. - Bo jeszcze skończy się tym, że się we mnie zakochasz.
-Może ja umiem tylko walczyć.
-A może ja walczę po tej samej stronie co ty?
Czasem bywa ciężko. Można ogromnie troszczyć się o kogoś, wiele mu ofiarowywać... Nauczyłam się jednak, że miłość niekiedy nie wystarcza.
- Nie jestem wrogiem. Nie musisz ze mną walczyć. (...)
- Może ja umiem tylko walczyć.
- A może ja walczę po tej samej stronie co ty?
Chcę, żeby mi powiedział, że będzie okej - i żebym w to uwierzyła.
Czekam, w sumie doceniając fakt, że nie chce o sobie mówić. Dzisiaj zbyt wielu ludzi ma ochotę gadać non stop wyłącznie o sobie.
- Spójrz na mnie - szepczę.
Spogląda mi w oczy, studiuje moją twarz.
- Stale na ciebie patrzę - mówi. - Tylko ty nie zawsze to zauważasz.
Nienawidzę tego słowa. Dlatego, że nikt nigdy nie dotrzymuje obietnic - to kłamstwa, które mówi się dzieciom, żeby poczuły się lepiej.
Uśmiecham się do niego. Nie zdoła mnie uratować. Nie zdoła zmienić mojego życia. To tylko chłopak.
Im więcej dowiaduję się o Cameronie i jego niedoskonałościach, tym doskonalszy z niego facet.
I oto wpatrujemy się w siebie, znajdując w tym nową dla nas pociechę. Bliskość, jaką może dać tylko podzielenie się tajemnicami. Spokojną, kojącą.
Czasami musimy podymić, powalczyć. Bez tego się nie obejdzie. Kiedy ludzie widzą, że jesteś potulna, traktują cię źle, nie mają szacunku. To jedyny sposób, żeby sobie ten szacunek zaskarbić. Nawet jeśli bierze się on z ich lęku.
(...) skazała kwiaty na zwiędnięcie. A z nimi zwiędła nasza rodzina.
On nie tylko na mnie patrzy, mam wrażenie, że mnie naprawdę widzi.
(...)– Głodna jesteś?
Obrywam z liścia od poczucia winy i ledwie mogę wydukać odpowiedź.
– To znaczy, jeśli nie masz nic przeciwko – mówię. – Potem ci oddam.
– Daj spokój, Savvy. – Macha ręką. – Nic mi nie jesteś winna.
(...)– My nie przyjmujemy jałmużny – mówi.
Nawet nie ma pojęcia, że ja muszę ją przyjmować, ilekroć się zgadzam, by Travis postawił mi obiad, a także za każdym razem, kiedy Retha i jej mama dostarczają nam jedzenie. Nie – on nie zniży się do proszenia o jałmużnę. Nie pozwala mu na to duma, a przez to ja musiałam wyrzec się swojej.
Ale gdy Evan się urodził i gdy już wiedziała, że nie będzie „normalny”, skazała kwiaty na śmierć. Razem z nimi umarła nasza rodzina.
Jak można nie czuć spojrzenia Rethy? Ono jest jak milion zatrutych sztyletów.
Wybucham śmiechem, a on patrzy na mnie, jakby mnie znał. Przez chwilę zastanawiam się nawet, czy tak nie jest. Jakby skądś wiedział, że nie jestem taka fajna, jaka się wydaję.
Żałuję, że na takie proste chwile muszę pracować tak ciężko.
Chłopak uprzedził mnie, że tata wciąż jest na niego wkurzony za zdemolowanie szkoły. Kiedy mój tata jest na mnie wkurzony, wrzeszczy. Albo wychodzi. Na pewno nie prosi mnie o podanie popcornu.
W takich chwilach nie można się za bardzo poddawać emocjom. Potem trudno się człowiekowi z nich wygrzebać.