cytaty z książki "Dziś wolałabym siebie nie spotkać"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Obojętność powoduje zaniedbanie zewnętrzne, w jej przypadku tak nie było. Była raczej wewnętrznie zdziczała albo dumna z samotności, albo obca samej sobie, odkąd zerwała się ta więź. Ani radosna, ani smutna, z niezmiennym wyrazem twarzy. Szklanka wody miała w sobie więcej życia niż ona. Przypominała ręcznik, kiedy się wycierała, stół, kiedy z niego sprzątała, krzesło, kiedy siadała.
Jeżeli noc od każdego zabiera alkoholowe zamroczenie, musi być nad ranem zalana aż po gwiazdy.
Nikt nie pożąda strachu, którego ktoś inny sobie przysparza. Ze szczęściem jest na odwrót, dlatego nie jest ono dobrym celem na żaden dzień.
Tajemnice nie znikają, gdy się je opowie, to co można opowiedzieć stanowi tylko powłokę, nie sedno. Może jedynie jeżeli niczego nie przemilczam jestem blisko sedna.
O życiu można wiele powiedzieć. O szczęściu nic, gdyż przestałoby nim być. Nawet szczęcie, które się przegapiło nie znosi słów.
Lepiej byłoby mieć w głowie rzeczy, których można dotknąć, zamiast myśli, nad którymi mędrkuje się bez końca. Ludzie, których chce się zatrzymać lub pragnie się ich pozbyć, i przedmioty, które się zachowało lub straciło. Wtedy byłby porządek: pośrodku głowy stoi Paul, a nie moje wczepianie się w niego i jednoczesne odsuwanie w tej samej miłości.
Zawsze, kiedy muszę już iść, chciałabym zostać w domu, tak jak zostaje strach, od którego nie mogę Paula wyzwolić. Jak moje szczęście, zostawiane w domu, gdy wychodzę. On o tym nie wie, nie zniósłby tego, że moje szczęście zdaje się na jego strach. O wie to, co widać.
Chętnie bym się dowiedziała, czy u innych ludzi mózg jest odpowiedzialny i za rozum, i za szczęście. U mnie mózg wystarcza tylko na to, żeby zrobić szczęście. Na zrobienie życia już nie wystarcza. W każdym razie na zrobienie mojego.
Kiedy się kłóciliśmy, miałam wrażenie, że byłoby lepiej, gdybyśmy milczeli, żeby nie powiększać rozdarcia. Jednak kiedy milczeliśmy, lepsze byłoby każde grubiaństwo, ponieważ kłótnię, podczas której dało się upust wściekłości, łatwiej sobie przebaczyć niż bezgłośnie liczone urazy.
Ponieważ tak mało o sobie wiedzieliśmy, dużo mówiliśmy, najczęściej nie o sobie.
Woda z kranu smakowała chlorem, a chlor snem, którego mi brakowało.
Straciłam z oczu czarne ubranie, a motor warczał mi we wszyskich palcach.
(...) kiedy ktoś umiera, ze strachu o siebie zachowujemy się tak, jakbyśmy kochali go bardziej niż tych, co jeszcze żyją.
Chodzę do miasta bez celu. Do fabryki jeździłam bez sensu. To wręcz nie do wiary, ale bezsens lepiej można ukryć w dniach.
Rosła we mnie smutna zawiść. (...) było mi szkoda czegoś, czego ani nie chciałam, ani do czego bym nie dopuściła, gdyby przyszło. Był kimś, kto nie budził żadnych pragnień, ale nie dawał spokoju.
Gdy się właśnie od niego odsuwam, opieram o mnie swoją miłość, która nadchodzi tak naga, że on nie potrzebuje już mówić o sobie. Nie ma na co czekać. Moja zgoda jest w pogotowiu, ślina nie przynosi mi na język żadnego wyrzutu. A ten w głowie znika szybko. Dobrze, że się nie widzę, myślę, że moja twarz robi się głupia i jasna.
Wykluczone, żeby ze spokoju można było zrobić szczęście.
Kiedy chcemy się nawzajem oszczędzać, nigdy się to nie udaje.
chciałam, żeby ktoś wyjął mnie ze skóry. Ponieważ nikt tego nie zrobił, musiałam coś w nią wepchnąć.
Rankami można myć się w ciepłej wodzie, w południe chłodzić arbuzy, popołudniami zarzynać jagnięta i gęsi, i spłukiwać krew, a wieczorami znowu umyć się w ciepłej wodzie. A kiedy ma się dosyć arbuzów, jagniąt, gęsi i siebie samego, można się w niej utopić.
Jeżeli noc od każdego zabiera alkoholowe zamroczenie, musi być nad ranem zalana aż po gwiazdy. Tak wielu pije w tym mieście. (11).
(...) tajemnice nie znikają, gdy się je opowie; to, co można opowiedzieć, stanowi tylko powłokę, nie sedno. (35).
Nie denerwowali się, nie udawali spokoju, mieli cierpliwość. Niczego nie rozumiałam, tak dużo cierpliwość można mieć tylko wtedy, kiedy wiadomo, że nie na długo będzie już potrzebna.
I sama już nie wiedziałam, czy bardziej wabią mnie na ulicę te twarze, czy sandały Paula.
Siedzieć w jadącym tramwaju to tak, jakby iść, siedząc.
Potknięcia znajdują się zawsze, skradzione ubrania nigdy.
Niektórzy krzyczą tak, że wiadomo, kiedy już wystarczy. Ale niektórzy milczą, i wtedy można takiego zatłuc na śmierć.
Jeżeli dwoje ludzi dobrze się zna, mysz po palcu i milczenie po myszy, i rachunek za prąd po milczeniu znaczą to samo.
Jak to jest, kiedy cała rodzina mieści się na jednej śliwce.
Człowiekowi wcale nie musi się źle powodzić, żeby pomyślał: To nie może być całe moje życie.