cytaty z książek autora "Tove Ditlevsen"
Nie można [...] porzucić człowieka na pięć lat i spodziewać się, że po powrocie odnajdzie się go w tym samym miejscu.
Ludzie jakby coraz częściej za swoje życiowe zadanie uważali czynienie możliwie największego hałasu, dopóki coś nie zamknęło im ust.
Kobiet, które wieczorem weszły w małżeństwo tanecznym krokiem, a rano obudziły się z widokiem na ciągłe zmywanie i samotność w świecie istniejącym dzięki mężczyznom, lecz w którym one są zbędne.
Elementem jego codziennej walki z samym sobą było robienie rzeczy nieprzyjemnych. Gdyby bowiem uległ swej narastającej niechęci do takiego życia, jak mu się układało, musiałby zwyczajnie leżeć w łóżku na okrągło przez całą dobę i wstawać jedynie wówczas, gdy nakazałby to mu głód.
Niektóre psy mają krótkie smycze i są z irytacją szarpane za każdym razem, gdy się zatrzymują. Inne mają długie smycze, a ich panowie czekają cierpliwie, gdy psa zatrzyma jakiś interesujący zapach. Takiego pana bym chciała.
Jedyną rzeczą, do jakiej naprawdę się nadaję, jedyną, do której odczuwam namiętność, jest formowanie zdań, układanie słów we właściwej kolejności albo pisanie prostych, czterowersowych wierszy.
Wymyślił system polegający na próbach oszukiwania samego siebie poprzez oszukiwanie otoczenia, a następnie, dzięki powierzchownym myślom i ostrożnym manewrom, na życiu przez pewien czas, że naprawdę jest taki, jak postrzegają go owi przypadkowi ludzie.
Miłość rodzi egoizm. Człowiek obojętnieje wobec innych ludzi na świecie.
Mężczyźni znajdują się całkowicie poza moim światem. Są istotami tak obcymi, jakby przybyli z innej planety. Nigdy nic podobnego nie czuli na własnym ciele. Nie mają żadnych delikatnych miękkich organów, w które grudka śluzu może się wczepić niczym guz i żyć swoim życiem, niezależnie od ich woli.
Przyszła do niego, bo człowiek musi mieć takie miejsce na świecie, do którego może wracać. Coś w rodzaju domu dzieciństwa lub chociaż wspomnienia wielkiego poczucia bezpieczeństwa.
Mój ojciec był pastorem (…) gdy ubiegał się o nowe stanowisko, zawsze powtarzał, że robi to po naradzie z Bogiem, lecz Bóg nigdy nie doradził mu, aby szukał stanowiska gorzej płatnego niż poprzednie.
Czasami – mówię - wydaje mi się, że nikogo nie kocham. Mam takie wrażenie, jakbym na całym świecie miała tylko siebie.
Pozwoliła wydać się za niego za mąż.
Kiedy pierwszy raz poszła z nim do łóżka – w ogóle po raz pierwszy z jakimkolwiek mężczyzną - i nie było do końca tak, jak sobie wyobrażała, pocieszał ją, że najszczęśliwsze kobiety to te, które nigdy nie zaznały zaspokojenia, bo one nigdy nie popadają w mieszczańską gnuśność, tylko ciągle są świeże i otwarte.
Została babcią i powinna się do tego dostosować, z pewnością tego się od niej oczekuje.
Dom był spłacony, żona cnotliwa, dzieci dobrze wychowane. Jaka łątkę można by mu przyczepić?
Dom wyglądał jak ulepiony z masła, żółta miękka kostka, która może się roztopić albo zapaść i choćby jutro zniknąć.
Człowiek radzi sobie za pomocą nienawiści, która wystrzela w duszy niczym wysoki jasny płomień, utrzymujący rozpacz w pewnej odległości. Matka nienawidziła tej kobiety, a dziecko nienawidziło matki i w ten sposób minęło dzieciństwo.
A skoro była pozbawiona radości, jakie niesie małżeństwo, to nie chciała też, aby dokuczały jej wiążące się z nim kłopoty.
Obserwowała jego grdykę poruszającą się w górę i w dół, w górę i w dół. Byle tylko to się skończyło. Byle cokolwiek się skończyło. Tak by się cieszyła, gdyby mógł przestać poruszać grdyką.
On też miał kolegów, dwóch nieżonatych młodych mężczyzn, którzy przesiadywali u nich całymi wieczorami i słuchali wszystkiego, co mówił, a ona donosiła im piwo i zabierała puste butelki. Koledzy prawie się nie odzywali. Prawdę mówiąc, chyba trochę się go bali.
Zamknęła oczy, żeby odciąć się od tego czegoś strasznego, co się podstępnie zbliżało jak zwierzę, które od dawna czai się na swoja zdobycz. Nie wiedziała, co to jest. Myśli przerażone uciekły od tego czegoś, lecz zostały dogonione i zbite w jedno krótkie zdanie, które szeptem, niemal z niesłyszalnym jękiem, przeszło przez jej usta: ”Tracę go”.
Nie podobała mu się myśl, że jego życiem rządzą przypadki. Przedmioty i ludzie to coś, po co się sięga, gdy mogą służyć jakiemuś konkretnemu celowi . Człowiek z nich korzysta, bo inaczej sam zostanie wykorzystany.
Mężczyźni, którzy porzucają dom, ze wstydem ciskają rodzinie worek z pieniędzmi, nie oglądając się za siebie. Kupują sobie wolność, tymczasem w małym szczytowym pokoiku dziecko klęczy i szepcze: „Dobry Boże, niech ojciec wróci”.
- Mąż mnie wczoraj opuścił. Czy mam zrobić fale przy uszach jak zwykle? (…)
- Bardzo mi przykro – odpowiedziała, ale zorientowała się, ze jej ton mimo całych wysiłków bardziej pasuje do wypowiedzi w rodzaju np. ”A co to właściwie mnie obchodzi?”. Potem nachyliła się do lustra i dodała, ulegając nieprzepartej pokusie bycia podłą: „Tak, proszę je ułożyć tak, jak zwykle. Powiem pani, ze mój mąż uwielbia tę fryzurę”: Z ledwie zauważalnym naciskiem na „mąż”.
Przez parę dni starał się być delikatny i dużo wytrzymywał. Pomagał jej pozmywać wieczorem i zgadzał się na obecność kota. Raz nawet osobiście usunął to, co zwierze po sobie zostawiło. Ponieważ jednak zdawała się nie zauważać jego starań, to zrezygnował z nich i zachowywał się jak dawniej.
Miał duże poczucie sprawiedliwości i zawsze wolał ryzykować wiarę w kłamstwo, aniżeli oskarżać kogoś o coś, w czym nie zawinił.
Razem z nim oglądała niezliczone mecze piłki nożnej, nigdy nie mając pojęcia, co w tej szczególnej formie rozrywki skłania ludzi do wiwatowania i zachowywania się jak szaleńcy.
Kiedy wreszcie wracał i wypełniał nieduże pokoje swoją hałaśliwą obecnością niszczącą wszelki czar, okazywało się, że wcale za nim nie tęskniła.
A potem, jakby dopiero w tej chwili sobie o tym przypomniała, spyta go wprost, kim jest osoba o dziewczęcym głosie, która dzwoniła w zeszłym tygodniu i nie przedstawiła się, tylko od razu odłożyła słuchawkę, dowiedziawszy się, że nie zastała go w domu.