cytaty z książek autora "Thomas Ligotti"
Nic, co wymaga dowodów, nie jest warte udowadniania, tak jak nic co uprasza się o wiarę, nie jest warte uwierzenia. To, co realne, i to, co nierealne, przyjaźnie współegzystują w naszym przerażeniu jedynej "sferze", która ma znaczenie.
Powinniśmy być wdzięczni", powiedział do mnie głos, "że brak wiedzy na tyle ogranicza nasze postrzeganie rzeczy, iż nadal możemy coś do nich czuć. Skąd wzięlibyśmy pretekst, by na cokolwiek reagować, gdybyśmy rozumieli... wszystko? Jedynie umysł nieobecny pada ofiarą intensywnych emocji. Gdyby nie trzymająca nas w zawieszeniu niepewność, wynikająca z tego, że trwamy w mrokach niewiedzy - jako istoty opętane przez nasze ciała i płynący z nich obłęd - któż zainteresowałby się tym kosmicznym przedstawieniem choćby na tyle, aby zdobyć się na najsłabsze ziewnięcie na jego widok, a co dopiero na bardziej dramatyczne gesty, dzięki którym ten świat, złożony zasadniczo z odcieni szarości na tle czerni, nabiera jakże rzadkich kolorów? Nadzieja i groza - by wymienić choćby dwa z niepoliczalnych stanów, wynikających z niepełnego wglądu - co by z nich zostało w obliczu ostatecznego objawienia, obnażającego jak bardzo są zbędne? Dla kontrastu, zarówno nasze najwznioślejsze, jak i najokrutniej doświadczające nas emocje otrzymują doskonałą pożywkę, ilekroć trafiamy na pojedynczy promień wiedzy, oddzielamy go od pełnego spektrum zrozumienia, a następnie całkowicie o nim zapominamy. Wszystkie nasze uniesienia, święte czy unurzane w błocie, opierają się na odmowie poznania nawet najbardziej powierzchownych prawd oraz na naszej obłąkańczej woli podążania ścieżką zapomnienia. Amnezja stanowi prawdopodobnie najwyższy sakrament tego wielkiego szarego rytuału egzystencji. Pełnia wiedzy i zrozumienia oznacza skok ku oświeceniu w próżni, w zimowy krajobraz pamięci, którego istotę stanowią tylko cienie i głęboka świadomość otaczającej nas ze wszystkich stron bezkresnej przestrzeni. Wisimy w niej jedynie dzięki sznurkom drżącym z nadziei i grozy, i trzymającym nas w zawieszeniu nad szarą nicością. (...)".
I wanted to believe that this artist had escaped the dreams and demons of all sentiment in order to explore the foul and crummy delights of a universe where everything has been reduced to three stark principles: first, that there was nowhere for you to go; second, that there was nothing for you to do; and third, that there was no one for you to know. Of course I knew that this view was an illusion like any other, but it was also one that had sustained me so long and so well - as long and as well as any other illusion and perhaps longer, perhaps better.
Zdawało mi się od zawsze, że moje istnienie składało się wyłącznie i niepodzielnie z niczego więcej, jak jakiejś skandalicznej bezsensowności. Odkąd pamiętam, każde pojedyncze zdarzenie i tchnienie mojej egzystencji służyło wyłącznie dopełnianiu następujących po sobie epizodów skrajnego bezsensu, z których każdy był w swej bezsensowności całkowicie skandaliczny.
Żyjemy w świecie, gdzie każda powierzchnia, każda opinia bądź namiętność, dosłownie wszystko skażone jest ciałami i umysłami innych ludzi. Zarazki–zarazki intelektualne, zarazki cielesne-roją się wokół nas i na nas samych, przez cały czas, w każdej chwili. Nie ma przed tym ucieczki.
Czułem, jakbym przekroczywszy jakąś wielką barierę dostał się w miejsce od dawna porzucone przez świat, odcięte wręcz od rzeczywistości. Miałem ochotę zapytać kobietę, czy pozwoliłaby mi skulić się w którymś z kątów domu i nigdy już nie wychodzić. Ostatecznie zapytałem, czy mógłbym skorzystać z toalety.
Tak czy inaczej, wszyscy zgadzaliśmy się co do tego, że nadszedł czas, by miasto-a raczej to, co z niego zostało-wkroczyło w nową, bardziej oświeconą epokę swojej historii. Kiedy jednak dotarliśmy do zrujnowanego gospodarstwa, nasze postanowienia zlały się z szarą mgiełką, która spowijała tamten dzień.
Byłem pełen podziwu dla planów zarządcy miasta. Ów anonimowy osobnik nie tylko zabrał nam ostatnie grosze, by sfinansować najszerzej zakrojone przedsięwzięcie budowlane, jakie widziało to miejsce, do tego bez wątpienia wymagające znacznych łapówek, ale jego zmyślne marnotrawstwo wywołało niespotykany dotąd w naszym mieście przychód finansowy. Lecz jedyną osobą, której się powodziło, był zarządca miasta.
„Po tym, jak poszukiwania domu, w którym mógłbym spędzić resztę życia, zakończyły się porażką”, rozpoczynało się zdanie, „zacząłem gorączkową tułaczkę od jednego miasta z dziwowiska do drugiego, zaś każde z tych miast było coraz to bardziej pogrążone w odmętach show-biznesu”.
Jak zwykle powędrowałem do jednego z pokoi na tyłach; do pustej sypialni, w której lubiłem kulić się w rogu i rozmyślać o wszystkich śpiących ciałach, które śniły tutaj przez niezliczone noce.