cytaty z książek autora "Michał Cholewa"
Czy ten, kto karmi biednych w nadziei na życie wieczne, jest człekiem dobrym, czy po prostu jest gotów poczekać na nagrodę?
Odlegli bohaterowie są wszak nieskończenie lepsi od tych na wyciągnięcie ręki.
- Gdzie napęd gwiezdny? - Zainteresował się Marcin. Nigdy nie widział na żywo potężnych maszyn umożliwiających statkom wykonywanie skoków metrycznych. - To któreś z tych?
- Nie tutaj. - Isaksson jak zwykle była świetnie zorientowana. - To tylko siłownia napędu systemowego, napęd gwiezdny i jego źródła mocy są w przedziale dziewiątym, o ile pamiętam.
- Pójdziemy tam potem? - spytał Polak
- Nie, chyba że bardzo lubisz promieniowanie. Przedział napędu gwiezdnego to miejsce dla ludzi w ciężkim sprzęcie.
- Oczywiście w przypadku tego dostojnego statku - wtrącił się Van Reuters - Zastąpiono go silnikiem z kosiarki. Sprawdza się doskonale.
Maszynom zależy bardziej. Może dlatego, że nie pozwalamy im być zbyt podobnymi do nas.
-(...) Moja jedyna szansa - człowiek o wymaganiach tak niskich, że absolutnie każdy posiłek zaczyna od chwalenia wojskowych racji...
Niemiec wyszczerzył się w Wunderwaffowej wersji radosnego uśmiechu. Tak musiały uśmiechać się czołgi.
- Nie romansuj. - Wierzbowski zauważył, że Isaksson podeszła do niego, dopiero kiedy poczuł na żebrach kuksańca towarzyszącego jej słowom. - Na kilometr widać, że to suka.
- Co ty tam wiesz? - prychnął szeregowiec. - Czemu w ogóle tak myślisz?
- Jesteś brzydki, biedny i niezbyt mądry - odparła Isaksson mentorskim tonem. - Jeśli kobieta uśmiecha się do ciebie zalotnie, najpewniej chce się z ciebie naigrywać, a to znaczy, że jest suką. Proste.
- Może po prostu podoba jej się moja brzydka, biedna i nie za mądra osoba?
- Więc jest świruską, a to jeszcze gorzej.
Byli gotowi na Amerykanów.
Po prostu nie spodziewali się, że będzie ich tak wielu.
- Mam to! - rzuciła radośnie do kolegów. - Jestem królową łączności!
- Jeśli tylko o tym mówi owa wiadomości - na posłaniu pod ścianą Thorne otworzył jedno oko - uznaję to za spory zawód.
- Nawet w twoich najbardziej mokrych snach jestem daleko poza twoim zasięgiem, Van Reuters.
- Nie doceniasz moich mokrych snów.
- A jeżeli nie dali się nabrać?
- Wtedy... - Kuerten posłał mu wilczy uśmiech. - Wtedy czeka nas szalenie interesujący dzień.
Pułkownik mówił tym charakterystycznym, spokojnym, lekko drwiącym tonem, który zawsze budził w Marcinie najgorsze instynkty. Mało prawdopodobne by maszyna potrafiła to odtworzyć. Pocieszająca myśl.
Kiedyś jakiś chiński mędrzec - Wierzba był niemal pewien, że Sun Tzu - powiedział, że zwycięstwo płynie z poznania przeciwnika. Wtedy znaczyło to zapewne zwyczaje i lęki nieprzyjacielskich wodzów oraz sposoby myślenia generałów ustawiających wojska do bitwy. W nowoczesnej wojnie często wystarczało poznać procedury.
Była jak wilk schwytany w lesie i zawleczony do ogrodu zoologicznego. Czasem Polak patrzył na nią, siedzącą na swoim posłaniu, i niemal słyszał rozpaczliwy zew tęsknoty zamkniętego w klatce drapieżnika.
Zachowywała się tak, jakby rozpaczliwie starała się wykopać możliwie głęboka fosę pomiędzy Cartwright - kobietą i Cartwright - oficerem. Żeby nikomu nawet do głowy nie przyszła myśl, że można ją odbierać jako atrakcyjną dwudziestokilkulatkę o jasnych jak słoma włosach i bardzo błękitnych oczach.
I faktycznie nie przychodziło. Nie po pierwszym pechowym razie, kiedy usłyszała jakąś głupią aluzję, którą palnął Szczeniak.
Od tego momentu wszyscy wiedzieli, że nie jest bynajmniej łagodniejsza od mężczyzn czy brzydkich kobiet.
Nie opłaca się w końcu strzelać z armaty do muchy, nawet jeśli jej bzyczenie jest irytujące.
Jeżeli czyjekolwiek sumienie postanowi go zabić... to znaczy, że zapewne ma rację.
- Proszę mi wybaczyć, sir, ale jeśli przestaniemy być ludźmi, żeby wygrać wojnę... To być może nie warto.
Brisbane parsknął cichym śmiechem.
- Warto. Jak najbardziej warto. Nie "my, ludzie" popełniamy te... nieludzkie czyny. Ja je popełniam. Pan je popełnia. Operacje Specjalne robią takie rzeczy. Inni mogą sobie być szlachetni do woli. Zresztą, pewnie po wojnie za to odpowiemy. Nie zdziwiłbym się.
- Jak to...?
- Część pracy. Ktoś musi robić te wszystkie paskudne rzeczy. Padło na nas. Kiedy już to wszystko się skończy, ktoś przypomni sobie, że trzeba uspokoić sumienie, i zapewne będę pośród szacownej grupy przykładnie ukaranych. Być może pan też.
Admirał najwyraźniej postanowił szczelnie wypełnić czas podwładnym. Załoga brała udział w symulacjach co kilka godzin, powoli opanowując wychwytywanie złośliwych pułapek zostawianych przez dowódcę - a także zasilając liczne stronnictwo we flocie, które uważało Nijala Kuertena za szaleńca.
-(...) Trochę więcej optymizmu. W razie czego wystrzelamy sobie drogę i uciekniemy. Jak w filmie "Eva i Dutch".
(...) Po kilku chwilach ciszy odezwał się Thorne.
- W oryginale to nie było takie różowe - mruknął ze swojego miejsca.
- Co?
- "Eva i Dutch". To remake. - Owinął karabin pasem CSSa. - Cholernie starego filmu, jeszcze dwuwymiarowego. Nazywał się "Bonnie i Clyde"
- I jak im się udało?
Thorne wzruszył ramionami.
- Nie udało im się.
- Myślałem, że wolisz bardziej dzikie tereny. - uśmiechnął się Wierzba.
- Lubię je, owszem. Ale miasta są równie dzikie, po prostu w inny sposób. Mają swój oddech i rytm, tylko słucha się ich inaczej.
Początkowo sporo mówiono o powrocie do dobrej formy psychologicznej, ale nikt nie wiedział czym była właściwa forma po tym wszystkim co przeszli. W jasnej, czystej przestrzeni kwater Brestu instynkt i wyszkolenie, które pozwoliły oddziałowi przetrwać ostatnie miesiące, ustępowały pola i zza żołnierskich uniformów powoli wychylali się ludzie. I to ludzie, a nie wytrenowane biologiczne maszyny do prowadzenia wojny, stawiali teraz czoła obrazom walk ostatniego roku.
Głos Micheleta był ponury jak orszak żałobny. Czasami Falejczyk zastanawiał się, czy Francuz podobnie mówi również w cywilu, czy po prostu służba działa na niego depresyjnie.
- Bo jesteś trepem i wolno ci tak myśleć. - Szeregowiec popatrzył na Holendra z politowaniem. - Od tego on jest oficerem, żeby ogarniać całość.
- Coś mi się wydaje... - zauważył cicho Bryce - że powrót do dawnej potęgi idzie nam ostatnio tak sobie.
- Pracujemy nad tym, nie? Zmieniamy grę, kombinujemy, aż znajdziemy metodę. Teraz tylko to nam zostało.
- Nam, Unii?
- Nam, ludziom.
Świadomość celów jest tym, co odróżnia dowódcę od wojownika.
Niespodzianka raczej w kategorii porcja czekolady czy sąd wojskowy?
Muskularny Hiszpan, z wyglądu przypominający nożownika kartelu narkotykowego, a z charakteru przedszkolankę, (...).