cytaty z książek autora "William Goldman"
-Życie to ciągłe cierpienie - odparła matka. - Ktokolwiek twierdzi inaczej, z pewnością coś sprzedaje.
W tym momencie Edith zamknęła książkę. Spojrzała na mnie i oznajmiła:
-Życie nie jest sprawiedliwe, Billy. Choć mówimy tak naszym dzieciom, to jedna najgorszych rzeczy, jaką możemy zrobić. To kłamstwo, i w dodatku okrutne. Życie nie jest sprawiedliwe, nigdy nie było i nigdy nie będzie.
Witaj. Nazywam się Inigo Montoya. Zabiłeś mego ojca. Gotuj się na śmierć.
(To było już po wynalezieniu podatków, jak zresztą wszystko na świecie. Podatki istniały nawet przed gulaszem.).
- DLACZEGO NIE?
- Ponieważ, przyjacielu Yeste, jesteś bardzo sławny i bardzo bogaty - zasłużenie, bo robisz wspaniałe szpady. Ale musisz też robić je dla każdego durnia, który ci się napatoczy. Ja zaś jestem biedny i poza tobą i Inigiem nikt o mnie nie słyszał, ale też nie muszę znosić głupców.
Pisanie sprowadza się w gruncie rzeczy do jednego: do zamknięcia się w pokoju i zabrania się do tego. Zapełniania papieru słowami w sposób, w jaki jeszcze nikt nigdy tego nie zrobił (...)
Mówisz sobie kłamstwa i zmuszasz do wiary w nie: TYM RAZEM MI SIĘ UDA, ŁAJDAKI! OPOWIEM WAM COŚ, CZEGO NIGDY PRZEDTEM NIE SŁYSZELIŚCIE. MAM SWOJĄ TAJEMNICĘ!
Kiedy piszę, muszę mieć możność przekonania siebie samego, że będzie to wspaniałe. Jest taka postać w znakomitej sztuce Tennessee Williamsa "Camino Real", Cyganka trudniąca się nierządem. Jednak codziennie, gdy księżyc pojawia się na niebie, w głębi swego serca staje się dziewicą. Jestem do niej podobny - o każdym wschodzie księżyca też odzyskuję dziewictwo - napiszę to, i tym razem, TYM RAZEM NA PEWNO SIĘ UDA. Kiedy nie mam tej wiary, jestem w prawdziwym kłopocie.
Jako pisarz jestem przekonany, że wszystkie najważniejsze prawdy ludzkości są już znane. I to, czego próbujemy, do czego dążymy - to zbliżyć się do tych prawd naszą własną, wyjątkową drogą, oświetlić je na nowo tak, jak - mamy nadzieję - nikt jeszcze tego nie uczynił.
Tylko na początku filmu mamy czas, Niedużo, ale trochę. Czas, żeby poznać ludzi. Czas, żeby rozejrzeć się w sytuacji. Czas, można powiedzieć, żeby zbudować swój własny świat.
W każdym fabularnym gatunku pisarstwa celem piszącego jest uwiedzenie publiczności. Ale uwiedzenie nie musi oznaczać gwałtu.
A teraz przychodzi moment pożegnania, niemal żałoby. Bo BIEG SZTAFETOWY musi trwać dalej i moja zmiana się kończy: muszę przekazać pałeczkę innym biegaczom.
I kiedy ją oddaję, poczucie straty, jakie odczuwam, stanowi jakby kres mojej wyobraźni. Film, który miałem w głowie, opuszcza mnie. Fantazje innych ludzi biorą go w posiadanie. I tak być musi.
Mówiąc najogólniej, w tej chwili największej samowiedzy, być może największej przydatności, scenarzysta zostaje odsunięty na bok.
Tak robi się filmy.
Ani jedna osoba w całym świecie filmu nie wie na pewno, co może się udać, a co nie. Z każdym razem jest to zgadywanie - przy odrobinie szczęścia, wsparte jakimś tam doświadczeniem.
Nowi doktorzy uzgodnili, że zastosują pewne znane i wypróbowane lekarstwa i po niecałych czterdziestu ośmiu godzinach od ich przybycia król Lotharon nie żył.
- Sądzisz zatem, że to pułapka - wtrącił hrabia
- Zawsze przypuszczam, że coś jest pułapką, póki nie znajdę dowodów, które by temu zaprzeczyły, Humperdick - Dlatego jeszcze żyję.
- Coś przede mną ukrywasz.
Nic nie doprowadza mnie do większego szału niż te słowa w ustach Helen. Ponieważ, widzicie, ona oskarża mnie, że coś ukrywam tylko wtedy, kiedy istotnie coś ukrywam.
W tej najbardziej bohaterskiej chwili swego życia Fezzik świetnie wiedział, co nade wszystko pragnie zrobić: włożyć do ust kciuk i ssać go do śmierci.
(...) świadomość, że nieważne, jak bardzo jest źle, to gorzej już być nie może, niesie ze sobą pewną otuchę.
- Nie zachwyca mnie konieczność zabicia dziewczyny – upierał się Hiszpan.
– Bóg robi to bez przerwy. Jeśli jemu to nie przeszkadza, nie powinno przeszkadzać i tobie.
Lecz mój umysł przypomina dobre wino – nagłe wzruszenia mu nie służą.
Próbujesz porwać coś, co uczciwie ukradłem. Uważam, że to postępowanie niegodne dżentelmena.
-Wiesz, kiedy byłem młody, myślałem, że zostanę bohaterem. -Już za późno.
Każdy wie, jak ważni są reżyserzy. W ciągu wielu lat miałem okazję spotkać się i pracować z tuzinem najlepszych amerykańskich reżyserów filmowych i nie natrafiłem nawet na jednego, którego "filozofia" lub światopogląd" zainteresowały mnie choć trochę. Wszystko, co kiedykolwiek mieli do powiedzenia, nie przykryłoby nawet denka najmniejszej filiżanki.
Jednak ich zdolność sprostania nieludzkim fizycznym wymogom ich pracy, przy których obóz szkoleniowy dla rekrutów to igraszka, zdumiewa mnie i napawa podziwem.
-Więc skończyłeś szkołę, Bill, tak?
-Zgadza się.
-I co dalej? Jakie masz plany?
-Chcę zostać pisarzem.
-Pisarzem?
-Chciałbym spróbować.
-No ale co będziesz robił potem? Co naprawdę zamierzasz robić?
Te dwa zdania powtarzające się jak litania... Pierwsze ("Co będziesz robił potem?") zakłada porażkę jako rzecz oczywistą. Drugie ("Co naprawdę zamierzasz robić?") uznaje marzenie mojego życia za niepoważne zajęcie.
Kiedy ktoś mnie pyta, jak długo pisze się scenariusz, nigdy nie wiem, co odpowiedzieć. Nie sądzę, żeby w przypadku "Butcha..." były to 4 tygodnie. 8 lat byłoby chyba odpowiedzią bliższą prawdy.
Jak każdy scenarzysta mam wysoki wskaźnik paranoi.
Jestem przekonany o słuszności starego hollywoodzkiego powiedzonka o filmowym "przesłaniu" : "Jeśli chcesz coś przesłać - idź na pocztę".
Hunting was [Humperdinck's] love.
Once he was determined, once he had focused on an object, the Prince was relentless. He never tired, never wavered, neither ate nor slept. It was death chess and he was international grand master.
I didn't even know this chapter existed until I began the 'good parts' version. All my father used to say at this point was, "What with one thing and another, three years passed," and then he'd explain how the day came when Buttercup was officially introduced to the world as the coming queen, and how the Great Square of Florin City was filled as never before, awaiting her introduction, and by then he was into the terrific business dealing with the kidnapping.
Would you believe that in the original Morgenstern this was the longest chapter in the book?
But from a narrative point of view, in 105 pages nothing happens. Except this: What with one thing and another, three years passed.
The battle of wits has begun (...). It ends when you decide and we drink and find out who is right and who is dead.