cytaty z książki "Echopraksja"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dla samego siebie każdy jest nieśmiertelny; może wiedzieć, że umrze, ale że jest martwy, nigdy się nie dowie.
50 tysięcy lat temu na sawannie było sobie trzech gości. Każdy usłyszał w trawie jakiś szelest. Pierwszy pomyślał, że to tygrys i zwiał ile sił w nogach, i to faktycznie był tygrys, ale gość przeżył. Drugi pomyślał że to tygrys i zwiał ile sł w nogach, lecz to był tylko wiatr, więc kumple go obśmiali, że jest cykorem. Za to trzeci pomyślał, że to tylko wiatr, olał sprawę i tygrys zeżarł go na obiad. To samo powtórzyło się milion razy przez tysiąc pokoleń - i po jakimś czasie już każdy zaczął widzieć w trawie tygrysa, chociaż go tam nie było, bo nawet cykory mają więcej dzieci niż trupy. I wychodząc od tych skromnych początków, nauczyliśmy się widzieć twarze w chmurach i wróżby w gwiazdach, porządek w przypadku - bo dobór naturalny sprzyja paranoikom. Nawet teraz, w XXI wieku da się skłonić ludzi do większej uczciwości, po prostu malując mazakiem na ścianie parę oczu. nawet teraz jesteśmy tak zaprogramowani, by wierzyć, że patrzą na nas niewidzialne istoty. I doszło do tego że niektórzy nauczyli się to wykorzystywać. Malowali sobie twarze, zakładali śmieszne czapki, potrząsali grzechotkami, wymachiwali krzyżami i mówili: Tak, tak, w trawie są tygrysy, a na niebie twarze i będą bardzo, bardzo złe, gdy nie będziecie przestrzegać ich przykazań. Trzeba im składać ofiary, żeby je udobruchać, trzeba przynosić zboże i złoto i przyprowadzać nam do zabawy ministrantów, bo inaczej walną w was piorunem i ześlą w Straszne Miejsce. I ludzie uwierzyli im całymi miliardami, bo w końcu wszyscy te niewidzialne tygrysy widzieli.
Dan, musisz odpuścić sobie temat "jaźni". Tożsamość zmienia się z każdą sekundą, każda kolejna myśl, która przeprogramowuje ci mózg, zmienia cię w kogoś innego. Już jesteś inną osobą niż dziesięć minut temu.
A ty mierzysz ziemskie ciążenie za każdym razem, gdy wychodzisz z domu? Albo wymyślasz od zera kwantowe układy za każdym razem, gdy odpalasz komputer, na wypadek gdyby ktoś coś przegapił? - Dała mu chwilę na odpowiedź i kontynuowała, gdy nie zareagował. - Nauka opiera się na wierze. Wierze, że reguły się nie zmieniły, wierze, że ktoś inny wszystko dobrze pomierzył. Nauka dokonała tylko tyle, że obmierzyła malutki kawałek wszechświata i założyła, że wszystko inne działa tak samo. Ale całe ćwiczenie jest do bani, jeśli prawa we wszechświecie nie są stałe. I jak sprawdzić czy to prawda, co?
Ale ludzie mają taki paskudny nawyk, zakładają że rozumieją rzeczywistość, bo zrozumieli analogię. Jak uprościsz neurochirurgię tak, żeby przedszkolak uznał że rozumie, to mały gówniarz zaraz po cichu weźmie skalpel i zacznie kroić, kiedy nikt nie będzie patrzył.
Wleźliśmy w końcu na górę. Z każdym krokiem widok był coraz lepszy, więc oczywiście szliśmy dalej. No i jesteśmy na szczycie. Nauka stoi na szczycie już od paruset lat. Patrzymy na równinę i nagle widzimy, że jakieś inne plemię tańczy sobie nad chmurami, jeszcze wyżej niż my. Może to złudzenie, może jakaś sztuczka? A może po prostu weszli na wyższą górę, której nie widzimy, bo chmury nam zasłaniają? Idziemy sprawdzić, ale z każdym krokiem schodzimy w dół. Obojętnie w którą stronę byśmy poszli, nie możemy zejść ze szczytu bez utraty widoku. Jesteśmy uwięzieni w maksimum lokalnym. Ale co, jeśli tam po drugiej stronie równiny naprawdę jest wyższy szczyt? Jedyna droga to zacisnąć zęby, zejść na dół, przedreptać koryto rzeki i iść, aż znowu zacznie być pod górkę. I dopiero wtedy dociera do nas: o rany, ta góra jest o wiele wyższa od tego pagórka, gdzie dotąd staliśmy. Stąd to dopiero jest widok. Tylko że nie da się tam dotrzeć, nie zostawiając wszystkich narzędzi, dzięki którym wcześniej było nam tak dobrze. Trzeba wykonać ten pierwszy krok w dół.
Tak się boisz wyjść na tchórza, że zeskoczyłbyś w przepaść, żeby udowodnić, że nim nie jesteś! Myślisz, że ja tego nie widziałam? Rany, byłam twoją żoną. Widziałam, jak ci latają kolana za każdym razem, gdy stawiasz się szkolnemu sadyście i w nagrodę dostajesz w mordę. Całe twoje życie to, cholera, jeden niekończący się akt nadmiernej kompensacji i wiesz co, skarbie? I bardzo dobrze. Bo ludzie muszą się od czasu do czasu postawić, bo jak nie oni, to kto?
- Oni mikrozarządzają tornadami, Li. Jednym mrugnięciem oka i machnięciem ręki zamieniają ludzi w marionetki, mają w kieszeni pół biura patentowego. Są mniej więcej tak bezbronni, jak tyranozaur w przedszkolu. To czemu dawno nie rządzą światem?
- To tak, jakby szympans zapytał, czemu te łyse małpy nie rzucają większymi kupami niż reszta, skoro takie są, kurna, bystre.
prawa fizyki to system operacyjny jakiegoś niewyobrażalnego superkomputera zwanego „rzeczywistością”.
Zanim powstała sztuka, nauka i filozofia, świadomość miała przez długie lata tylko jedną funkcję: nie wydawała po prostu poleceń motorycznych, ale mediowała pomiędzy poleceniami, które były sprzeczne.
Natura w swej obojętności nie rozróżnia między dobrem i złem (Anatole France).
Cyfrowa fizyka ma kilka odmian: wszechświat jest symulacją chodzącą na jakimś komputerze; albo sam wszechświat jest wielkim komputerem, w którym materia jest sprzętem, fizyka oprogramowaniem, a każdy przeskok elektronu obliczeniem. W niektórych wersjach nawet sama materia jest wirtualna, jest materializacją liczb. W innych, rzeczywistość jest hologramem, a wszechświat jest pusty w środku; prawdziwa akcja toczy się na jego dwuwymiarowej granicy, a my jesteśmy tylko prążkami interferencyjnymi rzucanymi z powierzchni bańki mydlanej do jej wnętrza. Jest cała masa popularnonaukowych omówień tych konwencji, zarówno w sieci, jak i poza nią.