cytaty z książek autora "Max Frisch"
Rozporządzenia na wypadek śmierci: wszystkie papiery, jak sprawozdania, listy, notatki, mają być spalone - wszystko to nieprawda. Być na świecie: to znaczy być w świetle. Gdziekolwiek (jak ten stary w Koryncie) poganiać osła, nasz zawód! - ale przede wszystkim dotrzymać kroku światłu, radości (jak nasza córka, kiedy śpiewała), wiedząc, że zagasnę w świetle nad janowcami, asfaltem i morzem, dotrzymać kroku czasowi albo wieczności w tym momencie. Być wiecznym: to znaczy kiedyś istnieć.
Nadzieja na wolny wieczór, nadzieja na wolny dzień, przez całe życie te wszystkie nadzieje na namiastki, z żałosną nadzieją na życie po śmierci.
Sentymenty od rana - tego nie zniesie żaden mężczyzna. To już lepiej samemu zmywać
Prawy człowiek to taki, który jest nieco zakłopotany, kiedy mu się mówi, że jest prawym człowiekiem.
O ile wiem, jeszcze żaden tyran nie nazwał siebie tyranem; ta posada jest bardziej upragniona niż tytuł.
Któż widzi, że mijają lata i tyle się dzieje, wszystko zlewa się w jedno, w przestrzenie pełne bytu, nic do nas nie wraca wszystko się powtarza, a nasze istnienie wisi nad nami jak chwila. A kiedyś przestaje się także liczyć jesienie, przeszłość żyje jak cisza nad dojrzewającymi stokami, na winorośli naszego życia wiszą grona pożegnań.
Mężczyźni gardzą kobiecym kunsztem znoszenia wszystkiego, ich sztuczką uchodzenia zawsze za ofiarę, ponadto ich okropną umiejętnością pocieszania się w każdej chwili, ich napadami flirtu, nawet kiedy są jeszcze szczęśliwe, ich gotowością i przebiegłością w pozostawianiu mężczyźnie tego, co się stało, a kiedy mężczyzna, aby działać, chce wiedzieć, jaka jest jego rola, pozostawianiem mu decyzji, a przez to przesądzaniem z góry jego winy; pogardzają obraźliwością kobiet w ogóle, ich potrzebą opieki i bezpieczeństwa, a przy tym upiorną chwiejnością, krótko mówiąc: ich czarem... Mężczyzna zachowuje się tym bardziej po rycersku, im więcej pogardy ma do ukrywania... Różnica biologiczna: kobieta może obcować w ciągli jednej nocy z dziesięcioma mężczyznami, mężczyzna nie dokona tego z dziesięcioma kobietami; on musi odczuwać pożądanie, jej to nie jest potrzebne; dlatego ' możliwe jest istnienie dziwki, niemożliwe — jej męskiego odpowiednika. Kobieta, zmuszona próżnością męską do komedianctwa, odgrywa swoje rozpływanie się w rozkoszy, nawet jeżeli jej nie odczuwa, mężczyzna nigdy nie jest pewny, co kobieta wtedy przeżywa; mężczyzna wydaje się na łup, nie kobieta, i to czyni go podejrzliwym... Kobieta jest człowiekiem, zanim się ją pokocha, czasami również potem; jeśli się ją pokocha, staje się cudem, a więc czymś, czego nie można zachować...
Kiedy mówimy o prawdopodobieństwie, nieprawdopodobieństwo zawsze jest już w nim zawarte jako krańcowy przypadek możliwości...
I w ogóle cały człowiek! Konstrukcja znośna, ale materiał chybiony; mięso to żaden materiał, tylko przekleństwo.
Są różne sposoby mordowania człowieka albo przynajmniej jego duszy, i na tym nie zna się żadna policja na świecie. Wystarczy tu słowo, szczerość w odpowiedniej chwili. Wystarczy uśmiech. Chciałbym zobaczyć człowieka, którego nie można by zabić śmiechem lub milczeniem.
Wiem tylko, że ludzka świadomość nie może istnieć bez biologicznej podstawy. Wystarczył wstrząs mózgu, żeby pozbawić mnie świadomości. Jak więc zachowa się ona po jego całkowitej dezintegracji? Kiedy na przykład wpakuję sobie kulę w łeb? Chcę przez to powiedzieć, że śmierć jako fakt na poziomie biologii ma w sobie coś trywialnego, jest potwierdzeniem praw przyrody, którym podlegają wszystkie istoty żywe. Śmierć jako mistyfikacja to coś zupełnie innego. Nie mówię przecież, że jest zupełnie pozbawiona treści. Ale jednak to mistyfikacja. Nawet jeśli wyobrażenie wiecznego życia danej jednostki jest nie do utrzymania, mistyfikacja polega na tym, że śmierć mówi całą prawdę o naszym życiu: żyjemy w sposób ostateczny. Liczy się to, z czego składa się nasze życie, to znaczy, że pojedyncze wydarzenia w naszym życiu się nie zmieniają, wciąż tkwią w swoim punkcie w czasie. To jest ich wieczność.
Kobiety mają zdolność do tego, żeby się czuć nieszcześliwe.
Panie doktorze - mówię - wszystko zależy od tego, co rozumiemy przez życie! Przez życie pozostawiające po sobie jakiś osad, nie to z pożółkłego albumu, życie, które jak mi Bóg miły, może nawet nie być wspaniałe, historyczne, niezapomniane. Pan rozumie, doktorze, chodzi mi o prawdziwe życie. Może to być życie prostej matki albo życie wielkiego myśliciela, pioniera, który pozostawia jakiś osad w historii świata, sądzę jednak, że może tak nie być, że nie chodzi tu o nasze znaczenie. Trudno powiedzieć, od czego zależy, żeby życie było prawdziwym życiem. Nazywam to rzeczywistością, ale cóż to znaczy! Może pan również powiedzieć: żeby ktoś był identyczny z samym sobą. Bo inaczej nigdy go nie było.
Niegdyś mieliśmy czas! Nie wiem, kto nam go wziął. Nie wiem, czyimi niewolnikami jesteśmy. Żyjemy jak mrówki, tam na Zachodzie.
Targi Książki. Różnica między koniem a autorem: koń nie rozumie języka handlarzy koni.
Na czym polega tradycja? Powiedziałbym tak: na podejmowaniu zadań naszej epoki z taką samą odwagą, jaką okazywali przodkowie w stosunku do swoich czasów. Wszystko inne jest imitacją, mumifikuje; jeżeli jeszcze uważając swoją ojczyzną za coś żywego, to dlaczego nie bronię się, kiedy mumifikacja posługuje się szyldem odnowy ojczyzny?...