cytaty z książki "Występ gościnny w Bolzano"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) w kobietach to jest wspaniałe, że podejmują się czynów prawdziwie bohaterskich, jeśli kogoś kochają.
Bo miłość, Giacomo, to jest współudział w przestępstwie, to jest sojusz, a nie tylko gorączka i ślub, łzy i rozdzierający krzyk, to jest sojusz, bardzo poważny i twardy.
Rozeszła się wieść po weneckich pałacach i po przedmiejskich szynkach; kardynałowie i wielmożni senatorowie, kaci i szpicle, agenci i karciarze, kochankowie i mężowie, dziewczyny na mszy i kobiety w ciepłych łóżkach, wszyscy wybuchali śmiechem i wykrzykiwali: "Ho, ho!”. Albo też krzyczeli na całe gardło, z ukontentowaniem: „Ha, ha!”. Albo chichotali w poduszkę i chusteczkę: „Hi, hi!”. Wszyscy się cieszyli, że uciekł.
(...) tylko ten jest prawdziwym żołnierzem i oficerem, kto rozumie, że rozkazywać to tyle, co być odpowiedzialnym, i ten tylko rzeczywiście utrzymuje dyscyplinę, kto jest bezlitośnie konsekwentny i jednocześnie taktowny i grzeczny.
Bo człowiek na stare lata uczy się tylko jednego, a to jest wszystko, czego może się nauczyć: że ludzkich spraw nie należy kończyć przed czasem, ale też nie wolno zostawiać ich nierozwiązanymi, bo między ludźmi panuje pewien ład i porządek, przed którym nie wolno uciekać, co więcej, mój chłopcze, o wiele trudniej jest uciec przed czasem z niewoli uczuć, którymi nie zarządzamy, niż z celi pod ołowianym dachem, nocą, po sznurowej drabinie.
Ja jestem życiem, mój kochany, dla ciebie, jedyną kobietą, która w twoim życiu oznacza pełnię, beze mnie nie jesteś w pełni człowiekiem ani artystą, ani karciarzem, ani podróżnikiem, tak samo jak bez ciebie nie jestem prawdziwą kobietą, tylko cieniem, gdzieś tam w zaświatach. Już rozumiesz? ...
(...) to nie prawda, że z upływającym czasem tęsknimy za utraconym życiem - bo czy ten czas naprawdę jest utracony?
A ty idź sobie w świat, żyj, kłam, kradnij złoto i ciała, zdzieraj każdą suknię, jaka trafi ci się po drodze, tarzaj się w każdym łóżku obok którego zdarzy ci się przejść’.
Będziesz wiedział, że moje ciało, które jest częścią twojego ciała, nigdy nie będzie należało do ciebie, a może należeć do każdego, kto o nie poprosi.
Trzeba się pogodzić z tym, że kochamy kogoś nie za jego przymioty, nie tylko dlatego, że jest piękny i wyjątkowy, ale i nie dlatego, że jest brzydki, garbaty lub biedny.
Ty nie jesteś zdolny pokochać kobiety prawdziwym uczuciem, ponieważ jesteś z gatunku tych, którzy wiecznie przynoszą na świat jedno tylko nienasycenie i zaspokajają je, pijąc czy to z koryta, czy z kryształowego kielicha.
Bo nic nie jest tak niebezpieczne, jak człowiek, który nie chce się pogodzić z tyranią.
Spraw, aby w ciągu jednej nocy dojrzało wszystko to, co może się zdarzyć między dwojgiem ludzi i dokończ wszystko to, co musi być dokończone między dwojgiem ludzi w ciągu jednego dnia.
Minęła młodość…? Jeszcze niezupełnie. Z przodu brakuje dwóch zębów, owszem. Gorzej znosisz chłód, lubisz, otuliwszy się futrem z kuny, mruczeć w pobliżu pieca zimą, jesteś już ostrożniejszy z jedzeniem i zanim zabierzesz się do całowania, szybko i starannie płuczesz usta, bo masz dziurawe zęby i z trawieniem nie jest najlepiej.
Jak należy oczarować, a następnie rozczarować kogoś, kto przyszedł z własnej woli, ponieważ jest zakochany?
Nie spiesz się ze zdjęciem maski, ponieważ znajdziesz pod nią drugą, która jest z ciała, krwi i kości, a też jest taką samą maską, jak wykrojona z jedwabiu.
I dlatego boisz się właśnie tego: życia i pełni, bo człowiek nie boi się tak ni ławy tortur, ni szubienicy, niczego tak bardzo, jak samego siebie, tajemnicy, której nie śmie spojrzeć w oczy.
W rzeczywistości nie istnieje „wszystko i nic”, zawsze jest tylko średnie „coś” pomiędzy „wszystkim” a niczym”, coś, co czasami potrafi być bardzo duże.
Rozeszła się wieść i w komisariatach policji nerwowo ciskano dokumentami, kapitanowie wrzeszczeli, sędziowie z czerwonymi uszami przesłuchiwali oskarżonych i gniewnie rozdzielali jednym więzienie, drugim wygnanie, innym galery i stryczek.
Jeszcze nie dość naoglądałem się świtów, jeszcze nie poznałem wszystkich ludzkich uczuć i namiętności, jeszcze nie dość uśmiałem się z nadętych urzędników, zwierzchników i autorytetów, jeszcze nie dość często zmuszałem do milczenia brzuchatych księży, którzy odmierzają zbawienie za pieniądze, jeszcze nie dość uśmiałem się nad ludzką głupotą, jeszcze nie dość często wpadałem do rowu, zataczając się ze śmiechu na widok ludzkiej próżności, ambicji, lubieżności i chciwości, jeszcze nie budziłem się wystarczająco często w ramionach kobiet, aby wiedzieć o nich coś prawdziwego, aby poznać tę inną prawdę, która jest czymś więcej niż tylko smutną i obojętną tajemnicą, jaką skrywają pod spódnicą i która jedynie rozpala wyobraźnię wyrostków i poetów.
Nigdy nikomu nie mógł powiedzieć, że to nie on wybierał, lecz zawsze wybierano jego, nie mógł pisać ani mówić o tym, że kobiety innego były mniemania o cnocie i sekretach miłosnych wyborów, niż to głoszono w urzędach i z kościelnych ambon, nie mógł opowiedzieć nikomu, ba, nawet samemu sobie wyznawał to jedynie w rzadkich chwilach samotności, że to on był wykorzystywany w miłosnych zapasach, on był porzucany, on był ofiarą.
Zmęczenie wielkich panów jest innej natury niż zmęczenie biedaków.
I naraz dni wypełniły się nabożnym sensem: czekał na coś. Bo czekać, to tyle co żyć.
Za każdą miłosną chorobą skamlał egoizm, usprawiedliwiał, co tylko mógł, żądał wszystkiego, czego jeden człowiek może żądać od drugiego i jeśli to możliwe, nie ofiarowując w zmian nic prawdziwego i istotnego.