cytaty z książki "Wnuczka do orzechów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Użalanie się nad sobą jest obrzydliwe i całkowicie niekonstruktywne.
-Myślisz, że kim jesteś, co? (...)
-Myśleć to ja o tym nie muszę. Kim jestem-wiem.
Będzie co Bóg da. On zawsze wie najlepiej.
- Fajny jest mój Mareczek.
- To dlaczego go dręczysz?
- Żeby nie było nudno, oczywiście! - odrzekła ciotka Ida - Rasowy mężczyzna to rycerz i myśliwy. Potyczki, pojedynki, łowy, pogoń, oto co go zachwyca i czego potrzebuje. [...] Uciekaj, a będzie cię ścigał. Ukryj się, a przekopie górę, żeby cię wydostać.
w końcu to wszystko jedno, kto przeprasza, zasada jest najważniejsza. A godzić się jest tak przyjemnie.
Będziesz musiał strzec swojej wewnętrznej wolności, nie pozwól jej sobie zabrać. A już zwłaszcza uważaj, gdy ktoś ci każe nienawidzić - jakiegoś człowieka lub sprawy. Właśnie po tym poznasz, że ten ktoś chce cię zniewolić.
To jednak nieprawda, że można zaplanować każdy swój ruch. To jednak musi być złuda, że można uporządkować życie według planu, zrealizować marzenia. Chyba jednak w życiu panuje chaos, a już na pewno nie obowiązują szachowe reguły. I jednak wszelkie dobre rady nie mają większego znaczenia wobec faktu, że każde działanie napotyka przeciwdziałanie, jak mówi trzecia zasada Newtona.
Stado potworów nienawidzi i zwalcza każdego, kogo nie może wchłonąć. A już zwłaszcza tego, który nie pozwala się wchłonąć i stawia opór.
- Ale nic się, chłopyczek, nie bój! [...] Szyrszyń tyż stworzynie boże.
- Dziadziu, a ja nic nie rozumiałem! Tożsamość i tożsamość. Nawet nie bardzo wiem, co to jest!
- Chętnie ci wytłumaczę - ożywił się dziadek, który uwielbiał tłumaczyć. - Jest to dosłownie: 'bycie tym samym'. Jest to bycie sobą, jest to bycie tym, za kogo się podajesz, kim się czujesz.
.... kiedy w społeczeństwie o zakłóconej tożsamości zanikają lub zostają mu odebrane dawne sposoby zaradcze, dawne mechanizmy obronne - wtedy musi nastąpić poważny kryzys.
Tutaj, w samym sercu rezerwatu, gęsty las bukowy pokrywał pagórki falistymi kondygnacjami. Tysiące gładkich szarych pni (podobnych do nóg słoniowych) dźwigały swoje olbrzymie korony, tworząc - zależnie od zmian oświetlenia - wciąż nowe pierwsze plany i dalsze tła. Słońce, wędrując, musi tu przenikać przez kolejne warstwy listowia, więc blask łamie się i przemieszcza pod różnymi kątami; rozprasza się w sposób wyjątkowy, bo gałęzie buków rosną równolegle do ziemi, a ich skórzaste liście też układają się poziomo. Teraz poświata jest zielonkawa. A w końcu października, kiedy buki się przebarwiają - ech, jakież one są złote! - w dzień słoneczny aż powietrze się zmienia, jakby ktoś w nim rozpylił złocisty aerozol.
I wszystko tonie w głębokiej ciszy, pełnej majestatu.
- Paskud! - rzekł wzburzony sąsiad.
- Od takiego traktowania lepszy nie będzie! Przemów mu pan lepiej do rozumu, ze spokojem.
- Sumsiodka nie bundź tako miłosierno, tyn gzub jest bez ojca chowany, żadnygu moresu nie zna. Niektóry to zaś dobrych smarów potrzebuje, od razu inaczy chodzi.
Lecz oto znów dał się słyszeć - z bliska! - niski, obmierzły brzęk owadzi.
Tuż nad łóżkiem, na obcej, szorstkiej, bielonej ścianie, z leciutkim, suchym stuknięciem wylądował wielki szerszeń.
A!... Na Jowisza! A!... Panika! Trwoga!...
- Ale nic się, chopyszek, nie bój! - ozwał się niespodziewanie bulgotliwy głos od drzwi i Ignacy Grzegorz aż drgnął. - Szyrszyń tyż stworzynie boże.
- Pamiętasz tego Henia z Łubowa? (...) No, troszkę może był gapcia ten Heniu, ale miał swój wdzięk. Czułam - przyznaję się bez bicia - jakby to powiedzieć, hi, hi, mały feblik do niego, ale tylko wtedy, jak był na motocyklu. Ale tego razu, co nasza maciora się wściekła, to on był bez motocykla, bo ze stacji szedł. Pewnie ją zdenerwował, bo obaliła Henia w błoto, w garniturze i butach, o mamusiu, jak on wyglądał! Żałowałam go, no pewnie, jak tu nie żałować człowieka, ale że prześmiewna jestem, to wszystko mi przeszło, od ręki.
- Przeszło ci, bo go maciora obaliła?!
- Tak. To miało wpływ.
...kłopoty i ewenementy sypią się jak starożytne łakocie z rogu Amaltei. (Nota bene, ilekroć nasz ojciec wspominał nam o tych łakociach, oczami młodzieńczej duszy widziałam w owym kozim rogu głównie marcepanki Wedla i krówki Goplany, a przecież mogły tam być co najwyżej figi smażone w miodzie, i to pochodzącym od dzikich pszczół Hellady).