cytaty z książek autora "Cornell Woolrich"
Cynicy na jej widok powiedzieliby: „Ależ to tylko zwykła, niebrzydka dziewczyna, jakich wiele". Cynicy nie znają się na takich rzeczach. To, jak szła, jak mówiła, delikatny uśmiech, jakim go obdarzała, kiedy się spotykali, lub uśmiech, z jakim się rozstawali, gdy odchodziła w mrok - na te rzeczy zwracał uwagę tylko Johnny Marr. Patrzył na nią w sposób szczególny, tak jak ona na niego.
Wygrales, myślała wciąż gorzko Bricky. Jesteś z ziebie zadowolony? Cieszysz się, że nas masz, że nas zniszczyles, prostego chłopaka i prostą dziewczynę, takich jak my? Mieliśmy prawie równe szanse, co? Jak zawsze, kiedy rzecz dotyczy ciebie, ty przerosnięty, bezwzględny potworze. Równe szanse - akurat. Równa walka. Ty kupo zgnilizny, usiłująca ładnie wyglądać wczesnym rankiem; ty... ty Nowy Jorku!
Chłopak z sąsiedztwa walczył o nią. Walczył o nią - tak jak chłopak z sąsiedztwa powinien.
-Bricky, czy nie zechciałabys... mnie pocałować, na szczęście?
Ich usta zetknęły się na moment w namiastce pocałunku.
-Ale tylko na szczęście - wymamrotala.
(...) wyłuskał co nieco z grubego pliku i wcisnął w niestawiającą oporu dłoń Rusty.
Nie spuściła wzroku. Ale nie była też zaskoczona. Jej dłoń zacisnęła się jak mała, żarłoczna, różowa ośmiornica chwytająca zdobycz.
To specjalna orkiestra, którą może usłyszeć tylko jedna osoba. Tylko przez jeden dzień.