cytaty z książki "Zaginione historie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Było ich tylko czterech, więc Will miał znaczną przewagę.
Gdy [Crowley] zaczął pogwizdywać skoczną ludową melodię, Halt popatrzył z ukosa.
-Co robisz? [...]
-Mam dobry humor. [...]
-Zatem masz dobry humor. A dlaczego wydajesz ten piskliwy dźwięk?
-Gwiżdżę. Gwiżdżę sobie skoczną melodię.
-To nie jest gwizdanie. To pisk - odrzekł Halt.
Zwiadowca odwrócił się w siodle, by posłać rozmówcy pełne godności spojrzenie.
- Powinieneś wiedzieć, że moje gwizdanie jest przedmiotem licznych pochwał w hrabstwie Hogarth.
-Ponura to musi być kraina, w której ludzie uważają ten piskliwy skrzek za melodyjny.
- Niestety, mój humor jest zbyt błyskotliwy dla większości ludzi - oznajmił ze smutkiem. - Wydaje się, że ich przerasta. - ( Baron Arald )
Popełniał poważny błąd. Jego wiedza o zwiadowcach była niedostateczna, a niedostateczna wiedza może być niebezpieczna.
Pauline delikatnie poklepała dłoń Willa.
- Jak mówię, nie zważaj na niego. Później z nim porozmawiam - dodała złowrogo. Will posłał spojrzenie w kierunku swojego starego mentora i zobaczył coś, co go zaskoczyło. Coś, czego nigdy dotąd nie widział.
Uśmiech zniknął. Halt się bał.
Will wyszedł spomiędzy drzew z łukiem w ręce, Podbiegł do Alyss i Ebony, nie wiedząc, którą uściskać najpierw. Padł więc przy nich na kolana i otoczył obie ramionami.
Obydwie wydawały się dość zadowolone z rozwoju wypadków. Jedna nawet polizała go po ręce. Niewiele widział, bo łzy napłynęły mu do oczu, miał jednak nadzieję, że była to Ebony.
Nigdy nie jesteś gotowy na każdą ewentualność - odparł posępnie Halt. - Zawsze może coś pójść nie tak.
- Czy sądzisz, że język jest nieco zbyt... kwiecisty? - spytał niepewnie Will.
Halt prychnął i odwrócił wzrok, wyglądając przez okno.
- Kwiecisty? Jest napuszony! - odparł. - Brzmi, jakby przemawiał baron Arald!
Will popatrzył na swojego mistrza, wyraźnie wstrząśnięty.
- O, chyba nie jest aż tak źle?
- Oczywiście - odrzekła kobieta i gestem pokazała mu, by czytał. Will znowu odchrząknął.
- Przeziębiłeś się? - spytał Halt z miną niewiniątka, a potem skrzywił się, gdy Pauline wymierzyła mu pod stołem kopniaka.
- Dobrze... - odrzekł Will. Znowu odchrząknął. Wreszcie zaczął . - Z poczuciem najwyższego spełnienia w sercu...
- Hej! Hej! Ściągnij wodze! Z poczuciem czego w czym? - spytał z niedowierzaniem Halt, zapominając nagle, że miał nie zabierać głosu.
- Słyszałem, że pióro silniejsze jest od miecza - powiedział zwiadowca [Gilan]. - Ale nie miałem pojęcia, że kałamarz może być silniejszy od sztyletu.
Will ponownie zaczął od początku.
- Z poczuciem najwyższego spełnienia w sercu...
- Już to słyszeliśmy.
- Halt... - ostrzegła Pauline.
-...staję w waszej szacownej obecności przy tej najznamienitszej ze znamienitszych okazji, by oddać hołd i cześć dwojgu najwybitniejszych i najcenniejszych towarzyszom młodzieńczych lat.
- Wielkie nieba - mruknął Halt i zarobił kolejnego mocnego kopniaka w łydkę.
- Byłoby z mojej strony wyrazem największej arogancji, gdybym w rzeczonych...
- Nie! Nie! Nie! - wykrzyknął starszy zwiadowca, wymachując rękami. - Dosyć! Ani słowa więcej!
- Jakiś problem? - zapytał wyniośle Will.
Halt przewrócił oczami.
- Tak, jest problem! Mówisz, jakbyś połknął słownik, a potem go zwymiotował!
Wygląda na to, że kiedy tylko ktoś ma dobry pomysł, inni wychodzą ze skóry, żeby go obrabować.
Halt pomachał mu na pożegnanie, odchylając się w tył na krześle i dopijając kawę.
Will zmarszczył brwi.
- Kiedy byłem twoim uczniem, mówiłeś, żebym tak nie robił. Że od tego obluzują się nogi krzesła.
- I miałem rację - odparł Halt, uśmiechając się z zadowoleniem - Ale to twoje krzesło, więc czym mam się przejmować?
Lepiej coś podejrzewać i nic nie znaleźć, niż nic nie podejrzewać i coś znaleźć.
Taka nerwowość to nic złego - powiedział Halt. - Tylko głupcy jej nie odczuwają. Dzięki niej zachowasz czujność i nie grozi ci zbytnia pewność siebie.
Lady Pauline uśmiechnęła się łagodnie, zauważywszy, że Halt ukradkiem ociera oczy rąbkiem płaszcza. Szturchnęła go łokciem.
- Stary oszuście - szepnęła, a on nieśmiało pokiwał głową. Stary zwiadowca całe życie dbał o ponurą, nieprzystępną pozę. Lecz tego dnia po prostu nie mógł jej utrzymać.
- Tak przytułek to dla ciebie najlepsze miejsce. - odezwał się do niego Halt - I najlepiej, jeśli zachowasz anonimowość. Powiem Araldowi, w zaufaniu, ma się rozumieć. Ale nikt inny nie będzie wiedział. Tylko my dwaj. Co ty na to?
Ku jego zaskoczeniu malec głośno beknął, a potem uśmiechnął się do niego. W odpowiedzi na jego własnej, brodatej twarzy też zagościł cień uśmiechu.
- Uznam to za zgodę. - powiedział.
- [...] chcę, żeby to była pamiętna mowa. Halt oparł się na krześle.
- Będzie pamiętna, bez dwóch zdań - mruknął. - Latami wszyscy będą mówić: "Pamiętasz tę mowę Willa, której nikt nie zrozumiał?".
- Wezwiemy ich raz, żeby się poddali, a potem zaczniemy strzelać. Crowley i ja radziliśmy sobie. To nie powinien być kłopot.
- Ale to byliście wy - zauważył Will. Odpowiedź Halta go zaskoczyła.
- Jesteś lepszy od Crowleya.
Pewnie zdziwiłby się jeszcze bardziej, gdyby dawny mentor wypowiedział na głos to, co przyszło mu do głowy: "Ode mnie zapewne też jesteś lepszy".
To złodzieje i przestępcy. Zawsze szukają najłatwiejszego sposobu, a nie najrozsądniejszego.
Jasnowłosy zwiadowca posłał mu wesoły uśmiech.
- Czyli jestem twoim przyjacielem, tak?- zagadnął.
Halt przez kilka chwil patrzył prosto przed siebie, zanim odpowiedział.
- Pod warunkiem, że nie zaczniesz znowu gwizdać.
Wiesz co zwiadowco, to wesele nie mogłoby być lepsze. Piękna panna młoda. Przystojny pan młody. Dobre jedzenie, dobre piwo. A do tego wszystkiego jeszcze walka. Czuje się zupełnie jak w domu
[Nils].
Psy nigdy nie oceniają. Pies będzie przy tobie na dobre i na złe. W jego oczach nigdy nie znajdziesz fałszu. Pies zawsze jest z tobą szczery.
- Ta mowa, którą napisałem - zagadnął - była okropna, prawda?
- Tragiczna- odparł Halt, po czym nie mógł sie powstrzymać, by nie dodać: - I mówię to z poczucziem najwyższego spełnienia w sercu.
Młodzieniec skrzywił się, gdy wróciło do niego wspomnienie tego tego zdania.
- Naprawdę to napisałem? - spytał.
Halt skinął głową.
- Wiesz zwiadowco, to wesele nie mogłoby być lepsze. Piękna panna młoda. Przystojny pan młody. Dobre jedzenie, dobre piwo. A do tego jeszcze walka. Czuję się zupełnie jak w domu.
Ci ludzie to wasi towarzysze broni. Są waszymi braćmi. Walczycie razem. Możecie im zaufać, możecie mieć pewność, że stawać będą ramię w ramię z wami. Ci ludzie wiedzą, że mogą wam zaufać, że nie zawiedzie ich w potrzebie.
Dobry taktyk wie, kiedy wycofać się ze straconej pozycji.