cytaty z książki "Sól ziemi"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gutenberg, Johann Gutenberg nazywał się ów człowiek, którego diabeł spił w Moguncji reńskim winem i kazał mu w roku 1450 wynaleźć nową torturę ludzi niepiśmiennych i ubogich duchem.Opętany przez diabła założył Gutenberg wspólnie z niejakim Fustem pierwszą drukarnię. Od tego czasu diabelskie ziarno, jak zarazki cholery, rozmnożyło się po całej kuli ziemskiej, aby dniem i nocą niepokoić, czarować, zatruwać łakome dusze, owładnięte pychą umienia.
Nieznany jest człowiek, który w tej wojnie pierwszy dał życie.
Nieznany jest człowiek, który go zabił.
Nieznany jest ostatni człowiek, który poległ w tej wojnie.
Moje słowo dobywa go z ziemi, w której leży: on mi przebaczy tę ekshumację.
Nieznany jest Żołnierz Nieznany.
Niemały ból sprawia wspomnienie krzywd zadanych tym, którzy już nie żyją.
Piotra ogarnął strach przed diabłem. Infernalne wizje snuły się przed oczami. I zatrząsł się na myśl, że diabeł wykradł Panu Bogu całe piąte przykazanie i sprzedał cesarzom.
Od początku wojny, a trwała już prawie cztery tygodnie, ani razu nie spadł deszcz. Tak jakby niebo wyrzekło się przywileju zwilżania ziemi i odstąpiło go ludzkiej krwi. Ale z ludzkiej krwi, lubo tak obficie się lała, ziemia nie miała pożytku.
Mowa madziarska nie była ludzka. Była ogniem, siarką i papryką.
Klucze w kieszeniach to jak gdyby dusze owych miejsc opuszczonych, które w zamknięciu tracą sens, tracą życie.
Stary dziad - Dunaj szumiał za Praterem jak zwykle i zanosił do morza, do Czarnego - swój wieczny spokój na przechowanie. Ostatnia fala dunajowa zabrała ze sobą na wieki uroczą melodię tego miasta, melodię, która już nie wróci, jak nie powróci nigdy do serca dobra krew, wytoczona z ludzi.
Cały pociąg był spętany przysięgą jak te konie na łąkach – powrozami. Żołnierze z konwoju spokojnie grali ferbla w jedynym wagonie „ludzkim”, czyli osobowym, idącym za węglarką. Nie troszczyli się o transport. Sama przysięga go pilnuje. Ona w razie potrzeby uruchomi straszliwe kriegsartikle91, sądy polowe, ona już dzisiaj daje kapralom prawo bicia rekrutów po mordzie. Konwój spokojnie może grać w karty: nikt nie zdezerteruje. Skrępowani przysięgą mocniej niż kajdanami jechali mężczyźni na spotkanie swego losu.
Spocone, zziajane, pijane cyfry głów, rąk, nóg i tułowiów ciągną ławą na wschód i na południe, ze wschodu na zachód, z południa na północ, na dogodzenie czyjejś ambicji, na pomnożenie czyjejś chwały. Zdrowe, mocne płuca, serca, żołądki tysiącami, dziesiątkami tysięcy, setkami tysięcy wyprawiają się we wszystkie strony świata na turniej własnego cierpienia, głodu, gorączki.
- Mam dla was zaproszenie, Niewiadomski.
- Niby do wojska?
- Nie, na bal!
Pośpieszne pociągi nie raczyły zaszczycić stacji Topory–Czernielica nawet zwolnieniem biegu. Omijały ją z lekceważeniem, ciskając jej w twarz wzgardliwą chmurę dymu.