Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Naomi Oreskes
2
6,4/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,4/10średnia ocena książek autora
54 przeczytało książki autora
214 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Upadek cywilizacji zachodniej. Spojrzenie z przyszłości.
Naomi Oreskes, Erik M. Conway
6,1 z 42 ocen
181 czytelników 12 opinii
2017
Merchants of Doubt. How a Handful of Scientists Obscured the Truth on Issues from Tobacco Smoke to Global Warming
Naomi Oreskes, Erik M. Conway
6,7 z 3 ocen
84 czytelników 1 opinia
2010
Najnowsze opinie o książkach autora
Upadek cywilizacji zachodniej. Spojrzenie z przyszłości. Naomi Oreskes
6,1
książeczka przeczytana o poranku. właściwie esej podsumowujący naukowo przebieg kryzysu klimatycznego do końca XXI wieku z perspektywy historycznej czyli patrząc wstecz. perspektywa przygnębiająca i ponura, ludzkość czeka wielkie cierpienie i straszne wybory. najdziwniejsza jest bezwolność w obliczu katastrofy i wiedzy o niej. dzisiaj slogan "politycy spieprzą wszystko" jest bardziej aktualny niż kiedykolwiek.
Upadek cywilizacji zachodniej. Spojrzenie z przyszłości. Naomi Oreskes
6,1
Dawno nie miałem w ręku tak miałkiego dziełka. Apetyt miałem spory po lekturze Popkiewicza (Świat na krawędzi) i dwóch książek Alana Weismana. Oczekiwałem czegoś solidnego, z dużą dawką informacji i argumentów. Oczywiście rozumiałem, że konwencja rodem z SF raportu pisanego przez historyka przyszłości wymusi pewien styl, ale nie spodziewałem się tak drętwego nudziarstwa.
Książka w ogóle nie zasługuje na miano książki. Gdyby wydać ją w nieco popularniejszym formacie a nie jak mały pocketbook i odrobinę zmniejszyć czcionkę, dostalibyśmy kilkudziesięciostronicową broszurkę. Dodać trzeba, że na wydawnictwo składa się nie tylko sam esej, ale do tego jeszcze wywiad z autorami, którzy wyjaśniają co nieco mętnego z samego eseju. Mimo mikrej objętości, nad tłumaczeniem i nad stroną merytoryczną tekstu biedziły się aż trzy osoby. Nie wiem, po co był ten „tytaniczny” trud, bo niemal wszystkie przypisy pochodzą od autorów a są nimi odnośniki do różnych oficjalnych dokumentów i prac innych autorów. Przypisy od redaktorów na palcach można policzyć a w tekście nie zauważyłem nic szczególnego, nad czym należało by sprawować jakąkolwiek opiekę merytoryczną.
Jak napisałem (a co można również poznać z blurba) esej ma formę raportu historyków przyszłości, którzy zastanawiają się, jak to było możliwe, że pomimo zgromadzonej kolosalnej wiedzy i ewidentnych dowodów na gwałtowne zmiany klimatu wywołane działalnością człowieka, obsesja wolnego rynku i obsesja wolności jednostki za wszelką cenę, zahamowały czy wręcz uniemożliwiły działania mające na celu zapobieżenie katastrofie cywilizacji. Czy w tej wizji jest coś nowego? Absolutnie nic. Do tego praktycznie nie ma żadnych konkretów. Jak czytelnik jest ciekaw szczegółów, niech sobie sięgnie do podanych w przypisach opracowań i dokumentów. Czemu nie? Tylko w takim razie po co czytać tę książeczkę? Może trzeba było wydać broszurkę z obfitą bibliografią za i przeciw tezie o zmianach klimatycznych. Po co było marnować tyle papieru?
To, co mnie najbardziej zaskoczyło to fakt, że autorzy maniacko upatrują upadku zachodniej cywilizacji jedynie w zmianach klimatycznych. To inne cywilizacje są odporne na globalne zmiany klimatu?? Owszem, gdzieś tam przez chwilkę wspomina się o szalejących zarazach, zwłaszcza o nawrocie dżumy przypominającej średniowieczną hekatombę. Tyle że owo zjawisko jest przedstawione jako skutek zmian klimatycznych i wielkich ruchów ludnościowych. Autorzy wieszczą owe zarazy w momencie, kiedy cywilizacja sypie się już na całego. Tymczasem zagrożenie epidemiologiczne wisi nad naszymi głowami wciąż i bez zmian klimatycznych z prostego powodu: przeludnienie planety i globalizacja. Gdyby teraz pojawił się tak zjadliwy szczep grypy, jak tuż po pierwszej wojnie światowej (tzw. hiszpanka),skutki dla cywilizacji mogły być jeszcze tragiczniejsze niż epidemie dżumy w średniowieczu, które – jakkolwiek by na to patrzeć - nie były pandemiami, nie miały zasięgu globalnego.
Autorzy nie dostrzegają również jeszcze innego zagrożenia dla zachodniej cywilizacji – coraz szybszego wyczerpywania się surowców naturalnych potrzebnych do nakarmienia owej cywilizacji. I nie chodzi tu li tylko o surowce energetyczne. Dodajmy do tego niszczenie na masową skalę środowiska naturalnego. Możemy lokalnie zachwycać się naturalnością tego czy innego lasu, ale planeta stała się już wiele lat temu gigantycznym śmietnikiem. Ilość odpadów generowanych przez rosnącą nadal w tempie wykładniczym populację jest przeogromna. To samo dotyczy ilości różnych związków chemicznych wprowadzanych do środowiska, których długotrwała toksyczność nawet nie jest znana. O tym autorzy również nie wspominają. Zmiany klimatyczne być może są bardziej spektakularne, bo apokaliptyczne powodzie, susze i pożary dobrze działają na wyobraźnię. Podejrzewam jednak, że upadek cywilizacji nie musi odbywać się z hukiem, to może być żałosny skowyt i jęk.
Nie brakuje w tekście paru bzdur. Chodzi o tzw. efekt Sagana. Ziemski klimat wykazuje pewną stabilizację, dopóki średnia temperatura globu nie przekracza pewnego poziomu. Jeśli ów poziom temperatury zostanie przekroczony, planeta straci możliwości regulacyjne. Może to doprowadzić do samonapędzającego się efektu cieplarnianego i całkowitego zniszczenia życia na Ziemi. Ziemia zamieni się w drugą Wenus. Naukowcy szacują, że podniesienie globalnej temperatury o 4 stopnie już może do tego doprowadzić. Tymczasem w książce mamy wzrost o 5 stopni , a potem o dalsze 6, czyli łącznie o 11!! Hm… to w takim razie kim jest ów historyk przyszłości? Nie powinien się wcześniej parokrotnie ugotować?
Mamy jeszcze jedno kuriozum w wizjach autorów. Oto w Japonii pewna pani biolog w laboratorium wyhodowuje (zapewne z pomocą inżynierii genetycznej) porost, który bardzo aktywnie pochłania (zapewne metabolizuje a nie jedynie pochłania) dwutlenek węgla z atmosfery, co ma jakoby wyhamować efekt cieplarniany. Ciekawy jestem, co autorzy mieli w szkole z fizyki i biologii. Porosty to akurat grupa organizmów, która nie wykazuje się zbyt szybkim tempem metabolizmu. Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie. Ale niech tam! Powiedzmy, że udało by się takie porosty stworzyć. Problem w tym, że porosty, czy w ogóle jakiekolwiek rośliny, do życia potrzebują coś więcej niż dwutlenku węgla do fotosyntezy. Potrzebują do życia podłoża – gleby, innych roślin, skały. Gdyby wyhodować takiego pożeracza dwutlenku węgla zdolnego żyć w różnych warunkach na różnych szerokościach geograficznych, gdzieś ten dwutlenek w postaci przetworzonej musiałby magazynować. Budował by swoją biomasę. Taki organizm porósł by cały świat grubymi matami pokrywając całunem wszystko to, co pozostało z naszej cywilizacji. Ekspansywny porost dokonałby inwazji na nasze domy, drogi, chodniki doprowadzając do biologicznej erozji. Nie mówiąc już o wypieraniu innych gatunków ze środowiska. Ciekawy pomysł :D
Czas kończyć, bo jeszcze trochę i opis moich wrażeń stanie się dłuższy od książki ;-) . Z czystym sumieniem można sobie darować. Nie minie rok a książeczka zasili outlety. A i tak będzie szkoda na to pieniędzy.