Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać193
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Matt Woodley
1
6,9/10
Pisze książki: religia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,9/10średnia ocena książek autora
15 przeczytało książki autora
33 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Szaleństwo modlitwy Matt Woodley
6,9
„I być może Bóg słyszy nasze ohydne jęki
i zamienia ten szlam w poezję.”
Z autorem książki "Szaleństwo modlitwy", Mattem Woodley'em zetknęłam się po raz pierwszy właśnie teraz, biorąc do ręki książkę o dziwnym tytule i pięknej, przyciągającej wzrok okładce.
Pierwszą rzeczą, jaką trzeba zrobić przed przeczytaniem tej książki, pierwszym pytaniem, jakie należy sobie zadać, jest "czym w ogóle jest modlitwa?". Rozmową, kontemplacją z Bogiem, oczywiście. Ale także rzeczą niezwykle osobistą, intymną. Dla większości z nas modlitwa to słowa, jakie zapamiętaliśmy jeszcze z czasów dzieciństwa - "Zdrowaś Maryjo", "Ojcze Nasz"... Z modlitwą utożsamiamy przede wszystkim momenty, kiedy klękamy, może bierzemy do ręki różaniec... i mówimy. Mówimy do Boga.
Jak się jednak okazuje, istnieje wiele rodzajów modlitwy. Są wśród nich oczywiście te znane powszechnie, ale też i takie, które zupełnie nas zaskoczą. Często bowiem nawet nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że się modlimy...
Matt Woodley przedstawia jedenaście dróg modlitwy, które - chociaż są zupełnie różne - mogą się uzupełniać i przez to wzbogacać nasze życie duchowe. Część z tych sposobów modlitwy jest powszechnie znana, ale większość będzie dla nas nowością; autor udowadnia, że bywa i tak, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że się modlimy.
Modlitwa jako kłótnia z Bogiem, modlitwa jako wsłuchiwanie się, modlitwa jako gardłowe jęki, modlitwa jako poświęcanie uwagi...
Po przeczytaniu książki M. Woodley'a "Szaleństwo modlitwy" byłam w szoku, nie mogłam wyjść ze zdumienia, kiedy uświadomiłam sobie, że... że prawie cały czas się modlę. Że prawie cały czas, na któryś z przedstawionych w książce sposobów, zwracam się do Boga. Że, przykładowo, moje wygarnięcie Bogu, że jest źle, bo nic nie dzieje się po mojej myśli, także jest modlitwą... Że kiedy pomyślę "dziękuję Ci Panie", kiedy zdarzy mi się coś, na co długo czekałam, to także jest modlitwą... Przyznam szczerze, to było miłe zaskoczenie.
Książka Woodley'a uświadomiła mi tak naprawdę jedną, podstawową rzecz.
Bóg mnie słyszy.
Zawsze.
Gdziekolwiek się znajduję.
Cokolwiek robię.
Cokolwiek myślę.
To było dość piorunujące doświadczenie. W mojej głowie pojawiło się natychmiast mnóstwo myśli - czy kiedy spoglądam z zazdrością na nową torebkę sąsiadki, Bóg mnie słyszy? Czy kiedy myślę "niech cię szlag", kiedy ktoś mnie zdenerwuje, do Boga także to dociera? Czy kiedy wszystko nie idzie po mojej myśli, według moich planów i z rezygnacją westchnę "do cholery z tym..." to Bóg to słyszy, odbiera jako moją specyficzną modlitwę pełną bólu, żalu, goryczy... ?
Matt Woodley w swojej książce znakomicie uświadamia nam sens modlitwy. To, że przy Bogu trzeba trwać, trzeba stąpać za nim, nawet jeżeli on na nasze modlitwy nie odpowiada.
Posługując się własnym przykładem życia pastora, doświadczeniami swojej wspólnoty, przykładami biblijnymi, wkracza w nasze życie i zmienia diametralnie spojrzenie na modlitwę.
„Czasem wydaje mi się, że nikt nie słucha naszych modlitw. (…)
Wiem jednak, że Bóg jest dobry. (…)
On stoi po mojej stronie i z całą pewnością również po twojej.
Czasem to jedyna teoria, jaką mamy.”
Gorąco polecam. Naprawdę warto przeczytać tą pozycję.
||www.im-bookworm.blogspot.com||
Szaleństwo modlitwy Matt Woodley
6,9
Na rynku wydawniczym jest wiele publikacji dotyczących modlitwy. Znajdziemy tam m.in. informacje na temat sposobu jej odmawiania, rodzajów i konkretnych przykładów, z których prawie zawsze można wybrać coś dla siebie. Niektóre z nich dają pseudo złote środki, dzięki którym na pewno Bóg nas wysłucha, jeśli tylko będziemy modlić się właśnie w taki sposób, jaki proponuje autor. Bardzo ważny jest więc mądry wybór książki, aby nie dać się omamić marketingowym chwytom, ale także i to aby pójść za głosem serca, szukając tego, czego aktualnie potrzebujemy na drodze duchowego rozwoju.
Szczerze mówiąc mnie zaintrygował po pierwsze krótki opis publikacji, po drugie tytuł, a po trzecie okładka. Mężczyzna przeskakujący przez przepaść między skałami symbolizuje według mnie odwagę, i wolność, jest przykładem przełamania swoich ograniczeń. Bo tak naprawdę wszystko co piękne zaczyna się od pierwszego kroku, często postawionego w ciemno i bez asekuracji. W szaleństwie kryje sie zawsze jakiś element niespodzianki, zaskoczenia, a ten kto się na nie decyduje musi wykazać się odwagą i zaufaniem. Wiarą, że kiedy zwróci się do Ojca, zaryzykuje wszystko, odda swoje życie, to na pewno się nie zawiedzie. A po szaleńczym skoku zawsze znajdzie się w silnych ramionach Boga. Taka jest właśnie książka Woodleya. Autor, zresztą osoba duchowna, proponuje nam szereg przykładów ufnej i odważnej modlitwy (każda opisana w osobnym rozdziale). Przez te jedenaście ścieżek przechodzi się z duża ciekawością i czasami zdziwieniem, bo jak sie okazuje to czego ktoś nie uznałby nigdy za modlitwę, może nią być. I nie chodzi tu o ślepe pójście za głosem autora, tylko dokładne przeanalizowanie podanych przykładów mocno przemawiających, choćby przez swoje ciekawe udokumentowanie. Trzeba koniecznie odejść od skostniałych form przeżywania swojej wiary zamykającej się w porannym i wieczornym pacierzu, wyuczonych formułkach, które należy przysłowiowo „odklepać”. Owszem, są one bardzo potrzebne, ale powinny zostać koniecznie uzupełnione o ciepłą, faktycznie przeżywaną rozmowę z Bogiem. Woodley mówi, że człowiek modli się zawsze kiedy chce, w każdej sytuacji. Podczas wykonywania codziennych prac z miłością, a nawet wtedy kiedy wyciąga pomocną dłoń do drugiego, pociesza, ofiarowuje swoją obecność. Powinna być to relacja spontaniczna, oparta na wyrażaniu swoich emocji – tych dobrych ale i złych. Człowiek prowadzi też dialog z Bogiem kiedy oskarża Go o niepowodzenia, brak opieki, cierpienie. Każdy szloch, płacz i krzyk jest rozpoczęciem dialogu ze Stwórcą ima sens. Autor porusza także ciekawą kwestię dotyczącą modlitw pozornie niewysłuchanych oraz tego co wtedy dzieje się w życiu człowieka. Jak Bóg działa w jego sercu, co chce przez swój „brak odpowiedzi” tu i teraz powiedzieć. Jak pięknie zmienia wtedy albo sytuację albo umacnia i leczy poranione serce.
Książka Woodleya niesie ze sobą powiew świeżości. Zmienia patrzenie na modlitwę i wiarę, która nie jest zamknięta w dawnych formułkach, ale wychodzi poza nie. Autor Pokazuje różne możliwości przeżywania spotkania z Bogiem, daje wskazówki jak żyć, aby nie wpadać w marazm i zniechęcenie. Daje wiele przykładów popartych swoim doświadczeniem, ale i ludzi spotkanych na drogach życia. Jednym słowem po przeczytaniu tej publikacji odczuwa się radość, wynikającą z faktu nowego spojrzenia na siebie, na świat i na swoją modlitwę. Także oprócz warstwy tekstualnej spotykamy też bardzo bogatą warstwę duchową. Myślę, że każdy kto przeczyta ten „duchowy pamiętnik” powinien wybrać coś dla siebie: jedną myśl, jedno zdanie, a na pewno pocieszenie. Bo tak naprawdę autor stara się wciąż powtarzać, że na wszystko jest czas i że żadna modlitwa nie pozostaje nie wysłuchana, a cierpienie człowieka, jest często potrzebne do uformowania mocnego serca.
Recenzja zamieszczona wcześniej na stronie http://www.papierowemysli.pl/
oraz na moim autorskim blogu http://annanogaj31.blogspot.com/