"Chamuły", "gnidy", "przemilczacze"... Antologia dwudziestowiecznego pamfletu polskiego Dorota Kozicka 8,0
ocenił(a) na 73 lata temu Świetny zbiór polemik pisanych na ostro i zjadliwie, czasem szturmem i bez ograniczeń, czasem metodą delikatnych szpil. Niektóre z nich zasługują na 10 punktów, ale to się należy autorom, a nie zbiorówce. Złośliwości o wielkich postaciach, tekstach, zjawiskach, składających się może nie na panoramę, ale spory wycinek XX-wiecznych sporów o polską kulturę. Może nie dla każdego są czytelne, częściowo pomocą są przypisy, ale nie wprowadzają oczywiście w istotę klanowych nienawiści, bo tego nie przyjęło się komentować. W tym sensie i tu są "przemilczacze". Polską kulturę raczej cechuje uładzenie, ucieranie stanowisk, nie szarżowanie, a jednak proszę, trochę tego szarpania i bojowania było - i dobrze, i więcej być powinno (byle, piszę za Witkiewiczem, ad rem i bez nienawiści osobistych, dlatego bodaj najmniej tu pasuje antymiłoszowy paszkwil pogubionego wówczas Gałczyńskiego, a i Nałkowski wojuje z Sienkiewiczem argumentami nie fair). Nie wszystkie ciosy bywały arcycelne, ale mistrzowskich jest aż nadto: nieśmiertelny Sandauer o Młodziakach (rozpleniony gatunek po 1989 r.),Wierzbicki o inteligenckich gnidach w PRL (gatunek nie znikający),Flaszen o spóźnionym womitowaniu komunizmu przez naszych twórców-stalinowców, ale i Barańczak, który bije w mit hiperkrytycznego Sandauera, Wyka z jego kąśnięsiem (wiecznie żywego oświeconego) dowcipnisiostwa Słonimiskiego et consortes, Grupiński roznoszący samowielbiące się nadęte towarzystwo "Zeszytów Literackich", czy Horubała o micie moralizatorskiego dyktatora opinii Michnika itd. Można pozazdrościć polemicznej weny i pióra. Czyta się ze smakiem, nawet gdy trudno się zgodzić i chciałoby się to i owo skontrować. Ale jeśli pojawia się chętka na powojowanie, to znaczy, że jest dobrze.