To chyba taka kategoria książek. Książki tak dobre, że nie znajdują masowego czytelnika, masowy odbiorca nie rozumie ich, jest finalnie rozczarowany, a nagrody, którymi powieść obsypano, uważa za pomyłki, wybryk krytyków.
"Wśród obcych" to taki właśnie przypadek. Powieść napisana w formie dziennika prowadzonego przez 15-letnią dziewczynę. Mamy rok 1979, Wielka Brytania. Dziewczyna jest srogo poszkodowana w wypadku samochodowym, w którym ginie jej siostra bliźniaczka. Bohaterka trafia do elitarnej szkoły dla dziewczyn, gdzie z trudem buduje relacje z rówieśnicami. Kuleje, nie chodzi bez podpierania się laską.
Czynnik fantastyczny? Bohaterka widzi "wróżki", fantastyczne istoty, "fairies". Poza tym usiłuje posługiwać się magią, która jest dość ryzykowną dziedziną. W sumie to wszystko.
Tak, takiego niedzielnego czytelnika może to rozczarowywać, ale cała frajda polega na tym, że bohaterka jest fanatycznie oddana literaturze fantastycznej i zapisuje się do klubu zrzeszającego podobnych zapaleńców. Najpiękniej brzmią te partie powieści, w których bohaterka zapisuje swoje czytelnicze odkrycia, fascynacje, rozczarowania.
Przypomina mi (oraz innym miłośnikom fantastyki) jak zaczyna się przygoda z SF lub z fantasy. Jakie skarby można odkryć w czeluściach tych gatunków. Ile idei i pomysłów! Jakie oszałamiające wizje! Narratorka rzuca nazwiskami i tytułami, podpowiada, zmusza, by przypomnieć sobie klasykę gatunku, zrewidować własne poglądy na niektóre tytuły.
Autorka jest niesamowicie wiarygodna. Sam będąc nastolatkiem pisałem dziennik, byłem pretensjonalny, rozrywany sprzecznymi uczuciami, głupowaty, uważałem siebie samego za wyjątkową osobę, której nikt nie rozumie, ponieważ żyje w świecie książek.
To udało się uchwycić bezbłędnie.
Jeżeli liczycie na galopadę wydarzeń i zaskakujące zwroty akcji, to się rozczarujecie. To nie dla Was. "Wśród obcych" to zapis wchodzenia w dojrzałość - kulturową, czytelniczą i "życiową".