Psy z piekła rodem Joanna Sędzikowska 8,3
ocenił(a) na 85 lata temu „Psy z piekła rodem” to historia pewnej rodziny, która tak bardzo pokochała malamuty, że postanowiła stworzyć dla nich dom tymczasowy. Książka jest właściwie zbiorem anegdot, w większości przezabawnych, ale niektórych także smutnych i wzruszających. Głównymi bohaterami są tutaj oczywiście psy: Raptor, Inka oraz Luna. Raptor jest stałym mieszkańcem domu, a Inka i Luna goszczą tam tymczasowo po traumatycznych przeżyciach. Każdy z tych psów jest inny, ale żadnemu nie można odmówić siły, pomysłowości i charyzmy. No bo czy ktoś nas, ludzi (Eskimosów),potrafiłby wykopać studnię gołymi rękami, upolować na obiad gołębia championa albo w ciągu kilku sekund zmusić sąsiada do remontu domu i basenu?
„Psy z piekła rodem” pożyczyła mi pewna znajoma pani, po tym jak zgadałyśmy się, że obie lubimy czytać i jesteśmy miłośniczkami psów. Książka dość długo czekała na swoją kolej, bo jakoś nie mogłam się do niej przekonać. Dotąd raczej unikałam takich hobbystycznych tematów. W końcu uznałam, że nie wypada tak długo przetrzymywać cudzej książki. Sięgnęłam po nią i totalnie przepadłam. Chyba pierwszy raz w życiu tak szczerze śmiałam się podczas czytania. Nie uniknęłam także dławiących łez, gdy autorka opisywała historię psa, który z winy właściciela został przejechany przez pociąg albo o tym jak musiała rozstać się suczkami oddawanymi do adopcji.
Dla kogo jest ta książka?
Odniosłam wrażenie, że „Psy z piekła rodem” są przede wszystkim promocją Fundacji Adopcja Malamutów. Autorka z jednej strony pokazuje jak wspaniałą rasą są psy północy i że decydując się na takiego psa życie już nigdy nie będzie nudne. Z drugiej strony przestrzega, by decydować się na nie odpowiedzialne, ponieważ nie jest to rasa dla każdego. Są to bardzo silne psy, które potrzebują codziennie solidnej dawki ruchu. W żadnym wypadku nie nadają się do mieszkania i 10 minutowych wypadów na dwór. Poza tym, właściwie każdy wielbiciel czworonogów znajdzie tu coś dla siebie. Zarówno właściciele psów, jak i tacy, którzy dopiero o nich marzą. Z historią Raptora będą utożsamiać się ci, którzy wychowywali psa od małego, a z opowieścią o Ince i Lunie adopcyjni rodzicie piesków po przejściach. Bo któż z nas, właścicieli psów, nie musiał zmierzyć się z pogryzionymi butami (po co komu sznurówki i obcasy?),przekopanym ogródkiem (przecież tak wygląda dużo lepiej!) i sierścią jako stałym elementem wystroju wnętrza.
Serdecznie polecam wszystkim wielbicielom czworonogów, tych dużych i małych, puchatych i krótkowłosych, rasowych i mieszańców. Nie zawiedziecie się.