Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność Gail Dines 7,3
ocenił(a) na 39 lata temu Manifest feministyczny a nie rzetelna analiza.
Gail Dines ma obsesję. Świat to dla niej pole walki kulturowej. Pole niesymetryczne- wiecznego ucisku kobiet i coraz to bardziej wymyślnej przemocy mężczyzn (nieprzypadkowo Dines wspomina Marksa- coś jest na rzeczy z dialektyką).
Kobiety według autorki nie są targetem pornografii, nie oglądają jej, są zupełnie nieświadome tego co dzieje się w internecie, w domach i na kampusach są zmuszane przez mężczyzn do zachowań seksualnych podpatrzonych w porno i jest to zjawisko masowe, kobiece pisemka kreują obraz seksualnego wampa poddanego mężczyznom, który nie dba o własne potrzeby.
Dines wyklucza istnienie wolnej woli u kobiet. One nie popełniają błędów, nawet jeżeli podejmują jakieś decyzje to są one wynikiem warunkowania. Takiego samego warunkowania jakiego doświadczały ich matki i babki ale tym razem w sferze seksualnej. Co więcej- feministki zeszłych dekad dały się oszukać mężczyznom i wpędziły żeńską populację w jeszcze większą kabałę. Kobiety to wieczne ofiary. Jedyną osobą znającą rozwiązanie jest Gail Dines. Nigdy nie było pozytywnych wzorców kulturowych (wg Dines seriale o kobietach w kuchni zostały po prostu zastąpione tymi gdzie kobieta jest przemiotem seksualnych zabaw, jak w "Seksie w wielkim mieście", nie dostrzegając seriali o lekarkach czy prawniczkach, zresztą traktując kulturę jako worek z serialami) więc chce ona budować od zera nowy feminizm, chce być jakobinem tych przemian.
Problem w tym, że wszystkie wszystkie wymienione rzeczy to brak wiedzy (jak twierdzenia o braku żeńskiej pornografii i nieświadomości kobiet),wyolbrzymienia (dotyczące przemocy wobec kobiet na kampusach) i przeinaczenia (w ocenie babskich pisemek).
Autorka przekłamuje rzeczywistość robiąc z Cosmopolitana superpoczytne pismo, którym niemal wszystkie kobiety kierują się w życiu. Twierdzi, że obecne są tam tylko porady jak zadowolić mężczyznę seksualnie, jak ubrać się żeby go zadowolić, jak się zachowywać żeby go zadowolić. Że Cosmo jest kolejnym narzędziem zaprojektowanym przez mężczyzn (po prostu, jak już wspomniano, prowadzące je feministki zostały przez mężczyzn oszukane).
Miałem w rękach Cosmopolitana. Jest to rzeczywiście kretyńskie pismo ale nie wygląda tak jak to opisuje Dines. Akurat o "kobiecej samorealizacji", która polega przede wszystkim na osiąganiu orgazmu na 1000 sposobów i kupowaniu ciuchów żeby zrobić wrażenie na koleżankach (a nie tylko na żądnych rżnięcia samcach) jest tam aż nadto. Dines nawet zwyczajną ludzką głupotę potrafi ubrać w szaty męskich narzędzi ucisku.
Dla autorki "Pornoland" w pornografii i ogólnej kulturze istnieją tylko stereotypy żeńskie, które są krzywdzące. Stereotypy męskie nie są dla mężczyzn uwłaczające a tylko dają im władzę . Nawet jeżeli jakiś samiec ucierpiał od pornografii to jest to biedak uzależniony od masturbacji, któremu ta zniszczyła całe życie. On również stał się ofiarą innych mężczyzn. Pornografia nie może łamać męskiego świata, ona czyni mężczyzn zwierzętami i sadystami- tylko w takim sensie według Dines pornografia oddziałuje na mężczyn- robiąc z nich narzędzia dla ucisku kobiet i gwałcicieli.
O tym że na tej samej planecie Ziemia są wydawane przez te same koncerny co Cosmopolitan pisma wmawiające mężczyznom że tylko pełny portfel, sześciopak na brzuchu, 40 cm w kablu, tony koksu, drogie i szybkie samochody, wzwód 24h/dobę są w stanie zapewnić sukces, autorka nie wspomina. O tym, że w pornografii istnieje jeden typ napalonego, chcącego się nieustannie rżnąć buhaja z wielkim penisem, wspomaganego farmakologią, który ma mało wspólnego z rzeczywistością również nie wspomina. Nie byłoby to zgodne z linią programową książki.
Najzabawniejsza jest część dotycząca stereotypów rasowych. Autorka oburza się, że stereotypy te dotykają czarnoskórych mężczyzn (których obraz w pornografii dziwnym trafem, który ciężko dostrzec autorce, nie różni się od obrazu białych buhajów)- na stronach porno roi się od filmów przedstawiających kilku Murzynów i białą kobietę w różnych, wymyślnych konfiguracjach przestrzennych. I że jest to ewidentny rasizm. Dines nie razi jednak, że białe kobiety w tych filmach określane są jako "białe suki". To już nie jest rasizm. Pytanie czy to możliwe żeby tak atrakcyjna dla wojujących feministek kombinacja- upodlenia kobiet i rasizmu nie wystąpiła w pornografii? Ależ nie! Kobiety również są poddane rasizmowi w tym przemyśle. Murzynki. Bo zarabiają mniej niż białe kobiety i nie są tak często angażowane do ról (sic!).
Nie wiem co skłoniło dominikańskie wydawnictwo W drodze do publikacji "Pornolandu". Analiza problemu w książce jest dosyć powierzchowna (objętość tekstu podbijają obszerne cytaty z materiałów promocyjnych stron porno i wlokące się opisy aktów) i można ją było zrobić znacznie lepiej, w sposób nieskażony ideologią (stojącą nieraz w sprzeczności z katolicką wykładnią),rękami polskiego autora.
Moja konkluzja jest taka, że niestety, tak jak wypaczony będzie obraz życia i erotyki człowieka zamkniętego w piwnicy i oglądającego cały dzień pornografię tak wypaczony jest obraz świata prezentowany w tej książce.