Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński23
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Janusz Brzozowski
Źródło: http://www.e-bookowo.pl/nasi-autorzy/janusz-brzozowski.html
8
6,1/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller, literatura obyczajowa, romans
Od najmłodszych lat marzył o tym, by zostać pisarzem. W grę nie wchodziło zarobkowanie, lecz możliwość przelania na papier swoich odczuć, myśli, wyobraźni, której mu do dnia dzisiejszego nie brakuje. Zadebiutował już w szkole średniej, pisząc prace, w której wcielił się w postać adwokata broniąc winną popełnienia zbrodni Antygonę. Praca jego została bardzo wysoko wyróżniona. W wieku lat 27 z żoną i 3-letnią córeczką emigruje do Australii, zaliczając po drodze Austrię, gdzie spędza 2 lata. Obowiązek utrzymania rodziny oraz nauka nie pozwalały mu na oddanie się mojej życiowej pasji - pisaniu. Dopiero teraz, gdy jest już wolny od obowiązków, może pozwolić sobie na swoje przyjemności.
Janusz Brzozowski zadebiutował w roku 2010 dwoma książkami "Sen" oraz "Tydzień u rodziny" (wyd. Goneta). Książki te spotkały się z doskonałymi recenzjami krytyków oraz zainteresowaniem wśród internautów, zdobywając nagrodę w konkursie na najlepszą książkę na jesień 2010.
Janusz Brzozowski zadebiutował w roku 2010 dwoma książkami "Sen" oraz "Tydzień u rodziny" (wyd. Goneta). Książki te spotkały się z doskonałymi recenzjami krytyków oraz zainteresowaniem wśród internautów, zdobywając nagrodę w konkursie na najlepszą książkę na jesień 2010.
6,1/10średnia ocena książek autora
47 przeczytało książki autora
47 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Oranżeria rodziny Williamsów Janusz Brzozowski
6,2
Oczywiście to moja skromna opinia: "Oranżeria rodziny Williamsów" jest też potwierdzeniem tezy, że wydanie książki własnym sumptem nie wróży nic dobrego...
Singleton leży w Zachodniej Australii. To tu na odczytanie testamentu swojego wuja przybywa Cassandra Williams. Okazuje się, że temat będzie dla rodziny proroczy i pociągnie za sobą kolejne zaginięcia członków rodziny, w konsekwencji zaś dziwne zgony. Z pomocą Cassandrze przybędzie para polskich detektywów, Piotr i Anna.
Autorowi przede wszystkim zabrakło konsekwencji. Rodzina Williamsów jest wszak anglojęzyczna, lecz o ile wszyscy noszą imiona właściwe dla tego języka, o tyle nic nie stoi na przeszkodzie, by najmłodszą z rodu dziewczynkę określać na wskroś polsko - Izabelka. O ile w przypadku tłumaczenia można zrzucić to na karb niespójności w tłumaczeniu, o tyle tutaj wynika to z zasad bliżej nieokreślonych.
W klimacie książki kompletnie nie czuć również Australii. Czytając książkę, mam zresztą wrażenie, że autor wzorował się na dworkach opisanych w powieści Agathy Christie, zaś akcję przeniósł na inny kontynent tylko po to, aby wtórności względem królowej brytyjskiego kryminału mu nie zarzucano. Uważna lektura daje zresztą pewne potwierdzenie tych spekulacji:
"- Proszę mi wybaczyć, że spytam, ale pana akcent świadczy, że nie jest pan rodowitym Australijczykiem - David Jenkins odłożył sztućce i wytarł twarz serwetką.
- Żona, jak i ja pochodzimy z Polski. Myślę, że jesteśmy już w tym wieku, że niemożliwe jest pozbyć się polskiego akcentu, czego zresztą wcale nie chcemy ani nie pragniemy.
- No, tak, oczywiście. Upodabnia się pan, jednym słowem, do słynnego Poirota z książek Agathy Christie".
Rozwieję wasze wątpliwości. Nie wiadomo w czym się upodabnia (żartuję, wiem, że chodzi o Mon amie...). Oczywiście, autor próbuje prowadzić przesłuchanie na podobnych zasadach, wypytuje mieszkańców posiadłości jak długo idzie się na plażę, po czym przelicza to na wersję wydarzeń podawaną przez kolejne przesłuchiwane osoby, jednak do mistrzostwa Agathy wiele mu brakuje. Nie wiem również, do czego potrzebne jest mu przeniesienie akcji do Australii oraz nazwanie bohaterów zagranicznymi imionami i nazwiskami. Wydarzenia spokojnie mogłyby się rozgrywać na Mazurach nad Zalewem..
Dla mnie kiepska próba wpasowania się w klimat brytyjskiego kryminału, z aspiracjami na australijski, a tak naprawdę żaden. Do poczytania, ale nic poza tym.
Lampka cierpkiego wina Janusz Brzozowski
6,7
Janusza Brzozowskiego poznałam już przy okazji lektury "Oranżerii rodziny Williamsów". Nie podobało mi się zupełnie i, niestety, w drugiej powieści autora nie jest lepiej w żadnym elemencie pisarskiego rzemiosła.
Tym razem Tuppence i Tommy Beresford, których z niezrozumiałych przyczyn Brzozowski nazwał Anną i Piotrem Balickimi - Polakami mieszkającymi w Australii, otrzymują zlecenie rozwikłania sprawy morderstwa dokonanego na tasmańskiej plantacji winorośli. Autor obiecuje rodzinne tajemnice, sekrety i milion dolarów, tylko nie wiemy, czy australijskich, czy amerykańskich.
Zamiast tego po raz kolejny dostajemy garść nieudolnej narracji i drewnianych dialogów. Autor do tego stopnia nie ma pomysłu na wprowadzenie czytelnika w klimat opowieści, że czyni to za pomocą dialogu właśnie. Oto Anna otwiera list z Tasmanii od Maggi Klombach, która zaprasza ich na swój ślub. Przy tej okazji Piotr pyta żonę, skąd właściwie zna Maggi i tu dostajemy kilka stron dialogu... Mężczyzna wypytuje o szczegóły rodzinne, a Anna cofa się do króla Ćwieczka, czyli czasów, gdy rodzina Klombachów uprawiała winorośl na Ukrainie, by potem robić to samo w Australii...
Choć wyżej przywołałam postaci Tuppence i Tommy’ego, dodać muszę, że Brzozowski tym razem postanawia nawiązać też do postaci Sherlocka Holmesa, przywołując go z nazwiska, a może i Herculesa Poirota, sięgając po znany miłośnikom tych dwóch detektywów motyw rywalizacji pomiędzy prywatnymi detektywami a policją (choć tutaj akurat policjant jest dość przyjaźnie nastawiony do pomocy ze strony Anny i Piotra). Nadal nie potrafię zrozumieć, po kiego grzyba autor przeniósł miejsce akcji do Australii, czyniąc tak wyraźne aluzje pod kątem kryminału brytyjskiego.
Litościwie pomijam niewiarygodność językową. Anglojęzyczni bohaterowie w Australii używają określeń typu „wygwizdów”.
Jeśli czytać, to na własną odpowiedzialność. Ja nie polecam.