Cała droga przebyta z zakochanej w hygge, w przepływaniu myśli Norwegii, przez prestiżowe miasta zachodniej Europy, po polskie stołeczne i mniej pompatyczne miasta. W tej chacie z codziennych obserwacji doszukujemy się sensu wiary w konstrukcję płci, w wiedzy o płci, zakochujemy się w kobietach, by na koniec pokochać podmiocie lirycznie, której płci nikt tutaj nie zna, by wyrazić podziw dla tłumaczeń Justyny Czechowskiej, ale też pozachwycać się germańskimi dźwiękami norweszczyzny dzięki dwujęzycznej wersji książki. Gorąco polecam!
Już sam tytuł zasługuje na miano wiersza. „a gdy zrobi się jasno będzie fantastycznie”. Ten tom, dla mnie, jest o naszej ludzkiej integralności ze światem, światem innych istot i materii, której poetka nie traktuje bynajmniej jako martwej. Ziemia, gałęzie, morze, kamienie… wszyscy razem tworzymy jedność, jedni z drugich wynikamy, jedni z drugimi się dopełniamy, jedni bez drugich nie jesteśmy skończeni. I bardzo bezpiecznie i dobrze czuję się z tą myślą. Bo nie chcę być oddzielona. Oddzielna. Samotna w swoim ludzkim istnieniu.
Wiersze Kristin Berget nie są gładkie, przypominają mi nieregularne, czasem nieoszlifowane, ostre na brzegach kamyki. Dłuższe i krótsze. Większe i mniejsze. Razem tworzą całość. Nie ma tu ani jednego zbędnego elementu. To jeden z tych tomików, które trzeba czytać jako całość. Cytowanie jednego wiersza przypomina wyrwanie z kontekstu zdania. To nie jest też tom do podobania. Jest po norwesku surowy. Zawiera samą esencję. Podziwiam tłumaczkę, Justynę Czechowska, za precyzję i dyscyplinę. No i ta okładka. Warto!