Moja hisTORIa Tori Spelling 6,1
ocenił(a) na 712 lata temu „Prawda zawsze wyjdzie na jaw”
„Moja hisTORIa” autorstwa nie kogo innego, jak Tori Spelling to pierwsza biografia, z jaką miałam do czynienia. Trochę przeraził mnie format zbliżony do A4 oraz ponad 300 stron – no bo ile można czytać o czyimś życiu? Czy się do biografii przekonałam, czy zniechęciłam –dowiedzcie się sami.
Z reguły myśląc o Hollywood i gwiazdach znanych z kolorowych magazynów, a także ekranów naszych telewizorów, myślimy, że wszystkie z nich miały dzieciństwo jak z bajki, urodę i figurę jako gratis, tabuny przystojnych chłopaków czy też pięknych kobiet na zawołanie, wysokie pensje przekraczające marzenia co poniektórych… Jednak im bardziej zagłębiałam się w historię Tori, tym szybciej blaknął mój obraz życia jako celebrytka.
Tori Spelling wcale nie miała dobrych kontaktów ze swoimi rodzicami, a w szczególności z matką. Na każde urodziny dostawała lalki, których wcale nie chciała, gdy zakochała się w kucharzu-surferze, jej opiekunowie zwolnili go za to, a chcąc zagrać w jakimś filmie stała w kolejkach do castingu tak samo, jak inni, mimo że jej ojciec był szychą wśród reżyserów. Gaża młodej aktorki ledwie starczała jej na utrzymanie się na tak wysokim poziomie. Po drodze zraniło ją paru chłopaków, źle wybrała męża i odnalazła prawdziwą miłość. A wszystko to bez cienia plotek, wielkich nowin paparazzi i źle zinterpretowanych zdjęć. Tori Spelling odsłania przed nami kulisy swojego świata, który wbrew pozorom nie jest idealny.
Bardzo ciężko jest zrecenzować książkę, która opowiada o czyimś życiu. Musiałabym je jeszcze bardziej streścić, aż zostałoby zupełnie wyprane z ważnych faktów i uczuć. Dlatego poprzestanę na tej rekomendacji, mając nadzieję, że czytelnicy przemogą się i sięgną po tę biografię, która może zmienić ich pogląd na sławne postacie show biznesu. Uwierzycie, jeśli wam powiem, że Tori Spelling musiała sprzątać po swoim psie, aby dostać dziesięć dolarów kieszonkowego na tydzień? Pewnie nie. Cóż, ja też nie wierzyłam. Do teraz.