Najnowsze artykuły
- ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
- ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
- ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant18
- ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Kazimierz Schleyen
1
7,8/10
Pisze książki: literatura piękna, powieść historyczna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,8/10średnia ocena książek autora
11 przeczytało książki autora
27 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Lwowskie gawędy Kazimierz Schleyen
7,8
„Lwowskie gawędy” Kazimierz Schleyena, to książka-gawęda o Lwowie, ukochanym mieście Schleyena. Opowiada nam autor tak pięknie i z taką nostalgią o lwowskich ludziach, teatrach, parkach i ogrodach, kawiarniach, zwyczajach, balach i zabawach, mowie tak charakterystycznej, że nawet na drugim końcu Polski wiadomo, że ze Lwowa.
Opisuje żebraka, który oczywiście posiada swą dumę zawodową. Każdy miał swój rejon i drugiemu w paradę nie wchodził. Autor przytacza scenkę, która podobno faktycznie miała miejsce.
Pewna młoda warszawianka przebywała we Lwowie u rodziny. Kiedy w nowym kostiumiku wyszła na ulicę zaczął padać deszcz. Schowała się więc pod arkady, skąd wiodły kamienne schody. Na tych schodach siedział żebrak cyt.: „zerwał się szarmancko, wyczyścił miejsce obok siebie, pościelił gazetę i zaprosił gościa do zaimprowizowanej loży.
- Bardzo mi czeguś przyjemnie. A to pech z tym deszczym! Dużo koleżanka nazbirała dzisiaj?
Panienka znalazła się w kropce i od razu utrafiła w koleżeński ton.
- Niestety jeszcze nie. Dopiero wyszłam z domu.
- To źle. Ja już pracujim od rana, uzbierałym trochę, więc się z koleżanką podzielę.
Wyjął dużą chustę, odwiązał supełek i wysypał na gazetę wyżebrane miedziaki, dzieląc je na dwie jednakowe kupki. „Koleżanka” przyjęła z poważną miną ofiarowany udział i zgarnęła grosiki z podziękowaniem.
- Wczoraj miałam doskonały dzień. Poszczęściło mi się, więc i ja z kolegą się podzielę.
Wysypała całą zawartość torebki i podzieliła na dwie równe części. Było tego sporo, bo i banknociki, i srebro się znalazło. Zdumiony i uradowany żebrak wypadł z dotychczasowego fasonu i zdążył tylko bąknąć: - Bóg wielki, święty, litościwy, mocny zapłać!”
A kiedy przytacza lwowskie powiedzonka, „Ta bójci si Boga ludzi”, „ma si wi”, „no ni”, czy „a niech cię dunder świśnie”, to i we Wrocławiu wiadomo, że ze Lwowa pochodzi. Wspomina wspaniałe kawiarnie do których dobrym zwyczajem było wcześnie rano powędrować. A to do „Szkockiej”, a to do Welca, i na ciasteczka u Zalewskiego. Słychać zewsząd było „Cyrączki pani dzijce, padam do nóg panu radcy”. O sławie wódki Baczewskiego również wspomina. Chleb [kulikowski] i woda to dla autora sama poezja, nigdzie nie znalazł lepszego. Przez cały czas tej wspaniałej gawędy przewija się humor i oczarowanie Lwowem. Odnaleźć możemy również sporo tekstów piosenek lwowskich, jak i mały słowniczek gwary. Wspomnienie 1918 roku, to już nastrój zadumy, pamięci, opowieści o „Lwowskich Orlętach”.
Książka opatrzona przedmową Mariana Hemara, w której m.in. napisał cyt.” Nasycił tę książeczkę taką mnogością nazwisk i nazw, zdarzeń i żartów, taką atmosferą dawności wiecznie w nas obecnej, takim zapachem i takim blaskiem Lwowa, że to wszystko znowu szumi i śpiewa, gada, zaciąga, uśmiecha się…..”
Ten kto sięgnie po te gawędy, nie zauważy za oknem szarej, deszczowej pogody, nadchodzącej jesieni.