Nieprzypadkowo w samym komiksie jak i licznych tekstach na jego temat, często pada nazwisko guru hippisów i beatników - Williama Burroughsa. „Ostatnie spojrzenie” to poszatkowana fabuła, która w nowych kontekstach zyskuje nowe znaczenia. Dzieją się tu rzeczy niesamowite, choć tak naprawdę, gdy dotarłem do ostatniej strony, historia wydała się domknięta. Burns nie tylko miesza porządki czasowe, ale nadaje również wydarzeniom bardzo różne formy. Raz jesteśmy świadkami historii związanej z Sarą – byłą dziewczyną Douga, by za chwilę śledzić relacje bohatera z ojcem i w końcu przeżywać niesamowite przygody w komiksowym świecie Tintina. Na to wszystko autor nałożył psychodeliczną warstwę, mnóstwo niesamowitości, niepokoju i horroru w klimacie „Black Holes”. Całość ma wyraźnie narkotyczny posmak, a na szczególną uwagę zasługuje chowanie się za maską i przybieranie wyglądu postaci przypominającej bohatera komiksów Hergego. Ta ucieczka przed światem, a także motywy określające relacje z ojcem czy błądzenie w snach nago, kierują czytelnika wprost do rozkmin z dziedziny psychoanalizy... Trudno w krótkiej notce zawrzeć wszystkie aspekty tak złożonego dzieła, bo to rzecz raczej na długie i elokwentne rozprawy. Kolejny klasyk Burnsa to prawdziwe wyzwanie i jeden z najlepszych komiksów jakie czytałem do tej pory
Warstwa wizualna: 3/4. Lubię taka kreskę. I prostotę
Jakość wydania: 2/2. Solidne wydanie. Super jakość papieru. Kultura gniewu - jestem pod wrażeniem
Fabuła: 1/3. Do połowy komiksu ciężko było mi się połapać w tej historii, zmiany wątków, jakieś dziwne stwory. Chaos. Od drugiej połowy zaczelo się wszystko układać. Zakończenie zostawia jednak dla mnie jakiś taki niedosyt. Dlaczego główny bohater tak łatwo spanikował i się poddał?
Czy patrzyłem, ile zostało do końca? 1/1 daje tu maksa, od połowy książki zacząłem połykać strony
Sumaryczna ocena 7/10