Wariacja na punkcie ,,Dziwolągów''. Detektyw mroku - tytułowy Dylan Dog odnajduje w komórce z narzędziami głuchoniemego bez nóg. Z talentem do malarstwa oraz grania na klarnecie. Stara się rozwikłać zagadkę i odkryć, jaką przeszłość skrywa tajemniczy freak, który staje się nośnikiem sensacji w prasie. Czytanka w sam raz na mroźne wieczory, kiedy szukamy prostej rozrywki. Seria doczekała się wielu odcinków, dlatego nie oczekiwałem, że fabuła będzie powalająca na kolana. Całkiem znośna opowieść o ludziach pokrzywdzonych przez los, gdzie niewinni cierpią, a bogacze chowają mroczne sekrety. Lekkie, w duchu ,,Hellboy'a'' bez przesadnej egzaltacji i literackiej bombonierki. Przeczytane, na krótko zapamiętane - czasem zajrzę do pozostałych albumów, bo Dylan to postać, która ma charakter i polubiliśmy się przy pierwszej wizycie.
Początek ciekawy, intrygująca tajemnica i dziwny bohater o strasznej przeszłości. I choć intryga wyjaśnia się w sposob całkiem satysfakcjonujący to całość jest opowiedziana niedbale, z dziwnymi dialogami, z odpychającym bohaterem i żenującym wątkiem "romantycznym". Kreska momentami ciekawa, ale w większości wypadkow zbyt niedbała.
Mam jeszcze dwa tomy, ktore sprawdzę, ale pierwsze wrażenie mocno nijakie.