Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński18
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dennis L. McKiernan
7
6,8/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, horror
Urodzony: 04.04.1932
Amerykański pisarz. Najbardziej znany z serii fantasy opisującej świat Mithgar. McKiernan zanim zajął się pisaniem najpierw odbył służbę w US Air Force a następnie ukończył studia na uniwersytecie Missouri (studiował inżynierię elektryczną). Początkowo pracował jako inżynier dla różnych firm ale w końcu po przejściu na wcześniejszą emeryturę zaczął pisać w pełnym wymiarze godzin.http://home.att.net/~dlmck/
6,8/10średnia ocena książek autora
368 przeczytało książki autora
663 chce przeczytać książki autora
8fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Smocza zguba
Dennis L. McKiernan
Cykl: Świat Mithgar (tom 0)
7,3 z 49 ocen
106 czytelników 5 opinii
2004
Smoczy kamień
Dennis L. McKiernan
Cykl: Świat Mithgar (tom 0)
7,0 z 35 ocen
80 czytelników 4 opinie
2002
Podróż lisiego jeźdźca
Dennis L. McKiernan
Cykl: Świat Mithgar (tom 0)
7,2 z 46 ocen
106 czytelników 2 opinie
2001
Najnowsze opinie o książkach autora
Podróż lisiego jeźdźca Dennis L. McKiernan
7,2
Trafiłam na tę książkę zupełnym przypadkiem zachęcona ciekawym tytułem i okładką. Muszę powiedzieć, że historia wciągnęła mnie od początku. Jinnarin przekonana, że jej mężowi stało się coś złego odszukuje maga Alamara, który ma u Farrixa dlug wdzięczności i prosi o pomoc w jego znalezieniu. I właściwie ta para nadaje rozpędu całej powieści kłócąc się i dyskutując niemal przez cały czas. W międzyczasie dołącza do nich "Elfi statek" i jego kapitan, elf Aravan i razem odkrywają, ze zniknięcie Farrixa ma związek z knowaniami potężnego czarnoksiężnika. Wszytsko zapowiada się świetnie, ale rozbudowanie akcji mnie niemile zaskoczyło. Byłam pewna, że historia ma się rozłożyć na kilka tomów, więc nie przeszkadzało mi rozwlekłe pisanie wplatające wątki z życia pomniejszych bohaterów. Tymczasem okazało się, ze historia zaczyna się i kończy na tym jednym tomie, co w praktyce oznacza, że kulminacja akcji jest rozstrzygnięta na ostatnich 100 sronach i mimo że wciąga pozostawia niedosyt i niedomówienia. Trochę się rozczarowałam. Podobnie jak wątkiem miłosnym między Aravanem a córką Alamara. Nazwałabym go dość płytkim - mam wrażenie, że uczucie tych bohaterów odnosi się do kończenia każdego zdania synonimem słowa "kochanie".
Polecam jednak tę książkę na miłe spędzenie czasu. A sama na pewno sięgnę po kolejny tom z cyklu.
W hołdzie królowi Terry Pratchett
6,4
T. Pratchett, Trollowy most, [w: ] Praca zbiorowa, pod red. M. H. Greenberg, W hołdzie królowi
Ciekawa książką jest ten zbiór opowiadań poświęcony Tolkienowi, zatytułowana jest "W hołdzie królowi". Opowiadań jest 20, wypowiadają się różni znani autorzy fantastyki, nie tylko fantasy. Jednym z nich jest Terry Pratchett i z tego co kojarzę twórczość tego autora to opowiadanie jest raczej wyjątkowe. Bo klimatem rzeczywiście jakoś tam pasuje do klimatu Tolkiena, bo tam są między innymi trolle. Pasuje też, może nawet bardziej do klimatu twórczości Sapkowskiego, bo jak wiemy trolli i całej armii dziwnych stworów w twórczości polskiego mistrza fantasy nie brakuje.
Pod względem samych trolli gry Wiedźmin 2 i Wiedźmin 3 są niesamowite. W dwójce w parze trollowej była drama, bo facet troll znalazł czarodziejkę Triss, jak wyleciała z portalu, a jego samica, była okropnie zazdrosna. A trójka to już w ogóle cała masa genialnych questów z tymi sympatycznymi i wielkimi stworami, bywa, że groźnymi. Na porządku dziennym były teksty typu "takie duże bum i nie ma torfuna" są świetne. Albo jak Talar uczy trzy trolle Oga, Poga i Roga przeklinać, a te go przetrzymują, bo "my być wielkie pany i chcemy mieć buty jak człowieki", wzięło się to stąd, że przykrywką szpiegowską Talara był wóz z warsztatem szewskim i trafił na trollowe towarzystwo. Był też troll patriota, który służył w redańskim wojsku, wysyłał Geralta po farby, żeby namalować białoczerwonego redańskiego orła, który przypomina naszego, ale tego gracz/widz bez problemu się domyśla.
To tak tytułem specyficznego, półżartobliwego wprowadzenia, bo o to też chodzi, żeby czasem wesoło było, przy okazji tego wirtualnego dyskursu o książkach. No ale zacznijmy, co tu się dzieje w tym opowiadaniu, które wybrałem do recenzji. Głównym bohaterem jest Cohen Barbarzyńca, właściwie nie ma konkretów kim on jest. Wiemy tylko, że jest awanturnikiem, charakternikiem, i jak napatoczą się jakieś potwory, to podobnie jak robią to wiedźmini w innym uniwersum, zabija je. Zapewne często bierze wynagrodzenie w jakiejś wartościowej walucie, za tego typu przysługi. Aż pewnego dnia w trakcie peregrynacji przez liczne fantastyczne krainy trafił na tytułowy trollowy most. Troll pilnujący mostu, był zachwycony, że taka wybitna osobistość się pojawiła, żeby go zgładzić. Kazał ściągnąć całą troll'ową rodzinę, żeby obejrzała tą batalię, której wynik był oczywisty do przewidzenia. No ale wydarzył się cud, troll otrzymał coś w rodzaju prawa łaski. Przeżył. No tutaj ten spojler jest konieczny, żeby wyjaśnić, co pojawiło się w głowie bohatera. Wynikło to w rozmowie z koniem, i tu mamy coś podobnego w Wiedźminie 3, a konkretnie w dodatku "Krew i wino". W polskim dubbingu Płotką był Wojciech Mann, znany dziennikarz radiowy i to zrobiło wrażenie jak się to oglądało. Nie ma wyjaśnienia jak to było z koniem Cohena, ale tak czy siak ten koń gadał ile wlezie.
No ale wróćmy do tej pogaduszki z wiernym towarzyszem podróży Cohena, koniem. Obaj rozmawiali o tym, że świat się zmienia i duża w tym robota samego Cohena, że trolle, gobliny, z nim łatwego życia, nie miały, do tego stopnia że prawie wszystkie zostały uśmiercone. Cohen, mimo, że sam się do tego przyczynił, stwierdził, że ten świat się zmienił, stał się jakiś taki byle jaki. Pojawił się też motyw ekologiczny, bowiem było nie było potwory jako element ekosystemu świata fantastycznego broniły przyrodę przed nadmierną ekspansją ludzi, i co za tym idzie wyniszczenia przyrody. W prozie Sapkowskiego też było coś podobnego. Największy rwetes był o las Brokilon, bowiem driady nie dopuszczały okolicznych królów do tego, żeby zajmowali ich ziemie, a ludzie, którzy tam trafiali byli zabijani strzałami z łuku, bo driady były dobrze w tym wyszkolone. Upiekło się Geraltowi, został z poselstwem wpuszczony do lasu. Jak wiemy wiedźmin poznał tam Ciri i zaczęło się to całe zamieszenia z przeznaczeniem.
Potwory, zarówno u Sapkowskiego, jak i Pratchetta były pożyteczne jak się okazuje, bo chroniły przyrodę przed niekorzystnymi zmianami klimatu.
Szkoda, że tutaj w sensie dosłownym nie było mowy o jakiejś Ithlinie, no ale opowiadanie raczej jest krótkie i koncept autor miał cholernie intrygujący. No i dałem dowód na to, że jest ono cholernie treściwe. Czyta się je bardzo fajnie, daje do myślenia. Zaraz pojawiają się analogie do Tolkiena i Sapkowskiego. Bo przecież u Tolkiena też mamy drzewa entowe, z którymi czarodziej Saruman ma na pieńku. Czytelnik rozumiejąc te analogie literackie z pewnością docenia kunszt Pratchetta i innych twórców, którzy wzięli udział w projekcie jakim jest książka zatytułowana". W hołdzie królowi". Opowiadania są świetne, warto je przeczytać. Książka jest świetna.