Heros powinien być jeden: Księga II Henry Lion Oldi 6,2
ocenił(a) na 424 tyg. temu Starożytna Grecja. Król Amfitrion po wyprawie wraca stęskniony do żony, pragnąc nacieszyć się małżeńskimi przywilejami. Ze zdumieniem odkrywa, że według Alkmeny wrócił i współżył już z nią wcześniej. Amfitrion dowiaduje się, że sam Zeus przybrał jego postać, by spłodzić z Alkmeną herosa, który przerośnie wszystkich i będzie równy bogom. Na świat przychodzą jednak bliźnięta – Alkides i Ifikles, a przecież heros nie miał mieć żadnej konkurencji…
Na książkę trafiłam przypadkowo, oczywiście przyciągnęła mnie tematyka. Trzeba przyznać, że zamysł był intrygujący. Podobał mi się sam pomysł na to, żeby na równi ukazać Ifiklesa i Alkidesa i rozdzielenie historii Heraklesa na ich dwóch oraz związany z tym motyw mitologii jako dawnych opowieści, które zostały przerobione i zniekształcone przez ludzi. Przypominało mi to czasy, gdy na studiach czytałam ,,Nikt” Andrzejewskiego czy ,,Przygody Telemacha” Aragona. Bardzo podobał mi się początek, który wiele zapowiadał, a skupiał się na Amfitrionie – cały wątek mężczyzny, który sam wiele razy sprzeniewierzył się wierności małżeńskiej, a teraz nie może pogodzić się z tym, że jego żona spała z innym (choć nieświadomie),i paradoksalnie to uświadamia mu, że ją kocha. A także jego trudne ojcostwo w poczuciu ciągłej rywalizacji z Zeusem i świadomości, że jeden z bliźniaków nie jest jego biologicznym synem i nie zostanie tak zapamiętany. Świetne były kreacje kilku bogów. Hades i Hermes jako ci, którzy ze względu na swoje funkcje są najbliżej ludzi i nie do końca przystają do boskości, naprawdę budzili zainteresowanie. Podobnie jak Ares, który nie jest tu typowym zabijaką, a kimś znudzonym intrygami i matactwami na Olimpie, który wybiera przemoc fizyczną – bo jest prosta i nie opiera się na kłamstwie.
Jednak jako całość powieść nie podobała mi się. Główny problem mam z jej konwencją – uważam, że o mitologii można mówić na przeróżne sposoby, ale tutaj wyszedł zbyt dziwny miszmasz. ,,Heros powinien być jeden” mógłby być powieścią przygodową, ale jak na lekką, odprężającą historię jest tu za dużo nietypowych rozwiązań i symboli, które trudno zrozumieć. Akcja biegnie też bardzo wolno, a zapowiadana od początku bitwa jest chaotyczna, z kolei zakończenie zbyt przyśpieszone. Z kolei jak na powieść z przesłaniem i głębią, coś właśnie w stylu Andrzejewskiego czy Aragorna, te symbole wydają mi się zbyt wydumane, a sam ciąg fabularny za prosty. Główny wątek dzielenia losu herosa między braćmi wydawał się ciekawy, ale w pewnym momencie sprawił, że nie wiedziałam już, z którym mamy do czynienia. Postacie są w większości słabo zarysowane, a ich losy nie angażują. Mitologiczna chronologia jest dziwna i pełna luk, bo prawdopodobnie mity powstawały niezależnie od siebie w różnych polis i dopiero potem zostały połączone, ale tutaj autorzy moim zdaniem w ogóle się nie postarali, żeby to powiązań i logicznie złączyć. Może to też kwestia tłumaczenia z ukraińskiego (Henry Lion Old to pseudonim dwóch ukraińskich pisarzy),ale niektóre określenia były dziwne, niezręczne i burzyły klimat, chociażby nazywanie herosa ,,Śmieciarzem”.
Przez długi czas łudziłam się, że będę mogła powiedzieć o tym tytule, że mi się podoba, ale niestety, nie dałam rady. Mimo obiecującego początku i ciekawego zamysłu za dużo tu dla mnie chaosu i dziwności – nawet jak na mitologię. Jednak wolę te bardziej melancholijne i spokojne retellingi.
,, — Życie zaczyna się od nowa?(…) Powiedzcie, że tak… i ja wam nie uwierzę.
— Nie(…) Życie trwa dalej i nie zawsze jest darem losu.”