Nie ma to jak specyficzny Teutoński humor.
Uśmiałem się przy czytaniu, że ho, ho.
Tak może ze dwa razy. Z czego raz "półgębkiem".
Książka jest reklamowana na okładce jako napisana z humorem i naszpikowana przemyśleniami powieść pielgrzymkowa. Z tym drugim się zgadzam.
Ale przez pierwsze kilkanaście stron to miałem wrażenie jakbym znalazł się nagle na Oktoberfest, gdzie wszyscy oprócz mnie dobrze się bawią a ja nie wiem właściwie z jakiego powodu. Gdzie ten humor? Gościu tylko narzeka i marudzi. Dopiero naprawdę solidny "łyk" książki pozwolił mi się jako tako odnaleźć i dalsza "konsumpcja oraz zabawa" treścią powieści była znośniejsza. A ostatnie kilkanaście rozdziałów, to było to czego bym naprawdę oczekiwał po tego typu książkach. Żałowałem, że się skończyła.
Nie wiem czy kogoś opisane tu wspomnienia zainspirują do wyruszenia w taką pielgrzymkę. W każdym razie jest tam trochę przydatnych informacji, jednak z uwagi na upływ czasu niektóre realia mogą być inne. Te porady/informacje pojawią się przypadkiem, jako dodatek do opowieści, ot było lepiej zrobić to czy tamto, tu zanocować lub nie, ta knajpka daje dobre jedzenie. Zdarzają się też czasem dokładniejsze opisy konkretnych dróg, którymi autor wędrował. Dużo jest tu za to dialogów z napotkanymi ludźmi, sporo własnych przemyśleń i sporo niekiedy kąśliwych uwag o różnych napotkanych osobach i zastanych sytuacjach. Ale jest niestety coś co spowalnia "akcję" i psuje "klimat" - wplatane co jakiś czas wspomnienia i wyjaśnienia kim autor jest i co robił w przeszłości oraz z jakim to niesamowitym artystą mamy do czynienia. Przeszkadzało mi to w odbiorze całości - mimo wszystko, to komicy niemieccy nie są specjalnie "rozpropagowani" w naszym kraju.
Generalnie - książkę tak mniej więcej od połowy czyta się całkiem znośnie i szybko. Niezorientowanym w "pielgrzymowaniu" może przybliżyć niektóre aspekty takiej wędrówki w atrakcyjny, nie nauczycielski sposób. Dużą zaletą są też niewielkie czarno białe fotografie oraz oznaczenia rozdziałów miejscowościami przez które przechodził autor. Można posprawdzać na mapie.
Ale i tak najładniejsza z wszystkiego to jest okładka - patrząc na nią chce się wyruszyć na tę wyprawę.
Zaczęło się z wielkim ŁAŁ z mojej strony, ale później emocje opadały z każdą stroną, by na końcu zniknąć całkiem. Niestety, ale tak po 3/4 książki zaczęłam się nudzić i końcówkę już męczyłam. Nie do końca Autor spełnił moje oczekiwania. Bo, np., czytając książkę o pielgrzymce, chciałabym czytać, że Autor śpi jak pielgrzym i zachowuje się jak pielgrzym, a nie jak bogaty turysta z Niemiec. A tak niestety wyglądała droga Hansa Petera. Może się za bardzo czepiam, bo każdy ma prawo pielgrzymować jak chce, jednak liczyłam na coś innego. Mimo to - polecam.