Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Michael DiMercurio
Źródło: https://www.dominoknihy.cz/autori/michael-dimercurio
9
6,9/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
Urodzony: 09.04.1958
Michael DiMercurio ukończył akademię marynarki wojennej w Annapolis. Był spadochroniarzem i nurkiem, a następnie służył jako porucznik na okręcie podwodnym USS "Hammerhead". Autor dziewięciu powieści sensacyjnych, określanych mianem "submarine thrillers".https://michaeltdimercurio.wordpress.com/about/
6,9/10średnia ocena książek autora
144 przeczytało książki autora
195 chce przeczytać książki autora
11fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Pełne zanurzenie
Michael DiMercurio
Cykl: Peter Vornado (tom 2)
6,0 z 35 ocen
67 czytelników 3 opinie
2006
Ostatnia misja Phoenixa
Michael DiMercurio
Cykl: Michael Pacino (tom 3)
7,2 z 16 ocen
44 czytelników 2 opinie
2006
Głębokość alarmowa
Michael DiMercurio
Cykl: Peter Vornado (tom 1)
7,6 z 16 ocen
46 czytelników 0 opinii
2005
Atak „Wilka Morskiego”
Michael DiMercurio
Cykl: Michael Pacino (tom 2)
7,2 z 25 ocen
70 czytelników 2 opinie
2003
Płomienie pod lodem
Michael DiMercurio
Cykl: Michael Pacino (tom 1)
6,7 z 40 ocen
77 czytelników 4 opinie
2002
Zasięg rażenia
Michael DiMercurio
Cykl: Michael Pacino (tom 5)
7,1 z 18 ocen
42 czytelników 4 opinie
2001
Finałowe starcie
Michael DiMercurio
Cykl: Michael Pacino (tom 4)
7,1 z 16 ocen
44 czytelników 1 opinia
2001
Wektor zagrożenia
Michael DiMercurio
Cykl: Michael Pacino (tom 6)
6,9 z 17 ocen
51 czytelników 2 opinie
2001
Najnowsze opinie o książkach autora
Zasięg rażenia Michael DiMercurio
7,1
Naprawdę świetna książka, przeczytana przez przypadek :) Chiny nie stanowią monolitu tylko rozpadły się na dwie części (czerwoną "komunistyczną" i białą "demokratyczną"). Komandosi z "czerwonych" Chin porywają 6 najnowocześniejszych japońskich okrętów podwodnych uzbrojonych w plazmowe torpedy, cały świat jest przekonany , że te okręty zatonęły. Dzięki temu mogą rozpocząć odbijanie z rąk "białych" reszty Chin. USA w obliczu agresji wyrusza z odsieczą wysyłając konwój z okrętami wojennymi i desantowymi, niestety zostaje on zatopiony. Zaraz ma wyruszyć następny tylko jak poradzić sobie z niewykrywalnym napastnikiem? Naprawdę świetny submarine thriller czyta się go na jednym oddechu, jedyny minus za to, że jest tak krótki. Zaraz zabieram się za inne książki tego autora.
Pełne zanurzenie Michael DiMercurio
6,0
Kiedyś zaczytywałem się w literaturze sensacyjnej, zwłaszcza w rodzaju techno thriller czy political fiction i podobnych. Clancy, Lary Bond, Dale Brown i wielu innych, zwłaszcza w znanej czarnej serii wydawnictwa „A&B”. DiMercurio też się tam pojawił. Rozrywkowo postanowiłem powrócić do dawnych czasów, zwłaszcza że wpadł mi w ręce audiobook.
Cóż, temat lektora pominę milczeniem. Być może książkę do odczytu dostał w formie maszynopisu z błędami, stąd zabawne liczne pomyłki w rodzaju: płotki zamiast plotki czy hydrofory zamiast hydrofony :D. Głos raczej usypiający i zdecydowanie nie do takiej literatury.
Ale wróćmy do samej książki. Gdyby w tytule wydawnictwo zmieniło jedną literę, tytuł doskonale oddałby treść: „Pełne zanudzenie” :D :D Masakra. Tak nudnej, nijakiej i żałosnej książki sensacyjnej nie widziałem naprawdę dawno. Fabuła niczym z filmów kategorii B a nawet C. Nie wystarczy powołać do życia arabskich (tu algierskich) terrorystów i sprawić, że może dojść do Armagedonu, bo chłopcy chcą wystrzelić rakiety termonuklearne. Trzeba jeszcze opracować fabułę z głową. I wiarygodnie. Nawet ponaciągać trochę, ale z sensem. Tymczasem wygląda na to, że autor albo był niezbyt dysponowany i pisanie mu nie szło, albo podpisał kontrakt z wydawnictwem i trzeba było coś naprędce spłodzić. Wyszedł gniot. Uwaga, będę spolerował, bo inaczej się nie da.
Pierwsza część powieści to tasiemcowy, przydługi wstęp zajmujący… circa 1/3 objętości. Prawie nic się tam nie dzieje. Musimy poznać głównych bohaterów, tak żywych w postaci kapitanów amerykańskich okrętów podwodnych i flagowego okrętu francuskiego oraz nieżywych, czyli same okręty. Musimy więc zapoznać się z całym życiem rodzinnym. A ono jest niewesołe. Jeden się rozwodzi, drugi ma chorą żonę (która umiera zaraz po porodzie – o tym w drugiej części książki),a kapitan okrętu Republiki ma w domciu superwoman. Kobieta po trzech porodach ma superfigurę modelki i codziennie biega po 12 km. Nawet w dzień po porodzie przebiegła 8 km, taka zdolna jest. Nie obywa się bez stereotypów. Francuzi są przedstawieni jako superogiery i erotomani. Autor raczy nas sceną łóżkową w domu kapitana „Le Vigilanta” godną niskoprodukcyjnego filmu pornograficznego. Nie mam nic przeciwko wrzucaniu do fabuły techno thrillera wątków osobistych i miłosnych, ale warto by jednak zachować umiar. Tu większość jest zbyteczna.
Cóż mamy jeszcze? Ano panowie wychodzą w morze na zaplanowane manewry. Jankes musi wyprowadzić swój okręt z portu, bo… dowództwo chce ochronić cud techniki przed wielkim tornadem zbliżającym się do wybrzeża. Trochę to dziwne, bo co jak co, ale okręty podwodne raczej nie stacjonują niczym żaglówki przycumowane do mola, więc argument dziwaczny. I tu mamy jedyny niewielki dreszczyk emocji, bo okręt musi się w czasie sztormu nieco wynurzyć, by odebrać rozkazy, w wyniku czego ma pewne problemy grożące zatopieniem. Później mamy opis manewrów floty brytyjskiej i amerykańskiej usiłującej wytropić i „zatopić” „Le Vigilanta”. Wieje nudą okrutnie.
Druga część powinna być już lepsza, ale nie jest. Poznajemy terrorystów, którzy usilnie chcą udawać Czeczenów chcących zaatakować Rosję. Werbują muzułmanina, byłego wysokiego oficera floty podwodnej ZSRR i… praktycznie jest to jedyny człowiek, który solidnie zna się na atomowych okrętach. Jak skłonić załogę „Le Vigilanta” do współpracy? Porwać im zony i dzieci, potorturować krwawo i brutalnie i zagrozić dalszym sadyzmem z uśmierceniem włącznie. Autor unika oczywiście krwawych opisów, wystarcza nam informacja o tym zawarta na płycie wideo, którą terroryści dostarczają kapitanowi „Le Vigilanta” wraz z mocno pokiereszowana superwoman, czyli jego żoną. Ta jednak jest na tyle przytomna, że nie pozwala mężowi wzywać ani policji, ani karetki. Wiadomo, superwoman. Ona przecież wytrzyma, trzeba ratować dzieci. Niby to psychologicznie prawdopodobne, gdyby nie jeden feler. Może coś przeoczyłem, ale terroryści okazują się wręcz doskonałymi planistami i logistykami. Wyszło mi, że udaje im się porwać żony i dzieci kilku, jeśli nie kilkunastu oficerów z „Le Vigilanta” w ciągu bodaj 24 godzin. Akcja jest perfekcyjnie skoordynowana, nikt nic nie widział, ludzie są zgarniani dosłownie z ulicy. Wszystko się udaje! Do tego akcja jest zgrana w czasie z… wyjściem okrętu w morze! Tak, tak. W jeden, może dwa dni terroryści załatwiają porwanie kilkunastu osób, torturowanie ich, nagranie materiału video i dostarczenie ostrzeżenia przed dom kapitana. A już za chwilę, chyba kolejnego dnia (tak wynika z fabuły) spotykamy okręt na pełnym morzu, gdzie spotyka się z jachtem wiozącym terrorystów przebranych za wojskowych podejmujących kontrolę okrętu. Autor zupełnie pomija milczeniem to, co kapitan okrętu robi ze swoją zmaltretowaną żoną (widać zostawia ją w domciu na dwa-trzy dni, żeby móc zebrać załogę i wyjść spokojnie z portu. No, jeśli w marynarce Francji załoga ot tak sobie spokojnie wsiada na okręt atomowy i odpływa, to ja się nie dziwię stereotypom o Francuzach :D A co u Jankesów? Ano dowódcy okrętu umiera żona (rak) zaraz po porodzie. Ale facet jest dzielny niczym Rambo. Jest co prawda nieco podłamany, zwiduje się mu duch żony, z którym rozmawia, ale mimo to, zostaje wezwany do służby, żeby wytropić „Le Vigilanta”. Bo CIA czuwa. Jankesi jakoś się dowiadują o porwaniu okrętu i to nie od sojuszników. I od razu wiadomo, że to jednak Algierczycy, bo oni są od dawna obserwowani (widać jakoś słabiutko) i wiadomo, że interesowali się brytyjskimi okrętami atomowymi.
Część trzecia to oczywiście polowanie na uprowadzony okręt. Marynarka Francji jakoś w ogóle w tym nie uczestniczy, udaje, że nic się nie stało. W książce właściwie jej nie ma. Ale za to Francuzi już wiedzą, że celem ataku będzie Paryż (skąd ta wiedza, nie wiadomo),więc zabierają się za pośpieszną ewakuację miasta. Jakby jakakolwiek ewakuacja miała sens w kontekście ataku kilkoma głowicami termojądrowymi. Ale ewakuują się. Tylko że my nie dostaniemy o tym żadnego opisu. A to idealny wątek na rozwinięcie pisarskich skrzydeł. Dowiemy się jedynie, że miasto płonie, w panice i zamieszkach zginęło ileś tam tysięcy ludzi i to wszystko. W pozostałych miastach Fancji luzik, nic się nie dzieje :D Autor skupia się na pojedynkach podwodniaków. Tymczasem terroryści wybjają w pień załogę okrętu i sami, w kilkanaście osób podejmują się nawigacji, manewrów i odpalania rakiet. Jak nowa „załoga" w tak krótkim czasie nauczyła się obsługiwać bezpiecznie wielki okręt, nie wiadomo, choć główny czarny bohater, ten oficer z marynarki ZSRR, co chwila chwyta za… podręcznik obsługi tego, czy innego urządzenia. Jak rozumiem pozostała część załogi w taki sam sposób w kilkanaście godzin uczy się obsługi sonaru, maszynowni, obsługi reaktora i wyrzutni torped. Bzdura goni bzdurę. I tu chyba zakończę, żeby nie zdradzać do reszty finału. Oczywiście ten jest do przewidzenia. Kapitan Ameryka, choć nie bez problemów i uszczerbku na zdrowiu, eliminuje podłych, arabskich terrorystów.
Jeśli ktoś oczekuje czegoś choć odrobinę podobnego do „Polowania na Czerwony Październik” czy do „Okrętu”, srodze się zawiedzie. Naprawdę pełne zanudzenie.